Rozdział 2
Perspektywa Lucy
Gdy udało nam się spławić Marka poszłyśmy do domu.
- Nie podoba mi się, że musimy go okłamywać, to taki fajny chłopak - zaczęła Alessia
Spojrzałam na nią, a potem lekko uśmiechnęłam.
- Mi też się to nie podoba.. Ale nie mów mi, że się w nim zakochałaś, siostrzyczko!
- Coo?? - zrobiła wielkie oczy - Nie, nie. On mi się nie podoba, tylko mówię, że.. - zaczęła wymachiwać rękoma, rumienić się troszkę
- Rozumiem przecież, haha - przerwałam jej z uśmiechem
Ona ponownie na mnie spojrzała, opuściła ręce i westchnęła. Poszłyśmy do domu i od razu do naszego pokoju, aby zostawić plecaki. Nasza mama była w pracy, tata pojechał na jakieś spotkanie biznesowe, więc cały dom miałyśmy tylko dla siebie.
Potem poszłyśmy do kuchni aby zorientować się, co pysznego nasza mama zrobiła nam na obiad. Okazało się, że były to kulki ryżowe. Mniam, palce lizać... Wyjęłam je z lodówki, włożyłam do mikrofali, a potem Alessia ponakładała je na talerze. Usiadłyśmy przy stole, rzuciłyśmy do siebie: smacznego i zaczęłyśmy jeść.
Po pysznym obiadku włożyłyśmy talerze do zmywarki i zajęłyśmy się odrabianiem lekcji w naszym pokoju.
* Po lekcjach
Lekcje odrobione, całe szczęście. Tego z całą pewnością było za dużo do nauczenia się.
- Co teraz będziemy robić? Rodzice wrócą późno a my zrobiłyśmy już wszystko... - mruknęła Alessia
- Masz rację. Nie możemy siedzieć w domu, może pójdziemy się gdzieś przejść? - zaproponowałam
- Jasne, czemu nie
I tak oto trafiłyśmy do pobliskiego parku, który bardzo mi się spodobał. Mojej siostrze także. Rosły w nim piękne kwiaty oraz fiołki, czyli ulubione kwiaty Alessii.
Gdy tak chodziłyśmy sobie po parku, znikąd pojawili się Mark i Axel.
- Lucy? Alessia? Co wy tu robicie? - spytał Mark
- My.. Emm.. No.. - zacięłam się, nie wiedziałam, co im powiedzieć
- Przyszłyśmy na spacer po parku - odpowiedziała szybko moja siostra
- A jak tam u waszej mamy? - zapytał nieoczekiwanie
Zatkało mnie i to po raz kolejny. No tak, nasze małe kłamstewko.
- Dobrze, pomogłyśmy jej i mamy teraz czas wolny
- Może chcecie iść z nami na boisko? - tym razem to pytanie zadał Axel
Tylko nie to. Nie, nie, nie. Nie dzisiaj. Ale możemy tylko pójść i popatrzeć, prawda? Wcale nie jest powiedziane, że musimy grać. Chociaż inaczej się umawiałyśmy. Miałyśmy nawet nie spojrzeć na piłkę, ale nie widzę jak na razie innego sposobu. Wymieniłam porozumiewawcze spojrzenia z siostrą. Ona też tak myśli.
- Dobrze, ale tylko popatrzeć - odpowiedziałyśmy zgodnie.
Perspektywa Alessii
Szłyśmy za chłopakami na boisko. Mark cały czas gadał o klubie, za co mu w duchu podziękowałam. Mogłam zebrać myśli.
Czemu musiałyśmy się na nich natknąć? Poszłyśmy do parku, aby odpocząć. Teraz będziemy musiały znieść ich grę i nieustanne pytania: "Przyłączycie się?".
Przypomniało mi się tamto popołudnie. Zmarszczyłam brwi, jakby to mogło odpędzić wspomnienia.
Podniosłam głowę. Zobaczyłam, że Axel mi się przygląda i odwróciłam wzrok. Błagam, błagam, nie zadawaj pytań.
Nie zapytał. Wyglądał, jakby czytał mi w myślach, rozumiał, że nie chcę rozmawiać.
Doszliśmy w końcu na te piekielne boisko. Znajdowało się ono nad rzeką. Ja i Lucy usiadłyśmy na ławce, a Mark i Axel zaczęli grać.
Próbowałam odwrócić wzrok od piłki, ale coś go bezustannie do niej przyciągało. Lucy miała podobnie, widziałam to.
Zirytowało mnie to i odwróciłam się bokiem do boiska. Wściekłym wzrokiem wpatrywałam się w ziemię. A niech sobie chłopaki myślą, co chcą!
Siedziałyśmy tak jakiś czas. W końcu nie wytrzymałam. Już otwierałam usta, aby powiedzieć siostrze, żebyśmy wracały, gdy zobaczyłam coś, przez co serce stanęło mi w piersi.
Strzał. Piłka. Dziecko.
Katie... Katie?!
Zerwałam się i puściłam się biegiem. Za sobą słyszałam tupot nóg Lucy. Jak przez mgłę docierały do mnie krzyki.
Razem z Lucy wyskoczyłyśmy w powietrze i odbiłyśmy piłkę.
Wylądowałyśmy na ziemi, między dziewczynką, a osłupiałymi chłopakami. Spojrzenie siostry skrzyżowało się z moim na ułamek sekundy. Żal, ból, jakbym widziała w jej oczach odbicie mojej duszy.
Nie docierały do mnie słowa chłopaków. Może nie chciałam ich słyszeć. Zaczęłam głęboko oddychać, ale nie pomogło mi to w uspokojeniu się.
Poczułam na nadgarstku uścisk dłoni siostry. Odbiegłyśmy.
***
Rzuciłam się na łóżko i wtuliłam twarz w poduszkę. Tyle sprzecznych emocji zderzało się we mnie ze sobą. Nie wiedziałam, co mam myśleć. Z bezsilności z moich oczu popłynęły łzy.
Jednego byłam pewna.
M u s i a ł a m.
Nie wiem, czemu. Nic już nie wiem. Miało być inaczej, nowe życie, prawda? Dlaczego to nas spotyka?! I czemu spotkało to Katie?! Czemu ją?! Czemu ja nie mogłam pójść po tą piłkę?!
Z wściekłości zaczęłam walić pięściami w poduszkę. Z każdym uderzeniem opadały ze mnie siły i gniew. W pewnym momencie zasnęłam. Wszystkie emocje dzisiejszego dnia zaczęły odpływać.
Perspektywa Lucy
Gdy usłyszałam pisk tej małej, bezbronnej dziewczynki na wieść, że w jej stronę leci piłka, moje serce zamarło. Widziałam w niej Katie, naszą małą, słodką siostrzyczkę, której nie ma już wśród nas.
Pierwsza poderwała się Alessia, ale ja nie zostałam daleko w tyle. Zaraz po niej wstałam i pobiegłam za nią. Kopnęłyśmy piłkę z całej siły, a ona poleciała na drugi koniec boiska. Uratowałyśmy dziewczynkę, która z wielkim uśmiechem nam podziękowała. W sumie nic się nie stało, ale.. Oni to widzieli. Przecież oczywiste jest to, że zwykły amator nie kopnie piłki z taką siłą. Widziałam zdziwienie na ich twarzach. Na pewno chcieli zadać nam mnóstwo pytać, zapytać się, czy grałyśmy wcześniej w piłkę i dlaczego teraz już nie gramy. Tyle pytań pozostaje bez odpowiedzi.
Dlatego uciekłyśmy do domu. Nie byłyśmy gotowe na wyznawanie prawdy. Może nigdy nie będziemy?
Pobiegłyśmy do swojego pokoju, rzuciłyśmy się na łóżka. Nie mogę już.. Po prostu nie mogę. Łzy zaczęły cieknąć mi po policzkach, tyle emocji kotłowało się we mnie, jakby były w totalnym chaosie. Bez żadnego ładu i składu. Słyszałam, jak Alessia uderza pięściami o poduszkę. W końcu po całym dniu, zasnęłam, podobnie moja siostra. Byłam wyczerpana tymi wszystkimi emocjami i trochę obawiałam się jutrzejszego dnia. Na pewno zaczną się banalne pytania w stylu: czy grałyście w piłkę? albo dlaczego przestałyście grać?, a do tego jeszcze trudniejsze odpowiedzi.
Dlaczego nas to spotyka? Dlaczego...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro