Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

18


Pov Holly

Stoję w tym samym miejscu i nie mogę zebrać myśli. To tej pory myślałam o Harrym tylko w kategoriach przyjaciela i nie dopuszczałam do siebie myśli, że mógłby stać się dla mnie kimś innym. A w tej sytuacji, której teraz jestem to on okazuje mi najwięcej wsparcia. No po za tym co ostatnio mi zrobił, ale skoro jego rodzina była zagrażana to nie mogę mu nie wybaczyć.

Mam już mu odpowiedzieć, że jestem zaskoczona tym jego wyzwaniem, ale przeszkadza mi wejście Nialla. Uśmiecha się on na widok, że wstałam z łóżka.

- Nareszcie dałaś sobie przemówić do rozsądku - komunikuje mi i podchodzi do mnie, chwyta mnie za rękę, a następnie prowadzi prosto do kuchni. Siadam przy stole i zaczynam jeść ten makaron.

Po chwili do pomieszczenia wchodzi także Harry. Chcę z nim poważnie porozmawiać, ale uniemożliwia mi to pojawienie się Nialla. On nie może usłyszeć nawet słowa z tej rozmowy, którą chcę przeprowadzić ze Stylesem.

- Gdybym wiedział, że masz na nią taki wpływ to sam bym po ciebie zadzwonił. Czym ją przekonałeś? - pyta zielonookiego.

- Powiedziałem jej, że nie ma sensu by sama siebie karała - informuje, a następnie wychodzi. Wolałabym żeby został, ale nie mogę go otwarcie o to poprosić, bo to by wzbudziło podejżliwość Nialla, a nie chcę żeby on zaczął mnie jeszcze bardziej kontrolować.

Nie wytrzymałabym już tego.

- Cieszę się, że wreszcie opuściłaś nasz pokój. Twoja kara już minęła, nie musisz sama jeszcze sobie dokładać. Niech wszystko między nami wróci do normy - nachyla się nade mną i składa pojedyńcze pocałunki na mojej szyi. - Obiecuję, że skończę z tym karaniem.

Odwracam się tak żeby spojrzeć mu w oczy.

- Nie wierzę ci - mówię pewnie. Nie jestem już a tyle głupia żeby dać się na to nabrać.

-Zacznij  chociaż odrobinę się mnie słuchać, a to stanie się prawdą. Nie jestem przecież potworem, który lubi patrzeć na twoje cierpienie. Zawsze jestem na siebie wściekły gdy widzę jak przeze mnie cierpisz - uśmiech sam wpełza na moje usta.

- Musisz być masochistą skoro tak często sprawiasz sobie ból. Nie łatwiej by było sobie odpuścić?

Sam także zaczyna się głośno śmiać.

- Zamierzam to właśnie zrobić. Po stracie naszego dziecko także dużo wycierpiałem pokochałem naszą córeczkę zanim jeszcze przyszła na ten świat - dobrze wie jak rozmiękczyć moje serce. Poruszył ten temat bym spojrzała na niego inaczej. No i udało mu się.

- Ty przynajmniej mogłeś ją zobaczyć. Ja nie miałam tego szczęścia - podnoszę się do pozycji stojącej. Straciłam przez niego już resztę apetytu.

- To wcale nie było szczęście. Oszczędziłem ci widoku silnego i zimnego jak lód dziecka. Wyglądała zupełnie tak jakby umarła kilka dni wcześniej.

Wychodzę nie mogąc już tego słychać. Muszę się spotykać z Harrym.

Jak się postaracie i będą konkretne komentarze to dostaniecie dziś jeszcze jeden.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro