Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7 - część 3

dedykowany dla MartaKowalczyk991

Czekałem wystarczająco długo, aby to zrobić. Wiem, że wyrzuty sumienia będą męczyć mnie do końca życia, ale robiąc to, przysłużę się innym. Plan był prosty. Poczekać aż pójdzie spać, zakraść się do jego kajuty i zabić. Na początku wszystko poszło tak jak przewidziałem. Upewniłem się, że nikt mnie nie nie śledzi, a następnie pchnąłem drzwi prowadzące do jego sypialni. Wszędzie panowała ciemność, mrok rozpraszała jedynie mała świeca postawiona na biurku. Wsłuchałem się w odgłosy panujące w pomieszczeniu. Kapitan spał jak zabity, a to, że chrapał jedynie to potwierdzało. Nie powinno nikogo to dziwić. Podczas kolacji wypił pięć kufli rumu, a to i tak jest mało jak na jego standardy. Postawiłem pierwszy krok. Deski zaskrzypiały, stanąłem na chwilę, upewniając się, że ten dźwięk nie obudzi śpiącego mężczyzny. Skierowałem się w stronę jego łóżka, zapominając o ostrożności. To był mój błąd, bowiem nie przewidziałem, że koło kapitana, zawsze śpi jego ukochana papuga na ramie łóżka. Moje kroki najwyraźniej ją obudziły. Spojrzała na mnie, a kiedy zobaczyła sztylet, który kurczowo ściskałem, zaczęła krzyczeć:

- Alarm! Intruz! Alarm! Intr...- Nie zdążyła dokończyć, gdyż doskoczyłem do niej i złapałem za dziób próbując uspokoić. Zwierze nie reagowało na moje prośby bycia cicho. Nie mogłem dopuścić, aby obudziła kapitana. Drugiej takiej okazji nie będzie. Z bólem serca, złapałem Perry za szyję i jednym ruchem nadgarstka skręciłem jej kark. Ułożyłem martwe ciało papugi na  szafce. Odwróciłem się w stronę mojego celu i bez zastanowienia wbiłem sztylet w jego klatkę piersiową. Patrzyłem się, jak uchodzi z niego życie. Takie potwory jak on, zasługują na śmieć. 

Ruszyłem w stronę pokładu, raz po raz podpalając kolejne części statku. Ogień pochłonął już większą jego część. Ci co spali w swoich kabinach, na pewno już się spalili. Co chwila z różnych stron dobiegał przeraźliwy wrzask.  Stanąłem na dziobie, obserwując swoje dzieło. Kiedy upewniłem się, że statek jest na pograniczu spalenia się, otworzyłem portal. Pora zacząć nowe życie. Teraz to ja będę panem swojego losu. 

***

Obudziłem się zlany potem. Znowu to samo. Ten sen był tak rzeczywisty, jakbym znowu tam był, znowu go zabił. Wspomnienia z dawnych lat, wracają do mnie prawie każdej nocy, nie pozwalając mi wypocząć. Myślałem, że po dzisiejszym wspaniałym dniu spędzonym z Victorią, coś się zmieni. Niestety, jest tak jak zawsze. Przetarłem twarz dłońmi, dopiero teraz zdając sobie sprawę, że nie jest sam. 

- Kimkolwiek jesteś, pokaż się.- Powiedziałem spokojnie. 

- Lucas, wcale się nie zmieniłeś. W każdej sytuacji jesteś taki opanowany. - Po głosie rozpoznałem, iż mój gość jest kobietą. Kiedy podeszła do okna, światło księżyca oświetliło jej postać (media). Czerwone, falowane włosy, od razu przykuwają uwagę. Piękne niebieskie oczy, właśnie, te oczy...skądś je znam, no i obłędna figura. Gdyby chciała mogłaby zdobyć każdego faceta. - Nie poznajesz mnie? Oh, przecież kiedyś tyle dla siebie znaczyliśmy, mieliśmy nawet zostać małżeństwem. 

- To niemożliwe.- Zamrugałem gwałtownie oczami.- To sen...ja zaraz się obudzę i...- Zacząłem nerwowo rozglądać się po pokoju, jednocześnie szczypiąc się w rękę.  

- To nie sen, skarbie. To ja, Elizabeth.- Podeszła do mnie, a następnie pocałowała w policzek. 

- Ale, minęło tyle czasu, jak to możliwe, że żyjesz?!

Spojrzała mi w oczy, poważniejąc momentalnie. Westchnęła cicho, a następnie otworzyła usta ukazując swoje...kły?! 

- Jestem wampirem Lucasie i potrzebuję twojej pomocy, potrzebuję krwi. 

Heja:) Na początek baaaaaaaaaaaaaaaaardzo was przepraszam za tak długą nieobecność. Niestety miałam tyle nauki, że uczyłam się do późna, a potem byłam tak zmęczona, że od razu kładłam się spać. Wim, że obiecałam maraton i dotrzymam słowa. Jutro, a właściwie dzisiaj wyjeżdżam do Karpacza. Od razu jak wrócę biorę się za pisanie rozdziałów.  Od 4 do 6 maja będą się pojawiać po trzy rozdziały dziennie w ramach maratonu. Mam nadzieję, że powyższy tekst wam się podobał:) Miłe majówki życzę:) 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro