05. George Weasley
– Mamy...
– ...genialny...
– ....pomysł...
– ...Harry.
Kiedy te słowa padały z ust bliźniaków Weasley, to Harry wiedział, że było źle. I będzie jeszcze gorzej.
Po wojnie, oddałby wszystko żeby jeszcze raz usłyszeć słowa, które Fred i George wypowiadają na przemian. By usłyszeć ich donośny śmiech czy zobaczyć jak się wygłupiają.
Zamiast tego słyszał wrzask rozpaczy George nad martwym ciałem Freda w Wielkiej Sali. Czasami budził się z krzykiem, po koszmarze, w którym widział wszystkich poległych w Bitwie. Fred zawsze stał w pierwszym rzędzie, koło Remusa i Tonks.
Najgorsze były momenty, kiedy w ostatniej chwili powstrzymywał się od zapytania George'a gdzie jest Fred czy nazwania go imieniem zmarłego bliźniaka. Jeszcze gorsze było oglądanie oczu George'a, który jakby doskonale wiedział, co chciał zrobić Harry.
***
To było w piątą rocznice Bitwy o Hogwart.
Angelina była w trzecim miesiącu ciąży, a na jej palcu błyszczał pierścionek zaręczynowy, który George podarował jej jakieś dwa lata temu. Harry wiedział od Rona, że na razie nie planują ślubu.
To był kolejny raz, kiedy Harry dostał oficjalne zaproszenie na obchody Bitwy o Hogwart i końca wojny.
Przychodził tam co roku, ale pierwszy raz był zawsze najgorszy. Ludzie wtedy nie umieli jeszcze się cieszyć z faktu, że to się skończyło. Nie kiedy ból po stracie bliskich był nadal zbyt duży, a liczba Śmierciożerców czy zwolenników Czarnego Pana, którzy byli na wolności, była przerażająca. Ale gdzieś od trzeciej rocznicy, coś się zmieniło. Było więcej radości, swobody i przypominania tych, którzy odeszli, ale bez rozdzierających krzyków i bólu w klatce piersiowej, która powodowała problemy z oddychaniem.
To był również moment, kiedy George podszedł do Pottera i poprosił o pomoc w jednej rzeczy. Weasley był ubrany w ciemnogranatową szatę wyjściowa z delikatnymi dodatkami przy mankietach. Jego rude włosy tworzyły kontrast z bladą cerą i workami pod oczami.
– Chcesz co? – zapytał się zszokowany Harry. Miał szeroko otwarte oczy, a kieliszek szampana w jego dłoni zakołysał się niebezpiecznie w jego dłoni.
– Chcę żebyś poszedł ze mną i zrobił mi tatuaż – odpowiedział spokojnie George. Po śmierci Freda był bardziej zrównoważony, samotny i spokojny. Jakby odejście bliźniaka zabrało mu większość osobowości.
– Tatuaż? – wyksztusił.
George pokiwał głową i uśmiechnął się szeroko do Harry'ego.
– Wiem, że plotki podczas Turnieju Trójmagicznego o tatuażu lwa, którego miałeś niby mieć, były fałszywe, ale... ale teraz na pewno masz smoka na ramieniu i kilka innych rzeczy. Jak trudne może być zrobienie tego?
Harry przemilczał fakt, że George zawahał się na chwilę, jakby czekał, aż ktoś inny skończy jego wypowiedź. Działo się to ciągle przez pierwszy rok po Bitwie. Teraz zdarzało się to raz na kilka tygodni. Im bliżej rocznicy Bitwy, tym zawsze się to nasilało.
Ale nadal nie mógł zrozumieć co właśnie mówił do niego George. Może to była wina szampana, który tak chętnie pił.
– George, ja nie umiem narysować ładnego kółka na kartce, a ty chcesz żebym ci coś wytatuował na skórze?
– Dasz radę, Harry – George uśmiechnął się i poklepał go po plecach. – Wierzę w ciebie.
Tak naprawdę to Harry nigdy nie potwierdził, że wytatuuje coś dla George'a, ale Weasley stwierdził, że łatwiej im będzie jak się jeszcze napiją. Wylądowali przy jednym ze stolików z miodem pitnym i wspomnieniami, które atakowały ich z każdej strony, kiedy patrzyli na Wielką Salę w Hogwartcie.
W końcu Harry był wystarczająco pijany, by nie zaprzeczać i negować pomysł George'a, oraz na tyle trzeźwy, by wiedzieć, że Luna nadawała się do tego tysiąc razy lepiej. Znaleźli ją na dziedzińcu, gzie muzyka i hałas tylu zaproszonych osób, był ledwo słyszalny.
– Luna... – zaczął Harry.
– Musisz coś dla nas zrobić – dokończył z szerokim uśmiechem George. Opierał się o Harry'ego, który pod ciężarem ciała wyższego mężczyzny, ledwo stał w pionie.
Luna spojrzała na nich z błyskiem w oku i poprawiła swój naszyjnik z zawleczek od piwa, który zrobiła sobie dwa lata temu, bo ten z kapslami się zniszczył. Miała na sobie białą sukienkę z falbanami i bufiastymi rękawami. Wyglądała naprawdę ładnie z rozpuszczonymi włosami i kwiatami, które wplotła jej Ginny.
– O co chodzi, chłopcy?
– Tatuaż – odpowiedział oraz razu George. – Harry ma mi zrobić tatuaż.
– Nie powiedziałem, że zrobię – zaczął tłumaczyć Harry. Ale po tym jak zobaczył wzork George'a od razu dodał: – Ale Luna zrobi – pokiwał poważnie głową. A przynajmniej mu się tak wydawało.
Luna podniosła głowę do góry i spojrzała na ciemne niebo, które było oświetlone przez księżyc i miliony gwiazd.
– Księżyc jest w nowiu – powiedziała Luna, jakby to miało duże znaczenie.
– I co? – zapytał George.
– Przyjdźcie za trzy dni, wtedy możemy zacząć pracować.
– Nie, Luna – George pokręcił głową. Wydawał się nagle trzeźwy i w pełni świadomy tego co mówił. – To musi być dzisiaj. Dzisiaj jest ten dzień. Robimy to dzisiaj, nie za trzy dni.
Harry nie miał pojęcia czemu rudzielec uparł się, że akurat dzisiaj musiał mieć wykonany tatuaż. Jeśli Luna mówił, że może być to za trzy dni, to Potter nie miał zamiaru jej się sprzeciwiać. Lovegood mogła być naprawdę przerażająca, kiedy była stanowcza i zła. Widział ją tak dwa razy w życiu i nie chciał zobaczyć po raz trzeci.
– Luuuuuna – zaskomlał George i odsunął się od Harry'ego. Nieco się zachwiał, ale utrzymał równowagę. – To tylko kilka prostych cyfr. To tylko data.
Luna nie odezwała się słowem tylko chwyciła George'a za rękę i wyciągnęła drugą w stronę Harry'ego. Potter złapał jej bladą dłoń i zacisnął mocno. A potem się teleportowali.
***
Harry obudził się rano z potężnym kacem, na hamaku w salonie Luny i poczuciem, że coś się wczoraj stało. George, który spał na kanapie, nie wyglądał zbyt dobrze. Nie wiadomo gdzie była jego szata, ale spał w spodniach od garnituru, a jego czarna koszula, była całkowicie rozpięta i odsłaniała klatkę piersiową.
Harry wywrócił się, kiedy próbował zejść z hamaka. Zdarzało mu się spać w nim wcześniej, ale nigdy nie budził się z takim kacem. Głowa wręcz pulsowała mu jakby zaraz miała pęknąć. Miał tak suche gardło, że przełykanie śliny było zbyt bolesne. Nie mówiąc już o mięśniach i spięciu jakie czuł nawet w przedramionach.
Chciał obudzić George'a, ale jak tylko podszedł i pochylił się nad nim, coś zauważył. Na klatce piersiowej Weasley'a, a tak naprawdę na skórze w miejscu, gdzie pod kilkoma warstwami skóry, tłuszczu i mięśni, znajdowało się serce, był świeżo wykonany tatuaż. Proste cyfry, które układały się w tak znaną datę.
02.05.1998
Harry odsunął się i skierował do łazienki. Nie miał pojęcia gdzie była Luna skoro to jej dom, ale sądził, że pojawi się wtedy, kiedy Potter nie będzie się jej spodziewał. Chociaż miał nadzieję, że jak już ją zobaczy, to będzie miała dla niego duży kubek z kawą.
A kiedy obmył twarz wodą i zobaczył swoje przekrwione oczy w lustrze, prawie podskoczył, gdy w odbiciu zobaczył, że Luna stała w drzwiach do łazienki. Miała na sobie żółte ogrodniczki i koszulkę z oderwanymi rękawami.
– Dzień dobry, Harry Potterze.
– Cześć Luna – odpowiedział jej zachrypniętym głosem.
– Bardzo cię boli?
– Co mnie boli? – Harry otworzył szerzej oczy. Nie miał pojęcia o czym Luna mówiła. Czy coś sobie zrobił wczoraj w nocy? Nie za bardzo wiedział też, gdzie najbardziej go bolało, bo całe ciało miał odrętwiałe.
– Zrobiłam ci tatuaż – Luna odpowiedziała spokojnie.
Może gdyby Harry miał więcej siły i chęci do życia zareagowałby nieco ostrzej. Ale na kacu i z bólem głowy, jedyne na co było go stać to wzruszenie ramionami.
– Mam nadzieję, że nie mam go na czole – mruknął. Nie czekał jednak na odpowiedź, tylko jeszcze raz spojrzał w lustro. Na jego twarzy jedyne co widniało to blizna na brodzie, którą zyskał na Privet Drive 4 oraz ta przeklęta błyskawica.
– Jest na lewej ręce. Chcesz kawę?
Luna wydawała się tym zupełnie nie przejmować. Promieniowała spokojem, który udzielił się również Harry'emu.
– O Merlinie, tak – westchnął. Wizja kawy była naprawdę przyjemna.
Dopiero jak Luna poszła do kuchni, Harry podwinął rękawy wymiętej koszuli i zerknął na tatuaż. Był napisany poziomo na przedramieniu, a ogon Rogogona Węgierskiego zasłaniał ostatnią cyfrę. Była to ta sama data, która widniała nad sercem George'a.
Harry dotknął delikatnie skóry tuż przy pierwszej cyfrze i westchnął głęboko.
Nie wiedział, że mógłby się cieszyć z tatuażu, który zrobił w momencie, kiedy był zupełnie pijany. Ale nie sądził, że powstrzymałby się przed załamaniem i przypominaniem sobie każdej sekundy tej okropnej bitwy, w czasie kiedy kolejne cyfry pojawiałyby się na jego skórze. Niepamiętanie tego wydawało się naprawdę dobre.
Zapomnienie o Bitwie było niemożliwe.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro