Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

Rudowłosa w kapturze siedziała na dachu jednego z wyższych budynków w  Nowym Jorku. Chciała sobie wszystko na spokojnie poukładać...

Niestety w głowie tkwiła jej sytuacja, gdy byli wraz z bliźniakami w połowie drogi do Avengers Tower i nagle w tłumie zobaczyła Steve i Sharon. Rogers pokiwał głową a blondynka z wielkim uśmiechem wbiła się w jego usta. Kilka osób zwróciło na to uwagę jakiś fotograf zrobił zdjęcie. Zapewne do gazety ''Kapitan Ameryka i jego dziewczyna''. A Natasha zatrzymała się. Poczuła dziwne uczucie, którego jeszcze nigdy nie doznała. Jak się domyślała była to zazdrość. Ale ona przecież nie mogła być zazdrosna o nikogo a w szczególności o Rogersa. Jest a raczej był jej partnerem w pracy, później przyjacielem. Przecież sama go namawiała na randkę z Carter. To uczucie nie dawało jej spokoju. Co Natashę strasznie irytowało. Nie mogła wymazać obrazu tej dwójki całującej się. Z całych sił chciała o tym zapomnieć i w końcu po kilku próbach udało się.
Nawet nie zauważyła kiedy Wanda do niej podeszła.
- Wszystko okej- zapytała i popatrzyła się w tą samą stronę co zielonooka. Ale nikogo specialnego nie zauważyła.

- Tak, tak chyba coś mi się przewidziało - powiedziała uśmiechając się i wymijając zdezorientowaną Wandę. Wiedziała, że Maximoff wie o niej za dużo i mogła też wyczuć dlaczego się zatrzymała. Miała tylko nadzieję, że nikomu nigdy o niczym nie powie a wtedy będzie wszystko w porządku.

Teraz nie miała czasu na uczucia z resztą nigdy nie było i nie powinno być. Tak ją zawsze uczono. A jednak Natasha dalej gdzieś głęboko w sobie widziała te idealne niebieskie tęczówki wpatrujące się w nią. Które ostatnio przy pożegnaniu były smutne ale z całych sił nie chciały tego pokazać co i tak im się nie udawało.
Romanoff z nich zawsze wszystko wyczytywała i uwielbiała to robić, to było hipnotyzujące. Widziała jak kłamał o tym, że nic nie wie na temat Nicka Furyego. Kompletnie mu to nie wychodziło. No ale przecież był Kapitanem Ameryką szlachetnym i odważnym żołnierzem z wielkim sercem. A nie zawodowym kłamcą jakim była ona. Steve przez wielkie serce był naiwny i za bardzo ufny. Jak mógł jej zaufać wyszkolonej zabójczyni, która wiecznie kłamie w żywe oczy. Uważała go za głupca. Nikt nie powinien jej ufać. Jeszcze uratował jej życie i miała u niego dług. Którego do końca życia nie uda jej się spłacić. Kolejny z resztą...
Wiedziała, że musi być tą bezwzględną zabójczynią, która nie ma nic do stracenia. Niestety teraz miała... Co ją w jakiś sposób osłabiało. Musiała chronić nie tylko siebie ale też Avengersów. Nie chciała, aby demony przeszłość dopadły jej przyjaciół. Nie zniosła by tego. Za bardzo się do nich przywiązała mimo wszystko. Za co była na siebie wściekła. Oczywiście nikt nie znał jej naprawdę. Czasami dawała im tylko takie poczucie, że się przed nimi otwiera... Dużo wiedział o niej Clint, bo w końcu darował jej życie i dał jej wybór. On jako pierwszy pozwolił jej zdecydować o sobie.Tylko ona wiedziała, że ma żonę i dzieci, które uwielbiała ze wzajemnością. Oprócz Clinta tylko raz... Raz się otworzyła przed Stevem, gdy ją uratował. Wtedy nie udawała, W jakim szoku  była, gdy powiedział, że jej zaufał. A ona złożyła sobie obietnice. Kiedyś spłaci przynajmniej w połowie swój dług i bedzie go chronić za wszelką cenę. Niestety Steve nie przebił jej muru nawet w połowie, nie dał rady. Bariera, którą wokół siebie zbudowała, przez te wszystkie lata była zbyt wytrzymała. Gdyby im nie przerwano nie wiadomo jakby to się skończyło. Jednak dalej wszyscy byli za jej ogromnym murem i pokazywała emocje, które chcieli zobaczyć a nie te, które czuła. Chciała ich chronić za wszelką cenę nawet jak jej dobrze nie znali a ona ich wręcz przeciwnie.
Nie wiedziała jakie będą tego konsekwencje ale dla niej one nie były ważne.

Popatrzyła w dół na ruchliwą ulice, obok której było widać park. Wybiła godzina szczytu. Na niebie było kilka chmur a słonce co jakiś czas świeciło prosto na twarz Natashy. Były ogromne korki a ona tylko oglądała jak inni denerwują się przez takie błahostki. Tak naprawdę czekała tylko aż ją dopadną, bo już nie miała nic do stracenia. Już nie. Miała tylko nadzieję, że nie wykorzystają jej przyjaciół przeciwko niej. Mogą ją nawet zabić torturować, cokolwiek, ale niech oni będą bezpieczni. Tylko to się dla niej liczyło. Byli jedynymi osobami, przy których chociaż na chwilę była szczęśliwa. Byli jej rodziną.
Jeszcze przez długi czas siedziała na tym dachu. Czekając na nieuniknione.

Steve dalej był w lekkim szoku, że Natasha przyprowadziła im dwójkę obcych ludzi do wieży i ręczyła za nich. To do niej niepodobne. Fakt wydawali się naprawdę mili i miał nadzieję, że szybko złapią kontakt. Zirytwował się strasznie zachowaniem Sharon. Zachowywała się jakby ona o wszystkim decydowała, a nie my wszyscy.  Był też zły, że Tony nie pozwolił mu przeczytać tego listu bo jak sam stwierdził"To do mnie napisała nie do ciebie". Był ciekaw co teraz robi i jak dowiedziała się, że jest z Sharon. Przecież to było kilka godzin przed naszym powrotem. To oznaczało tylko to, że nas widziała i była w pobliżu ale jak on jej nie zauważył. No chyba, że naprawdę zupełnie inaczej wygląda i jej już nigdy nie rozpozna. Tego Steve się obawiał, że przejdzie kiedyś obok niej na ulicy i nawet jej nie rozpozna. Po chwili jednak szybko wyrzucił te myśli z głowy i poszedł pobiegać do parku. Pomału zachodziło słońce Rogers zawsze o tej godzinie wychodził poćwiczyć.

Zobaczyła go, biegał w parku a ona była tak pochłonięta myślami, że nie zauważyła zachodu słońca, który na dachu wyglądał zjawiskowo. Uświadomiła sobie, że przecież on tu zawsze biegał o tej porze. Zdziwiła się dlaczego nogi akurat tu ją przeprowadziły dzisiaj. Uświadamiając sobie, że nic lepszego nie ma do roboty, zaczęła go uważnie obserwować. Jak wszystkie jego mięśnie pracują. Blond włosy lśnią od potu. Nigdy mu się nie przyglądała tak uważnie jak teraz. Miała idealną okazję, żeby zapamiętać każdy szczegół przed wyjazdem do koszmaru.

Robił już, któreś okrążenie z rzędu i cały czas czuł się obserwowany. Denerwowało go to, bo nie widział nikogo. A spojrzenie świdrujące go wydawało mu się bardzo znajome. Ale po chwili otrząsnął się i biegał dalej myśląc, że coś mu się przewidziało. Po około 20 minutowym bieganiu. Zobaczył jakąś postać na dachu. Udawał dalej, że biega ale po kryjomu przyglądał się jej uważnie. Była w czarnych dresach, zielonej bluzie i miała nałożony kaptur na głowe. Gdy jego spojrzenie przypadkowo napotkało spojrzenie nieznajomego. Był w szoku te oczy rozpoznał by wszędzie głęboka hipnotyzująca zieleń. Najpiękniejsza jaką kiedykolwiek widział. Niestety widział tylko jej oczy. Gdy zrozumiała, że została zdemaskowana szybko poderwała się z miejsca i  pobiegła w głąb dachu. Zaczął biec w stronę budynku ale zobaczył jak zręcznie przeskakuje z dachu na dach. Wiedział, że jej nie dogoni. Po raz kolejny go zaskoczyła nie wiedział, że tak potrafi. Spróbował biec coraz szybciej i dobiegł do zakrętu. Zobaczył ją tak jakby na niego czekała. Znowu ich spojrzenie się spotkało a ona na moment straciła równowagę i zatrzymała się.

- Zdejmij kaptur i maskę. Natasha wiem, że to Ty.  - powiedział a raczej krzyknął. Na szczęście byli na krańcach miasta gdzie było bardzo spokojnie- Proszę...Nat.

Postać nic nie odpowiedziała dalej uważnie świdrowała go wzrokiem. Nie było wysoko, bo budynek miał może z trzy piętra. Nagle jej oczy zaniepokoiły się szybko weszła na balkon trochę niżej a ,że Steve był blisko budynku zeskoczyła...

Hejka. Dawno nie było rozdziału ale w końcu napisałam.
Jest trochę dłuższy niż ostatnio. Czekam na wasze opinie na temat rozdziału.
Pozdrowionka

1240 słów

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro