Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 30 - "Już nigdy jej nie zobaczę..."

~Liam~

     Ze śpiączki wybudziłem się sam. To znaczy... Przy moim łóżku siedziała matka z ojcem, ale nie było przy mnie najważniejszej osoby. Kiedy do mnie przyszła, żeby się pożegnać, słyszałem każde słowo. Całą swoją energię skupiłem na tym, aby otworzyć oczy, a potem ją pocałować, zamykając jej na chwilę usta. Największą głupotą było zostawić kogoś, kogo się kochało dla jego rzekomego dobra. Do końca szkoły nie zostało przecież wiele i wszystko by się jakoś ułożyło. Zagrożenie w postaci jej męża przeminęło, moi rodzice oraz całe miasto już o nas wiedziało, więc nic nie stało na przeszkodzie, żebyśmy byli razem jawnie. Kochałem ją jak szczeniak.

Słuchałem z uwagą rodziców, którzy opowiadali mi to, co mnie ominęło. Vanessa - moja była dziewczyna czekała na korytarzu, ale kazałem rodzicom odwieźć ją do domu. Potrzebowałem tylko jednej osoby. Kiedy wyszli, od razu chwyciłam telefon i próbowałem się do niej dodzwonić, ale miała wyłączoną komórkę. Zrozumiałem, że właśnie teraz leciała samolotem gdzieś, gdzie zacznie nowe życie beze mnie. Obiecałem sobie, że jak tylko wyjdę, zrobię wszystko, żeby ją znaleźć. To nie mogło się tak skończyć. Rzuciłem telefonem o ścianę w momencie, gdy do środka z powrotem weszła moja mama. Spojrzała na mnie zmartwiona.

- Liam, zrobimy wszystko, żebyś ją odnalazł. Obiecuję ci to, synu - westchnęła.

- Jak ona to wszystko zniosła? Powinienem przy niej być, a nie spać! - podniosłem głos rozżalony.

- Musiałeś odpocząć, prawie zginąłeś. Teraz twoje zdrowie jest najważniejsze - skarciła mnie jak małe dziecko. - Przez kilka dni była na ciągłych środkach uspokajających i nasennych, ponieważ budziła się w środku nocy przez koszmary, mało jadła, często przychodziła do ciebie i patrzyła. Ona obwinia siebie za to wszystko, dlatego wyjechała. Nie mogłam jej zatrzymać, Liam.

- Już nigdy jej nie zobaczę - w moich oczach pojawiły się łzy. Tak, byłem facetem, który płakał. No i co z tego? - Kocham ją, przecież razem ze wszystkim byśmy sobie poradzili.

- Może ona uważała inaczej - powiedziała niepewnie. - Daj jej czas, może za jakiś czas zrozumie i do ciebie wróci.

- Mam taką nadzieję, mamo - wyznałem cicho.

Trzy dni później zostałem wypisany ze szpitala. Nadal musiałem uważać na ranę, która jeszcze do końca się nie zagoiła po operacji. Kula cudem ominęła moje lewe płuco, ale i tak mój stan był określany jako ciężki, a nawet krytyczny.

     Kolejnego dnia przyszedł do mnie Niall oraz Louis. Byli moimi przyjaciółmi, ale nie miałem teraz dla nich czasu. Musiałem znaleźć April. Oni w ogóle się tym nie zrazili, tylko jeszcze mi pomogli. Razem zastanawialiśmy się, w jakim państwie mogła się zatrzymać, ale to było jak szukanie igły w stogu siana. Siedzieliśmy w moim pokoju na podłodze, na której praktycznie nie było wolnego miejsca. Wszędzie walały się mapy, atlasy i kartki z naszymi pomysłami. Wszystkich tych krajów na całym świecie było zbyt wiele, abyśmy trafili w dziesiątkę. To nie miało sensu.

- Straciłem ją - schowałem twarz w obu dłoniach.

- Stary, nie załamuj się - Niall położył mi dłoń na ramieniu. - Znajdziemy ją.

- Może dyrektor by nam pomógł? - odezwał się Louis. Spojrzeliśmy na niego ze zmarszczonymi brwiami, nie bardzo rozumiejąc. - Jest jej ojcem, na pewno wie, gdzie teraz mieszka. Niedawno zyskał córkę i jestem pewien, że utrzymuje z nią kontakt.

Pierwszy raz od dawna, szeroko się uśmiechnąłem.

- Louis, jesteś genialny. Jedziemy do niego - poderwałem się gwałtownie z podłogi, co nie było dobrym pomysłem. Syknąłem, czując ból w klatce piersiowej.

Po pół godzinie zapewnień, że nic mi nie było, chłopacy postanowili zawieźć mnie do szkoły. Nie musiałem już do niej chodzić, ale właśnie tam przebywał teraz dyrektor. Na odwiedziny swojego przyszłego teścia, wybrałem przerwę, bo chyba trochę obawiałem się reakcji innych uczniów szkoły. Gdyby była ze mną April, ani trochę bym się tym nie przejmował. Odprowadzili mnie pod same drzwi, oczywiście żartując z tego, że szedłem do swojego teścia. Stresowałem się, bo jak wszystko pójdzie dobrze i odnajdę April, będziemy rodziną, ale musiałem zachować się jak facet, a nie ciota. Zapukałem, po czym wszedłem do środka.

- Liam? Co ty robisz w szkole? - spojrzał na mnie zaskoczony. - Myślałem, że widzimy się jutro na balu.

- Kocham pana córkę, oszalałem na jej punkcie, zanim okazało się, że będzie moją nauczycielką. Nawet pan nie wie, jak bardzo się ucieszyłem, gdy powiedziała mi o swoich uczuciach. Przeszliśmy naprawdę wiele, a teraz ona po prostu zniknęła i tylko pan wie, gdzie teraz jest. Proszę o pomoc - spojrzałem na niego zdeterminowany.

- Wieczorem do niej lecę - oznajmił ze spokojem. - Nie mogę ci powiedzieć, gdzie mieszka, ale obiecuję, że zrobię wszystko, aby tutaj wróciła. Ja też ją kocham.

- Czyli... Czyli akceptuje mnie pan jako faceta swojej córki? - zapytałem niepewnie.

- Oczywiście, że tak. Bardzo cię lubię, Liam i jestem pewien, że wrócę do Melbourne z kobietą, na której bardzo nam zależy - uśmiechnął się do mnie ciepło.

Wyszedłem z gabinetu dyrektora z lekkim niepokojem. Co, jeśli April nie będzie chciała wrócić? Co wtedy? Przybity, ale z nadzieją, wróciłem do domu. Tylko sen mógł zabić czas, który niemiłosiernie mi się dłużył. Śniłem o nas...

~April~

     W Londynie czułam się naprawdę dobrze, ale w każdej minucie myślałam tylko o Liam'ie. Od godziny w salonie, siedział ze mną mój ojciec, który namawiał mnie na powrót do Melbourne. Załatwił wszystko z kuratorium, a oni pozwolili mi wrócić do kraju. Nadal nie mogłam wrócić do swojej starej pracy, ale to akurat potrafiłam przeboleć. Opowiedział mi o Liam'ie i o tym, co do niego powiedział. Tęskniłam za nim, jednak sama już nie wiedziałam, co miałam robić. Decyzję podjęłam w momencie, kiedy tata oznajmił mi, że za godzinę odlatuje samolot do Melbourne, którym oboje byśmy zdążyli na bal z okazji zakończenia szkoły, przez ostatnie klasy. Wpadłam do sypialni, po czym spakowałam kilka swoich rzeczy do walizki. Godzinę później samolot z nami na pokładzie, wzbijał się w powietrze.

- Myślisz, że to dobry pomysł? - zapytałam nadal nieprzekonana. - Tam będzie cała szkoła.

- April, nie jesteś już jego nauczycielką, a on przestał być twoim uczniem. Nie przejmuj się tym, co mówią ludzie, po prostu żyj chwilą.

Samolot miał kilku godzinne opóźnienie, dlatego na bal byłam zmuszona przygotować się w małej kabinie, w samolocie. Włosy ani trochę nie chciały ze mną współpracować, dlatego związałam je w warkocza, zrobiłam makijaż, założyłam niebieską sukienkę na cienkich ramiączkach, długie, srebrne kolczyki oraz czarne szpilki. Ludzie w naszej klasie patrzyli na mnie jak na wariatkę, ale skoro jechałam na bal swojego faceta, to musiałam jakoś wyglądać.

- Wszyscy są już w auli - ojciec ubrany w garnitur, kiwnął głową w stronę budynku szkoły. Od pół godziny stałam tam i po prostu czekałam chyba na zbawienie. Z tak dużej odległości można było usłyszeć głośną muzykę. Kilka osób przed szkołą przewracało się o własne nogi, zapewne przez alkohol. - Wejdź do środka, April i znajdź miłość swojego życia, a ja muszę się czymś zająć.

     Weszłam do środka, natomiast mój ojciec zajął się pijanymi nastolatkami. Stukot moich obcasów odbijał się echem po pustych korytarzach, a muzyka stawała się coraz bardziej głośniejsza. Drzwi do auli były otworzone, dlatego za bardzo nikt nie zwrócił na mnie uwagi, gdy weszłam do środka. Faceci ubrani byli w garnitury, bądź smokingi, a dziewczyny standardowo w sukienki. Patrząc na ich kreacje, skrzywiłam się. Moja sukienka nie wypadała przy nich dobrze. Rozglądałam się w około w poszukiwaniu Liam'a, ale nigdzie go nie widziałam.

- April?! - za plecami usłyszałam znajomy, zaskoczony głos. Odwróciłam się, widząc Louis'a ubranego w granatowy garnitur. - Liam wie, że tu jesteś?!

- Nie, proszę, zaprowadź mnie do niego! - poprosiłam. Oboje musieliśmy podnieść swoje głosy, bo muzyka wszystko zagłuszała. - Muszę z nim porozmawiać!

Louis uśmiechnął się szeroko, po czym wyciągnął z kieszeni swój telefon. Wybrał jakiś numer, a następnie przyłożył urządzenie do ucha. Drugą ręką zasłonił lewe ucho, aby wyraźniej słyszeć osobę po drugiej stronie. Z ruchów jego warg wyczytałam, że do rozmówcy zwraca się Niall, a nie Liam. Kiedy się rozłączył i pokazał mi kciuka do góry, kompletnie nie wiedziałam, co się dzieje.

- Louis! Miałeś zadzwonić do Liam'a, a nie do Niall'a! - piosenka została urwana w połowie, a w auli nastała cisza. Zrobiłam wielkie oczy, patrząc na Louis'a. - Co ty zrobiłeś? To ma być jakaś kara? Żałuję, że nie jestem już twoją nauczycielką, bo bym cię...

- Na twoim miejscu nie dokańczałbym tego zdania - przerwał mi, uśmiechając się do mnie. - Twój kochaś może być zazdrosny - kiwnął głową na coś, a raczej na kogoś za mną.

Przełknęłam głośno ślinę, zanim odwróciłam się w stronę Liam'a, który stał za mną. Początkowy protest reszty uczniów spowodowany wyłączoną muzyką, minął. Teraz wszyscy z zapartym tchem patrzyli na nas. Najprzystojniejszy facet na Ziemi miał na sobie czarny garnitur oraz kilkudniowy zarost. Jak mogłam go chociaż na chwilę wypuścić z rąk? Tym razem sama miałam ochotę sobie przywalić. Spojrzał na mnie swoimi brązowymi oczami, a mi zabrakło tchu. Staliśmy od siebie w odległości kilku centymetrów. Ta chwila była magiczna i znowu coś w nas zmieniła.

- Cześć - tylko tyle byłam w stanie z siebie wydusić. Gula w gardle powstrzymywała mnie od mówienia, a tłum od rzucenia się na niego.

- Cześć? - bardziej zapytał niż się przywitał. - Tylko tyle ma mi pani do powiedzenia, pani Sparks?

Czułam się tak, jakby ktoś mocno uderzył mnie w głowę. Był na mnie zły i wcale nie miał zamiaru ze mną rozmawiać. Zrobiłam krok do tyłu, ale on złapał mnie za dłoń, przyciągając do swojej klatki piersiowej. Oparłam na niej delikatnie dłonie, uważając na ranę.

- Przepraszam, że uciekłam jak ostatni tchórz. Nigdy nie chciałam cię zranić - spojrzałam mu w oczy. Zobaczyłam w nich miłość, dlatego od razu się uspokoiłam.

- Masz szczęście, że cię kocham i nie potrafię długo się na ciebie gniewać - złączył nasze usta w pocałunku. W całej auli można było usłyszeć oklaski chłopaków oraz wzdychanie dziewczyn. - Wyjdziesz za mnie? - zapytał tuż przed moimi rozchylonymi ustami.

Po moich policzkach popłynęły łzy, gdy uklęknął przede mną na jedno kolano. Z kieszeni wyciągnął czerwony kwadracik, w którym był pierścionek z jednym, zielonym oczkiem. Uwielbiałam skromną biżuterię, a on doskonale o tym wiedział. Spojrzałam po wszystkich zgromadzonych, którzy wyczekująco na mnie patrzyli. Nawet Louis się wzruszył, na co oboje z Liam'em parsknęliśmy śmiechem przez łzy. Uśmiechnęłam się szeroko i powiedziałam tylko jedno słowo:

- Tak.

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
Cześć, kochani 😙
Obiecałam sobie, że nie będę płakać, ale niestety nie udało mi się 😂😢 Nie sądziłam, że aż tak przywiązałam się do Liam'a i April. Epilog już za niedługo 😙😘😚
Kocham was 💓💕💖💝💗💞💟

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro