Rozdział 5
Been trying hard not to get into trouble
But I've got a war in my mind
Harry spuścił wzrok i udawał, że kafelki, na których stał są bardzo ciekawym obiektem do oglądania.Nie chciał tu być. Pragnął tylko znaleźć się w samotności, bez otaczających go ludzi. Czuł się przytłoczony tym wszystkim.
-To jest Harry, dzieciak Louisa- Niall, jakby od niechcenia, przedstawił go wszystkim zgromadzonym- zaprowadzę cię do pokoju, a wieczorem zapoznam cię z zasadami.
Nastolatek dopiero po chwili zorientował się, że starszy mówi do niego, więc nieśmiało skinął głową, uprzednio łapiąc kontakt wzrokowy z opierającym się o ścianę blondynem. Pierwszy odwrócił wzrok i poszedł za blondynem, trzymającym jego bagaż w ręku na górę. Z braku zajęcia liczył mijane drzwi. Zatrzymali się przy czwartych po lewej. Wszedł za nim do pokoju i rozejrzał się. Pomieszczenie zostało urządzone ładnie, lecz neutralnie. Białych ścian nie zdobiły żadne obrazy, wszystko było jednolite. Nie postawiono tam żadnych roślin, ani kolorowych dodatków. Widać było, że osoba, która projektowała wnętrze, nie włożyła w to serca.
-Na razie nigdzie stąd nie wychodź. Łazienkę masz w pokoju- wskazał nastolatkowi drzwi i wyszedł bez pożegnania.
Harry usiadł na jednoosobowym łóżku i tępo patrzył w ścianę. Nie miał nawet telefonu, na którym mógłby posłuchać muzyki, bo Louis go zabrał, twierdząc, że właśnie w taki sposób ich namierzyli. Wiadomo, że oboje nie chcieliby, żeby sytuacja się powtórzyła, ale szatynowi brakowało jego komórki i internetowych znajomych. Bez muzyki i znajomych, czuł, że nie ma niczego. Był od nich uzależniony, ale nie uważał, że w zły sposób.
Nie mając co ze sobą zrobić, położył się na łóżku i w krótkim czasie zasnął, będąc zbyt przytłoczonym wcześniejszymi wydarzeniami.
***
Obudził się, nie wiedząc, która jest godzina. Na dworze było zupełnie ciemno, więc wywnioskował, że jest to środek nocy. Głód oraz pragnienie wdawały się chłopakowi we znaki, ale nie miał przy sobie niczego. Nie dostał pozwolenia na opuszczenie pokoju, więc posłusznie położył się ponownie do łóżka. Leżał tak przez dobre kilkadziesiąt minut, usiłując zasnąć. Nawet liczenie baranków już nie pomagało. Wstał i powolnym krokiem ruszył do łazienki. Zmrużył oczy, próbując się przyzwyczaić do światła, po czym opłukał twarz zimną wodą. Stał przez długi czas, wpatrując się w swoje odbicie, bez żadnego ruchu. Zaczerwienione spojówki, wory pod oczami, blada skóra. Nigdy wcześniej wyglądał tak marnie. To nie był ten Harry. Osunął się na zimne kafelki i przyciągnął kolana pod brodę. To nie tak miało to wszystko wyglądać. Miał poznać jakiegoś chłopaka, którzy go szczerze pokocha i być szczęśliwym, a w tamtym momencie jego życie było koszmarem, jak w jakimś słabym horrorze. Tylko, że horrory prawie zawsze kończyły się śmiercią głównego bohatera.
Harry stwierdził, że głód doskwiera mu już za bardzo i mimo zakazu uda się do kuchni (którą widział przy wejściu). Zawsze starał się unikać łamania zasad, ale w tym wypadku było to konieczne. Lekko uchylił drzwi i rozejrzał się- wyglądało na to, że każdy już spał. Zostawił przymknięte drzwi i po chichu zszedł po schodach, uważając, żeby nie wydać żadnego dźwięku. Udało mu się dotrzeć do kuchni tylko z jednym potknięciem. Cieszył się, że nie został zauważony, ale po chwili zamarł, widząc blondyna wpatrującego się wprost w niego. Widział go już po przyjeździe tutaj. Nie wiedział, czy się wycofać, czy iść dalej, ale chłopak go wyprzedził:
-Harry, prawda?- brunet przytaknął skinięciem głowy- co cię tutaj sprowadza?
-Uh, od wczorajszego poranku nic nie jadłem i tak jakby jestem głodny?- lekko uniósł brwi.
-Jesteś kolejną dziwką Louisa? Wszyscy kończyli identycznie.
-Słucham?- nastolatek się oburzył- jaką dziwką? On prawie mnie zabił!
-Już cię kojarzę- blondyn uśmiechnął się lekko- Louis za bardzo przez ciebie ryzykuje. Zresztą sam widziałeś, co się przez ciebie stało.
W tamtej chwili Harry poczuł się tak bardzo niepotrzebny, bezwartościowy. Niezależnie od tego, gdzie się znajdował, wszystkim przeszkadzał. Pragnął zniknąć, żeby już nikt nie miał przez niego problemów. Znowu poczucie beznadziejności ogarnęło jego ciało. Od dawna nie miał takich myśli i nie mógł pozwolić, żeby to wróciło.
-Mogę dostać coś do jedzenia?- spytał nieśmiało, ignorując jego wcześniejszą wypowiedź i wymuszając uśmiech. To była jego naturalna reakcja na raniących go ludzi.
-Droga wolna- chłopak odsunął się od lodówki- a tak w ogóle to jestem Luke- przedstawił się.
-Ładne imię- mruknął, udając, że w tamtej chwili naprawdę interesuje go coś innego, oprócz jedzenia.
Otworzył lodówkę i zaczął oglądać produkty. Wybór był duży, ale postanowił, że zrobi sobie zwykłe kanapki. Wyciągnął składniki i zajął się przygotowywaniem. Nie zauważył, że Luke cały czas patrzy na jego tyłek. Kiedy wreszcie skończył, uśmiechnął się do siebie i nie tracąc czasu, ugryzł pierwszą kanapkę.
-Może chcesz usiąść przy stole?- usłyszał po chwili.
W odpowiedzi tylko skinął głową, nie chciał mówić z pełnymi ustami. Chłopak zaprowadził go do salonu i usiadł naprzeciwko Harry'ego. Siedzieli w ciszy, która nie była niekomfortowa. Oboje zajmowali się czymś innym, więc nie przeszkadzała im.
Nastolatek skończył jedzenie i odniósł talerz do kuchni, po czym wrócił do Luke'a.
-Zaraz będzie wschód słońca, chcesz obejrzeć?
Nastolatek skinął głową i wyszedł za chłopakiem na podwórko. Nie przejmował się tym, że poranek był zimny. Usiadł na pokrytej rosą trawie i oglądał wschodzące słońce, przez chwilę zapominając o otaczającym go świecie. Jasne barwy zaczęły zastępować ciemne niebo, a zamiast księżyca, pojawiło się słońce. Wszystko wyglądało pięknie z dala od wielkiego miasta. Poczuł, jak Luke go obejmuje, więc położył głowę na jego ramieniu, nie przejmując się niczym. Został okryty ciepłą bluzą i zasnął, zanim słońce wzniosło się całkowicie nad horyzont. Po fakcie, został przeniesiony do łóżka, które wcale nie należało do niego, ale w tamtym momencie liczył się jedynie dobry sen.
***
Harry obudził się, kiedy było już jasno i przetarł oczy. Na pewno nie był w swoim pokoju, więc wywnioskował, że to pokój Luke'a. Miejsce koło niego było puste, więc otworzył drzwi i powoli wyszedł na korytarz. Słyszał głosy z dołu, ale nawet nie wiedział, jak ma się zachować. Po prostu wejść, przywitać się i udawać, że zna tam wszystkich? To nie wchodziło w grę. Fakt, nigdy nie był nieśmiały, ale oni wszyscy byli od niego dużo starsi. Szedł dalej korytarzem, rozglądając się. Każde drzwi wyglądały identycznie, więc nie wiedział, gdzie znajduje się jego pokój. Przeklął pod nosem i wrócił do schodów, próbując sobie przypomnieć drogę do pomieszczenia. Nie chciał otwierać drzwi po kolei, bojąc się, że natknie się na coś niewłaściwego.Nigdy nie lubił mieszać się w nie swoje sprawy. Nawet, jeśli coś bardzo go interesowało.
Po chwili wpadł na jakiegoś chłopaka. Gorzej już być nie mogło. Spojrzał w górę stracił całą swoją pewność siebie. Według Harry'ego, był bardzo gorący.
-Zgubiłeś się- uniósł brwi.
-Nie- Harry od razu pokręcił głową- znaczy tak, nie wiem, gdzie jest mój pokój- miał ochotę walnąć się w twarz, bo tak głupio zabrzmiał.
-Może ci pomogę?- uśmiechnął się przyjaźnie, nie chcąc, żeby nastolatek się go bał.
-Tak, jasne, dziękuję- brunet wymusił uśmiech i został zaprowadzony przez nieznajomego do swojego pokoju.
-Jeszcze czegoś potrzebujesz?- spytał po zaprowadzeniu młodszego do pomieszczenia.
-Właściwie to tak. Jako jedyny się nie przedstawiłeś- zmarszczył nosek, nie zdając sobie sprawy, jak uroczo to wyglądało.
-Myślałem, że mnie znasz- zaśmiał się- Zayn Malik. Mówi ci to coś?
Harry spróbował sobie przypomnieć, gdzie słyszał już te nazwisko. Raz w wiadomościach i kilka razy w rozmowach rodziców. Zakrył usta, zdając sobie sprawę, że ma do czynienia z jednym z najniebezpieczniejszych gangsterów w Anglii.
-Spokojnie, nie musisz się mnie bać- Zayn usiadł obok niego- jesteś tylko dzieckiem, więc nic ci nie zrobię.
-Przepraszam, mam 18 lat!- oburzył się.
-Zapomniałem, że przecież jesteś już dorosłym-położył nacisk na ostatnie słowo.
-Właściwie, to prawie wszyscy jesteście mili.Oprócz Nialla i bipolarnego Louisa, który sam nie wie, czego chce.
-A co myślałeś? Że w wolnych chwilach zabijamy niewinnych 18-latków dla zabawy? Trzeba odróżnić rozrywkę i relaks od obowiązków.
Harry w odpowiedzi tylko skinął głową- wiesz może, kiedy Louis tutaj przyjedzie?
-Jutro w południe powinien już być. Tylko, Harry- spojrzał mu w oczy- widzę, że zależy ci na nim, ale nie przywiązuj się do niego, bo później będziesz cierpiał.
-Jak to będę cierpiał?- zmarszczył brwi.
-Wiesz, niektórzy mówią, że złamani ludzie kochają wszystkim, co mają, - przerwał na chwilę- ale Louis nie umie już kochać i boi się przywiązania bardziej, niż śmierci- wstał i wyszedł, zostawiając Harry'ego z natłokiem myśli.
Od autorki:
Od teraz rozdziały będą dłuższe (około 1k-2k słów), bo lepiej się takie czyta i będą wstawiane co około 5 dni.
Rozdział dedykuję mojej wiernej fance, która mnie wspiera- nataliahiltajczuk ,doczekałaś się wreszcie.
Dziękuję za prawie 1k wyświetleń i 200 gwiazdek. Naprawdę nie spodziewałam się, że będzie aż tyle po 4 rozdziałach.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro