Rozdział 12
Ya know sometimes baby I'm so carefree
with a joy that's hard to hide
Kiedy Louis się obudził, nikogo nie było w pokoju. Uchylił powieki i pierwszym, co zobaczył było rażące słońce. Postanowił, że pójdzie sprawdzić która jest godzina i weźmie jakieś tabletki na ból głowy. Przetarł oczy, nie zdając sobie sprawy, że przy tym wygląda jak mały kotek i małymi kroczkami podszedł do szafy. Wyjął z niej dresy, losową koszulkę i nałożył na siebie. Ruszył w stronę drzwi i poczuł, jak mu się kręci w głowie, więc oparł się o ścianę, czekając aż przejdzie. Często tak miał, jak przesadził z alkoholem. Poza tym zawsze mówił, że "już nigdy nie tknie niczego mocniejszego od piwa", a zawsze kończyło się tak samo.
Zastał w kuchni jedynue Nialla, którego obdarzył tylko jednym spojrzeniem, nie mając ochoty na rozmowę. Sięgnął po leki i butelkę wody i oparł się o blat.
- Ciężki poranek? Ciekawe dlaczego- blondyn się zaśmiał i kontynuował jedzenie śniadania.
- Pierdol się- wywrócił oczami i usiadł obok niego.
- Wcześnie wczoraj wyszedłeś. Zaliczyłeś kogoś dobrego?
- Właściwie to byłem u Sydney, musiałem to zrobić odkąd ty nie umiesz porządnie załatwiać spraw.
Prawda była taka, że Louis nie czuł się zły. Wiedział, że chłopak zrobił wszystko, co w jego mocy, ale musiał czasami być surowy. Wszyscy się do tego już przyzwyczaili.
- A upiłeś się bo?- Niall uniósł brwi, nie przejmując się wcześniejszym komentarzem. Wiedział, że nie miał być wredny.
- Nie wiem, z braku lepszego zajęcia.
- A może dlatego, że coś ci znowu nie poszło, a do tego znowu zaczęło ci na kimś zależeć?
- Na nikim mi nie zaczęło zależeć, odpuść- skłamał, chociaż oboje znali prawdę. Przywiązywał się i nie było to dobre.
- Tylko go nie zrań, zasługuje na najlepsze traktowanie i wiem, że może je od ciebie otrzymać, jeśli się postarasz.
Louis tylko skinął głową i wyszedł. Wiedział, że Niall dobrze mu radził. Czasami nie wiedział, czy chce widzieć Harry'ego, czy o nim zapomnieć i to było najgorsze. Z jednej strony cholernie się bał, ale z drugiej chciał zobaczyć, jak to wszystko się potoczy. Dlatego jak zwykle postanowił, że będzie żyć chwilą, a co ma być to będzie.
Wiedział, że musi przeprosić chłopaka za swoje żenujące zachowanie. Często robił i mówił głupie rzeczy, kiedy był pijany. Po dłuższym poszukiwaniu znalazł go na siłowni. Przez chwilę stał przy drzwiach i patrzył, jak ćwiczy. W każdym jego ruchu była ukryta precyzja i dokładność, jakby idealnie wiedział co robi.
Louis stwierdził, że Harry jest piękny. Uwielbiał jego loki, jego malinowe usta i szmaragdowe tęczówki. Uwielbiał jego dołeczki w policzkach, kiedy się uśmiechał i jego wyraz twarzy, kiedy był skupiony. Uwielbiał to, że w ciemności jego oczy stawały się bardzo ciemne, a pod wpływem łez jasne i błyszczące. Uwielbiał jego niewinność i sarkastyczność, to, że umiał się mu postawić. Każda z tych małych rzeczy tworzyła Harry'ego niemożliwego do zastąpienia. Dla Louisa był jedyny w swoim rodzaju, ale nie wiedział dlaczego akurat jego zaczął lubić.
Chłopak niepewnie wszedł do środka i stanął naprzeciwko bruneta, który przerwał ćwiczenia i spojrzał na niego. Nie spodziewał się, że ktokolwiek tutaj przyjdzie o tej godzinie, w końcu było wcześnie rano, ale on wolał ćwiczyć o tej porze. To dawało mu energię i dobry nastrój na cały dzień.
- Przyszedłem przeprosić za swoje wczorajsze zachowanie. Przesadziłem z alkoholem i trochę głupio wyszło- szatyn patrzył na twarz chłopaka podczas mówienia, ale w końcu nie mógł się powstrzymać i przeniósł wzrok na niższe partie ciała, co nie uszło uwadze Harry'ego. Wcale mu nie przeszkadzało, że Louis patrzył, a nawet mu schlebiało.
- Nic się nie stało, ale nie przychodź do mnie, kiedy dużo wypijesz, bo tego nienawidzę i przysięgam, że następnym razem zostawię cię leżącego na środku podłogi.
- To przez twoich rodziców, prawda?
Harry tylko skinął głową. To był temat, o którym z nikim nie rozmawiał i którego unikał.
- Uh, nie wiedziałem- szatyn poczuł się dziwnie źle z tego powodu- nie będę już robił takich rzeczy.
- Pamiętasz w ogóle co mówiłeś?
Louis przygryzł wargę, próbując sobie wszystko przypomnieć. Myślał przez chwilę, aż w końcu dotarły do niego ostatnie słowa, które wypowiedział przed zaśnięciem. Tak, przyznał, że lubi Harry'ego, ale nie chciał, żeby to wyszło w taki sposób. Poza tym jeszcze nie był pewny, czy naprawdę tak jest. Nie wiedział, czy ma się zachowywać tak, jakby nie pamiętał, czy się przyznać. Wybrał coś pomiędzy.
- Trochę- wzruszył ramionami.
Między nimi zrobiło się niezręcznie, a Louis to wyczuł pierwszy. Patrząc na nastolatka bez koszulki miał ochotę się na niego rzucić, dosłownie. Zamiast tego tylko go krótko pocałował, nie chcąc go zranić, ani zrobić za dużo. Harry od razu przyciągnął go do dłuższego pocałunku, mniej delikatnego. Położył ręce na jego karku i musiał przyznać, że zaskoczyła go jego własna śmiałość. Nigdy taki nie był, ale najwyraźniej długie przebywanie z Louisem go zmieniło.
Może całowali się już wiele razy, ale za każdym z nich Louis zachwycał się miękkością warg chłopaka, ich smakiem. Obie te rzeczy były nie do opisania i on to uwielbiał. Uwielbiał to, że ich usta idealnie się dopełniały, jakby zostały stworzone tylko dla siebie.
Odsunęli sie od siebie dopiero kiedy zabrakło im powietrza. Oboje nie potrafili stwierdzić ile czasu tak stali. Właśnie tak na siebie działali- zapominali o całym świecie i sprawiali, że liczyły się jedynie chwile spędzone razem.
Oboje się w tak krótkim czasie dzięki sobie zmienili.
Louis zaczął minimalnie bardziej zwracać uwagę na uczucia innych, odkrył, że może być z kimś blisko nie tylko dla seksu, uśmiechał sie częściej i wreszcie znalazł osobę, która go nie oceniała i nie patrzyła jedynie na to, co mówią inni.
Harry zaczął przełamywać swoją nieśmiałość, potrafił komuś zaufać (nadal obawiając się, że zostanie wykorzystany, ale mniej), nauczył się, że nie powinien słuchać opinii innych ludzi oraz poznał kogoś, kto dzięki niemu zaczął się zmieniać i otwierać.
Tak naprawdę nie zdawali sobie sprawy jak bardzo na siebie wpływają i że powoli stają się dla siebie coraz ważniejsi. Oboje myśleli, że to głupie zauroczenie nie prowadzące do niczego więcej i w tamtej chwili tak było lepiej. Bo Louis nie potrafił być po raz drugi w związku, a Harry mógłby go stracić albo zostać zraniony.
- Do zobaczenia później- szatyn posłał mu uśmiech i wyszedł.
***
- Co ty zrobiłeś?- Zayn spytał, a prawie krzyknął, kiedy usłyszał o wczorajszym wyjściu Louisa.
- Przecież powiedziałem, nikt nie załatwi tego za mnie, nauczyłem radzić sobie samemu.
- Louis, posłuchaj mnie- westchnął i usiadł na przeciwko niego- rozumiem, że chcesz ratować tyłek swojego chłopaka i dowiedzieć się, kto cię szuka, ale nie powinieneś sie narażać.
- Pierdolisz. Powinienem umrzeć już trzy lata temu.
- Gdybyś miał wtedy umrzeć, to byś umarł, nie rozumiesz tego?- chłopak odwrócił wzrok znowu widząc nieprzytomne ciało Louisa. To wspomnienie cały czas było wyraźne i cały czas go dręczyło. Jakby nie potrafił się od tego uwolnić.
- Louis- wyszeptał, czując, jak zaczyna mu brakować powietrza, a w oczach zbierają się łzy. Poczuł się sparaliżowany, jakby nie mógł wykonać żadnego ruchu. Po prostu patrzył na bladą twarz chłopaka, mając nadzieję, że to jakiś głupi sen. Złapał za telefon i pod wpływem emocji zadzwonił na numer, na który nie powinien. Wiedział, że zrobi wszystko, żeby go uratować. Nawet posunie się do dzwonienia do osoby przez którą jego przyjaciel leżał nieprzytomny na podłodze w łazience.
- Proszę, musisz mi pomóc- wyszeptał, kiedy odebrał. Nie obchodziło go jak bardzo żałośnie brzmiał- Louis.. On przedawkował, proszę, zrób coś- zaczął szlochać jak dziecko.
- O jeden problem mniej- usłyszał śmiech po drugiej stronie. Chciał powiedzieć jak bardzo go nienawidzi, ale wiedział, że to nie jest dobry moment. Teraz był po prostu wkurwiony. Nacisnął czerwoną słuchawkę i odruchowo chciał rzucić telefonem o ścianę, ale trzęsącymi się dłońmi wybrał numer na pogotowie.
Widział, jak zabierają Louisa i mógł tylko mieć nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
- Umarłbym, gdybyś mnie nie znalazł. Widocznie miałem tutaj zostać, żeby wkurwiać wszystkich i użalać się nad sobą- zaśmiał się bez cienia humoru.
- Jesteś dla mnie najważniejszy i nie mógłbym cię stracić. Przestań być takim dupkiem i chociaż raz pomyśl o innych!- Zayn mocno przygryzł wargę czując łzy w oczach. Nienawidził, kiedy Louis mówił takie rzeczy, bo bał się, że znowu spróbuje to zrobić.
- Przepraszam, Z- podszedł do niego i mocno go przytulił- nie będę próbował, nie chcę, żebyś mnie stracił.
Zayn tylko skinął głową i rozpłakał sie jak dziecko. Louis zawsze był dla niego najważniejszy. Przyjaźnili się odkąd byli dziećmi. Pomógł mu wyjść na prostą, a potem się za to odwdzięczył. Był jego najlepszym przyjacielem, który zawsze dla niego był i któremu ufał w stu procentach.
Od autorki: postaram się zacząć wstawiać rozdziały 2 razy w tygodniu (bo za 2 dni piszę konkurs, a za trochę ponad tydzień ferie)+ jutro będę poprawiać pierwsze rozdziały, więc jeśli dostaniecie powiadomienia, to niestety nie będą nowe rozdziały.
Dziękuję za czytanie!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro