Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5. Foresight

Victoria POV:

- Puszczaj mnie! Słyszysz? Masz mnie natychmiast wypuścić!-Denerwowałam się coraz bardziej,kiedy ten cholerny czarodziej,uśmiechał się głupio, zamiast mnie wysłuchać.

- Ależ spokojnie, po co te nerwy?

- Poczekaj tylko aż będę miała wolne ręce. Gorzko pożałujesz,tego co zrobiłeś. Z nocnym łowcą się nie zadziera. 

- Czy naprawdę dopuściłem się tak złego czynu, że zasłużyłem na twój gniew? 

 - Pomyślmy, najpierw mnie otumaniłeś, potem porwałeś, a teraz przetrzymujesz. Nadal sądzisz, że to nic złego?!-Czy tego idiotę naprawdę to wszystko bawi? 

- Jak tak patrzeć na to z tej strony, to rzeczywiście nie zachowałem się zbyt w porządku.-Uff, chyba wreszcie coś do niego dotarło.- W takim razie,nie mogę cię wypuścić. Jesteś nocnym łowcą, a ja nie zamierzam zginąć w tak młodym wieku.- Co?! Aaaaa...Wdech i wydech, muszę się uspokoić, bo naprawdę zrobię mu krzywdę. 

- Zróbmy tak, ja obiecam ci, że cię nie zabiję, a ty w zamian mnie wreszcie puścisz. 

- Dobry układ, ale nie mogę na niego przystać.

- A to niby czemu?!-Wdech i wydech, spokojnie. Z debilami trzeba rozmawiać na spokojnie. 

- Jeśli cię wypuszczę, wrócisz do Instytutu, a w tedy nie poznamy się lepiej.

- Nie pomyślałeś może, że ja nie chcę z tobą utrzymywać bliższych kontaktów.- Dlaczego to cholerne oddychanie, nie pomaga mi się uspokoić?! 

- Spędź ze mną jeden dzień, później będziesz wolna.

- Nie ma mowy, to nie ty koleś,stawiasz warunki. Masz mnie wypuścić tu i teraz, inaczej cię zaszlachtuję.

- Ach te kobiety. Powiem inaczej, spędzisz ze mną dobrowolnie jeden dzień, albo...

- Albo?!

- Albo z przymusu,całą wieczność.

- Ty naprawdę jesteś porąbany. Powinieneś się leczyć, wiesz? 

- Może tak, może nie. Jaka jest twoja odpowiedź? 

Może powinnam się zgodzić? Nie, mowy nie ma. Nie wiadomo co każe mi robić. Uwolnię się wcześniej czy później, ale nie będę szła z nim na żadne układy. 

- Ja...-Moją wypowiedź przerwało głośne "pukanie" w drzwi. Ktoś walił w nie tak, jakby miał je zaraz wyważyć. Nim którekolwiek z nas zdążyło zareagować, drzwi wyleciały z zawiasów i roztrzaskały się na ścianie. Do pokoju, niczym burza, wpadła wściekła Emma, a tuż za nią Oliver i Dylan. 

- Cóż, twoi przyjaciele podjęli za ciebie decyzje.

- Co?- Nie zrozumiałam słów bruneta, dopóki nie pstryknął palcami, a za jego placami utworzył się portal. 

- Nie ośmielisz się! - Tylko tyle zdążyłam krzyknąć, nim blondyn wszedł w przejście prowadzące do...sama nie wiem do czego.

 Heja:P Dawno nie było rozdziału, wiem, przepraszam. Co powiecie na maraton? Chcielibyście?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro