Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13. Voyance

Victoria POV:

Strach opanował całe moje ciało. Wszędzie leżą palące się ciała. Niektórzy próbują się ratować, ale i tak płomienie dosięgają ich swoimi morderczymi mackami. Chcę im jakoś pomóc, ale nie mogę. Nie mogę się ruszyć, jakbym została zmuszona, aby na to patrzeć. Wokół mnie ogień stworzył krąg pomarańczowego światła, ale nie próbuje mnie spalić, tak samo jak całej reszty. W oddali widzę światło. Mała iskierka, która daje nadzieję, że jest wyjście z tego piekła. 

- Biegnijcie tam! Do wyjścia!- Próbuję wskazać drogę ocalałym, ale oni jakby w ogóle mnie nie słyszeli, biegną bez celu w każdą inną stronę. 

- To twoja wina! Przez ciebie musimy umrzeć!- Odwróciłam się, aby zobaczyć kto tak głośno krzyczy. Ze łzami w oczach dostrzegłam moją parabati, która paląc się, pokazuje na mnie palcem, krzycząc raz za razem te same słowa. 

- Emma! Emma, ja przepraszam, naprawdę, przepraszam.- Obraz stawał się coraz bardziej niewyraźny przez łzy napływające mi do oczu. 

- To twoja wina!- Wykrzyknęła ostatni raz, po czym obróciła się w proch. 

- Emma, nieeee!- Muszę się tam dostać! Dlaczego nie mogę wyjść z tego przeklętego kręgu!

- Victoria! Dlaczego nam to zrobiłaś?! To wszystko twoja wina!- Ponownie zwróciłam twarz w stronę dochodzących krzyków. Niedaleko spalonego ciała Emmy, leżeli Dylan z Oliverem, którzy tak jak ona pokazywali na mnie palcami.- Zabiłaś nas! Zabiłaś nas wszystkich! 

- Oliver, ja nnnie...chciałam.- Mój płacz przerodził się w szloch.- Nie chciałam!- Dlaczego muszę patrzeć na śmierć swoich przyjaciół?! Dlaczego?! 

- Jak mogłaś?! Zniszczyłaś cały Instytut! To ty sprowadziłaś na nas nieszczęście! To twoja wina!- Dean, ten głos rozpoznam wszędzie.

- Dean, gdzie jesteś?!- Proszę niech to się już skończy!

- Spotkamy się w piekle! To twoja wina, Victorio!

- Nie, proszę, przestańcie! Przepraszam! Przepraszam, że nie zdążyłam wam pomóc! 

- Winna! Winna! Winna!-Zewsząd wszystkie głosy zaczęły krzyczeć to jedno słowo, wskazując na mnie palcem.- Winna! Winna! Winna!

- Przestańcie!- Nie mogę już dłużej patrzeć na ich cierpienie, te krzyki, pełne rozpaczy. Oh, dlaczego jej nie powstrzymałam. Mogłam temu wszystkiemu zapobiec. Mogłam ich uratować.

- Będziesz następna.- Cichy szept, ledwie słyszalny, zdecydowanie różnił się od tych wszystkich krzyków. Spojrzałam na właściciela tego głosu, zamarłam. Czerwonowłosy potwór wbił się ostrymi kłami w moją szyję, powodując niesamowity ból, który przeszedł całe moje ciało.- Od teraz jesteś taka sama jak ja. 

- Nieeeeeee.

Otworzyłam oczy, łapiąc łapczywie powietrze. To tylko sen, straszny koszmar, dziwne obrazy  podsuwane przez moją wyobraźnie. Spróbowałam się uspokoić. Niestety, te krzyki...ciągle je słyszę. Czy naprawdę mogłabym do czegoś takiego dopuścić? Zaczęłam płakać, nie wiem czemu, po prostu, muszę się jakoś pozbyć tych emocji. 

- Victoria? Co się stało? Czemu płaczesz?

- Luke? Co ty tutaj robisz?- Jeszcze jego mi tu brakowało.Jak on tu w ogóle wszedł? A no tak, jest magiem. 

- Przyszedłem cię odwiedzić, muszę z tobą porozmawiać, a właściwie chcę cię ostrzec.- Zaczęłam wycierać oczy, nie chcę, żeby widział mnie w takim stanie. 

- Luke, nie teraz. Nie jestem w nastroju. Jeśli to coś ważnego, to proszę, przyjdź później.- Kiedy nie uzyskałam odpowiedzi, myślałam, że mnie posłuchał. Niestety, zrozumiałam, że się myliłam, kiedy poczułam jak siada koło mnie na łóżku. Złapał moją rękę i ścisną delikatnie. 

- Nie ma takiej siły, która odciągnęłaby mnie od ciebie, zwłaszcza kiedy jesteś w takim stanie. Nie płacz, skarbie.- Przyciągnął mnie do siebie i przytulił mocno. Poczułam się...dobrze. To dziwne, że dzięki niemu zaczęłam się uspokajać. Odwzajemniłam uścisk, choć wiem, że później mogę tego żałować.- Już dobrze, cokolwiek się stało, jestem przy tobie.

- Śnił mi się koszmar.- Dlaczego ja mu się zwierzam? Ugh...to nie powinno mieć miejsca. 

- Oh, rozumiem. W taki razie, muszę sprawić, abyś szybko o nim zapomniała.- O czym on mówi? Odsunął mnie od siebie, przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, kiedy jego wzrok zjechał na moje usta, wiedziałam co chce zrobić. O nie...tym razem nie dam się tak łatwo. Zaczęłam się wyrywać, niestety, jego silne ramiona trzymały mnie mocno. Poczułam delikatne muśnięcia najpierw na szyi, oh...dlaczego to jest takie przyjemne? Później skierował się ku szczęce, a kiedy jego usta dotknęły moich, nieziemskie uczucie. Przez chwilę siedziałam nieruchomo, jednakże nie wytrzymałam długo, zaczęłam całować go z taką samą zachłannością jak on mnie. 

Nie wiem co sobie pomyślicie o mnie, po przeczytaniu tego rozdziału. Wiem, jest dziwny, ale konieczny w tym opowiadaniu. Mam wrażenie, że spartaczyłam scenę pocałunku Victorii i Luka, jeśli myślicie tak samo, to przepraszam. To ostatni rozdział na dzisiaj. Wiem, że codziennie miały być po trzy rozdziały, ale jestem bardzo zmęczona i nie dam rady już nic więcej napisać. Dziękuję wam, że byliście ze mną podczas tego maratonu, szczególne podziękowania dla Kasandra_Morgenstern, która aktywnie komentowała każdy rozdział, BARDZO CI DZIĘKUJĘ:* Doceniam takich czytelników. Następny rozdział pojawi się najprawdopodobniej 

w poniedziałek, lub wtorek. Życzę wszystkim miłego weekendu:* Oprócz tego, zapraszam wszystkich do czytania mojej nowej książki pt."Strażniczka Czasu", której pierwszy rozdział pojawi się jutro wieczorem. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro