Rozdział 42
Obudziłam się...
Pierwsze co zobaczyłam to biel...
Wszędzie biel...
Leżałam na łóżku w jakimś pomieszczeniu. Probowałam się podnieść ale zakuło mnie okropnie w głowie i momentalnie spowrotem opadłam na poduszke.
Leżałam chwile tak, aż drzwi się otworzyły i do pomieszczenia weszła jakaś dziewczyna ubrana w biały kitel lekarski.
- O! Obudziła się pani. Zadzwonie do pani rodziców - sprawdziła kroplówke, dopiero teraz zauważyłam że ją wogóle mam, i wyszła z pomieszczenia.
Leżałam i gapiłam się w sufit może tak z kilkadziesiąt minut, aż do pomieszczenia dosłownie wpadli moi rodzice. Od razu przy mnie znalazła się mama.
- Córeczko. Boże. Tak się o ciebie martwiłam -zaczęła głaskać mnie po włosach, a po jej policzkach zaczęły spływać pojedyncze łzy.
- G-gdzie ja jestem? Co tu robie?
Tata usiadł po drugiej stronie mojeg łóżka.
- Jesteś w szpitalu, ale spokojnie, już spokojnie, teraz się obudziłaś i wszystko będzie dobrze -powiedziała mama próbując się lekko uśmiechnąć.
- Zemdlałaś. Leżałaś tu dobry miesiąc. Przyprowadził cię ponoć jakoś chłopak, ale dalej go nie znaleźliśmy -wtrącił tata.
- Jak to? Przecież... -próbowałam się podnieść, lecz znów poczułam okrpony ból.
- Nie wstawaj, leż. Odpoczywaj -powiedziała mama i poprawiła mi poduszke.
Jak to?... Czyli to wszystko co się wydarzyło to był tylko sen?
Rodzice byli ze mną aż do wieczora. Później musieli iść ale obiecali ze wrócą jutro.
I wrócili. Kolejne dni przychodziła tylko sama mama, gdyż ojciec był w pracy, aż mnie po tygodniu wypisali.
Wróciłam do domu.
Mama nie pozwalała mi się ruszyć z łóżka. Troche mnie to wkurza, ale rozumiem że się martwi.
***
- Co ty tu robisz? Wracaj do łóżka -złapała mnie mama, gdy chciałam zejść na dół po schodach.
Mimowolnie wróciłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko obok siedzącej na nim Wiktorii.
- Ja chce stąd wyjść! -zaczęłam kopać nogami w łóżko jak małe dziecko.
- Twoja mama się tylko o ciebie martwi zrozum. Mimo wszystko leżałaś w szpitalu przez miesiąc, jest zmartwiona i chce dla ciebie jak najlepiej -usłyszałam przyjaciolke.
Ustadowiłam się po turecku obok niej i poprawiłam moje włosy.
- No przecież wiem, rozumiem ją przecież, ale czuje się już naprawde dobrze, zdrowa jak ryba, czuje że mogłabym latać, ale ciągle podcinają mi skrzydła -zrobiłam naburmuszoną mine.
Dostałam cios w ramie. Zaśmiałam się.
- A wogóle co tam się u ciebie działo? Opowiadaj bo czuje się jakby mnie tu latami nie było -oparłam głowe na dłoni i wpatrywałam się w przyjaciółke.
Wika wzruszyła ramionami.
- Nic ciekawego -odparła i wbiła wzrok w moją pościel.
- Aa jak tam z twoim Cukrem? Zbliżyliscie się chociaż odrobinke bardziej do siebie? -spytałam przerywając cisze.
Zaczęła kręcić przecząco głową.
- Jemu podoba się ktoś inny i z wzajemnością...
- Co?! Kto taki?!
- YuBin...
- Niee... Skąd to wiesz? -spytałam zaskoczona.
- Jak spotkałyśmy się z chłopakami kilka razy to ciągle śmiał i rozmawiał z nią, a jak byłyśmy we dwie to ciągle mi mówiła jaki on jest słodki i przystojny... -westchnęła -Zrozumiem go jeśli będzie wolał ją...
Nie wiedziałam co powiedzieć. Szczerze nigdy bym się nie spodziewała, ale no przecież nie zawsze wychodzi tak jak my sobie tego życzymy. W życiu bywa różnie. Przytuliłam przyjaciolke.
- A właśnie, skoro widziałyście sìe z chłopakami to czy Jungkook coś mówił czy coś...
Sama nie wiem co chce usłyszeć.
- Nie widziałam go zbyt często, a jak już to tak jakby nas unikał...
••••
Hejcia😊
Witam ponownie🤗 kolejny rozdzialik xD
Chyba nie myśleliście że uśmierce bohaterke😏 nie no co wy nie jestem aż tak okrutna... narazie... xD
A tak serio to było zaplanowane wiec no.
A poza tym jak wam się podoba "Boy with luv"?
Ja po prostu się uzależniłam, zakochałam i no po prostu miłość😂❤
Ale nio piszcie chętnie posłucham waszych opini ogólnie😁
Także no do zobaczonka wkrótce
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro