8. Fortitude
ZACZYNAMY MARATON :)
dedykowany dla Kasandra_Morgenstern
Victoria POV:
Pchnęłam drzwi prowadzące do mojej sypialni i upadłam z głośnym westchnieniem na łóżko. Moim jedynym marzeniem jest zasnąć i zapomnieć o dzisiejszym dniu. Sama nie wiem co mam o tym myśleć. Nie minęła chwila a do pokoju wpadła Emma. Oho, teraz mogę zapomnieć o śnie.
- Victoria, nareszcie wróciłaś! Nie uwierzysz co się stało pod twoją nieobecność.- Krzyknęła rozradowana, kładąc się obok mnie.
I tyle? Żadnego gdzie byłaś? Kim był ten koleś? Nie zrobił Ci krzywdy, prawda? Jeśli tak to osobiście go wykastruje. Ktoś podmienił moją przyjaciółkę? Normalnie martwiłaby się o mnie do przesady, a teraz, zamiast spytać się czy mi nic nie jest, chce pogadać o wszystkich najnowszych plotkach z Instytutu. Albo uderzyła się w głowę, albo to naprawdę poważna sprawa. Tak czy siak zachowuje się dziwnie.
- Jesteś w ciąży?- Patrząc na jej dzisiejsze zachowanie, nie zdziwiłabym się gdyby oznajmiła mi taką nowinę.
- Co?! Nie, przecież zawsze się zabezpieczam. Z resztą nawet jeśli by tak było, to i tak nie przybija to tego co chce Ci powiedzieć.
Spojrzałam na nią uważnie, tak podekscytowana już dawno nie była. To rzeczywiście musi być coś wielkiego.
- Powiesz wreszcie o co Ci cho...
- Dean się żeni.
- Co?! Jak to? Z kim?! Kiedy?! To niemożliwe.-Jak oparzona wstałam z łóżka i spojrzałam ze zdziwieniem na swoją parabati. Nasz Dean się żeni? Przecież to niemożliwe żeby w jeden dzień znalazł sobie narzeczoną. Znam go od małego i wiem, że gdyby to była prawda, dowiedziałabym się tego od niego, a nie z plotek. Muszę z nim to natychmiast wyjaśnić. Wybiegłam na korytarz i sprintem pobiegłam w stronę sali ćwiczeń. Od zawsze traktowałam go jak ojca. Moi rodzice w wieku ośmiu lat, przysłali mnie do Instytutu na szkolenie, a sami zostali w Idrisie. Od tamtej pory widziałam ich bardzo rzadko. Na początku tęskniłam, jednak z czasem przyzwyczaiłam się do nowego domu. To tutaj znalazłam swoją parabatai, Dylan stał się dla mnie starszym bratem, natomiast Oliver to...po prostu Oliver. To oni stali się moją rodziną. W trudnych momentach zawsze byli obok mnie, to z nimi mam najpiękniejsze wspomnienia.
Weszłam na salę i rozejrzałam się wokoło, ale nikogo nie znalazłam. To niemożliwe żeby nikt aktualnie nie ćwiczył. Nasz trener żyje tymi treningami, jeszcze chyba nigdy nie zdarzyło się, aby odwołał ćwiczenia. Odwróciłam się z zamiarem wyjścia, dopiero teraz zobaczyłam kartkę przyczepioną do ściany:
W dniach 15.05-15.06. wszystkie treningi zostały odwołane.
Wszystkich chętnych zachęcam do indywidualnych ćwiczeń.
Dean
Nie było mnie jeden dzień, a wszyscy powariowali. Puściłam się biegiem w stronę sypialni bruneta. Bez pukania wparowałam do środka. Widok, który zastałam kompletnie mnie zszokował.
- Dean, co ty robisz?-Patrzyłam się z niedowierzaniem na jego poczynania.
- Pakuję się, nie widać?
- Ale...po co? Wyjeżdżasz?- Głos mi się załamał. On nie może nas zostawić.
- Victoria, spokojnie.- Podszedł do mnie i przytulił mocno.- Nie wyjeżdżam na zawsze, tylko na miesiąc miodowy.- Wyrwałam się z jego uścisku.
- Dlaczego mi nic nie powiedziałeś? Kim ona jest?
- Ugh...wiedziałam, że będziesz o to zła, ale to wyszło spontanicznie. Na pewno ją polubisz, nazywa się...
Hejka:) Jak minęła wam majówka? U mnie świetnie, weszłam na Śnieżkę i na razie mam dość gór. Zaczynamy obiecany maraton. Dzisiaj wstawię jeszcze dwa rozdziały.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro