03. Remus Lupin
Remus Lupin był nauczycielem Harry'ego. Lunatykiem. Przyjacielem rodziny, której Harry nigdy nie miał. Był wilkołakiem. I ojcem Teddy'ego, z którym spędził tylko kilka cennych chwil, zanim zginął w Ostatecznej Bitwie. Ale w wakacje przed piątym rokiem Remus, był tylko Lunatykiem mieszkającym na Grimmuald Place 12 i spędzającym czas z Harrym.
To był jeden z tych leniwych, sierpniowych poranków, podczas których Harry obudził się zbyt wcześnie, ponieważ koszmary o śmierci Cedrica nie dawały mu spać. Postanowił zejść do kuchni i mieć nadzieję, że będzie tam ktoś z kim będzie mógł porozmawiać i przestać słyszeć syk Voldemorta mówiący „zabij niepotrzebnego". Zszedł w pidżamie po schodach, po drodze omijając te schody, które skrzypiały zbyt głośno.
Zobaczył Remusa – zgarbionego i przeszukującego szafki kuchenne w poszukiwaniu czegoś. Mamrotał do siebie i nie zauważył Harry'ego, który stał w drzwiach.
– Cześć – powiedział cicho Harry, by jakoś dać znać, że tutaj był. Remus wyprostował się nagle i odwrócił w stronę Pottera.
– Harry – odpowiedział z uśmiechem. – Czemu nie śpisz?
– Koszmary – wyjaśnił krótko i wzruszył ramionami.
Remus pokiwał w zrozumieniu głową. Sam wyglądał podobnie jak Harry – ubrany w kraciastą, znoszoną pidżamę, z rozczochranymi włosami i ciemnymi workami po oczami. Jego zarost miał już trzy dni i zupełnie nie pasował Remusowi.
– Chcesz kakao? – zapytał się Remus. – Szukałem właśnie puszki z kakao, kiedy przyszedłeś. Mleko powinno się zaraz zagotować.
– Z chęcią – uśmiechnął się delikatnie Harry i usiadł przy stole. Patrzy jak Remus przeglądał teraz górne szafki i mamrotał coś o tym, że Molly ma jakiś dziwny system chowania rzeczy szafkach. I wtedy to zobaczył. Koszula nocna Remusa podniosła się do góry, kiedy mężczyzna wyciągnął ręce, by na oślep znaleźć puszkę z kakao na samej górze szafek. A tatuaż na biodrze ukazał się Harry'emu. Spodnie od pidżamy wisiały zbyt nisko na chudych nogach Remusa.
To nie był duży tatuaż. Nie był nawet kolorowy, ani zrobiony mocnym atramentem, który za bardzo odznaczał się na skórze Remusa. Ale Hary go zobaczył i miał wrażenie, że on zupełnie nie pasował do Lupina. Zmrużył oczy, bo chciał mu się bardziej przyjrzeć, ale zamiast tego Remus z małym okrzykiem radości opuścił ręce, a w jednej z nich trzymał kolorową puszkę.
– Mam!
Po chwili Remus usiadł naprzeciwko Harry'ego i podsunął mu ciepłe kakao z kawałkami czekolady, które topiły się powoli i rozpuszczały na wierzchu kubka. Potter otoczył go zimnymi palcami i rozgrzał je o ciepłe naczynie.
– Spróbuj, to ci pomoże – zachęcił go Remus z subtelnym uśmiechem, błądzącym mu po twarzy.
Dopiero kiedy Harry wypił ponad połowę kubka, a rozmowa z Remusem stała się w jakiś sposób płynna i nie poruszała tematów, na które młody chłopak nie chciał mówić, Potter odważył się nawiązać do tego co zobaczył wcześniej na ciele Lupina.
– Nie wiedziałem, że masz tatuaż – rzucił na wydechu Harry i spojrzał się spod rzęs na Remusa. Nadal był niepewny kiedy zaczynał ten temat z kimś, bo ciągle tliła się w nim wiara, że to było bardzo intymne i prywatne. – Co tam jest napisane? – zapytał ciekawie.
Remus zamarł na sekundę, a jego ręka mimowolnie powędrowała do prawego biodra, gdzie znajdował się tatuaż. Coś błysnęło w jego oczach – radość pomieszana z nostalgią. Potem westchnął głęboko.
– To tatuaż, który zrobiliśmy jako Huncwoci po skończeniu szkoły – zaczął opowiadać Remus. – Chcieliśmy jakoś uczcić nasz czas w Hogwartcie i wszystko co tam się działo. James był za tym żeby to były nasze zwierzęce formy. – Harry drgnął, tak jak zawsze, kiedy ktoś wspominał jego tatę. – Wybraliśmy w końcu sentencję, która jest hasłem Mapy Huncwotów.
– Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego – powiedział za niego Harry.
– Zgadza się – przytaknął mu Remus. – Poza tym są tam cztery ślady kroków, takie same jakie są na mapie kiedy ktoś przechadza się po Hogwartcie.
– Syriusz nigdy o nim nie wspominał – powiedział zaintrygowany Harry. Widział tatuaże Syriusza i jakoś przegapił słowa, które były mu dość znane.
– Każdy z nas ma go w tym samym miejscu – opowiadał dalej Remus. – Syriusz również. Twój tata też go miał. Bardzo narzekał, kiedy go robił, ale dał radę.
Harry upił kolejny łyk kakao. To była ich rzecz – Huncwoci z jednakowymi tatuażami i słowami obiecującymi, że nie mają dobrych zamiarów.
– Masz jeszcze jakieś? – zapytał się ciekawie Harry. – Tatuaże.
– Jeden cytat, który kiedyś stał się dla mnie bardzo ważny. – Remus zawahał się na chwilę i przymknął powieki. – Mam serce, mówi nauka, ale jestem potworem, mówi społeczeństwo.*
– Czemu akurat to? – zapytał się cicho Harry, chociaż sądził, że wiedział jaki był tego powód.
– Wiesz to, Harry – odpowiedział Remus. Harry przytaknął na te słowa. Ale gdzieś w jego umyśle toczyła się bitwa, że Remus nigdy nie powinien myśleć o sobie jako o potworze. Nie on. Nie z powodu wilkołactwa. – To miało służyć jako przypomnienie, że nie jesteśmy tylko tym co twierdzą o nas inni ludzie. Jesteśmy kimś więcej.
***
Harry'emu nigdy nie udało się namówić Hermiony na wspólny tatuaż. Była zbyt uparta i negatywnie nastawiona do ozdabiania swojego ciała w ten sposób. Ale z Ronem było inaczej. Zgodził się jak tylko ten pomysł wyszedł z ust Harry'ego, kiedy siedzieli w Pomarańczy (wspólnym domu Rona i Hermiony) i jedli razem kolację.
– Jaki? – zapytał może nawet zbyt chętnie Ron.
Harry odetchnął głęboko i zaczął grzebać w kieszeniach spodni, które miał na sobie. Przed wyjściem z domu włożył tam kawałek kartki, na której narysował kilka projektów. Miał nadzieję, że jeden z nich spodoba się przyjaciołom.
– Chciałem żeby to odnosiło się do naszej trójki – przyznał Harry. – I mam kilka pomysłów.
Wszyscy pochylili się nad kartką z rysunkami Pottera, a on zaczął tłumaczyć każdy z nich. Hermiona była sceptycznie nastawiona, ale jeden wzór spodobał jej się najbardziej. Ronowi też.
I kiedy trzy tygodnie później Harry i Ron wyszli ze studia tatuażu, a Hermiona czekała na nich w pobliskiej kawiarni, na ich żebrach z lewej strony był świeżo zrobiony tatuaż. Książka (Historia Hogwartu jakby ktoś miał wątpliwości), na niej figura szachowa (król), a przez obie te rzeczy przechodziła miotła do qudditcha (Błyskawica od Syriusza).
– Bardzo was boli, chłopcy? – zapytała się troskliwie Hermiona, kiedy tylko usiedli przy stoliku. Na jej szyi wisiał wisiorek z tym samym wzorem co Ron i Harry mieli teraz wytatuowany. Harry zamówił to u jubilera na Pokątnej, by Hermiona nie czuła się odrzucona, tylko dlatego, że nie chciała mieć tuszu wbijanego w skórę.
– Jest dobrze, Miona – zapewnił ją Ron. Chwycił od razu widelczyk i wbij go mocno w ciasto czekoladowe. – I przysięgam ci, że Harry w którymś momencie zaczął się śmiać.
– Nieprawda! – odparował Harry.
– Stary, słyszałem twój śmiech i to jak tatuażysta cię okrzyczał.
Później kiedy zjedli ciasto, wypili kawę i pożegnali się, Harry nie mógł powstrzymać się od pewnych słów:
– Uwielbiam was – powiedział ze wzruszeniem.
– My ciebie też, Harry. – Hermiona mocno go ścisnęła. – I nigdy nie przestaniemy.
****
*cytat o którym mówi Remus pochodzi z książki "Julia. Trzy tajemnice" Tahereh Mafi z 2012 roku. Przymknijmy oko na to, że książka została wydana kilkanaście lat po śmierci Lupina. Samej książki nie czytałam, a cytat znalazłam podczas poszukiwań w internecie.
Czasami sprawia mi to od groma trudności, a czasami uwielbiam fakt, że z rozdziału na rozdział muszę wymyślić kilka tatuaży dla poszczególnych postaci. I pamiętać gdzie Harry je ma na swoim ciele, by nie było żadnej wpadki.
Jak dotąd podoba Wam się Seria Atramentowa?
W następnym rozdziale będzie Luna ;)
Do następnego,
Demetria1050
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro