Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10



  If I lay really quiet

I know that what I do isn't right

I can't stop what I love to do


Pierwszym, na co Louis zwrócił uwagę była szyja Harry'ego. Na początku nic nie powiedział, tylko usiadł obok. Nie lubił, kiedy ktoś dotyka czegoś, co jest jego. Tak, Harry nie należał do niego i nie był rzeczą, ale nie chciał, żeby ktokolwiek inny go dotykał. I nie, wcale nie był zazdrosny, ani trochę. 

- Przespałeś się z nim- stwierdził.

- To nie twoja sprawa, co z nim robiłem, a jeśli masz mi robić wyrzuty, to lepiej stąd wyjdź- wywrócił oczami, bo Louis znowu robił to samo. Jeśli dał mu do zrozumienia, że nie jest nim zainteresowany, to powinien uszanować jego wybory i nie wtrącać się w czyjeś sprawy. 

- On nie jest dla ciebie odpowiedni.

- Przyszedłeś pierdolić o tym, kto będzie dla mnie odpowiedni? Popatrz, jak ty się zachowujesz!- brunet wziął głęboki wdech, żeby się trochę uspokoić- mógłbyś mnie zostawić samego?

- Właściwie to przyszedłem, żeby przeprosić- wzruszył ramionami, będąc nadzwyczajnie spokojnym. Był przyzwyczajony do takich sytuacji i potrafił zachować spokój.

- Za co?- nastolatek uniósł brwi, będąc trochę zdziwionym. Nie spodziewał się, że Louis, ten Louis, przyjdzie i go przeprosi.

- Za bycie dupkiem i zranienie cię. Zależy mi na- przerwał, bo zobaczył wchodzącego Zayna, który wyglądał na przestraszonego, ale jednocześnie zdenerwowanego. Harry nie wiedział co się stało, ale domyślał się, że nie było to nic dobrego.

- Louis? Musisz to zobaczyć, szybko- spojrzał na ich dwójkę i wyszedł z pokoju.

- Niedługo wrócę- szatyn wstał i poszedł za Zaynem.

Harry znowu został sam. Domyślał się w jakim kierunku zmierzała ta rozmowa, ale najwyraźniej wyjście Louisa było ważne i nie mogło zaczekać. Rozumiał to, w pełni. 

Z cichym westchnięciem położył się do łóżka, patrząc w sufit. To ostatnio było jego ulubione zajęcie. Czuł, że musi znaleźć sobie coś innego, ciekawszego. Zanotował sobie w myślach, że musi o tym porozmawiać z Louisem.

***

Louis poczuł, jak robi mu się słabo. Dosłownie. Jak zaczyna kręcić mu się w głowie i brakuje powietrza. 

- Nie..- było jedynym, co powiedział, zanim usiadł na podłodze i ukrył twarz w dłoniach. Był bardziej wkurwiony, niż przestraszony.

- Louis- Zayn uklęknął obok, patrząc na niego uważnie- będziemy go chronić, dobrze?

Szatyn tylko skinął głową, bo wiedział, że musi go chronić i nie ma nawet innej opcji. Nie mógł pozwolić, żeby strach wziął nad nim górę, bo właśnie to trenował przez tyle czasu- opanowanie. Musiał zacząć myśleć racjonalnie. Dlatego właśnie wstał i nie patrząc na to, że Zayn został na podłodze, usiadł przy biurku.

- Tutaj nie chodzi tylko o niego- powiedział chłodno, chociaż wiedział, że jego przyjaciel i tak wyczuje, że kłamie. Znał go lepiej, niż ktokolwiek inny.

- Wiem- jednak to kupił, na co szatyn uniósł brwi, ale nic nie powiedział, nie chcąc przerywać- podejrzewasz, kto mógł to zrobić?

- To mógł być każdy. Najbardziej obstawiam Sydney, która chciała się zemścić za to, że nie wypełniłem zlecenia i nie potrafiłem zabić Harry'ego.

- Co zamierzasz zrobić?

- Nie wiem- wzruszył ramionami- nie mam pewności, że ona to zrobiła. Zbierz ludzi i postaraj dowiedzieć się jak najwięcej.

- Zrobię to, idź do Harry'ego, on działa na ciebie lepiej, niż tabletki uspokajające- uśmiechnął się lekko.

- Dziękuję, Z- podszedł do niego i go przytulił- za wszystko.

***

Kiedy Louis wszedł do pokoju nastolatka, ten spał. Wiedział, że nie powinien, ale położył się obok i objął go, na co chłopak złapał jego rękę przez sen. Czuł się bezpiecznie, pierwszy raz od dawna, czuł, że tutaj jest jego miejsce. Zamknął oczy i zmęczony tym wszystkim zasnął.

Harry obudził się kilka godzin później i rozejrzał się, nie wiedząc o co chodzi. Prawie krzyknął, widząc Louisa przytulonego do niego. Nie sądził, że kiedykolwiek obudzi się do takiego widoku. Położył się na drugi bok, żeby było mu wygodniej i uważnie oglądał Louisa. Jego długie rzęsy, ostro zarysowane kości policzkowe i perfekcyjne usta. Zastanawiał się, jak można być tak pięknym. Prawdą było to, że chłopak nie był idealny dla świata, ale był dla Harry'ego. I to wystarczało.

Brunet delikatnie odsunął się od Louisa i wstał. Spojrzał na zegarek i zobaczył, że jest już po 22, więc nie było szansy, żeby ponownie zasnął. Zamiast tego zszedł na dół, chcąc zrobić sobie coś do jedzenia.

W salonie było dużo osób, więc mruknął ciche przywitanie i ruszył do kuchni, w której nie znajdował się nikt. Po obejrzeniu zawartości lodówki, stwierdził, że jednak nie jest głodny i zostanie przy herbacie, którą uwielbiał i potrafił pić litrami.

Wrócił do salonu z chęcią znalezienia Luke'a. Zobaczył, że rozmawia z Ashtonem (jeśli dobrze zapamiętał). Nie chciał marnować czasu, więc musiał przerwać im rozmowę. Niepewnie stanął obok i skrzyżował spojrzenia z blondynem.

- Przepraszam, że przeszkadzam, ale możemy porozmawiać? To trochę pilne- nerwowo przygryzł wargę.

- Jasne, nic się nie stało- chłopak się uśmiechnął i poszedł z Harrym na korytarz, zostawiając Ashtona samego.

Harry czuł, że musi wytłumaczyć mu kilka rzeczy i że nie zachował się odpowiednio. Nienawidził ranić ludzi, a czuł, że za chwilę to zrobi. A może już zrobił.

- Przepraszam, czuję sie, jakbym cię wykorzystał.

- Nie czuj się tak, przecież wczoraj było świetnie, zrobiłem to z własnej woli- blondyn uśmiechnął się na samo wspomnienie. On naprawdę miał nadzieję, że wyniknie z tego coś więcej. 

- Nie o to chodzi- pokręcił głową- nic do ciebie nie czuję, wtedy byłem zraniony i dlatego do ciebie przyszedłem.

- Czyli dla ciebie to nic nie znaczyło?- chłopak próbował zachować neutralny ton głosu i faktycznie mu się udało. Brzmiał, jakby został pozbawiony wszelkich emocji w jednej chwili.

- Chciałbym, ale nie.

- Nadal myślisz, że ty i Louis będziecie kochającą się parą? Odpuść, zanim będzie za późno, a ty skończysz płacząc.

- Gówno wiesz o tym, co jest pomiędzy nami, więc się nie wpieprzaj w nieswoje sprawy- mruknął i zostawił go samego. Nie chciał znowu tego słuchać, więc pomyślał, że odejście będzie najlepszym wyjściem.

Stanął pod swoim pokojem i oddychał głęboko, próbując się uspokoić. Miał już dość tego wszystkiego. Każdy dookoła oceniał Louisa, nie znając go. Fakt, Harry też go nie znał, ale przynajmniej z góry nie wyciągał wniosków. Nikt nie wiedział, jaki chłopak jest naprawdę, ale miał nadzieję, że uda mu się poznać prawdziwego Louisa, nie takiego, jakiego widzą go inni.

Harry od zawsze traktował każdego równo i nie wyciągał pochopnych wniosków. Tak został wychowany i taki system wartości uznawał. Uważał, że każdemu należy się szacunek, więc to właśnie robił.

Uznał, że jest gotowy na powrót do Louisa, więc po cichu wszedł do pokoju. Zobaczył, że chłopak się już obudził, więc podszedł do niego i usiadł obok.

- Obudziłem cię?

- Nie, nie obudziłeś. To okej, że tutaj jestem? Bo jeśli nie, to pójdę.

- Jest dobrze, Louis- uśmiechnął się, żeby pokazać, że naprawdę jest dobrze- chyba każdy czasami potrzebuje bliskości, prawda?

- Nie wiem- pokręcił głową.

- Gdyby naprawdę tak było, to nie przyszedłbyś do mnie i nie zasnąłbyś przytulony.

- To był jeden raz.

- Aż tak cię boli proste przyznanie się?- nastolatek uniósł brwi. Nie był zdenerwowany, chciał tylko, żeby Louis przyznał mu rację, której był pewny. Pewność chłopaka działała mu na nerwy i jedynym, czego chciał, było zniszczenie jej.

- Dobrze, potrzebowałem bliskości, zadowolony?

Na twarzy nastolatka pojawił się mały, nieśmiały uśmiech- jak najbardziej. Dlaczego wczoraj wyszedłeś?

Zobaczył, jak nagle wyraz twarzy Louisa się zmienia. Nie potrafił odczytać widocznych na niej emocji, ale wiedział, że nie było to nic dobrego.

- Potrzebowałem załatwić kilka spraw- to się trochę mijało z prawdą, ale nie chciał przestraszyć Harry'ego.

- Miałeś być ze mną szczery, nie pamiętasz?

- Mam ci powiedzieć i sprawić, że też będziesz się bał? Chyba nie chcę.

- Nie jestem dzieckiem, zasługuję na prawdę.

- Zaraz będę- wymamrotał i wyszedł. Postanowił, że pokazanie zdjęcia będzie łatwiejsze. Wiedział, że sprawa dotyczy bardziej jego samego, niż Harry'ego, dlatego może mu pokazać.

Wrócił po kilku minutach z plikiem kartek i usiadł na łóżku. Harry wziął do ręki zdjęcie i poczuł dziwny ucisk w klatce piersiowej. Fotografia przedstawiała powieszonego chłopaka niezwykle podobnego do niego, który na białej koszulce miał napisane "ode mnie nie uciekniesz, Louis" krwią. Zakrył usta dłońmi, żeby nie krzyknąć i odłożył kartkę na bok. Zaczął się niekontrolowanie trząść, odczuwając dziwny niepokój. Nawet nie zauważył, kiedy po jego policzkach zaczęły spływać łzy.

- Jesteś bezpieczny, spokojnie- Louis przytulił bruneta, próbując go uspokoić. Chciał, żeby już było po wszystkim, nie zasługiwał na coś takiego. 

#SerialkillerFF

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro