Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7. Chciałbym żebyśmy zaczęli rok razem...

Miłego wieczoru xx

Sylwester przyszedł już szybko, a co za tym idzie, Louis chciał zapytać Harry'ego oficjalnie o związek. Do tego podarować mu bransoletkę.

Ciągnął Harry'ego na imprezę sylwestrową, mimo iż ten był lekko uprzedzony po ostatnim wypadku, który pociągnął za sobą kolejne konsekwencje.

- A jeśli obiecam ci, że idziemy tylko na kawałek imprezy? - westchnął Louis, spoglądając na bruneta.

- Nie chcę Louis - stał uparcie przy swoim, ociężale robiąc kroki za alfą.

- Wejdziemy, napijemy się z Zaynem i potem zabiorę cię w inne miejsce - obiecywał - Nie pożałujesz.

- Nie lubię imprez - irytowały go ciągłe prośby i jeszcze to, że nie potrafił odmówić tym niebieskim oczom.

- Bo raz się zraziłeś, a one wcale nie są takie złe - sięgnął po dłoń Harry'ego - Obiecałem Zaynowi, że się z nim spotkamy.

- Mogliście na to wybrać bardziej cywizylowane miejsce - wydął dolną wargę.

- Jest sylwester, wszyscy którzy wrócili do Londynu zawsze się zbierają, żeby razem świętować - tłumaczył cierpliwie.

- Ja tam tylko wejdę na chwilę, rozumiesz Lou? - dał się jedynie na taki kawałek czasu przekonać.

- Dziękuję - odetchnął na te słowa, nie mógł olać najlepszego przyjaciela, a do tego musiał mu zapewnić towarzystwo na resztę wieczoru.

Doskonale wiedział, że na imprezach on sam czuje się bardzo pewnie i czuł się odrobinę źle dosłownie zmuszając Harry'ego do pójścia tam. Nie powinien tego robić.

Wyszli z pokoju zabierając kurtki ze sobą. Louis miał przygotowane pudełeczko z bransoletką, a w głowie cały plan. Trzymał mocno dłoń omegi, nie chcąc zostawić jej nigdzie nawet na moment.

W głowie planował to co powie, a śnieg głośno hałasował pod ich stopami. W tym roku mieli piękną zimę. Doszli do miejsca imprezy, gdzie zostawili kurtki i alfa ponownie trzymał Harry'ego bardzo blisko siebie. Napisał do Zayna, chcąc zorientować się gdzie ten się znajduje.

- Śmierdzi tu - Styles zmarszczył nos - Ktoś tu pali trawkę, gdzie ty mnie zabrałeś Louis.

- Do klubu studenckiego, tak jak obiecałem na chwilę. Mam tu misję do wypełnienia - powtórzył się - Zayn jest przy barze.

- Wciąż tu czuć narkotyki - przewrócił oczami, podążając za Louisem. Jego omega pragnęła uciec z tego miejsca.

- Damy radę przez chwilę - kierował się do baru, widząc już sylwetkę swojego przyjaciela.

Musieli przejść przez tłum ludzi, nie byli tu sami. Przepychali się przez tańczące osoby, a kolorowe światła przeszkadzały przy dobrym widzeniu. Zaraz stanęli przy barze, obok Malika.

- Cześć Zee - Louis podniósł głos, upewniając się że ciemnooki go słyszy.

Ten obrócił się, po tym jak upił łyka swojego alkoholu i zaraz na nich spojrzał.

- Widzę, że już się dobrze bawisz, a ledwo impreza się rozkręciła - pokręcił głową.

- A skąd wiesz kiedy się zaczęła? - powiedział głupio, unosząc brew - Ja już siedzę tu kilka godzin.

- Widzę właśnie - wypuścił powietrze - Nie ma opcji, że zostawię cię bez opieki tutaj, jak masz się tak bawić.

Ścisnął biodro Harry'ego, który jakby zapomniał o wcześniejszej zazdrości i spoglądał z zaciekawieniem w brązowe oczy.

- Przedstawiałem was sobie w ogóle? - skierował słowa do omegi, nie będąc już nawet tego pewnym.

- Tak Lou, podczas tego kiedy Zayn dawał ci korki - brunet pokiwał głową.

- Och no tak, daj mi trzy minuty, wezmę coś z baru i załatwię Zaynowi towarzystwo. Potem wychodzimy - splątał ich palce.

- Gdybyś zapomniał, to też tutaj jestem i wszystko słyszę Tomlinson oraz stoimy przed barem, znaczy wy stoicie, ja siedzę - Malik prychnął z rozbawieniem.

- Zamknij się Zayn, wiem że jesteś tu przy nas - przewrócił oczami i złapał barmana, aby kupić małego szampana, by mogli z Harrym świętować we dwóch.

Wiedział, że to będzie ich ostatni czas na takie zabawy, później będą tylko pieluchy i szczeniaki. Barman zaraz podał mu małą buteleczkę, a alfa za nią zapłacił. Podał ją omedze do potrzymania, a sam złapał Zayna za ramię, dokładnie wiedział gdzie znajduje się Liam ze swoimi znajomymi. Przeszedł tam i postawił Malika przed Payne'em.

- Cześć Liam, Zayn jest cholernie nieśmiały, a bardzo chciał spędzić z tobą trochę czasu, bo ja i Harry już wychodzimy - Louis postawił przyjaciela w sytuacji bez wyjścia.

- Co? Louis... - ciemnooki sapnął, mając ochotę udusić alfę, ale zaraz się zaczerwienił łapiąc wzrok Payne'a - H-Hej Liam.

- Hej, też chętnie spędzę z nim czas, nie musisz się wstydzić Zayn - ciepły uśmiech pojawił się na ustach alfy - Dobrej zabawy Louis, zaopiekuję się twoim przyjacielem.

- Nie napisałeś do mnie - szatyn jeszcze usłyszał oburzony głos, odchodząc.

Odebrał od Stylesa butelkę i wrócili się do głównych drzwi, gdzie odebrali swoje kurtki i wyszli na świeże powietrze, które było ulgą po tym jak duszno było w środku. Świeże, ale bardzo zimne. Szaliki wylądowały prędko na ich szyjach, a Harry nawet założył rękawiczki oraz czapkę.

- Przepraszam, że zmusiłem cię do przyjścia tam - Louis potrzebował przeprosić młodszego, ale musiał trochę namieszać w przyszłości przyjaciela.

- Przyjmuję to, po prostu.... Nie bawią mnie takie miejsca Lou - złapał się pod ramię Louisa i uśmiechnął się minimalnie - Nie czuję się bezpiecznie, tam gdzie ludzie palą trawkę i inne narkotyki, a alkohol śmierdzi. Chociaż nie mam obiekcji do wina, czy szampana.

- Wiem, sam nie jestem za narkotykami. Myślałem, że uduszę Zayna za trawkę, kiedy się dowiedziałem co odwala - mruknął - Obiecałem mu, że na chwilę wpadniemy i musiałem mu załatwić towarzystwo.

- Liam, tak? Widziałem kilka razy, jak spoglądali na siebie maślanymi oczami - skinął lekko głową - Zwłaszcza na korytarzach podczas okienek.

- Zayn jest uparty, ciągle mówi że Liam nie jest w jego typie, ale to wymówka. Będzie tego żałował w przyszłości - rzucił - Jeśli nic by z tym nie zrobił oczywiście - od razu się poprawił.

- Huh? Mój alfa jest amorem - szturchnął lekko szatyna - Tak zbaczając z tematu, gdzie nas ciągniesz? Myślałem że spędzimy czas w pokoju.

- Niespodzianka, ale mamy mały spacer - rozejrzał się - Tak jak mówiłem nie będziesz żałował ani trochę.

- Jesteś bardzo pewien siebie, panie Tomlinson - przeszli nieco na bok, widząc przed sobą sporą taflę lodu na chodniku.

- Za dużo powiedziane, po prostu mocno liczę że tak będzie - zaśmiał się - Powinniśmy mieć niesamowity widok.

- Na co? - w tym momencie nie rozumiał Louisa, choć bardziej chętnie za nim podążał.

- Nie podejdziesz mnie tym pytaniem, jakbym ci powiedział to wiedziałbyś gdzie idziemy - Harry potrafił go podejść i doskonale to robił.

- Zawsze warto spróbować - wzruszył lekko ramionami - Lou, zaczyna sypać znowu, jak myślisz, dlaczego w tym roku zima jest dla nas tak łaskawa?

- Nie mam pojęcia, ale to wyjątkowe. Daje cudowny klimat, szczególnie kiedy są święta i sylwester - spojrzał na omegę, kochał to jak jej oczy błyszczały.

- Mogę w takiej scenerii zaczynać nowy rok, może on przyniesie coś lepszego od życia? - zawiesił się na chwilę i wypuścił ciężko oddech.

- Dla nas obu może być naprawdę dobry - Louis czuł przyjemne ciepło w klatce piersiowej.

Widział również, że są coraz bliżej miejsca docelowego i Harry za chwilę zorientuje się, gdzie się znajdują. Ta dzielnica była zbyt charakterystyczna.

Śnieg coraz mocniej hałasował pod ich stopami, mówiąc o tym, jak mało stopni panuje w tym momencie na zewnątrz, a śnieg opadał na ich poruszające się ciała.

Wyszli zza jednego z budynków i już wszystko było jasne dla Stylesa, dużo świateł, ludzie i niepowtarzalna atmosfera.

- Woah - szepnął zachwycony, zaciskając dłoń na ręce Louisa - Pięknie.

- Stąd obejrzymy fajerwerki i przywitamy nowy rok - wyjaśnił alfa - Zawsze taki widok można było zobaczyć w telewizji, a teraz jesteśmy w Londynie i pomyślałem że to może być fajne.

- Jest bardzo fajnie, dziękuję - zabrał dłoń i zatrzymał się, to spowodowało tym samym ze strony Louisa, więc mógł go pocałować - Najlepszy.

- Widzisz, nie żałujesz - droczył się i sam pochylił się po kolejny pocałunek od bruneta.

- To prawda - objął go na krótko - Dziękuję, że o tym pomyślałeś.

- Chodźmy dalej, będziemy mieli jeszcze lepszy widok. Obiecuję, że nie będziemy pchać się w tłum - odpowiedział na jakby niewypowiedzianą prośbę Harry'ego.

- Tu są wszędzie tłumy, ale podzielone kochanie - czułe słówko wyszło spomiędzy warg Stylesa.

Tower Bridge, a co za tym tower. Dwa z większych i bardziej szczególnych zabytków samego Londynu, nie licząc Big Bena. Znaleźli idealne miejsce dla siebie, mieli widok oraz przestrzeń. W kieszeni Louisa cały czas spoczywała bransoletka.

- Wiesz, w przyszłości chciałbym mimo wszystko zamieszkać w mniejszym i nadmorskim miasteczku - Harry odezwał się, wpatrzony w ogromny most oraz rzekę.

- W domku jednorodzinnym? - dopytał, chociaż doskonale znał odpowiedź na to pytanie, to było jedne z marzeń Harry'ego, którego nie zrealizowali.

- Tak, z wielkim ogrodem. Bardzo przyjazne miejsce dla przyszłości i rodziny - widocznie się rozmarzył - Londyn stanowczo nie jest moim miejscem na ziemi.

- Tak, moim właściwie też nie - zanim poznał Harry'ego, był pewien że po skończeniu studiów wróci do Doncaster i tam zamieszka, potem się wszystko zmieniło.

Mimo to, mimo częstych próśb Harry'ego o zmienienie miejsca zamieszkania, nie zrobił tego. Trzymał się Londynu i tej całej stałej otoczki, którą stworzył.

- Co ty ciągle trzymasz w dłoni. Przecież to zaraz zamarznie - Harry zachichotał.

- Słucham? - otrząsnął się z lekkiego transu w który wpadł.

- Louis - prychnął na partnera, który sam kupił alkohol w małej butelce, a teraz zapomniał.

- Och tak, szampan... - spojrzał na butelkę - Nie zamarznie, w końcu musimy o północy napić się szampana, prawda? Tradycyjnie.

- Nie wypada nie skorzystać - potarł swoje dłonie, chcąc uzyskać więcej ciepła. Zimno było minusem całego wyjścia.

- Zanim północ i szampan, jeszcze inna sprawa - wiedział, że to ten moment - Wiem, że jesteśmy już połączeni, ale chciałbym żeby to było w pewien sposób oficjalne? - nie wiedział czy nie plecie bzdur, denerwował się równie mocno co za pierwszym razem - Chciałbym, żebyśmy dali sobie szansę jak prawdziwa para. Chciałbym żebyśmy zaczęli rok razem, pod każdym tego słowa znaczeniu - wyciągnął podłużne pudełeczko z bransoletką.

Zaraz otworzył je, a różowa piękność była widoczna dla oczu Stylesa. Omega szybko miała w nich łzy i zaraz zaczęła kiwać głową, zgadzając się na wszystko.

🐾🐾🐾🐾🐾

Kola 💚💙💚💙

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro