14
Pov Holly
- Co takiego? - pytam. Jestem ciekawa co takiego ma mi do przekazania.
- Chcę byś razem ze mną wychowała Hope, ona jest malutka, jeśli będziesz chciała to możemy jej nawet powiedzieć, że to ty ją urodziłaś, nie będę miał z tym żadnego problemu - informuje mnie. Mi jednak w ogóle ten pomysł się nie podoba. Jego dziecko nigdy nie zastąpi mi mojej Mii.
- To się nie uda - komunikuje mi, a następnie wychodzę. On chyba zrozumiał, że przesadził, bo nawet za mną nie poszedł. I dobrze, po tym co przeszłam z Niall'em nie znoszę jak ktoś mnie osacza. Potrzebuję przestrzeni osobistej.
Wysiadam do samochodu i jadę prosto do tego hotelu, w którym teraz się zatrzymuje. Mam jednak dość, więc niedługo wrócę do domu, nie mogę przez całe życie uciekać przez Niall'em.
Wchodzę do mojego pokoju i widzę jak jakiś chłopak jest w nim. Coś mi podpowiada, że to pracownik Nialla.
- O co chodzi? - pytam go wprost, podejrzewam, że ma za zadanie z powrotem do mojego byłego chłopaka.
- Musisz pójść ze mną - cicho wzdycham i zaczynam się pakować, nie chcę temu chłopakowi narobić kłopotów, bo jeszcze by przeze mnie zginął tak samo jak Vincent.
- Mogę pojechać twoim samochodem?
- Niestety nie, ale jak mi dasz kluczyki to auto zostanie odstawione na posesję pana Horana - podaję mu kluczyki do swojego samochodu. Oczywiście mogłaby się opierać, ale zdaję sobie sprawę z tego, że to nie ma najmniejszego sensu.
On i tak by mnie ze sobą zabrał i jeszcze pewnie na dodatek uśpił.
***
Pół godziny później jestem już w domu Nialla. Nie twierdzę, że nie boję się reakcji Nialla, bo wcale tak nie jest. Podejrzewam, że będę musiała odpowiedzieć za to zostawienie go.
- Możesz już iść - odwracam się i widzę podążającego w moją stronę Harry'ego. Ten chłopak, który mnie tu ściągnął wychodzi. Zostaje sama ze Stylesem.
W milczeniu się do mnie zbliża, a następnie mnie do siebie przytula. Opieram głowę o jego ramię.
- Powinnaś była uciec gdzieś bardzo daleko, tak by Niall nigdy nie wpadł na to gdzie się znajdujesz. Chociaż nie zobaczyłbym cię więcej, ale za to byłabyś bezpieczna. Nie byłbym zmuszony też tego robić - nie rozumiem jego ostatniego zdania, ale nim zdążam go o to spytać to on odsuwa się ode mnie, a następnie widzę idącego w naszą stronę Nialla.
- Bierz się do roboty, nie przedłużaj już - te słowa kieruję do Harry'ego. On przez chwilę stoi nieruchomo, ale po krótkiej chwili popycha mnie na ścianę.
Początkowo nie rozumiem co się dzieje, ale po kilku sekundach uświadamiam sobie, że Niall znowu kazał Harry'emu mnie ukarać.
Styles przybliża swoją twarz do mojej.
- Błagaj go i litość. Proś by ci darował - cicho szepcze.
Im więcej waszych konkrentch komentarzy tym szybciej kolejny rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro