Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 28 - "Wszystko będzie dobrze, April..."

~April~

    Otrzeźwiło mnie wiadro z lodowatą wodą, którą wylał na mnie Scott. Moje ciało trzęsło się ze strachu oraz zimna. Siedziałam przemoczona na krześle, w dodatku związana. Kiedy powoli otworzyłam zmęczone oczy, zobaczyłam przywiązane sznurkiem kostki do obu nóg krzesła. Natomiast dłonie unieruchomił mi szeroką, szarą taśmą, którą także zakleił mi usta. Byłam przerażona, jak nigdy przedtem, bo Scott nigdy nie posunął się aż tak daleko. Bardziej spodziewałam się brutalnego pobicia, a nie czegoś takiego. Wiedziałam, że w tamtym momencie mogłam modlić się jedynie o śmierć, chociaż wcale nie chciałam już umierać. Najbardziej bałam się o Liam'a, któremu Scott na pewno nie odpuści, a ja będąc martwa, mu nie pomogę.

- Widzę, że kubeł zimnej wody pomógł - zakpił Scott. Łzy rozmazywały mi obraz, więc nie mogłam go wyraźnie zobaczyć, a jego głos słyszałam, jakby z oddali. - Zaraz sprawdzimy, co masz mi do powiedzenia, ty zdradziecka, kurwo! - odkleił mi taśmę z ust, nie siląc się na delikatność.

- Scott, proszę, przestań - zapłakałam. W zamian za swoją prośbę, usłyszałam tylko jego śmiech.

- Zapłacisz mi, szmato za rogi, które mi doprawiłaś! - pociągnął za moje mokre włosy. Jęknęłam. - Zabawa się dopiero zaczyna.

Puścił gwałtownie moje włosy, po czym postawił przede mną krzesło, na którym chwilę potem usiadł. Wyczerpałam limit łez na dzisiaj, dlatego obraz przede mną stawał się coraz bardziej wyraźny. Scott ubrany na czarno przyglądał mi się z pogardą. Nie uszły mojej uwadze skórzane rękawiczki na jego dłoniach. Natomiast one trzymały pistolet, którym zabił Paul'a.

- Jak długo to trwa?! - warknął. Odwróciłam głowę w lewą stronę, żeby na niego nie patrzeć. Usłyszałam dźwięk odbezpieczania broni. Spojrzałam na niego i od razu tego pożałowałam. Celował prosto we mnie. - Nie karz mi się powtarzać! Ostrzegam!

Zadrżałam.

- Kilka tygodni - wyszeptałam. Scott zacisnął szczękę ze złości.

- Ile razy się z nim pieprzyłaś?! - wydarł się. Milczałam. - Mów, kurwa, bo od razu cię zabiję!

- Raz - odpowiedziałam szczerze.

Za prawdę dostałam z pięści w twarz. Zacisnęłam usta w cienką linię, żeby nie jęknąć z bólu i dać mu satysfakcję. Nie kłamałam. Kochałam się z Liam'em tylko raz, wtedy u niego w domu. W szkole nie mogliśmy tego zrobić, a po pracy byłam śledzona. Nie mieliśmy nawet, jak się spotykać, ale Scott oczywiście mi nie uwierzył. Cokolwiek powiem, on i tak mi nie uwierzy, a więc byłam pewna końca jego znęcania się nade mną.

- Nie kłam! - poderwał się ze swojego krzesła. - Takie dziwki jak ty codziennie rozkładają przed kimś nogi! Dobrze ci było z młodszym od siebie?! Ze swoim uczniem?! Czy ty wiesz, jak mogłaś zrujnować moją reputację?! Nawet tatuś - dyrektor, by ci nie pomógł!

Uniosłam na niego zaskoczone spojrzenie. Widząc to, chyba dopiero do niego dotarło, że powiedział zbyt wiele. Co prawda, ja sama też już wiedziałam o więzach, jakie łączyły mnie z dyrektorem, ale on?! Wiedział o tym i nic mi nie powiedział?

- Skąd o tym wiesz? - zapytałam cicho.

- To jest teraz najmniej istotne - wysyczał. - Musisz się przygotować.

- Przygotować na co? - zadrżała mi dolna warga.

- Przecież twój kochanek nie może zobaczyć cię w takim stanie, zanim oboje was zabiję. Zawsze byłaś piękna - dotknął dłonią mojego policzka, przez co zadrżałam.

Dopiero po chwili dotarły do mnie jego słowa. Zamierzał jakimś sposobem sprowadzić tu Liam'a, a później nas zabić. Byłam bezsilna. To on miał broń. Z tylnej kieszeni spodni wyciągnął scyzoryk, którym przeciął taśmę oraz sznurek. Wokół kostek zrobiły mi się rany, a z nich sączyła się krew. Ponownie we mnie wycelował, gdy już mnie "uwolnił". Ja byłam gotowa umrzeć, ale nie mogłam pozwolić na to, aby zabił Liam'a. Kochałam go i zamierzałam chronić.

- Masz się zrobić na bóstwo, rozumiesz?! - pociągnął mnie za rękę, żebym wstała. Zaraz po stanięciu na obu nogach, ugięły mi się w kolanach i upadłam z hukiem na podłogę. Z tamtej perspektywy zobaczyłam martwe ciało Paul'a, które nadal leżało w tym samym miejscu. - Wstań albo skończysz, jak on!

- Zabiłeś swojego najlepszego przyjaciela - wychrypiałam.

- Poprawka, kochanie - pociągnął mnie do pozycji stojącej, ale tym razem nie miał zamiaru puszczać. - Zabiłem twojego byłego chłopaka, który przez te wszystkie lata cię kochał i knuł przeciwko mnie, żebyś mogła uciec. Przez siedem lat szukał na mnie czegoś, co mogłoby cię ode mnie uwolnić, więc w końcu się doigrał. Nie będziesz ani jego, ani tego Liam'a, rozumiesz?! - potrząsnął mną. - Idziemy.

Byłam na granicy wytrzymałości.

Pół godziny później...

    Zostałam zmuszona do wzięcia kąpieli przy potworze, który mnie więził. Kąpiel mogłaby być wybawieniem, ale zważywszy na moje rany, była kolejnym cierpieniem. Płyn do kąpieli drażnił moje poranione kostki. Po kąpieli musiałam uczesać włosy, jakbym szła na randkę i ubrać najlepsze ciuchy. Scott zachowywał się jak chory psychicznie. Miał wszystko od początku do końca zaplanowane, ale nie byłam pewna czy chciałam czekać na koniec. Najgorsze było to, że nikt nie mógł mi pomóc, a po mojej śmierci, jemu ujdzie wszystko na sucho. Z resztą, jak zwykle.

Założyłam czarne leginsy oraz białą, prześwitującą koszulę w kropki. Stałam przed lusterkiem ze łzami w oczach i kręciłam swoje włosy, czując na plecach broń, którą mi tam przystawił. Obserwował mnie w odbiciu lustra, napawał się moim strachem oraz bezsilnością. On bardzo dobrze wiedział, że się poddałam. Był z siebie dumny. Widziałam to dokładnie.

- Myślisz, że mu się spodoba? - zapytał, nawijając sobie na palec kosmyk moich włosów. - Wyglądasz jak dziwka, ale o gustach się nie dyskutuje.

- Proszę, nie rób mu krzywdy - wyszlochałam. - To ja go uwiodłam.

- To bardzo możliwe... - pokiwał głową - ale on także zasługuje na karę. Zabrał mi żonę, o którą siedem lat temu zaciekle walczyłem. Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? - spuściłam wzrok na łazienkowe kafelki. - Nie chciałaś się ze mną umówić, bo zbyt mało czasu minęło od zakończenia twojego związku z Paul'em, ale ja nie odpuszczałem. I na co mi to było?! Myślałem, że dasz mi rodzinę, a ty nawet dziecka nie potrafisz donosić. Musisz koniecznie powiedzieć o tym swojemu kochankowi, żeby miał jakiś wybór. Gdybym wiedział, że ożenię się z dziwką, od razu poszedłbym do burdelu.

- Jesteś potworem - splunęłam mu na twarz. Byłam gotowa na uderzenie, ale on wypchnął mnie z łazienki, a potem prawie zrzucił ze schodów.

Kiedy znaleźliśmy się na dole, po raz kolejny się rozpłakałam, widząc ciało swojego przyjaciela. Nie mogłam znieść takiego widoku, a gdyby na jego miejscu leżał Liam, chyba bym umarła. Był dla mnie wszystkim. Scott popchnął mnie na sofę, a sam zaczął pisać coś na kartce. W jego lewej dłoni nadal spoczywała broń, dlatego nawet nie próbowałam uciekać. Poza tym, byłam zmęczona uciekaniem. Potwór - nazywany moim mężem podał mi kartkę. Z wahaniem ją przyjęłam i zaczęłam czytać. Z każdą linijką robiło mi się coraz bardziej niedobrze. Po chwili rzucił w moją stronę telefon, który w locie zatrzymał się na moich udach.

- Dzwoń do niego i powiedz mu to, co napisałem ci na kartce - rozkazał. Pokręciłam głową. - Ja nie żartuję, April - wycelował we mnie. - Dlaczego nie chcesz się bawić?! Dzwoń! - strzelił w podłogę, tuż przed moimi stopami. Pisnęłam przerażona.

Dłonie mi się trzęsły, więc z ledwością odnalazłam kontakt Liam'a w swoim telefonie. Scott zapewne dla swojego bezpieczeństwa kazał mi wziąć na głośnik, aby kontrolować sytuację. Liam odebrał ode mnie po dwóch sygnałach. Wzięłam głęboki wdech, zanim zaczęłam czytać z kartki.

- Cześć, kochanie - próbowałam silić się na radosny ton. Nie mogłam pozwolić dojść mu głosu, dlatego od razu kontynuowałam. - Scott wyjechał znowu na jakąś delegację i najwyraźniej zrezygnował z detektywa, bo nikt mnie już nie śledzi. Przyjedź, musimy porozmawiać o Leili. Ona wie.

- April... - zaczął, ale rozłączyłam się.

- Mam nadzieję, że się na to nabierze, bo nie byłaś przekonywująca - schował pistolet do tylnej kieszeni. - Pójdę teraz schować swój samochód, a ty nawet nie drgniesz, rozumiesz? Mam zainstalowane kamery w naszym domu, więc będę wiedział, co robiłaś.

Pocałował mnie w czoło, przez co prawie zwymiotowałam. Po usłyszeniu trzasku drzwi wiedziałam, że miałam zaledwie minutę, aby wbiec na górę i znaleźć jeszcze jakiś pistolet. To było niewykonalne. Dopiero wtedy coś mi przyszło do głowy. Ze łzami w oczach podeszłam do ciała Paul'a z nadzieją, że Scott nie zabrał mu broni. Na szczęście o tym nie pomyślał. Drżącą dłonią wzięłam pistolet, wróciłam na sofę, po czym schowałam broń pod poduszkę. Scott długo nie wracał, ale jakieś dziesięć minut później zrozumiałam dlaczego. Do salonu najpierw wszedł Liam, a za nim Scott, który celował mu prosto w głowę.

- Liam! - chciałam do niego podbiec, ale Scott mocniej przycisnął pistolet do jego głowy. Stanęłam w bezruchu.

- Wszystko będzie dobrze, April - próbował mnie pocieszyć. Patrzył na mnie tak czule, jakbym miała się zaraz rozpaść. Byłam bliska tego.

- Bo się zaraz wzruszę - zakpił mój mąż. Pchnął Liam'a w bok i na zmianę celował to we mnie, to w niego. - Pozwolę wam wybrać. Kto chce zginąć jako pierwszy?

- Nie musisz tego robić - odezwał się Liam. Może tego nie pokazywał, ale wiedziałam, że był tak samo przerażony jak ja.

- Przestań pierdolić! - Scott strzelił w sufit. - Posuwałeś mi żonę i jeszcze masz czelność się do mnie odzywać?!

    Kiedy cała uwaga Scott'a była skupiona na Liam'ie, robiłam krok po korku do tyłu, aby sięgnąć po broń, którą schowałam. W momencie, gdy chwyciłam ją w dłonie i wycelowałam w swojego męża, spojrzał na mnie. Wyglądał za zaskoczonego, zupełnie tak samo, jak Liam. Ręce mi się trzęsły, ale byłam gotowa strzelić.

- Odłóż broń albo go zastrzelę! - wycelował w Liam'a. - Ty nawet nie potrafisz strzelać. Zrobisz sobie krzywdę.

- To ty robiłeś mi krzywdę przez te wszystkie lata, ale koniec z tym - zacisnęłam usta w cienką linię. - Nienawidzę cię i życzę ci, żebyś smażył się w piekle.

Po tych słowach wszystko działo się, jakby w zwolnionym tempie. Scott strzelił do Liam'a, a ja do niego kilkanaście razy. Obaj padli na ziemię, ale mój mąż - potwór ani trochę mnie nie interesował. Podbiegłam do Liam'a, który zaczął kaszleć krwią. Pamiętam tylko, że próbowałam go ratować, później do domu wpadła policja, a zaraz za nią pogotowie i rodzice mojego ukochanego. Siłą odciągnęli mnie od mężczyzny, który był całym moim światem. On musiał przeżyć. Po prostu musiał.

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
Cześć, kochani 😙
Rozdział miał być wczoraj, ale Wattpad mi się ciągle zawieszał i nie mogłam napisać nawet linijki tekstu, przepraszam 😐
Mam nadzieję, że rozdział się wam spodobał 😙😘
Kocham was 💓💕💖💗💝💞💟

PS: To zdjęcie jest moim życiem xd 😂😍💕

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro