Rozdział II
Jessica otworzyła oczy. Dopiero po jakimś czasie zorientowała się że pod nią huczy morze, a ona wisi w powietrzu nad nim. W pierwszej chwili przeraziła się że za chwilę spadnie i się utopi. Jednak nic takiego się nie wydarzyło. Nagle zdało jej się że słyszy swoje imię. Gdy wrażenie się powtórzyło, Jessie wyraźnie usłyszała że ktoś woła ją po imieniu. I w tej chwili go ujrzała. W morzu pływał kot. Ale niebywały kot, cały srebrnoszary, świecący dziwnym blaskiem, który oślepiał. Dziewczyna chciała odwrócić wzrok, ale nie potrafiła, zwierzę przyciągało ją coraz bardziej. Dopiero teraz zdała sobie sprawę że głos, który słyszy, należy do tego niezwykłego stworzenia. Gdy znów skupiła na nim uwagę, usłyszała że mówi coś jeszcze, gdy się wsłuchała, usłyszała:
- Srebrny Kot, znajdź Srebrnego Kota. Zanim będzie za późno... - nagle kot zniknął. Jessice wszystko rozmazało się przed oczami.
- Jess! Jessico! Halo! - Głos Violet wyrwał Jessie z odrętwienia. Dziewczyna otworzyła oczy. Ze zdziwieniem zauważyła że nie leży na zimnej posadzce, tylko jest w ramionach... chłopaka...? O oczach przypominających morze z jej... wizji? Gdy Jessica się nad tym zastanowiła, to dopiero teraz dotarło do nie co się właśnie stało. Miała wizję! To fizycznie niemożliwe! "Dobra, staraj się zachować spokój." pomyślała. Nagle zauważyła że wszyscy się na nią gapią i czekają aż coś powie.
- Przepraszam, na chwilę się zamyśliłam. - Powiedziała, po czym pośpiesznie oddaliła się w głąb korytarza razem z Violet.
***
- Powiesz co się stało, czy nie?
- Trudno to wytłumaczyć Viol.
- Przyznaj się. Spodobał ci się...
- Kto?
- No ten chłopak.
- Ja nawet go nie widziałam.
- Jak można być ramionach najprzystojniejszego chłopaka w szkole i nawet na niego nie spojrzeć?!
- Jakoś się da.
- Dziwię się tobie. Normalnie piszczałabyś i łaziła po ścianach.
- Widocznie stałam się odporna.
- Uważaj bo ci uwierzę...
- W takim razie nie będę uważać i pojadę z grubej rury: zabujałaś się?
- Myślałam że mówimy teraz o tobie.
- No to nie jesteś na bierząco.
- Bardzo śmieszne.
- Przecież widz że się rumienisz. Mnie możesz powiedzieć Viol.
- Dobra, dobra! Wszystko wyśpiewam! Zabujałam się.
- Przyznałaś się!
- Ale pozwól mi dokończyć. On w ogóle nie patrzył na mnie! Gapił się na ciebie jak ciele w malowane wrota.
- Łgasz
- Nie
- Tak
- Nie
- Tak
- Nie!
- Tak!
- Nie! Czy mówiłabym ci że mega przystojny facet w którym się bujam i obserwuję każdy jego ruch, zrobił podczas tego spotkania coś czego bym nie widziała?!
- No... Raczej nie.
- Więc zaufaj mi! Zakochał się w tobie na zabój. Musisz coś z tym zrobić! To twoja szansa!
- Nie chcę!
- Co?! Czy ty właśnie powiedziałaś że go nie chcesz?!
- Tak
- Powariowałaś
- Nie. Po prostu wyrosłam z uganiania się za chłopakami jak jakaś idiotka.
- Czyli sugerujesz że jestem idiotką?
- Nie. Mówię tylko że nie jestem typem podrywaczki... jak ty.
- Czyli jednak masz mnie za debilkę?!
- Ile razy mam tłumaczyć że NIE!!!
- Spadam.
- To super bo za 2 min. mamy lekcję.
- What?!
- Nie wiedziałaś?
- Ale myślałam ze po przemowie dyra mamy lekcję dopiero na 11.00.
- Niespodzianka! Zmiana w planie! Mamy na 10.30!
- A, spoko.
- Więc radzę ci się pośpieszyć!- Warknęła Jessica i popędziła do klasy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro