Rozdział 9
Boy, look at you, looking at me
I know you know how I feel
Następnego dnia Harry unikał Louisa. I to było widać. Kiedy zamiast zjeść śniadanie, wziął z szafki ciastka i siedział w swoim pokoju przez cały dzień. Oboje się do siebie nie odzywali, bo potrzebowali wszystko przemyśleć. Oboje się też zbierali, żeby pójść do drugiego, ale w końcu Louis był pierwszy. Postarał się zachować dojrzalej i przełamać ciszę. Przyszedł do Harry'ego, który go wpuścił do pokoju i usiadł na łóżku.
- Musimy porozmawiać- odezwał się po krótkiej chwili milczenia.
- Wiem.
- Przepraszam za wczoraj, nie powinienem się posuwać tak daleko.
- Jest okej. Sam tego chciałem- młodszy uśmiechnął się słabo.
- Nie, Harry. Nie jest okej. Zakochasz się we mnie, a to nie powinno nigdy się wydarzyć. Nie zasługujesz na więcej bólu.
- Znowu usłyszę, że nie masz uczuć i to koniec? Oboje wiemy, że to nie jest prawda- wywrócił oczami, mając już tego dość. Wszyscy tylko powtarzali to samo i do niczego to nie prowadziło.
- To jest prawda- szatyn powiedział to tak, jakby bardziej starał się przekonać samego siebie. To właśnie próbuje robić przez cały czas. Okłamywanie siebie jest najlepszą rzeczą, a przynajmniej tak myśli.
- Może pozwolisz mi chociaż w małym stopniu do ciebie dotrzeć, hm? Chcę jedynie ci pomóc.
- I co mam ci teraz powiedzieć?
- Nie wiem. Swoją historię- westchnął, po raz kolejny próbując do niego dotrzeć. Już nic nie działało i powoli się poddawał.
- Mogę się postarać. Opowiem ci tylko jej małą część, dobrze?
Harry skinął głową, bo to i tak było wielkim postępem w porównaniu do tego, co wcześniej się działo. Cieszył się, że chłopak stopniowo daje się poznać, chociaż małymi kroczkami.
- Dałem się wciągnąć w handel narkotykami. Brałem też trochę, ale niewielkie ilości. W każdym razie nie byłem uzależniony. Poznawałem coraz więcej ludzi, wszystko zaczęło się odbywać na większą skalę. Potem trafiłem tutaj.
- I to koniec historii? Co sprawiło, że zabiłeś tyle ludzi? O tym już nie będziesz rozmawiał?- chłopak starał nie brzmieć, jakby był zirytowany, ale nie wyszło. Może naruszał prywatność Louisa, ale od zawsze wyróżniała go ciekawość. Do tego stopnia, że czasami za bardzo interesował się ludźmi.
- To nie koniec. Po prostu nikomu nie mówię o reszcie, bo chciałbym o tym zapomnieć.
- To może kiedyś?
- Nie sądzę, ale może- Louis doskonale wiedział, że nikt nie usłyszy reszty. A przynajmniej tak zakładał w tamtym momencie.
- Przepraszam, jeśli za bardzo naciskam.
- Jest dobrze, nie musisz przepraszać.
Pomiędzy nimi zapadła cisza. Oboje próbowali pozbierać myśli, ale żadnemu z nich to się nie udawało.
- Więc dlaczego kochanie cię będzie mnie bolało?- Harry dosłownie miał mętlik w głowie. Wszystko nie składało się w spójną całość, ale taki był Louis. Niemożliwa do ułożenia układanka.
- Przepraszam, nie mogę- zacisnął usta i wyszedł, żeby Harry nie mógł zobaczyć łez w jego oczach. To był jedyny temat, o którym nie rozmawiał. Wiedział o nim jedynie Zayn, ale też nie powiedział mu wszystkiego. Po tym wszystkim nie ufał ludziom, nawet tym najbliższym, bo właśnie najważniejsza dla niego osoba najbardziej go zraniła.
Nastolatek po prostu siedział, wpatrując się w jeden punkt. Próbował uniknąć płaczu, ale nic na to nie poradził, że płakał przez długi czas zanim zasnął. Louis był cholernie dezorientujący i chyba ostrzeżenia wszystkich były słuszne. Nie powinien nic do niego czuć. Powinien zapomnieć, a najlepiej wrócić do domu. Dlatego podjął decyzję.
***
Następnego ranka obudził się późno. Chyba długi sen był jedyną rzeczą, którą potrzebował. Od razu po wstaniu wziął walizkę i zaczął pakować tam wszystkie swoje rzeczy. Skończył kilkanaście minut później, więc wyszedł na korytarz.
Szybko odnalazł pokój Louisa i wszedł bez pukania, wiedząc, że chłopak najpewniej wypełnia jakieś papiery, bo miał się tym zająć. Nie mylił się, bo siedział przy biurku i coś pisał, nie zauważając wejścia nastolatka.
Harry niezręcznie odchrząknął, zwracając tym na siebie uwagę.
- Zawieź mnie do domu- wymamrotał, nawet nie patrząc na chłopaka. Nie obchodziło go teraz nic innego oprócz myśli o swoim wygodnym łóżku i powrocie do normalności.
- Słucham?- Louis wstał i podszedł do niego- o czym ty mówisz?
- O tym, że chcę wrócić do domu?- powiedział, jakby to było najbardziej oczywistą rzeczą na świecie.
- Nie możesz.
- Dlaczego nie? Nie jestem twoją własnością i mogę robić co tylko mi się podoba. Twoje ego jest za wielkie i dopóki nie zaczniesz się normalnie zachowywać, nie będę chciał więcej z tobą przebywać.
- Bo cię potrzebuję. Nie widzisz tego?- spuścił wzrok, niedowierzając, że naprawdę to powiedział.
- Właśnie nie widzę! Mógłbyś się zdecydować? Bo raz mnie całujesz, otwierasz się przede mną, a potem unikasz i przyprowadzasz kogoś innego na jedną noc. Myślisz, że to jest słuszne? Nie jestem zabawką, po którą sięgasz tylko, jak jesteś znudzony.
- Myślałeś, że jak cię całuje to nagle zmienię wszystkie swoje przekonania i będziemy w szczęśliwym związku? Bo to tak trochę nie działa- znowu założył swoją "nie mam uczuć" maskę. Robił to za często, ale to było dla niego naturalne.
- To może przestań mi robić pieprzoną nadzieję?- Harry przygryzł wargę, nie pokazując jak bardzo go to zraniło. W tamtej chwili miał ochotę uciec i się rozpłakać, ale próbował się zachowywać dojrzalej od szatyna.
- Jesteś taki naiwny- pokręcił głową.
- Po prostu zakończmy tę rozmowę i zawieź mnie do domu albo poproś kogoś innego, bo przecież boisz się jedynie o swoje życie.
- Nie zawiozę cię do domu, nawet nie proś mnie o to.
- Pierdol się- z tymi słowami Harry wyszedł. Oparł się o zimną ścianę i wziął kilka głębokich wdechów. Nałożył sztuczny uśmiech i zszedł na dół, chcąc znaleźć Luke'a. Postanowił, że nie będzie tracić czasu na Louisa, bo nie warto.
To było prostsze, niż przypuszczał. Chłopak siedział w salonie i oglądał jakiś film. Harry niepewnie usiadł obok i nerwowo przygryzł wargę.
- Mam prośbę- w odpowiedzi dostał skinięcie głowy na znak, że ma kontynuować- mógłbyś mnie zawieść do domu?
- To przez Louisa, prawda?
Brunet skinął głową, nie czując potrzeby, żeby kłamać.
- Co ci zrobił?- Luke spytał z udawaną ciekawością.
- Nic, nie chcę o tym rozmawiać.
- Chcesz o nim zapomnieć?
- Nie wiem- przerwał na chwilę, zastanawiając się nad poprawną odpowiedzią. Nie chciał zapominać o Louisie, ale chłopak wyraźnie dał mu do zrozumienia, żeby nie liczył na nic więcej. Posłuchał go- chcę.
To słowo sprawiło, że blondyn usiadł bliżej i złączył ich usta w pocałunku, który Harry niepewnie oddał. Nie czuł nic do Luke'a, ale pomyślał, że może to sprawi, że poczuje się lepiej. Zadziałało, bo czuł się naprawdę dobrze pogłębiając pocałunek. Nie wiedział tylko, że Louis przyszedł przeprosić, ale zawrócił, jak zobaczył ich razem.
Po chwili został zaprowadzony do pokoju chłopaka i położony na łóżku.
- Zrelaksuj się, skarbie- usłyszał, zanim poczuł gorące usta na swojej szyi. Zamknął oczy na to uczucie i rozluźnił się.
Po chwili chłopak wrócił do jego ust, ale ich pocałunki nie były tak delikatne jak te z Louisem, a ich wargi zdawały się do siebie nie pasować.
Szybko odrzucił te myśli i skupił się na obecnej chwili. Poddawał się każdemu dotykowi Luke'a. Wiedział, że był cholernie uległy, a blondyna to podniecało jeszcze bardziej. Może poczuł się zraniony i szukał uwagi u kogokolwiek, ale nie czuł się winny. Ani trochę.
Nie czuł się też winny, kiedy Luke doprowadził go do orgazmu samym językiem i palcami, a potem zasnął przytulony do niego.
Dopiero poczuł się źle po obudzeniu. Wstał tak, żeby nie obudzić chłopaka i wrócił do swojego pokoju. Pierwszym miejscem, które odwiedził, była łazienka. Spojrzał w lustro i zobaczył, że cała jego szyja została pokryta malinkami różnej wielkości. Postanowił, że zajmie się ich zakryciem później, a teraz weźmie prysznic. Nie chciał, żeby ktokolwiek je zobaczył, nawet Louis.
Czuł się jak typowa dziwka i już kilka minut później leżał na łóżku i pozwalał łzom swobodnie spływać po policzkach. Przecież on nigdy taki nie był. Tylko w ostatnim czasie zmienił się nieodwracalnie.
- Musimy porozmawiać- uniósł wzrok i zobaczył Louisa, który wszedł do pokoju bez pukania. Poczuł, jak nagle zaczyna brakować mu oddechu i czuje dziwny ucisk w klatce piersiowej.
Od autorki: #TeamLouis czy #TeamLuke?
Przepraszam, że przez długi czas nic nie wstawiałam i przepraszam, jeśli rozdział jest gówniany. Za to mogę was zaprosić na świątecznego shota (o Larrym ofc), którego znajdziecie na moim profilu!
Tytuł: "You're my snowflake ❄️"
Opis: "Gdzie Louis wcale nie planował utknąć w śnieżycy w przeddzień wigilii, a Harry uwielbia gorącą czekoladę i jest może trochę za bardzo samotny.
{Fluff idealny na zimowe wieczory}"
Wesołych świąt!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro