Rozdział 30
- Idziesz? -usłyszałam krzyk Wiktorii.
- No już, chwila! -odkrzyknęłam i wyszłam z pokoju. Zeszłam na dół do przyjaciółki, po czym obie ubrałyśmy buty i wyszłyśmy na zewnątrz.
Dzisiejszy dzień to będzie jakaś masakra. Jest 10 rano. Za pół godziny mamy zajęcia z trenerką. Dwie godziny. Bo jak to mój ukochany tatuś stwierdził nie przykładamy się do tego. Później mamy półtorej godziny dla siebie, ale musimy zrobić próbe zespołu bo jutro mamy występ. Następnie kolejne dwie godziny z trenerką. O szesnastej mam razem z rodzicami jechać na jakieś tam spotkanie.....nie wiem o co chodzi. A o dziewietnastej mamy występ dla dzieci w sierocińcu.
Więc dzisiaj mam tak zjebany dzień że żyć mi się nie chce.
Dojechałyśmy do szkoły i wysiadłyśmy z samochodu. Dziewczyny były już przed budynkiem.
Te zajęcia dłużyły mi się niemiłosiernie. Czułam jakby to były dwa lata, a nie dwie godziny.
Kiedy ta cholerna babka opuściła sale myślałam że umrę ze szczęścia. Nie czułam nóg. Usiadłam na ławce, aby nastepnie się na niej położyć.
Trenerka powiedziała że bedziemy mieć teraz zajęcia co dwa dni, bo niby się nie przykładamy i takie tam bla bla bla.
Zrobiłyśmy sobie półgodzinną przerwe, aby nasze ciała chociaż odrobine zaznały odpoczynku. Zamówiłyśmy sobie także jedzenie, które dojechało do nas w pietnaście minut.
Po zjedzeniu posiłku wstałyśmy i zaczęłyśmy próbe.
~3 godziny później~
Moje nogi....chyba właśnie straciłam w nich czucie.
Doszłam powoli do samochodu, który już na mnie czekał.
Wsiadłam do niego, a za mną Wiktoria.
Jedyne czego teraz najbardziej mi brakuje, to mojego kochanego łóżeczka. Chce spać...
Weszłam do domu i skierowałam się na góre.
- Skarbie masz pół godziny -usłyszłam głos mojej mamy za sobą.
Westchnęłam. Miałam cichą nadzieje że o mnie zapomną.
- Mam się jakoś specialnie wyszykować? -zapytałam nie odwracając się.
- Nie. Wystarczy że bedzie ci wygodnie -usłyszałam odpowiedź i poszłam na góre.
Weszłam do łazienki. Zdjęłam z siebie wszystkie cichy i weszłam pod prysznic. Szybki prysznic na orzeźwienie i poszlam się ubierać.
Skoro nie musze się jakoś specialnie szykować to ubrałam dżinsowe czarne podarte spodenki oraz biało-czarną luźną podkoszulke, którą włożyłam do spodenek.
Na rękę założyłam czarny zegarek, który dostałam ostatnio od Jungkook'a. Bardzo mi się spodobał.
Wzięłam telefon i włożyłam go do tylniej kieszonki spodni.
Poszłam jeszcze do łazienki zrobić lekki makijaż, po czym zeszłam na dół.
Rodziców nie było więc stwierdziłam że są już w samochodzie.
Założyłam więc moje czarne conversy i poszłam do samochodu.
Mega zazdroszcze Wiktorii, która może zostać w domu, odpocząć, iść spać. A ja musze jechać, szwędać się gdzieś z rodzicami. Życie jest niesprawiedliwe...
Dwadzieścia minut później znaleźliśmy się przy jakimś budynkiem.
Weszlismy do środka. Mój ojciec rozmawiał przez chwile z sekretarką, po czym weszliśmy do windy i wyjechaliśmy na 12 piętro.
Poszliśmy do jednych drzwi.
Zauważyłam że przy biurku stał jakiś mężczyzna i rozmawiał przez telefon. Gdy nas zobaczył zakończył swoją rozmowe, podszedł do nas i przywitał.
Usiedliśmy na kanapie.
Gdy moi rodzice rozmawiali z mężczyzną, ja zorientowalam się gdzie jesteśmy. Studio fotograficzne. W sali której się znajdowalismy było całe profesjonalne wyposarzenie.
Zastanawiało mnie jedno. Co tym razem "interesującego" wymyślili moi rodzice.
- Skarbie -usłyszałam głos mamy wyrywajacy mnie z zamyśleń -Mamy dla ciebie propozycje.
Spojrzałam na ojca, a następnie na mężczyznę siedzącego przed nami.
- Pamiętasz, że odkąd byłaś mała ciągle mówiłaś o tym że chcesz być modelką i ciągle robiłaś sobie zdjęcia...-zaczęła -Więc teraz masz szanse spróbować swoich sił.
Że co? Że przepraszam co? Żartujesz sobie ze mnie w tym momencie, tak?
No racja mówiłam tak jak byłam mała. Ale byłam wtedy tylko małym głupim dzieckiem. To było takie dziecinne marzenie. Nigdy się nie zastanawiałam nad tym aby kiedyś to robić na poważnie.
- Co? -tylko tyle zdołałam wydukać. Chciałam po prostu wyjaśnień.
Ojciec wstał z kanapy i podszedł do wielkich okien, które pokazywały piękną panorame Seulu.
W pewnym momencie odwrócił się w moją stronę.
- Możesz wziąś udział w sesji zdjęciowej z nową kolekcją. Jeśli oczywiście tylko chcesz. Ten jeden raz, a jeśli ci się to spodoba to będziesz mogła to kontynuować.
Czekaj. Czy ja się przesłyszałam? Mój tata powiedział: "Jeśli chcę". Gdzie ta ukryta kamera?
- Ym okej -pokiwałam głową, że rozumiem -Mogę to zrobić...-co mi szkodzi.
Wszyscy wstali, więc i ja tak postąpiłam.
Wyszliśmy z pomieszczenia i skierowaliśmy się wszyscy do windy.
- Dobrze. To skoro zdecydowałaś się spęłnić swoje marzenie z dzieciństwa, to będziesz nas reprezentować -powiedział mój rodziciel kiedy winda zjeżdżała na dół.
Zmarszczyłam czoło. Czemu czuje że w coś się wkopałam?
- Będziesz miała partnera w zdjęciach -wyszliśmy z windy -Będziesz reprezentować naszą firme, a on firme z którą niedawno zaczęliśmy współpracować.
Yhym no oczywiście musiał być w tym wszystkim jakiś durny haczyk. A ja żem się tak łatwo dała podejść. Może dlatego że jestem padnięta i mam już wszystko w dupie?
Weszliśmy do jednej z sal. Było w niej pełno ludzi. Jedni byli modelami, którzy zaraz powinni mieć zdjęcia, a drudzy to ich styliści lub fotografi, którzy się niecierpliwią.
- Kasia -odwróciłam się w stronę ojca -Oto twój partner do zdjęć.
No nie! Ludzie bez jaj! Dlaczego musze mieć takiego pecha?!
Zza pleców mojego ojca wyłoniła się twarz bardzo dobrze mi znana. Przed moimi oczami ujrzałam Taewoon'a...
Jakim kurna cudem znów go spotykam?!
Myślałam że już nigdy więcej go nie zobacze.
Rany! Czyli jego rodzina też ma jakś firme, czy jak?
- Hej, miło cię znowu widzieć -powiedział chłopak ukazując przede mną swój uśmiech.
- To wy się już znacie? -spytała moja mama.
- Można tak powiedzieć -odparl Taewoon, na co ja przewróciłam oczami i poszłam usiąść na wygodnym białym fotelu, który znajdował się kilka metrów od nas.
Gdy tylko na nim usiadłam chłopak zajął fotel tuż obok mnie. Rodzice poszli w głąb sali rozmawiając o czymś.
- Czy nie uważasz że nasze ponowne spotkanie nie jest zwykłym przypadkiem? -spytał brunet. Zmarszczyłam brwi. O co mu chodzi?
- I los nam coś podpowiada? -dodał.
- Tak. Podpowiada, że tym razem to ja powinnam ci przyjebać -odparłam.
Chłopak westchnął.
- Słuchaj. Naprawdę nie chciałem żeby to wszystko się tak potoczyło...-urwał i skierował swój wzrok prosto na mnie, nasze spojrzenia się skrzyżowały -Nie chciałem się tak zachować, naprawdę. Polubiłem cię i...i...nie mogłem cię tak po prostu puścić. Wiem zachowałem się jak ostatni kretyn, ale to przez ciebie....to ty mi coś zrobiłaś. Zawsze poznawałem dziewczyny tylko na jedną lub dwie noce, a gdy one tego nie chciały to sobie je po prostu odpuszczałem. Ale gdy po tamtym zdarzeniu z tobą, nie mogłem przestać o tobie myśleć, to zorientowałem się że coś jest nie tak. Że coś ze mną zrobiłaś. Że naprawdę cię lubie...
Matko zatkało mnie! Czuje się niezmiernie dziwnie. Jego wyznanie mnie zaskoczyło.
I co ja mam mu teraz powiedzieć?
Wydaje się teraz całkiem spoko chłopakiem i jest całkiem przystojny, ale ja nic do niego nie czuje. Ale wiem też że takie odrzucenie mocno boli, więc musze jakoś delikatnie zareagować...
- Taewoon -zaczęłam, na co chłopak podniósł wzrok z podłogi i spojrzał na mnie -Jesteś naprawdę miły, a twoje wyznanie naprawdę mnie zaskoczyło, ale ja nic szczególnego do ciebie nie czuje, przepraszam -zrobiłam krótką pauze -Jeśli chcesz to możemy zostać przyjaciółmi...-próbował mi przerwać, lecz ja mu na to nie pozwoliłam -Tylko przyjaciółmi.
Brunet znów powrócił wzrokiem na podłoge i przygryzł wargi, lecz po chwili zaczął kiwać głową na znak że się zgadza.
- Okej -podniósł głowe -Możemy zostać przyjaciółmi.
Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się, po czym poczułam wibracje telefonu.
Dostałam sms'a od YuBin.
- Spotkajmy się piętnaście minut wcześniej przed sierocińcem, będzie lepiej.
Okej dla mnie spoko. Spojrzałam na godzine, która wskazywała 17:20. Co? Jak to możliwe że czas tak szybko zleciał?
Jeny musze już się zbierać. Zanim dojade do domu, przebiorę się i dojadę do sierocińca to trochę minie.
Znalazłam swoich rodziców i nakłoniłam ich żebyśmy już wracali do domu.
Kiedy dojechaliśmy pobiegłam na góre i od razu podeszłam do szafy. Zabrałam ubrania które jak wcześniej z dziewczynami ustalałyśmy ubierzemy. Weszłam do łazienki.
Ubrałam czarne przylegające do mojego ciała dżinsy, czarną koszulkę oraz szarą bluzę. Wyszłam z pokoju i zabrałam swój czarny worek z adidasa do którego włożyłam czarną maskę i czarną czapke z daszkiem. Z szafki wyciągnęłam także mojego czarne nike i założyłam je na nogi. Wzięlam do ręki jeszze portfel i telefon, po czym zeszłam na dół.
18:20. Jakim cudem minęła już godzina?
Wiktoria siedziała już w salonie na kanapie i czekała na mnie.
- No w końcu. Dłużej się nie dało? -zapytała. Wystawiłam jej język.
Miałam powiedzieć rodzicom że jedziemy do YuBin, ale ich już i tak nie było w domu.
Na miejsce akurat zajechaliśmy za piętnaśxie siódma. Dziewczyny czekały już na nas. Przywitałyśmy się, po czym dziewczyny zaprowadziły nas do tylnego wejścia budynku.
Dziewczyny weszły do środka, lecz ja na chwile zostałam na zewnątrz, gdyż coś przykuło moją uwagę.
Nieco dalej przy drzewie stał jakiś chłopak. Nie wiem dlaczego ale kogoś mi przypominał. Podeszłam nieco bliżej. Zarys jego sylwetki przypominał mojego chłopaka.
Nie to nie możliwe. Co on by miał tu niby robić?
Podeszła do niego jakaś blondyna.
W tym momencie dokładnie zobaczyłam twarz tego chłopaka, gdy ten był odwrócony w moją stronę i rozmawiał z dziewczyną.
Jungkook? Ale...ale czemu on tu...z jakąś...?
Moje rozmyślania przerwała mi MiSun, która wróciła po mnie i zaprowadziła do środka...
••••
Wow! Mój najdłuższy rozdział. 1518 słów😧
Na początku miałam go podzielić na pół i wrzucić jeden po drugim, ale stwierdziłam że mi się nie chce😅
Okej nie przedłużam i znikam🤗
A no i jeszcze cuś...
Następny rozdział myślę że pojawi się w następnym tygodniu więc no ten no xd👌
A no i zapraszam do komentowania😃
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro