Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY ÓSMY

Lampa, która wcześniej oświetlała nam drogę, całkowicie się wyładowała podczas naszego powrotu do pensjonatu, przez co ciemny las wydaje się być bardziej złowieszczy. Pomimo obecności Ethana nie potrafię wyzbyć się lęku przed drapieżnikami, a moja chora wyobraźnia podrzuca mi iście złowieszcze obrazy. Mam wrażenie, że zza każdego drzewa może wyskoczyć dzikie zwierzę, które rozszarpie nas na kawałki. W najmniej drastycznym scenariuszu widzę, jak tata niedźwiedź wraz z mamą niedźwiedź i ich czwórka dzieci pożerają zawartość naszego koszyka. Nie byłabym sobą, jakbym nie ujrzała ich siedzących przy okrągłym stole ze sztućcami między ostrymi pazurami.

- Jedziemy w dobrym kierunku? – pytam, aby zagłuszyć dźwięk kopyt i sanek pędzących przez śnieg. Nie wiem, dlaczego, ale w obecnej sytuacji dźwięk skrzypiącego śniegu nie daje mi otuchy. Dookoła panuje ciemność, którą rozproszyć mógłby jedynie poranny promień słońca.

- Znam te lasy na pamięć. – wypowiada Ethan. – Nie martw się. – poklepuje mnie po dłoni. – Za moment będziemy w domu.

- Mam wrażenie, że się zgubiliśmy. – nie daję za wygraną. Trasa na polanę trwała zdecydowanie krócej, a teraz mam wrażenie, jakbyśmy jechali przez wieczność. Poza tym chwilę wcześniej wjechaliśmy w ostry zakręt, którego nie pamiętam, aby był podczas poprzedniej trasy. Jestem pewna, że zgubiliśmy się pośrodku lasu i w dodatku nie mamy ze sobą żadnej latarki.

- Na pewno nie. – wypowiada blondyn, ale w ton jego głosu wkrada się nutka niepewności. To znak, abym zaczęła panikować. Romantyczną otoczkę szlag trafił. Teraz nie ma nawet mowy o tym, że chcę uprawiać z tym mężczyzną nieokiełznany seks. – Zaraz będziemy w domu. Naprawdę!

- Ethan! Przestań karmić mnie kłamstwami. Zgubiliśmy się i będzie mi lepiej, jeśli to przyznasz.

- Uh – wzdycha. – Dobra. Zgubiliśmy się.

- Co? – India Wdech...Wydech...Wdech...Wydech. Chyba nie mówisz poważnie, co? Psia dupa! Po co miałbyś kłamać. Zgubiliśmy się w dziczy, gdzie w każdej chwili coś może nas zjeść. Nie mamy światła, które wskazywało nam kierunek, a żadne z nas nie pomyślało, że żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku i posiadamy smartfony, które są zaopatrzone w jakże skomplikowaną technologię, jaką są latarki i możliwość wykonywania połączeń. Nawet jeśli nie ma zasięgu służby alarmowe powinny odebrać. – mówię bez sensu, aby poczuć się lepiej. Kiedy mówię jest mniejsze prawdopodobieństwo, że usłyszę wycie wilków, a nawet myśl o tym, że nie ma ich w tych lasach mnie nie uspokaja. Może akurat w tym roku postanowiły sprowadzić się do Aspen na nowo. – Co, jeśli zamarzniemy? W zasadzie mamy jeszcze ciepłą herbatę i grube koce, ale jesteś pewny, że zdołamy przetrwać? Już raz byłam o włos od zamarznięcia i to nie było miłe uczucie. Własne zęby chciały mi odgryźć język. Tak mocno drżały. Zresztą do rana jest jeszcze dużo czasu, więc na pewno coś nas pożre.

- India?

- Nie przerywaj mi teraz! – wypowiadam groźnie. – Ta randka była romantyczna i szczerze uwielbiam cię za nią, dobra? Naprawdę ją doceniam, ale teraz musimy przetrwać noc w tym miejscu i jestem przerażona. Nie posiadam w sobie instynktu samozachowawczego i sprowadzam na siebie kłopoty, a jako że jesteś tutaj ze mną to ty również masz przesrane. Pamiętasz jak mój samochód zakopał się w zaspie i ściągnęłam na siebie Lionela, który wyglądał mi na szemranego typa? Teraz jest podobna sytuacja, rozumiesz? Ściągnę na nas jakieś szemrane zwierzę, które nosi w sobie wściekliznę albo inną groźną dla człowieka chorobę, ugryzie nas i będzie koniec. Umrzemy tutaj. Tak właśnie zakończy się ta cudowna randka. Naszą śmiercią! Odnajdą nas dopiero wiosną, kiedy śnieg zacznie topnieć, ale będziemy porozrzucanymi po całym lesie. Zwierzęta będą bawić się naszymi częściami ciała w aport.

- India...

- Mówiłam, że masz mi nie przerywać! Mam ci jeszcze tyle rzeczy do powiedzenia. Zacznę może od tego, że uwielbiam twojego fiuta. Normalnie jakbym mogła na niego założyć obrączkę, zrobiłabym to, aby go zachować dla siebie. Ethan, zdajesz sobie sprawę, że on działa cuda? Umierając będę myśleć o jego mocy dawania mocnych orgazmów...

- Myślałem, że pociąga cię moja twarz. Co za rozczarowanie. – naigrywa się. – Kontynuuj.

- Po drugie robisz najlepszą czekoladę z piankami.

- Wiadomo.

- Po trzecie mam dla ciebie prezent Bożonarodzeniowy i nie zdołam ci go dać.

- Dlaczego?

- Bo już po nas!? – spoglądam na niego z oburzeniem, a kiedy dostrzegam jego rozbawiony wyraz twarzy mam ochotę go spoliczkować i pocałować jednocześnie. – Jak możesz się śmiać, kiedy znajdujemy się takiej sytuacji?

- W jakiej sytuacji? – unosi brew. – Oświeć mnie kobieto.

- Czy ty mnie w ogóle słuchasz!?

- Słyszałem tylko ten fragment o tym, że mam cudotwórczego fiuta.

- Jesteś przygłupem? – pytam zupełnie poważnie, co wywołuje u niego napad niekontrolowanego śmiechu. – Ethan! – uderzam go w ramię. – To nie jest zabawne.

- Jest. – śmieje się. – Pierwszy raz widzę u kogoś taką panikę. Kobieto, pleciesz same bzdury. Powiedziałaś trzy rzeczy z sensem. Mam zajebistego fiuta, który robi wyśmienitą czekoladę z piankami, a twój prezent świąteczny dla mnie zostanie rozpakowany. Zaufaj mi.

- Jak!? Zgubiliśmy się.

- Myślisz, że byłbym tak spokojny, gdybym nie znał naszego położenia?

- Co?

- To, bączku. Nie zgubiliśmy się. Jestem całkowicie pewien, że za tym zakrętem zobaczysz pensjonat. – marszczę nos, czując się jak kretynka. Jak mogłam nie wyczuć, że Ethan stroi sobie ze mnie żarty? Zaplatam ręce na piersi, aby ukazać swoje niezadowolenie faktem, że zostałam wkręcona, co niezmiernie bawi mojego rozmówcę. Czas na rewanż, kochaniutki. Uśmiecham się złowieszczo i w głowie układam pewien plan. Jestem pewna, że moja gra będzie zdecydowanie dotkliwsza.

Rzeczywiście za zakrętem dostrzegam światła pensjonatu, co daje mi ulgę. Nasza podróż dobiegła końca i dojechaliśmy w jednym kawałku.Niespecjalnie przepadam na ciemnością, choć muszę przyznać sama przed sobą, że obecność Ethana dodawała mi otuchy. Po dzisiejszej randce wiem, że bardzo go lubię, a naszą znajomość zaczynam traktować poważnie. Wierzę w jego zapewnienia i w chęć zbudowania stabilnej relacji, dlatego dam porwać się tej znajomości, żywiąc nadzieję, że świąteczny romans to coś więcej niż dobra zabawa.

Ethan zatrzymuje sanie przed stajnią, w której trzymane są konie. Delikatnie poklepuje mnie po udzie, a jego wyraz twarzy może wskazywać na to, że ma ochotę zanurkować pod moją kołdrę. W gruncie rzeczy ta opcja jest bardzo kusząca, ale planuję małą zemstę za ten okrutny żart w lesie, więc rozpocznijmy grę.

- Ale jestem zmęczona. – kłamię. – Chyba pójdę się położyć. – nieporadnie wydostaję się spod zawiniętego koca, po czym wychodzę z sań i podchodzę do białego konia, aby pogłaskać go po brodzie. – Jakie masz plany na resztę wieczoru?

- To chyba oczywiste, bączku. – podchodzi do mnie na tyle blisko, abym poczuła zapach jego perfum. - Spędzę go w twoim łóżku.

- Och, nie. – spoglądam na niego z udawanym przerażeniem. – Moja mama mawiała, abym nie zapraszała do domu nieznajomych.

- Od kiedy niby jestem nieznajomym?

- Od momentu, w którym zapomniałam jak się pan nazywa. – oblizuję swoje wargi, co nie umyka jego uwadze. Spogląda na nie pożądliwie, jakby chciał rozerwać je na strzępy, co rozpala w moim brzuchu niepohamowane pożądanie. – Pewne traumatyczne wydarzenia spowodowały u mnie nagły zanik pamięci. Proszę mi wybaczyć, ale udam się do swojego pokoju i obiecuję, że spróbuję sobie przypomnieć z kim spędziłam dzisiejszy wieczór.

Z twarzy Ethana nie schodzi rozbawiony uśmieszek. Czuję, jak obserwuje każdy mój krok, kiedy oddalam się w stronę wejścia do pensjonatu. Nie ukrywam, że podoba mi się ta zabawa. Planuję go doprowadzić do szału, aby potem swoją frustrację i pragnienie przelał na mnie w łóżku. To chyba idealna kara dla śmieszka z lasu i idealna nagroda i zadośćuczynienie dla ofiary? Zdecydowanie tak!

____
Witam Was z powrotem!
W tamtym roku nie udało mi się skończyć tej książki ze względu na brak odczucia magii świąt, ponieważ szybko pojawiła się zielona wiosna.
Ale teraz mamy listopad, więc druga połowa książki rusza pełną parą.
Zapewniam, że będzie się działo!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro