Rozdział 15 - część 1
Uwaga! Z okazji wybicia magicznej liczby 100 obserwatorów (teraz już 102, ale ćśśś) ogłaszam Q&A. Jeśli ktoś jest zainteresowany, może zadawać pytania zarówno do mnie, jak i każdej postaci, która pojawiła się w tej książce. Proszę, aby pytania były zadawane tylko i wyłącznie pod tym rozdziałem:)
Victoria POV:
- Nie wierzę, że stresuję się czymś tak błahym. Ogarnij się Victoria, to tylko randka, spotkanie dwóch osób, które bardzo się lubią. Masz zostać nocnym łowcą, musisz być odważna. Ugh...nawet kiedy walczyłam z wampirami nie czułam się tak beznadziejnie jak teraz.-Pomyślałam, przymierzając na siebie kolejną sukienkę. Teraz rozumiem dlaczego tak trudno znaleźć odpowiedni strój, kiedy ma się iść z chłopakiem na randkę. Trudno, nie mam wyboru, muszę poprosić o pomoc moją parabatai. Ona jest wyrocznią w tych sprawach.
- Emma, musisz mi pomóc.- Powiedziałam, wchodząc do jej sypialni.
- Niech zgadnę, idziesz na randkę z twoim ukochanym i chcesz się zrobić na bóstwo, ale nie wiesz co na siebie włożyć, więc przyszłaś do swojej najlepszej przyjaciółki, prawda?
Zaśmiałam się na jej słowa, po czym usiadłam koło niej na łóżku.
- Zgadza się, nie mam pojęcia w co się ubrać. Pomożesz?- Moja mina słodkiego szczeniaczka, zawsze działa w takich momentach.
- Wybacz, ale nie, nie pomogę ci.- Jak to?
- Co? Dlaczego?
- Ponieważ uważam, że w ogóle nie powinnaś iść na tą randkę. To nie jest facet dla ciebie, chodzi mu tylko o jedno, a kiedy już osiągnie swój cel, zostawi cię ze złamanym sercem.
- Nieprawda! Dlaczego tak o nim myślisz? Matt naprawdę mnie lubi, a ja lubię jego, może nie jest to miłość, ale na pewno coś ciągnie nas do siebie, nie rozumiem dlaczego nie chcesz, abym była szczęśliwa, jesteś zazdrosna?
- Oczywiście, że nie. Victoria, spójrz na tą sprawę obiektywnie, jestem twoją parabatai, traktuję cię jak siostrę, chcę twojego szczęścia. Uważam, że ten koleś jest podejrzany, ale jeśli tak bardzo ci na nim zależy...dobrze, pomogę ci. Mam nadzieję, że później nie będziesz przez niego płakała.
***
Ubrana w białą sukienkę, która idealnie podkreśla moją figurę z delikatną koronką ozdabiającą mój biust, oraz zwieńczenie sukienki, czekałam na chłopaka przed drzwiami Instytutu. Mieliśmy pójść na romantyczną kolację do restauracji. Jeszcze nigdy tak bardzo nie cieszyłam się na wyjście z kimś.
- Ślicznie wyglądasz.
- Dziękuję, ty również niczego sobie.- Przyjęłam ramię szatyna, gdy kierowaliśmy się w stronę jego samochodu.
Matta poznałam przypadkiem, na jednej z sztywnych imprez, która organizowana jest co roku w Instytucie. Jest ode mnie dwa lata starszy, ale nie przeszkadza mi to, wręcz przeciwnie. Na początku był dla mnie zwykłym kolegą, ale kiedy zaczął mnie adorować, nie mogłam mu się oprzeć. Te jego cudowne czekoladowe oczy, wręcz przyciągają do siebie, jak dwa magnesy.
- Co powiesz na małą zmianę planów, skarbie?
- To znaczy? Nie idziemy na kolację?
- Idziemy, oczywiście,tylko zmienimy miejsce. Chcę cię poznać bliżej, a w tak tłocznym miejscu, nie będzie na to okazji.- Uśmiechnęłam się na jego słowa. Mam wrażenie, że trafiłam na chłopaka idealnego.
***
- Naprawdę sam to przygotowałeś?- Nie mogłam uwierzyć, że zrobił dla mnie coś takiego.
- Owszem, podoba ci się?
- Jeszcze pytasz? Tu jest wspaniale, dziękuję.- Wspięłam się na palce, całując chłopaka w policzek. Usiedliśmy na kocu, na którym stał kosz piknikowy. Niby nic wielkiego, ale piknik na dachu budynku z którego widać panoramę całego miasta w blasku zachodzącego słońca, robi wrażenie.
- Dla ciebie wszystko.- Nachylił się w moją stronę i tak samo jak ja przed chwilą, pocałował mnie w policzek.
Heja:) Miałam dzisiaj kompletny brak weny, tak samo jak poprzednio, jednakże coś mnie nagle olśniło i powstał ten rozdział. Jestem ciekawa ile osób na początku myślało, że Victoria idzie na randkę z Lukiem?;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro