6. Deflect
Victoria POV:
Paryż. Zabrał mnie do Paryża. Miasta, które znajduje się na innym kontynencie. Teraz to już nie mam szans na ucieczkę. Świetnie. Westchnęłam, odwracając się od okna, zza którego widać panoramę miasta. Piękny widok. Wieża Eiffla, oblegana jest przez turystów, nie mniej jednak nie dziwię się, sama chciałbym zobaczyć ją z bliska. Nie powinnam myśleć o zwiedzaniu, kiedy jestem w takiej sytuacji. Spojrzałam na blondyna, który wpatrywał się we mnie z uśmiechem.
- Dobra, masz mnie. Już ci nie ucieknę. Czego chcesz?-Te słowa ledwo przeszły mi przez gardło, nie chciałam przyznać mu racji, jednakże dalsza walka z nim nie ma sensu.
- Oh, przecież już mówiłem. Jeden dzień. Tylko tyle chcę, abyś mi poświęciła. Potem odstawię cię do Nowego Yorku, pod same drzwi Instytutu. Poświęć mi ten czas, to jedyne o co proszę.
- Prosisz? Raczej zmuszasz. Skoro i tak nie mam wyboru...dobrze, zgadzam się, ale tylko jeden dzień. - Kiedy to powiedziałam, jego uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył, po chwili klasnął w dłonie i powiedział.- Świetnie. W takim razie zaczniemy od śniadania. Tu niedaleko jest świetna kawiarenka.
- Dobrze, chodźmy więc.- Im szybciej zaczniemy, tym szybciej skończymy, a ja wrócę do domu.
- Chwila, nie w takim stroju. Musisz się koniecznie przebrać.- Niechętnie przyznałam mu rację. Wyjściowa sukienka, rozmazany makijaż i brak butów, to nieodpowiedni strój, aby komukolwiek się pokazać. Luke, pstryknął palcami. Moje ubranie od razu się zmieniło. Zwiewna biała sukienka w kwiatki i czarne baletki. To są chyba jakieś żarty.
- Nie pokażę się w czymś takim.-Niemal warknęłam, nie ma mowy, że w tym wyjdę.
- Ależ oczywiście, że tak, wyglądasz prześlicznie. Poza tym, to ja dzisiaj o wszystkim decyduje.
***
Jak można jeść tyle czasu? Zwłaszcza tak mały posiłek. Kiedy ja zjadłam go w jakieś pięć minut, on nie jest w połowie, po piętnastu. Ugh...z każdą chwilą ten chłopaka wkurza mnie coraz bardziej. Nie dość, że zmusił mnie do wyjścia w tej sukience, to teraz robi wszystko żeby mnie zdenerwować.
Luke POV:
Ta dziewczyna to dla mnie jedna wielka zagadka. Odkąd ją spotkałem, wiedziałem, że jest inna. Taka zuchwała i porywcza. Chociażby teraz, każda którą bym zabrał do miasta miłości, skakałby z radości, a ona? Mam wrażenie, że chce mnie zamordować, chociaż nie, ona na pewno chce to zrobić. Uśmiechnąłem się pod nosem kiedy, zaczęła wiercić się na krześle, udając wielce obrażoną. Jeszcze ją rozgryzę, a w tedy będzie moja.
Victoria POV:
Po jakże udanym śniadaniu, blondyn postanowił, że zwidzimy cały Paryż, dosłownie. Z jednego miejsca przenosiliśmy się na drugie. Luwr, Katedra Notre-Dame, Łuk Triumfalny,Katakumby, Most Aleksandra III. To tylko jeden z wielu z atrakcji, które zobaczyliśmy. Każda z osobna, wywarła na mnie wrażenie, choć nie pokazywałam tego, udawałam, że nie jestem niczym zainteresowana. Pod wieczór byłam lekko zwiedzona, że to koniec. Zganiłam siebie, za to, że w ogóle pomyślałam, że chciałbym tu zostać.
- Muszę pokazać ci jeszcze jedną atrakcję przed powrotem.- Powiedział blondyn, zakładając mi tym samym opaskę na oczy.
- Zgoda, byle szybko.- Po chwili poczułam jak ponownie się przenosimy. Otworzyłam oczy, zdając sobie sprawę, że wstrzymywałam oddech. Zaniemówiłam, zdając sobie, że znajdujemy się na syczcie wieży Eiffla. Widok był oszałamiający. Nocne życie Paryża, pokazane w jednym momencie. Poczułam palce Luka na moim podbródku. Nasze spojrzenia skrzyżowały się.
- Co ty...- Nie zdążyłam dokończyć. Jego usta musnęły delikatnie moje. Chciałam go zrugać, ale nie zdążyłam, rozejrzałam się w około, zdając sobie sprawę, że znajduję się pod drzwiami Instytutu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro