Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2


You don't want to be like me
Don't wanna see all the things I've seen


Harry siedział na łóżku i patrzył tępo w jeden punkt, trzęsąc się. Był w takim szoku, że nie potrafił myśleć racjonalnie.  Powinien zadzwonić do rodziców, ale tego nie robi. Chociaż może jedyny raz by się nim przejęli? A może obwinialiby Harry'ego, który nic nie zrobił? Pewnie to drugie, ale nie chciał się przekonywać.

Uspokoił się trochę i starł łzy z policzków, żeby zaraz chwiejnym krokiem ruszyć do kuchni. Trzęsącymi dłońmi nalał wody do szklanki i oparł się o blat, pijąc ją małymi łykami. Czym sobie na to zasłużył? Przecież był wzorowym uczniem, nigdy się nie wdał w bójkę i nie sprawiał problemów. I kim był ten mężczyzna? Może zorientował się, że pewnie pomylił osoby i dlatego wyszedł?

Po chwili nastolatek poczuł delikatny uścisk na ramieniu. Odwrócił się i momentalnie zamarł. Pokręcił głową, bo jego życie naprawdę było jakimś pieprzonym żartem. Tylko, że wcale go to nie śmieszyło. Miał ochotę wybuchnąć żałosnym śmiechem.


-Po co przyszedłeś? Trzeba było mnie udusić za pierwszym razem- brunet próbował brzmieć pewnie. Chyba mu się udało.

-Nie przyszedłem, żeby cię zabić. Przyszedłem, żeby cię stąd zabrać- powiedział i przeniósł wzrok na szyję nastolatka.- Powinieneś posmarować to jakąś maścią. Szybciej się zagoi. 

Zobaczył też jego podpuchnięte oczy, ale postanowił, że nie będzie z nim o tym rozmawiał.

-Gdzie mnie zabrać? Nigdzie z tobą nie idę. Możesz mnie zabić, ale zostaw moje zwłoki, chcę mieć dobry pogrzeb- uniósł brwi.- Chociaż patrząc na ciebie, mogę stwierdzić, że zakopiesz je w ogródku, a nad nimi umieścisz psa, żeby policja znalazła go zamiast mnie?

-Harry, nie chcę- nie zdążył dokończyć, bo nastolatek przerwał mu zdezorientowany.

-Chwila, skąd ty znasz moje imię?- zmarszczył brwi, patrząc na starszego uważnie.

-Harry Edward Styles urodzony 01.02.1998*, przeniosłeś się do Londynu w wieku czterech lat, zaraz po tym, jak twoja biologiczna matka odkryła, że twój ojciec ma kochankę, która z wami teraz mieszka. Chodzisz do szkoły na Cotton Street. Wzorowo się uczysz, gratuluję. Pewnie złożysz podanie na Oxforfd albo Cambridge, jak się nie mylę. Masz brata, Nicka Grimshaw'a- przy tym chłopakowi głos się lekko załamał i nastolatek to zauważył, ale bał się zapytać.- Z  poprzedniego małżeństwa matki, który się wyprowadził, idąc na prawo i po pierwszym semestrze rzucił studia. Nie macie już kontaktu, coś jeszcze powinienem wiedzieć?- Skończył, patrząc na bruneta, który był coraz bardziej w szoku.

-Skąd ty to wszystko wiesz? I dlaczego po mnie przyszedłeś?- zdezorientowanie, to było za mało w tej sytuacji. Czy on planował to od dawna? I dlaczego Harry? To powinni być jego rodzice, on nie zawinił.

-Harry-położył dłonie na jego ramionach i zaczął mówić.- Nie oszukujmy się. Jeśli ja cię nie zabiłem to zrobi to ktoś inny. Zlecenia rozchodzą się jak świeże bułki. Chciałbym cię zabrać w bezpieczne miejsce.

-A później zgwałcić, zabić i wyrzucić moje zwłoki do rowu? Nie, dziękuję. Dzisiaj nie jestem w humorze- prychnął i wyrwał się z uścisku szatyna.

-Nic ci nie zrobię. Przysięgam- dla potwierdzenia położył jedną rękę na swoim sercu.

Przez chwilę oboje się nie odzywali. Nastolatek rozważał wszystkie za i przeciw, ale na końcu stwierdził, że ma już dość swojej rodziny i normalnego życia. Za szybko się zgodził, ale był gotowy zrobić wszystko, żeby się stąd wyrwać.

-Wiesz, co? Idę z tobą. I tak On by chciał mojej śmierci. Mogę wziąć kilka rzeczy?- Nie czekając na odpowiedź, ruszył w stronę pokoju i wyciągnął z szafy walizkę. Wiedział, że zadziałał impulsywnie i nie powinien się zgadzać, ale nienawidził swojej rodziny i chciał być jak najdalej od nich. Nawet, jeśli miałoby to oznaczać zaświaty.


Odwrócił się, słysząc kroki i popatrzył na wchodzącego szatyna. Dopiero teraz zauważył, że jego ciało pokrywały liczne tatuaże. Według Harry'ego, był naprawdę przystojny. Ale jak może mu się podobać ktoś, kto usiłował go zabić?

-Nie przedstawiłem się. Jestem Louis. O kim mówiłeś, że chce twojej śmierci?

-Nie ważne, ładne imię- mruknął, pakując kolejne ubrania do walizki.

Pozwalanie nieznajomemu, który kilka godzin temu próbował cię zabić na zabranie się nie wiadomo gdzie nie jest normalne i Harry o tym wiedział. Wiedział też, że to jest dużo lepszą opcją, niż wytrzymywanie w domu. Może dlatego zdecydował się wyjść, zostawiając rodzicom karteczkę:
'Jestem z przyjacielem. Wrócę niedługo, H'

Miał wątpliwości, co do informowania ich, ale Louis powiedział, że musi, więc się podporządkował. Nie wiedział, co znaczy 'niedługo', ale rodzice i tak nie będą go szukać. W końcu był pełnoletni i mógł robić co tylko chciał.
Już po kilku minutach siedział na przednim siedzeniu naprawdę drogiego samochodu i patrzył przez szybę.

-Gdzie tak właściwie jedziemy?- spytał, nerwowo bawiąc się rękawami swojej bluzy.

-Do mojego domku w lesie- starszy wzruszył ramionami i położył rękę na udzie Harry'ego w uspokajającym geście.

Młodszy westchnął cicho i zaczął oglądać widoki za szybą, próbując je zapamiętać (tak na wszelki wypadek). Domek w lesie wcale nie brzmiał dobrze i jedynym, czego się obawiał, była scena z horroru, który oglądał niedawno. Wyrzucił ten obraz z głowy i skupił się na krajobrazach.
Po około godzinie drogi, Louis zaparkował pod małym, drewnianym domkiem w środku lasu. Brunet wysiadł, rozglądając się. W tamtej chwili miał ochotę jedynie na siedzenie w ciepłym łóżku i oglądanie seriali. Przeklinał w myślach całe swoje życie i rodziców, nie wiedząc, że to dopiero początek.


*- rok urodzenia zmieniony na potrzeby opowiadania

Od autorki: Kilka spraw odnośnie rozdziału i całego opowiadania:

1. Nie zamierzam robić z Harry'ego dzieciaka, który w ogóle nie umie się  obronić, tylko robi wszystko, co mu się każe, bo denerwuje mnie to w opowiadaniach.

2. Tak, Harry się szybko zgodził na pojechanie z Louisem, ale o tym dlaczego, dowiecie się w następnych rozdziałach.

3. #Serialkillerff

Dziękuję za czytanie xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro