Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ CZWARTY

Wnętrze pensjonatu jest ciepłe i przytulne. Króluje tutaj prawdziwe drewno i kominki, oddające klimat górskiego domku. To naprawdę nastrojowe miejsce, pełne fotografii, obrazów, miękkich sof z kocami i choinek ustrojonych szklanymi bombkami, w których można dostrzec własne odbicie.

- Pięknie tu. – przyznaję i przysiadam na jednym z krzeseł w kuchni.

- Przekażę twoje słowa uznania mojej babci. To ona stworzyła to miejsce, a teraz nadeszła pora, abym ja podtrzymywał wszystkie tradycje, jakie stworzyła dla tego pensjonatu.

- Co masz na myśli? – pytam z nieukrywanym zainteresowaniem. Wchodząc tu od razu poczułam, że to miejsce ma duszę, jakby było żywym organizmem. Trzeszczący ogień w kominkach, skrzypiące deski podłogowe i hałaśliwe klamki w drzwiach przywołują na myśl święta pełne beztroski, radości i miłości.

- W wigilię wszyscy nasi goście wraz z właścicielami zasiadają do wspólnej kolacji. O poranku pierwszego dnia świąt każdy przychodzi na śniadanie w zimowych piżamach i ciepłych wełnianych kapciach, a potem rozpoczyna się seans filmów świątecznych. Wieczorami moja babcia zawsze zasiada do pianina i grywa kolędy, kiedy nasi goście samodzielnie zajmują sobie czas. – opowiada z pasją, jakby każda z tych tradycji była mu bliska. Wyraz jego twarzy to czysty błogostan, dlatego nie potrafię powstrzymać uśmiechu. Poza tym widok tego dobrze zbudowanego mężczyzny, przyrządzającego czekoladę z piankami jest naprawdę przyjemny dla oka. Ethan jest przystojny, w dodatku czuje ducha świąt i tego miejsca, a pasja z jaką opowiada o pensjonacie i tradycjach czyni go niezwykle interesującym.

- To oryginalne. – kwituję. – I urocze. Z chęcią wzięłabym udział w takich świętach. -dopowiadam z rozmarzeniem. W moim rodzinnym domu święta ograniczają się do świątecznego śniadania przy stole i rozmów o niczym. Odkąd jestem dorosła nawet nie robimy sobie nawzajem prezentów, a świąteczne skarpety od lat nie zawisły na kominku. Clara i mój ojciec wolą tą porę w roku przeleżeć w ciepłych krajach, więc zazwyczaj ten czas spędzam z Davidem i Sophie, co w tym roku budzi moją niechęć.

- Więc co cię powstrzymuje? – puszcza w moją stronę oczko, po czym podsuwa mi pod nosem gorącą czekoladę, która pachnie smakowicie. Biorę ciepły kubek w dłonie, biorę łyk, a mój żołądek ma ochotę krzyczeć: „dziękuję ci przepiękny mężczyzno za ten napój bogów".

- Hm, w tym roku chyba nic. – wzruszam ramionami.

- Zarezerwować dla ciebie najlepszy pokój?

India, on mówi poważnie, czy najzwyczajniej w świecie stroi sobie z ciebie żarty? Przez moment obserwuję Ethana w milczeniu, a swój brak odpowiedzi tuszuję popijaniem czekolady. Przecież nie można mówić z pełnymi ustami, więc w ten sposób mogę grać na czas. Co powinnam odpowiedzieć? Z jednej strony mogłabym tutaj spędzić cały okres świąt i sylwestra, ale z drugiej wiem, że byłabym tutaj zupełnie sama.

Kiedy ty nie jesteś sama?

Zasadniczo to bardzo dobre pytanie. Dotychczas uznawałam Sophie za swoją przyjaciółkę, choć w gruncie rzeczy wcale nimi nie byłyśmy.

- No nie wiem. – dukam. – To daleko od domu.

- Wymówka. – parska śmiechem.

- Będę tu zupełnie sama.

- Wymówka. – jego rozbawienie jest widoczne gołym okiem. Blondyn opiera się o szafkę kuchenną z dłońmi zaplecionymi na klatce piersiowej, przez co jego sylwetka wydaje się być większa. O szlag. Te szerokie barki...

- Ale to prawda. – spieram się.

- Wcale nie. W tym pensjonacie nikt nigdy nie jest sam. Jak myślisz, dlaczego moja babcia uznała, że wspólne spędzanie świąt z naszymi gośćmi to świetny pomysł?

- Chciała wykazać się oryginalnością? – sugeruję.

- Nie bądź aż tak ograniczona. – wypowiada przyjaźnie. – Naszymi gośćmi w święta zazwyczaj są samotne osoby, które szukają bliskości. Nikt nigdy jeszcze nie narzekał na samotność w tym miejscu. Poza tym, ja tu będę.

O cholera. Nie wpadłabym na to, lecz w tym świetle ta tradycja jest naprawdę piękna. To znaczy spodobała mi się od razu, lecz powód jej wprowadzenia jest naprawdę cudowny i taki bezinteresowny. W końcu nikt nie chce być w święta sam, jedząc gotowy posiłek z paczki przy jednej świeczce, wpatrując się w puste krzesła naprzeciwko.

- Ach, czyli twoja obecność ma mnie przekonać? – Ethan wzrusza ramionami.

- Nie mnie o tym decydować. Aczkolwiek sądzę, że jestem idealnym kompanem do nocnych rozmów. – unoszę brew. – Więc te twoje ponętne usteczka mają jeszcze jakiekolwiek wymówki, czy jednak mam zarezerwować dla ciebie pokój?

Ponętne usteczka? Czyli mu się podobają? O rany, czy ja czuję motylki w brzuchu? Niemożliwe. To z całą pewnością za duża ilość słodkiej czekolady daje o sobie znać.

- Nie wiem.

- Rany, co za niezdecydowana osóbka. – kręci z rozbawieniem głową. – Co cię tak naprawdę powstrzymuje?

- Nie wiem.

- Ach, czyli mam zgadywać? – mój brak odpowiedzi jest dla niego odpowiedzią na pytanie, więc podchodzi bliżej wyspy kuchennej, przysiada naprzeciwko mnie, łokcie układa na blacie, a brodę lokuje między swoimi dłońmi. W ten sposób mogę przyjrzeć się dokładniej jego twarzy. Jego długie rzęsy mogłyby wzbudzić zazdrość niejednej kobiety, która chciałaby uzyskać taki efekt tuszem do rzęs. Piwne oczy wpatrują się we mnie z zaciekawieniem, a obok górnej wargi ma malutki pieprzyk. – No dobra. Sądzę, że boisz się tutaj zostać, ponieważ się mnie obawiasz.

- Co? To nie jest prawda.

- To zrozumiałe, ponieważ jestem obcym facetem, który daje ci schronienie, kiedy go potrzebujesz. – ciągnie dalej, ignorując moje wcześniejsze słowa. – Poza tym po twoim spojrzeniu widzę, że wpadłem ci w oko. Z resztą vice versa. Nie zamierzam tego ukrywać, że wizualnie budzisz moje zainteresowanie. Poza tym nigdy nie ukrywam swoich myśli i zamiarów, więc z premedytacją proponuję ci pokój w święta i sylwestra. Chociaż wiesz co? – odrywa swoją głowę od dłoni, po czym jego prawa dłoń pstryka mnie w nos. – Twój pokój będzie na ciebie czekał, nawet jeśli teraz boisz się podjąć tą decyzję.

Wpatruję się w Ethana, jakbym widziała przed sobą idealny obraz mężczyzny. Pomimo mojego przeświadczenia, że nie ma ludzi perfekcyjnych, on właśnie taki się wydaje. Poza tym jeszcze nikt nigdy nie przyznał otwarcie, że mogłabym się komuś podobać. Nie jestem tak piękna jak Sophie, ani tak zgrabna jak trenerki fitness. Czuję się niepewnie. Nie wiem, co powinnam powiedzieć ani jak zareagować. Jak dotąd nie miałam podobnej sytuacji, stąd moje milczenie i nieporadne wiercenie się na stołku kuchennym.

- Um, to miłe. – dukam i spuszczam spojrzenie na swoje dłonie. Moja pewność siebie nagle wyparowała, przez co staję się biedną, szarą myszką, która pragnie uciec i zakopać się pod kołdrą.

- No ja myślę. – odpowiada z przyjacielskim śmiechem. – Więc przyznasz sama przed sobą, że cię pociągam?

- Nie.

- No dalej. Nie bój się.

- Nie ma szans. – zerkam na jego twarz, która wyraża jedno. Ciekawość. – Wiesz co?

- No?

- Chciałabym się położyć i wziąć ciepły prysznic.

- Twoje życzenie jest moim rozkazem. – wstaje z krzesła. – Chodźmy. Pokażę ci twój pokój.

~***~

Ciepła kąpiel jest tym, czego potrzebowało moje ciało. Gorąca woda i pachnąca konwaliami pianka unosząca się na powierzchni wody, uspokaja mój umysł. Na ten moment nie czuję złości do Sophie, choć ona powróci jutrzejszego dnia, kiedy będę zmuszona wrócić do hotelu. Niemal zamarzłam na mrozie, lecz nie sądzę, aby którakolwiek z dziewczyn pomyślała, że ich żart może nieść ze sobą poważne konsekwencje. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że mój przyrodni brat nie uważa, aby zachowanie jego narzeczonej było nieodpowiednie. David zawsze idealizuje Sophie oraz spełnia wszystkie jej zachcianki, dlatego nie jestem zbytnio szczęśliwa, że to właśnie ona wejdzie do naszej rodziny, lecz ta decyzja nigdy nie należała do mnie. Więc, to nie oni powstrzymują cię przed spędzeniem świąt w Aspen.

Delikatnie uśmiecham się sama do siebie. Ethan ma rację. Wzbudził moje zainteresowanie, czego się odrobinę obawiam. Ostatnim razem mężczyzna, który wpadł mi w oko okazał się być kłamliwym złamasem, który wykorzystał mnie jedynie w celach rozrywkowych. Byłam naiwną Indią, która szukała prawdziwej miłości, przez co nie widziałam tak zwanych czerwonych flag ostrzegawczych.

Z perspektywy czasu widzę, jak bardzo moje zauroczenie było dla Mateo zabawne. Wykorzystywał moją naiwność za każdym razem, kiedy zaswędziały go jaja i chciał trochę poużywać mojego ciała. Za każdym razem rozkładałam przed nim nogi, nawet jeśli nie miałam na to ochoty, ponieważ on tak chciał. Wtedy sądziłam, że skoro mnie pragnie, to musi mnie kochać. Największe kłamstwo, jakie wmawiałam sobie każdego cholernego dnia.

Dlatego też nie chcę wdepnąć w kolejne bagno. Ethan wydaje się miły, ale co, jeśli jego zamiary nie są szczere? Nie mogę dać się zwieźć. Nigdy więcej nie będę tak samo naiwna. Najbezpieczniej będzie, jeśli stąd wyjadę i nigdy nie wrócę.

To dobra decyzja. Na pewno!

_____
Dobrej nocy, kochani 🥰

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro