Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3


Pov Holly

Jestem zaskoczona tym nagłym ruchem Nialla. I szczerze to nie mam już pojęcia jak go do siebie zniechęcić. Ja naprawdę potrzebuję przerwy, chcę znowu poczuć się wolna i niczym nie skrępowana. Josh także kilka razy mnie odwiedził. Mam w nim bardzo dobrego przyjaciela i nie chcę z tego rezygnować, a wiem, że jakbym wróciła do domu Nialla to nie miałabym wyboru.

- Wstań - proszę go, ale on puszcza moją uwagę mimo uszu. Jest cholernie uparty. - Nie  jestem już taka głupia żeby dać się nabrać na szantaż emocjonalny, bo to właśnie teraz robisz.

Podnosi się z kolan z groźną miną.

- Pamiętasz jeszcze czemu z własnej woli do mnie wróciłaś? Wtedy gdy nie mogłem cię tak po prostu zabrać od Louisa ze względu na jego nietykalnść.

Niepewnie kiwam głową.

Doskonale pamiętam ile kobiet wtedy pozbawił życia. Nie mogłam już żyć z tymi wyrzutami sumienia, więc Zdecydowałam, że najlepiej będzie jak sama stawię mu czoła. Byłam gotowa na śmierć.

- Może znowu użyje tego samego sposobu byś wróciła do domu. Tylko tym razem nie będzie to jedna dziewczyna na tydzień tylko na dzień. Każdy dzień wliczając dziś, w którym nie zdecydujesz się wrócić do domu do mnie będzie kosztował jedną osobę życie.

Nie mogę powiedzieć o sobie, że jestem aniołem, ale nie dam rady żyć z taką świadomością. Niall jak zwykle znalazł sposób żeby zmusić mnie do wykonania swojego polecenia.

- Dobrze wrócę z tobą, ale nie chcę żadnej ochrony ani nikogo kto będzie za mną chodził krok w krok. A na zakupy mogę jeździć sama.

- To ty zdążyłaś już zdać kurs na prawo jazdy? - przytakuje.

To akurat nie był mój pomysł tylko Harry'ego. Stwierdził on, że zamykając się w domu pogrąże się tylko w beznadziejnej depresji. A jak ciągle będę czymś zajmowała swoje myśli to wszystko łatwiej zniosę. Przyznaję, że w jego słowach było sporo racji.

- Sądziłem, że całe dnie wypłakujesz swoje oczy i przeżywasz żałobę, a ty żyłaś tak jak zawsze. Widocznie ja bardziej to wszystko przeżyłem - wątpię w jego słowa. Dla nie normą by było gdyby to ja ciągle płakała.

- To ja urodziłam martwe dziecko, to ja musiałam w pierwszych dniach z piersi ściągać pokarm, którego nie mogłam dostarczyć mojej córeczce. Cały czas zastanawiałam się co ze mną jest nie tak skoro nie potrafię nawet urodzić zdrowego i żywego dziecka - w moich oczach pojawiają się łzy.

Czuję jego dłoń na moim ramieniu.

- To nie jest twoja wina. Po prostu tak musiało być. Dziecko na razie nie było nam jeszcze pisane. Nie przejmuj się jednak tym, kiedyś jeszcze będziemy mieli dziecko. Teraz jednak wrócimy do domu i skupimy się na sobie.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro