ROZDZIAŁ SIEDEMNASTY
Nie sądziłam, że w ciągu dwóch tygodni zdążyłam się stęsknić za tym miejscem, ale kiedy przekraczam próg mojej tymczasowej sypialni w pensjonacie, czuję, jak przepełnia mnie euforia. To miejsce to spokojny azyl z widokiem na góry pokryte grubą warstwą śniegu. W dodatku w kominku strzela ogień, dając tym samym poczucie ciepła. W kącie pomieszczenia została umieszczona duża choinka bez jakichkolwiek ozdób i lampek. Za to obok niej stoją dwa pudełka z bombkami, anielskimi włosami, łańcuchami oraz lampkami.
Choinka w twoim pokoju już nie może się doczekać, aż powiesisz na jej gałęzi pierwszą bombkę...Tak brzmiała treść wiadomości od Ethana. Uśmiecham się szeroko na myśl, że samodzielnie mogę przyozdobić swój pokój, dzięki czemu poczuję się jak w domu za czasów, kiedy moja mama jeszcze żyła. To ona zawsze dbała, aby święta Bożego narodzenia kojarzyły mi się z miłością, ciepłem i oczywiście rodziną. To dość przykre, że po jej śmierci, święta stały się mdłe i sztuczne.
Wzdycham przeciągle i odganiam od siebie smętne myśli. W tym roku będę mieć udane święta, ponieważ spędzę je daleko od Green River. Ta myśl jest uspokajająca i pokrzepiająca. Kilka dni z dala od Davida i Sophie są bezcenne. Wierzę całą sobą, że święta w tym pensjonacie będę niezapomniane, a ja w końcu otworzę się na spontaniczną przygodę. Aczkolwiek najpierw muszę się wyspać. Całonocna jazda do Aspen wyssała ze mnie całą energię, dlatego też po szybkim prysznicu, zasuwam zasłony w pokoju, po czym kładę się do łóżka.
~***~
Budzę się, kiedy za oknem jest już ciemno. Zerkam na zegarek, stojący na szafce nocnej i jęczę z niezadowolenia. 18:32. Przespałam cały dzień, więc w nocy będę miała za dużo energii, aby spać. Do licha! Co ja będę robić przez całą noc?
Wstaję z łóżka, a następnie idę do łazienki, aby choć trochę doprowadzić się do porządku. Kiedy jednak w lustrze widzę swoje włosy, mam ochotę złapać za nożyczki, aby się ich pozbyć. Jak ja niby mam rozczesać do gniazdo dla ptaków? Sięgam po szczotkę, a wtedy ktoś postanawia zapukać do moich drzwi. Ja pieprzę! Akurat teraz!? Osoba na korytarzu nie daje za wygraną, a jej stuknięcia o drzwi są coraz głośniejsze, dlatego porzucam swój plan rozczesania włosów i idę wpuścić do środka gościa.
Jakie jest moje zdziwienie, kiedy przede mną staje Ethan w samych spranych jeansach. Jego tors jest nagi, nie licząc naszyjnika z krzyżykiem zwisającego tuż przy mostku.
- Dzień dobry, śpiochu. – uśmiecha się przyjaźnie, a kiedy jego wzrok ląduje na moim gnieździe na włosach, nie daje po sobie poznać, że bawi go ten widok, choć jestem pewna, że dusi w sobie śmiech.
- Hej. – odpowiadam niepewnie. – Co tu robisz?
- Głupie pytanie. – otwiera ramiona, tak jakby chciał mnie złapać w niedźwiedzim uścisku. - Święty Mikołaj z osłoniętym torsem pragnie powitać cię z otwartymi ramionami. – powtarza treść swojej wiadomości, co jest rozbrajające.
- Gdzie masz swoją czapkę, Mikołaju? – pytam, a Ethan prędko dotyka czubka swojej głowy, marszcząc przy tym nos.
- Szlag! Z pewnością niesforny elf mi ją ukradł. To co? Dasz się przywitać? – ponownie otwiera swoje ramiona, więc bez zastanowienia podchodzę bliżej, by wtulić się w jego ciepłe ciało. Od teraz jestem pewna, że nie ma lepszego uczucia na ziemi niż tkwienie w objęciach Ethana. Nie mam pojęcia, jak długo tak stoimy, ale dopiero chrząknięcie za plecami Ethana sprowadza nas do rzeczywistości. Ech, dlaczego? Mogłabym tak stać wieczność.
- Rany boskie, dzieciaku. – wypowiada Beatrice. – Nie paraduj tutaj w takim wydaniu, bo któraś ze starszych pań dostanie zawału. – beszta Ethana, ale w jej tonie głosu wybrzmiewa radosna nuta. – Cześć, India. Miło cię znowu gościć. Zejdziesz na kolację?
- W zasadzie zabieram ją na jarmark. – odpowiada za mnie Ethan. – Tam zjemy kolację.
- Nie zapomnijcie zapisać swoich marzeń na choince życzeń. Dobrej zabawy! – Beatrice rusza z miejsca. – Och, zapomniałabym. – przystaje i odwraca się w naszą stronę z przebiegłym uśmieszkiem. – Jeśli zaczniecie baraszkować w sypialni to proszę róbcie to cicho, ponieważ mamy tu wiele samotnych podróżników i nie chciałabym aby czuli się niedopieszczeni przez Ethana.
- Mamo. – wypowiada Ethan. – Nie zaglądaj nam pod kołdrę.
Do diabła! Dlaczego tym razem się rumienię? Ze wstydu, ponieważ Beatrice doskonale wie, że między mną a Ethanem narodziła się namiętna chemia? A może po prostu mój organizm chce, aby nasze ciała były splątane ze sobą pod kołdrą? Albo jedno i drugie...
- Uwierz mi synu. Nie chcę tego robić. – puszcza w naszą stronę oczko, po czym zostawia nas samych.
- Ona jest niemożliwa. – prycha blondyn. – Zbieraj się, śpiochu. Za pół godziny wychodzimy. – pstryka mnie w nos. – Ubierz się ciepło.
~***~
Jarmark Bożonarodzeniowy w Aspen to istny raj, dla kogoś kto uwielbia świecidełka. W samym centrum miasta zostały ustawione choinki oraz budki z jedzeniem. W każdej z nich serwują inne potrawy, dzięki czemu każdy może coś dla siebie wybrać. Ja zaczęłam od truskawek w białej czekoladzie. Nie potrafię się temu oprzeć i z całą pewnością zjem tego więcej. Obok największej z choinek ustawiono ogromny czerwony fotel, na którym zasiadł sztuczny święty Mikołaj, a tablica obok wskazuje, że znaleźliśmy się przy drzewku życzeń, o którym wspominała Beatrice.
- Według miejskiej legendy, drzewko życzeń ma moc spełniania naszych najskrytszych pragnień, dlatego co roku karteczkę zapisaną naszym pismem, wiesza się na gałęziach. – tłumaczy Ethan. – Ale dla mnie to zwyczajna tradycja i nie wierzę w świąteczne cuda.
- Pewnie dlatego twoje życzenia się nie spełniają. – kwituję. – Trzeba najpierw wierzyć w moc, jaka płynie ze świąt.
- Brzmisz jak moja babcia. – stwierdza. – Aczkolwiek nigdy nie wygrałem na loterii. – spoglądam na niego, jakby wyrosły mu trzy głowy. – No co?
- Wiesz, rzeczy materialne rzadko kiedy same do nas przychodzą. Za to życzenia płynące prosto z naszego serca mają ogromną siłę.
- Niech ci będzie. Chodźmy sobie pomarzyć. – wypowiada sceptycznie, ale chwyta mnie za dłoń i prowadzi do stoiska obok choinki, a następnie podaje mi pustą małą karteczkę i kopertę podobnych rozmiarów wraz z długopisem. Przysiadamy naprzeciwko siebie przy stoliku i w ciszy zapisujemy kilka słów na swoich kartkach.
Chcę znaleźć w sobie siłę, by żyć według swoich zasad.
Wkładam karteczkę do koperty, po czym ją zaklejam. Zanim jednak wieszam ją na choince, obserwuję Ethana, gdy ten w skupieniu zapisuje swoje pragnienie. Nie mam pojęcia, co umieszcza na swojej kartce, ale po wyrazie jego twarzy sądzę, że jest to coś bliskiego jego sercu.
~***~
Ethan
Zapisałem kilka słów:
Chcę ją pokochać i chcę, aby ona pokochała mnie.
A kiedy umieszczam swoją kartkę na choince, pierwszy raz w życiu pragnę, aby moje życzenie zostało spełnione.
______
Dzień dobry o poranku!
Myślę, że to nie jest ostatni rozdział tego dnia 😋
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro