Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 19 (przeczytaj notkę pod rozdziałem)

  Yet still inside I felt alone,
For reasons unknown to me.


Louis zniknął na resztę dnia. Nie wrócił też na noc i Harry czuł się z tym źle. Obwiniał się, chociaż tak naprawdę nie powiedział niczego złego. Cały czas analizował swoje słowa i za każdym razem był coraz bardziej zdezorientowany. Chłopak wyszedł, jak usłyszał, że Harry dzięki niemu czuje się kochany i to były słowa wypowiedziane bez zastanowienia się, ale nie wiedział, jaki będzie tego skutek. To oczywiste, że Louis nie mógłby pokochać kogoś takiego i brunet tej nocy stracił nadzieję na cokolwiek więcej. Był tylko naiwnym dzieciakiem, to wszystko. Zabawką dla Louisa. Nie mógł zasnąć i naprawdę próbował nie płakać, ale na marne. Kolejny raz płakał przez tę samą osobę. Gdyby miał policzyć te wszystkie razy, to szybko zgubiłby się w liczeniu.

Louis sprawiał, że był najszczęśliwszą albo najsmutniejszą osobą. Nie było nic pomiędzy. Wiedział, że nie powinien uzależniać swojego szczęścia od jednej osoby, ale już za późno. Wpadł za głęboko.Tomlinson był jak róże- są piękne, ale raniące. Z każdym ukłuciem chciałbyś je znienawidzić, ale nie potrafisz, bo nadal uważasz, że są najpiękniejsze.  Nie kochał chłopaka, ale był nim zauroczony i czuł, że to poprowadzi do zakochania, co byłoby jeszcze gorsze i bardziej bolesne, ale tak właśnie funkcjonujemy- za często kochamy osoby, które nigdy nie będą nasze.

Za każdym razem, kiedy próbował zbliżyć się do Louisa, wychodziło na to, że oddalał się jeszcze bardziej i już nie wiedział jakich metod ma użyć. Chciał to olać, ale nie potrafił. Za bardzo mu zależało, jak zwykle. Nienawidził tego, że się za bardzo angażuje w każdą relację. Nie potrafi sobie powiedzieć "olej to, on na ciebie nie zasługuje". W zamian wmawiał sobie, że to z nim jest coś nie tak, że jest za bardzo beznadziejny i dlatego wszyscy go zostawiają.

Rano nie wyszedł z pokoju, bojąc się, że szatyn już wrócił. Nie chciał w tej chwili się z nim spotkać, chociaż z drugiej strony miał ochotę wyjaśnić sobie z nim wszystko. Tylko nie wiedział, czy Louis będzie chciał z nim rozmawiać. Równie dobrze mógłby powiedzieć, że nie chce go więcej widzieć. I jeśli to by sprawiało, że byłby szczęśliwszy, to Harry by to zrozumiał i zaakceptował, bo dla niego najważniejsze było szczęście osób, na których mu zależało.

Zamiast tego dwa dni później, podczas których wyszedł tylko kilka razy z pokoju, poszedł poszukać Zayna. Zastał go oglądającego telewizję z Niallem. Niepewnie stanął przed nimi i spojrzał na chłopaka.

- Zayn, możemy porozmawiać? Chodzi o Louisa.

- Jasne, chodźmy gdzieś indziej- zgodził się od razu i wstał, prowadząc Harry'ego przed dom. Stanął na schodach i wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów wraz z zapalniczką, po czym podpalił jednego.- Chcesz?

- Nie palę- brunet pokręcił głową.- Rozmawiałeś z nim w ciągu ostatnich trzech dni? Mówił coś o tym gdzie jest albo dlaczego wyjechał?

- Tak, chodzi o ciebie?

- Możesz sprecyzować? Nie bardzo wiem, o czym mówisz- zmarszczył brwi.

- Zadzwonił do mnie i powiedział, że potrzebuje chwilowej przerwy. Nie mogłem się nie zgodzić, bo na nią zasługuje, tylko nie wiem, czy chodzi o ciebie. Jest tak? Zwykle nie znika bez powodu.

- Trochę- wzruszył ramionami.- Właściwie mogę ci powiedzieć, chyba nie będzie zły. Nie wiem, co się stało, ale kiedy powiedziałem, że dzięki niemu czuję się kochany, on przeprosił mnie i wyszedł.

- Trochę zajmie mu uświadomienie sobie, że cię kocha. Wiesz, pewnie słyszałeś trochę o jego byłym chłopaku ode mnie i od Luke'a. Przez niego się boi pokochać i zostać zraniony.

- Louis mi powiedział o wszystkim. Całą historię.

Zaynowi zajęło dłuższą chwilę przyswojenie sobie jego słów. Myślał, że Louis nikomu już o tym nie powie. Zawsze powtarzał, że ten temat już dawno jest zamknięty. Szatyn nie chciał wracać do przeszłości i rozdrapywać starych ran. Skończył palić i dopiero wtedy powiedział:

- W takim razie naprawdę musi mu na tobie zależeć. Tylko tobie o tym powiedział.

Harry przez chwilę się poczuł wyjątkowo. Cieszył się, że zdobył zaufanie Louisa, tylko bał się, że wkrótce je straci.

- Myślisz, że kiedy wróci?

- Dajmy mu tydzień.

***

I tak właśnie zrobili. Tylko, że po tygodniu Louis się nie zjawił. Harry codziennie spał w jego łóżku, bo jedna poduszka pachniała Louisem. Tęsknił za nim i bał się, że stracił go już na zawsze, co było ostatnią rzeczą, którą by chciał. To było trochę żałosne, ale cały czas patrzył, czy na pewno nie wrócił. Sprawdzał każde pomieszczenie i zawiedziony wracał do swojego pokoju. To było bezcelowe, ale i tak nie miał co robić.

Przez ten tydzień trochę zbliżył się do Zayna. Zaczął go poznawać i stwierdził, że naprawdę jest ciekawą osobą. Nie tak bardzo, jak Louis, ale nadal. Lubił słuchać jego żartów i różnych historii, które opowiadał. Dla zabicia czasu zaczął też przerabiać podręcznik od angielskiego, żeby zdać egzaminy i nie musieć nadrabiać całego semestru w wakacje. Siedzenie kilka godzin w szkole każdego dnia byłoby okropne, dlatego wolał zacząć już teraz. Tym sposobem może uda mu się ominąć wakacyjne zajęcia dla tych, którzy nie zdali i będzie mógł od razu przystąpić do egzaminów.

Raz nawet udało mu się zamienić kilka słów z Lukiem, kiedy ten dzwonił, żeby poinformować o tym, że Michael zaczął mu ufać i więcej mówić o gangu. Trochę tęsknił za obecnością chłopaka, bo z nią nie byłoby aż tak nudno, ale musiał się jakoś obyć.

Harry po tygodniu, jak ustalili, poszedł do Zayna, żeby zapytać co z Louisem. Chłopak próbował przy nim się do niego dodzwonić, ale na marne, więc nastolatek znowu wrócił do rutynowego czekania. Nie wiedział za ile znowu go zobaczy. Dzień? Miesiąc? To wszystko go przerastało, bo Louis nie dawał żadnego znaku życia. Wyszedł bez słowa, a od problemów nie powinno się uciekać.

Dwa dni później spotkał Louisa. Chłopak akurat wchodził do środka, jakby wracał z godzinnego spaceru, a nie z dwunastodniowej nieobecności. Harry miał ochotę jednocześnie rzucić się mu na szyję i wykrzyczeć, jak bardzo go nienawidzi, ale zamiast tego stał cały czas w miejscu. Szatyn wyglądał dość dobrze, jedynie miał lekko podkrążone oczy i rozciętą wargę. Rana nie wyglądała na bardzo świeżą. Louis obdarzył go jednym spojrzeniem, które nie wyrażało żadnych emocji i zniknął w głębi domu.

Harry jak zwykle za dużo oczekiwał. Miał nadzieję na wyjaśnienia albo chociaż wyraźny przekaz, że ma zostawić chłopaka w spokoju i więcej się do niego nie odzywać. To byłoby lepsze, niż cisza, bo ona zawsze boli najbardziej. Jest jakby przygotowaniem na najgorsze, które nie wiemy kiedy nastąpi. Czasami potrafi ranić bardziej, niż słowa. Tak też było w tym przypadku.

Chłopak z jednej strony miał ochotę się rozpłakać, a z drugiej zacząć się śmiać ze swojej naiwności. Zamiast tego stał wpatrując się w jeden punkt i czując jedynie pustkę. Miał nadzieję, że ktoś wreszcie ofiaruje mu to, czego brakowało mu przed całe życie- miłość. Nie chciał, żeby to wszystko sie tak skończyło. Jeszcze nie teraz. Podobno uschniętych kwiatków nie powinno się podlewać, ale ich relacja jeszcze taka nie była, dlatego miał nadzieję, że Louis o nią zadba. 

***

- Gdzie ty, kurwa, byłeś?- Zayn przywitał przyjaciela tym pytaniem i od razu go przytulił. Nie był zły, właściwie to czuł ulgę. 

- W różnych miejscach- szatyn tylko wzruszył ramionami, nie chcąc szczegółowo opowiadać o wszystkim.

- Uważam, że należą mi się wyjaśnienia, a tym bardziej Harry'emu. Jemu do tego przeprosiny. I to porządne.

- Ciebie też przepraszam, Z. Potrzebowałem odpoczynku- uśmiechnął się słabo.

- Do odpoczynku zalicza się pobicie z kimś?- Popatrzył na jego rozciętą wargę i uniósł brwi.

- Nie. Musiałem usunąć jednego członka gangu Sydney, którego spotkałem w barze- wzruszył ramionami, jakby to nie było nic wielkiego.

- Co zrobił?- chłopak westchnął, bo myślał, że będzie to kolejna historia o tym, jak ktoś go rozpoznał albo dobierał się mu do spodni.

- Twierdził, że nic nie wiedział. Zmusiłem go do mówienia i dostałem jedno ciekawe nazwisko.

Zayn uniósł brwi na znak, że ma kontynuować.

- Clancy Bracken. Podobno jest w to wmieszany. Nie wiem, czy to prawda, bo nawet o nim nie słyszałem. Oczywiście zdążyłem przejrzeć internet, ale to też nie było za bardzo pomocne. Musimy to po prostu sprawdzić.

- Niech Luke się na coś przyda i spróbuje o niego zapytać. Chyba rozsądne, nie sądzisz?

- To będzie najlepsze rozwiązanie- przytaknął.- Porozmawiamy z nim, kiedy zadzwoni następnym razem.

- Teraz idź porozmawiać z Harrym. Zasługuje na to.

- Dziękuję. Za wszystko- posłał przyjacielowi uśmiech i wyszedł. Nie chciał tego robić. Bał się, a Louis Tomlinson się nigdy nie boi. Zapalił, żeby się uspokoić, bo to go zawsze odstresowywało i pomagało ułożyć myśli. W pewnym stopniu podziałało, bo uznał, że jest gotowy. 

Znalazł Harry'ego po około dziesięciu minutach szukania. Chłopak siedział na trawie i na widok szatyna szybko starł łzy rękawami bluzy, która należała do nikogo innego, jak Louisa.

- Fajna bluza- chłopak wymusił uśmiech i usiadł obok, ignorując jego łzy. Wiedział czym zostały one spowodowane i nie chciał czuć zbyt dużego poczucia winy.

- Wiem- mocniej naciągnął rękawy na dłonie.- Przyszedłeś tutaj, ponieważ?

- Chcę ci powiedzieć, że mi na tobie zależy. Zrozumiałem to w ostatnim czasie, ale nie zasłużyłem na ciebie, więc i tak jest za późno.

- Co mam ci teraz powiedzieć? Że cholernie mnie zraniłeś?- Uśmiechnął się smutno.- I tak ci wybaczę wszystko, więc się nie kłopocz. Nienawidzę tego, ale to wszystko nie jest zależne ode mnie.

- Chyba powinienem podziękować.

- A ja chyba powinienem zapytać ile jeszcze razy to zrobisz? Zbliżysz się do mnie, a potem ze strachem uciekniesz i przestaniesz zachowywać, jakbyś sam nie wiedział, czego chcesz? Czasami się czuję, jakby był twoją zabawką, którą odstawiasz w kąt, kiedy ci się znudzi.

- Szczerze? Nie wiem ile razy jeszcze cię zranię. Ty musisz zdecydować, czy chcesz dać mi szansę. Ja mogę się postarać jej nie zmarnować.

- Pomyślałeś chociaż przez chwilę o tym, że ja mogę nie chcieć dawać ci już kolejnej z rzędu szansy? Że może tym razem przesadziłeś?- Harry zaśmiał się bez cienia humoru.

- Tak, ale nadzieja podobno umiera ostatnia, huh?

- Niektórzy mówią też, że nadzieja jest matką głupich. Sam musisz wybrać w co wierzysz.

- Wierzę w nas.

- Wiesz co jest twoim największym problemem? Zbyt wielka pewność siebie. Myślisz, że możesz mieć każdego, ale się mylisz. Zrozum, że kilkoma czułymi słówkami nie owiniesz sobie nikogo wokół palca, potem zawalisz sprawę i przeprosisz, jakby nigdy nic. Życie tak nie działa.

Louis nic nie powiedział. Nie zabolały go same słowa, tylko ich prawdziwość. Według niego był okropną osobą i kolejny raz czuł poczucie winy.

- Przepraszam- wymamrotał po chwili.

- Louis Tomlinson szczerze przeprasza. Cholera, myślałem, że nie doczekam tego dnia. Porozmawiamy, kiedy trochę pomyślę nad wszystkim i ochłonę- chłopak wstał i poszedł do domu, zostawiając Louisa samego. Miał ochotę od razu mu wybaczyć, ale chciał, żeby czegoś się wreszcie nauczył. Nie mógł podawać mu wszystkiego na tacy.

Kolejny raz zasypiał w pustym łóżku, czując, że brakuje mu cząstki siebie.

***

Prawda była taka, że chciał dać Louisowi czas na pomyślenie, ale chciał tez zobaczyć, kiedy zacznie tęsknić. Chciał znowu poczuć jego pocałunki i słuchać sarkastycznych komentarzy. Udawać, że szatyn go denerwuje i w ten sposób zdobywać jeszcze więcej uwagi, niż zwykle. To wszystko powoli zachodziło za daleko.

Za to Louis przez całą noc pracował, żeby wyciszyć wszystkie myśli. To było niezdrowe, ale pomagało. Udało mu się znaleźć kilku kupców na broń, więc był z siebie dumny. Pił już trzecią filiżankę kawy i wypełniał wszystkie papiery, żeby inni mieli mniej roboty. Nigdy nie lubił nikogo wyręczać, ale w tamtej sytuacji okoliczności były zupełnie inne.

Dopiero przy oglądaniu wschodu słońca zza okna pomyślał o Harrym. Zamknął oczy, od razu przypominając sobie kolor jego oczu, uśmiech i smak ust. Mimowolnie się uśmiechnął, chociaż ten uśmiech należał do smutnych. Zdał sobie sprawę, że nie zasługuje na niego. Jedynym problemem było to, że chociaż bardzo chciał, to i tak nie potrafił zapomnieć. Pierwszy raz od dawna czuł się tak dobrze przy kimś i bał się, że to może się skończyć. Z jego winy, oczywiście. Nie chciał naciskać na chłopaka, bo nie wiedział, czy tamten będzie chciał go znać. Dlatego postanowił, że na razie będzie go unikał. Nie wiedział tylko, że to było odwrotnością do tego, czego chciał Harry.

Zasnął wyobrażając sobie, że chłopak leży obok niego. Nie zdawał sobie sprawy, że Harry myślał o tym samym przed zaśnięciem. Oboje chcieli tego samego, ale każdy z nich bał się do tego przyznać.


Od autorki: [WAŻNE] Przepraszam, że ostatnio tak mało piszę, ale czuję, że jestem beznadziejna. Piszę akapit, a później wszystko kasuję, bo nie jestem zadowolona z efektów. Moglibyście napisać w komentarzu szczerą opinię o tym fanfiction? Chętnie przyjmę krytykę i uwagi odnośnie tego, co mogłabym zmienić, żeby robić mniej błędów.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro