Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6. Połączyłeś nas? Dlaczego?


Louis otworzył oczy, w pokoju było całkowicie jasno, a na nim leżał Harry. Brunet cały czas spał, co potrafił rozróżnić po regularnym i spokojnym oddechu.

Uśmiechnął się w duchu, widząc świeży znak na karku młodszego, a ciężar chłopaka był bardzo przyjemny na nim. Chociaż nie mógł się doczekać aż Harry ponownie przytyje, ponieważ boczki dodawały mu dodatkowego uroku.

Miał ochotę obudzić omegę, jego ruja poszła w niepamięć dzięki połączeniu. Wiedział jednak, że Harry potrzebuje odpoczynku i to porządnego.

Długo nie musiał czekać na pierwsze ruchy świadczące o budzeniu się Harry'ego. Najpierw zauważył mocniej zaciskające się powieki, jakby proszące o więcej snu, a potem mniejsze ciało zmieniło lekko pozycję, finalnie jego oddech przyśpieszył.

- Dzień dobry - zachrypnięty głos Louisa rozbrzmiał w pokoju, gdzie było całkowicie cicho do tej pory.

Szatyn miał cichą nadzieję, że tym razem obejdzie się bez ataku paniki Harry'ego oraz strachu przed tym co zrobili. Nie chciał ponownie tego przechodzić. Przeniósł delikatnie dłoń na plecy młodszego i zaczął okrężnymi ruchami je masować, jednocześnie dając mu swój zapach, co powinno trochę pomóc.

Zielone oczy na nim wylądowały, widział w nich niepewność oraz to, że ten analizował całą sytuację w swojej głowie.

- Połączyłeś nas? Dlaczego? - wydostało się z pomiędzy różowych warg.

- Byłem w rui, ale w zasadzie nie żałuję - od razu zaznaczył - Po prostu czułem, że to właściwe, wiem że powinienem zapytać...

- Powinieneś - odpowiedział cicho, układając dłoń na środku klatki piersiowej Louisa - Przez to twoim obowiązkiem jest dbanie o moje bezpieczeństwo i dobro, tak jak później naszych szczeniąt, jak nawalisz nie będzie zmiłuj.

- Jestem świadomy konsekwencji - skinął - Ale to konsekwencje, których chcę. Będę dbał o ciebie i o twoje bezpieczeństwo, nie dam cię skrzywdzić.

Dopiero po wypowiedzeniu tych słów, przeszło mu przez myśl pytanie. Czy ich dotrzymał? Przecież... Ostatnie miesiące w jego małżeństwie były tragiczne, kłócił się ciągle z Harrym, czasem mając kilka dni odskoczni, gdzie obaj ponownie czuli się jak zgrana rodzinka.

To mocno go uderzyło, przecież on i Harry przeszli razem tyle różnych chwil, dali sobie radę z gorszymi czasami. Nie raz było ciężej niż mieli przed jego wypadkiem, a jednak coś nie zagrało. Te myśli zajęły go mocno.

- Jeśli nawalisz, w przyszłości zagryzę cię - zagroził Styles - Wziąłeś sobie ceniącą dobro omegę.

- Jestem alfą słowa - przypomniał Harry'emu - Potrafię być prawdziwym alfą, nie miałem wielu partnerów, ale dam z siebie wszystko.

- Oby tak było, nie chcę kończyć na zrywaniu więzi, wierzę że w jakiś dziwny sposób twój alfa wiedział co robi podczas rui.

- Obaj nie chcemy przechodzić zerwania znaku - nigdy w czasie swojego wieloletniego związku, żaden z nich nie miał nawet myśli o tym.

- Okej - zastanowił się chwilę, nim pochylił się po pocałunek - I jak my teraz pojedziemy na święta?

- Nie wiem, to może nie być łatwe - mruknął - Nie byłem w domu rodzinnym od początku roku akademickiego, moja mama jest prawdopodobnie wściekła o to.

- Ja mam bardzo zły kontakt z rodzicami, ale jeżdżę na święta ze względu na Gemmę, moją siostrę - położył głowę na ramieniu Tomlinsona.

- Ja mam dużą rodzinę, całkiem zgraną i jeszcze jest jedna rzecz... Mam urodziny w wigilię - odparł.

- Wigilię? Louis! To jutro! - Brunet dosłownie poderwał się na jednoosobowym łóżku i z jękiem, wylądował tyłkiem na miękkim dywanie, który Harry zakupił, aby uzyskać choć namiastkę domu.

- No tak, jutro - skinął z małym śmiechem na reakcję Stylesa - Nie mówiłem ci wcześniej? Najwyraźniej mi się zapomniało.

Brunet przewrócił oczami, krzywiąc się na upadek. Wciąż był obolały po swoim pierwszym stosunku z jakimkolwiek alfą.

- Co powiesz na wspólny prysznic, a potem ustalimy co robimy ze świętami? - zaoferował.

To śmiesznie wyglądało, kiedy on leżał, a Harry siedział skrzywiony na dywanie.

- Nie wiem, przez ciebie wylądowałem nagi i to na zimnie.

- Pod prysznicem będzie nam cieplej, a ja mam na razie niezłe widoki przed sobą - uniósł kącik ust.

Brunet prychnął w głos i z premedytacją zsunął kołdrę z ciała alfy. Louis nie miał ani trochę problemu z nagością przed Harrym, te kilkanaście lat temu było mu dziwnie, jednak teraz było inaczej.

- Popisujesz się - oskarżył starszego, powoli wstając mimo bólu - Powinieneś mi pomóc, wiesz? Przez ciebie jestem obolały! - celowo marudził.

- Podoba ci się to - był tego pewny - Zresztą, boję się spojrzeć na moje plecy, czuję jak mnie szczypią.

- Jesteś pewien, że za pierwszym razem mogłem to polubić? - uniósł znacząco brew i z tymi słowami poszedł do łazienki.

- Mogło tak być, nie zdziwiłbym się - sam wstał z łóżka, kierując się za brunetem.

- Nigdy się nie dowiesz alfa - celowo zaznaczył, dostając się do kabiny.

- Kto wie? Może kiedyś się dowiem - lubili wspominać po skończeniu studiów przeszłość i to jak się rozwijali.

- Możliwe - pozwolił aby Louis za nim wszedł i zamknął kabinę. Zaraz ramię alfy objęło brzuch omegi. Tak, szatyn bardzo za tym tęsknił.

🐾🐾🐾🐾🐾

Święta nie były proste. Rozstali się na dosłownie trzy dni, aby spędzić czas z najbliższymi, a po tym wrócić do Londynu z utęsknieniem. Obaj przez połączenie wariowali będąc z dala od siebie.

Harry do tego nie miał łatwej sytuacji w domu, przez co same godziny wydawały się wiecznością w budynku, gdzie nie odczuwał tej samej miłości co kiedyś.

Zayn wracał do Londynu razem z Tomlinsonem, a ten próbował jakoś ugryźć sprawę. Powinien powiedzieć przyjacielowi co się stało podczas świątecznej imprezy. Jechali pociągiem i mieli przedział dla siebie, ponieważ większość ludzi miała jeszcze wolne. Nie wspominając już o tych, co zdążyli wysiąść na innych stacjach.

Bawił się telefonem, a jego wzrok nie raz lądował na ciemnowłosej omedze. Nie miał pojęcia jak ugryźć tę informację, ostatnim razem Zayn był wściekły, ale przez to, że nie dowiedział się o sprawie bezpośrednio od Louisa.

- Połączyłem się z Harrym - wypalił finalnie, nie mogąc dłużej zwlekać w tym temacie.

- Ty co? - ciemne oczy od razu wylądowały na Louisie - Powiedz, że przesłyszałem się albo robisz sobie ze mnie żarty...

- Nie robię, połączyłem się z Harrym podczas mojej rui - spojrzał wprost w ciemne oczy.

- Kiedy ty miałeś ruję? Przecież znasz się z nim raptem ile? Ledwo trzy miesiące? - Zayn nie dowierzał - Jasne wydaje się być miłym gościem, ale to cholernie wielka decyzja Louis!

- A jednak, stało się. Wypracujemy to z Harrym - starał się nie denerwować na słowa przyjaciela.

- Wy jesteście w ogóle razem? - uniósł brew, nie słysząc wcześniej takich oświadczeń ze strony przyjaciela.

- Uch, nieoficjalnie? - powiedział głupio, na co dostał uderzenie w ramię - Ej, zero przemocy.

- Louis... Jak zwykle wszystko nie od tej strony co trzeba - jęknął Zayn - Weź się w garść Tomlinson, bo domyślam się że bransoletki też nie dostał.

- Ale dostanie i poproszę go o zostanie moim chłopakiem - spojrzał w górę na ekran wiszący nad drzwiami - Za pół godziny będziemy w Londynie.

- Jesteście szaleni, tylko tyle wam powiem - podsumował Malik, również spoglądając na ekran.

- Och zamknij się, lepiej powiedz co z tobą i Liamem - pogroził Malikowi palcem.

- Nie wiem, temat wygasł - wzruszył ramionami - Wysłał mi życzenia na święta i tyle. Przed wyjazdem z Londynu mówił, że na sylwestra chyba wraca, ale to zależy od jego znajomych z rodzinnych stron.

Rozmawiali aż do końca podróży pociągiem. Na szczęście spod stacji mieli bardzo szybko busa pod akademiki.

Louis nie chciał być nadgorliwy względem Harry'ego, ale siedział jak na szpilkach w pokoju, czekając aż ten wróci do Londynu. Był pierwszy na miejscu i bez wiedzy omegi złączył ich łóżka razem, nie wyobrażał sobie innego scenariusza.

Będzie im obu w ten sposób o wiele wygodniej, plus będzie mógł trzymać drobniejsze ciało w swoich ramionach.

Poderwał się, słysząc przekręcenie zamka w drzwiach. Harry wrócił. Stado motyli dosłownie wybuchło widząc omegę przed sobą, a nie widzieli się raptem cztery dni, co wydawało się być teraz wiecznością.

- Hej Lou, w końcu wróciłem - torba z ramienia omegi spadła na ziemię - Moi rodzice sprawiają, że zaczynam nie znosić świąt... Lou? Połączyłeś nasze łóżka...

- Połączyłem, przyjechałem już trzy godziny temu i pomyślałem, że to dobry pomysł... - był dosłownie dwa kroki od Harry'ego.

- Będzie więcej miejsca do spania - zarzucił dłonie na kark Tomlinsona i stanął na swoich palcach - Tęskniłem, mój znak bardzo piecze. To twoja wina, wiesz?

- Wiem, sam tęskniłem. Mimo, że dobrze było spotkać rodzinę, to tęskniłem jak szalony - objął młodszego.

Harry celowo przechylił kark i Louis doskonale wiedział co to znaczy, nachylił się automatycznie i zaczął dbać o świeży znak na jego skórze. Dopiero po chwili niechętnie puścił omegę, by ta mogła ogarnąć się po podróży. Chciał już, aby spokojnie się położyli i wymienili zapachem.

🐾🐾🐾🐾🐾🐾

Kola 💙💚💙💚

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro