Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10 - Grypa

Po pogrzebie Natalie, wszystko wróciło do normy. No, prawie wszystko...


Pogrzeb Arina był piękny. Taki na jaki zasługiwał. Białe róże, czarna trumna, jedynie najbliższe osoby. Ku mojemu zaskoczeniu, pojawili się Noah i Oliver, czyli poprzednie alfy, co nie spodobało się Rushowi.


Moje rozmyślania przerwało kichnięcie bruneta, który leżał obok mnie, bawiąc się moimi włosami i powoli zasypiając. Spojrzałam na niego zmartwiona. Choroby wilkołaków nie należą do najprzyjemniejszych, a „zwykła" grypa może trwać nawet miesiąc. Szybko sprawdziłam temperaturę chłopaka, po prostu przykładając dłoń do jego czoła. Westchnęłam, wiedząc że zapowiadają się ciekawe tygodnie.

-Rush, puść mnie...- Westchnęłam po paru minutach, w trakcie których próbowałam wydostać się z jego objęcia. Alfa mruknął coś niezrozumiale i położył się na plecach, puszczając mnie.

-Po co?- Zapytał zachrypniętym głosem. Super! Jeszcze chrypa. Teraz tylko czekać na kaszel i mogę szykować domowy szpital.

-Idę do apteki. Wyglądasz jak trup, brzmisz jak zombie i jesteś gorący.- Wytłumaczyłam, szybko zmieniając dresy na czarne rurki. Postanowiłam zostać jednak w jego koszulce, którą jedynie wpuściłam do spodni.

-Skarbie, to że jestem gorący, wiem od kilkunastu lat.- Zaśmiał się, jednak szybko przestał, znów kichając.  Przewróciłam oczami i mówiąc ciche „Wracam za niedługo", cmoknęłam go w policzek, następnie wychodząc z pokoju.


Już dwadzieścia minut później, kroczyłam przez miasteczko, w moich ulubionych vansach, niosąc w kieszeni bluzy dwa pudełeczka z tabletkami. Kiedy mijałam park, poczułam się obserwowana. I to nie było takie zwykłe „Jest ciemno, zimno, na bank ktoś mnie zaatakuje!". Dosłownie czułam, jak czyjś wzrok wypala dziurę w moich plecach. Zerknęłam przez ramię, jednak nikogo nie dostrzegłam. Wzruszyłam ramionami i ruszyłam dalej. Pewnie ktoś wracał i gdzieś skręcił.


Zostało mi może pięćset metrów do domu, gdy usłyszałam łamaną gałązkę i ciche, siarczyste przekleństwo. Zmysł wilka nakazał mi jak najszybszą ucieczkę, więc ten jeden raz się go posłuchałam. Moja wilcza połowa miała rację, ponieważ już po chwili usłyszałam szybki bieg za mną. Przyśpieszyłam, lecz z nerwów nie mogłam całkowicie wykorzystać wilkołaczych atutów, w tym szybszych ruchów. Skutek był widoczny po kilku sekundach. Poczułam uścisk na nadgarstku i dłoń zasłaniającą moje usta, powstrzymującą pisk. Nie czekając ani sekundy dłużej, wysunęłam prawą nogę do tyłu i podcięłam kolana napastnika. Czas nie działał na moją korzyść, więc wykonałam półobrót, kopiąc mężczyznę w twarz. Słysząc jęk i odgłos łamanej kości, rzuciłam się biegiem w kierunku domu. Dopiero teraz, gdy adrenalina krążyła w moich żyłach, mogłam wykorzystać zwierzęce umiejętności.


Szybko wpadłam do budynku i zatrzasnęłam za sobą drzwi, na wszelki wypadek, przekręcając wszystkie możliwe zamki. Zsunęłam się po nich i odczekałam chwilę, aż mój oddech się uregulował. Wstałam, zdjęłam buty i ruszyłam na piętro, aby sprawdzić stan Rusha. Dopiero na schodach zauważyłam, że kuleję. Musiałam nadwyrężyć nogę podczas biegu. Westchnęłam i ignorując lekki ból, dotarłam do pokoju. Brunet spał w najlepsze, dlatego odetchnęłam z ulgą. Ominą mnie pytania i pouczenia na temat spacerów w środku nocy. Zdjęłam bluzę, przez co zauważyłam fioletowe ślady na nadgarstku. Z przerażeniem, obejrzałam siniaki w kształtach ludzkich palców, które tak szybko nie znikną.


Nadal lekko przestraszona, ułożyłam się na łóżku obok alfy. Rush jakby wyczuwając moje emocje, przygarnął mnie do siebie w mocnym uścisku. Czując jego obecność, uspokoiłam się i pozwoliłam, aby w parę minut kraina Morfeusza przygarnęła mnie do siebie.

*Somebody POV*

Cholerna dziewczyna! Nie dość, że uciekła, to jeszcze złamała mi nos! Z jej bratem poszło łatwiej. Wystarczyło udawać znajomego jego siostry i przekazać zaproszenie na pogrzeb, aby stracił kontakt z rzeczywistością, a po niedługim czasie, z życiem.

Jednak brunetka może być spokojna. Zobaczymy się już niedługo i obiecuję, że nie wyjdzie z tego cało. Młody wilk może być problemem, jednak nie zamierzam poddawać się, przez małego chłopaczka.


Już niedługo Avo, dołączysz do matki i brata.


___________________________________________________________


Hejo!


Wracam do was z nowym rozdziałem.


Krótki, jednak nie mam czasu na nic dłuższego... Czemu?


Misiaki... Mam teraz mnóstwo spraw na głowie. Poprawy; zmiana klasy; moje, powoli umierające, życie towarzyskie; itd...


Wybaczcie mi :c


Mam nadzieję, że Flowers, które startuje już od wakacji, wynagrodzi wam czekanie ^-^


Pod koniec, chciałabym wam strasznie podziękować za... 5 tysięcy wyświetleń! Nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę, że już tyle osób przeczytało, chociaż jeden rozdział, Sforę <3


Tak btw... Czy jest tu ktoś, poza mną, kto z niecierpliwością wyczekuje premiery Cienia? *-*


Hatalar ♥



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro