4. Obiecałem ci randkę życia.
Harry zawsze prosił go o wypad na łyżwy i nieraz widział smutek w jego oczach, kiedy odmawiał ze względu na swój ogromny strach przed połączeniem lodu oraz łyżew w jednym. Nawet kiedy dzieciaki były już bardzo ruchliwe oraz wystarczająco duże, tylko Harry z nimi chodził na lodowisko. Wiedział, że przez to tracił sporą część ich zabawy.
Miał zamiar to przełamać albo zrazić się jeszcze bardziej, były tylko te dwie możliwe opcje. Harry'emu nie powiedział gdzie idą, ponieważ chciał zrobić z tego niespodziankę. Znalazł lodowisko w okolicy i wszystko dokładnie sprawdził. Przygotowywał się do tego psychicznie, od kiedy tylko postanowił, że tak będzie wyglądała ich randka.
- Lou, gdzie mnie ciągniesz? Jest zimno i nie możesz ponownie skończyć chory - brunet uroczo marudził, co było w sumie żadną zmianą, ponieważ nawet przed całą tą sytuacją taki był.
- Wyzdrowiałem i jestem ciepło ubrany, tak samo jak ty - od razu zaznaczył - Obiecałem ci randkę życia albo przynajmniej dobrą randkę...
- Obiecałeś, to prawda - potwierdził, poprawiając szalik na swojej szyi - I wierzę, że tak właśnie będzie. Zauważyłem, że jesteś alfą słowa.
- Cieszy mnie to - uśmiechnął się zadowolony - Powinniśmy zaraz być na miejscu i będziesz wszystko wiedział.
- Okej - odpuścił, spoglądając co jakiś czas w niebieskie oczy Tomlinsona.
Louisowi aż się przypomniało, moment kiedy Harry pierwszy raz przyznał, że pierwsze przez co przepadł w nim, to były właśnie jego oczy.
Przeszli jeszcze jedną uliczkę, a kiedy z niej wyszli, spotkał ich klimatyczny widok. Dużo lampek, muzyka, oświetlenie i trochę osób, ale nie można było nazwać tego tłumem.
- Zabrałeś mnie na lodowisko? Zawsze kochałem ten zimowy zwyczaj - brunet zawołał szczęśliwie, nagle przeskakując z nogi na nogę.
- W takim razie dobrze trafiłem - kochał wiedzieć radość na twarzy młodszego, zawsze wtedy wyglądał jak kilkuletnie dziecko.
- Dziesięć na dziesięć - potwierdził, z emocji łapiąc dłoń szatyna odzianą w rękawiczkę i szybciej pociągnął go w stronę kas.
Tam wykupili bilet na godzinę i wypożyczyli też łyżwy, podając swoje numery butów. To wydawał się odpowiedni czas, aby potem móc zrobić coś jeszcze, na przykład napić się czegoś ciepłego. Do tego Louis musiał pamiętać, że o ile on wie naprawdę dużo o Harrym, to Styles nie wie o nim praktycznie nic.
W pewien sposób nienawidził tego. Brakowało mu dzieci, brakowało mu wspólnego dzielenia wspomnień. Nie mógł jednak narzekać, dostał drugą szansę na naprawienie swoich błędów.
- Czekaj Harry - próbował wołać za nim, kiedy ten już praktycznie wchodził na lód.
- Tak? - złapał się za ogrodzenie, zatrzymując się tym i jego wzrok wylądował na mężczyźnie.
- Bo jest jedna rzecz, o której ci nie powiedziałem... - czuł się jak szczeniak, który przyznawał się ze wstydem do zepsucia czegoś.
- Nie umiesz jeździć? - uniósł brew, niebieskooki czasem zapominał jak Harry czytał z niego niczym jak z otwartej książki.
- Nigdy nawet nie stałem na lodowisku - tylko potwierdził przypuszczenia Stylesa.
Niezdarnie wszedł na taflę, jednocześnie trzymając się mocno barierki, która wydawała się teraz jego jedynym kołem ratunkowym.
- Daj mi swoją dłoń, razem damy radę - poprosił delikatnie, wystawiając swoją rękę na przód.
- A jak upadnę? I złamię sobie coś? - wszystkie obawy, które miał do tej pory nasiliły się.
- To będę się tobą zajmować, ale wątpię aby tak się stało - splątał ich palce - Jesteś alfą Lou. Twoje kości są silniejsze od moich.
Louis czując mocno bijące serce puścił się barierki do końca i czuł jak jego nogi mocno się trzęsą. Bał się niewielu rzeczy, ale łyżwy były czymś nie do przeskoczenia, a przynajmniej tak było do tej pory.
Harry okazał się ogromnym wsparciem. Kroczek po kroczku i czuł się coraz lepiej na lodzie, to było niczym nauka jazdy na rolkach. Louis nie puścił dłoni omegi nawet na sekundę, no przynajmniej do pierwszego upadku, którego nie dało się ominąć.
- To było twarde lądowanie - skrzywił się Louis, jednak czuł że nie bolało go aż tak mocno jak się spodziewał.
- Co ty nie powiesz? - chichotał w głos, wciąż czując na swoim tyłku twardość lodu.
- Nic ci nie jest? Pociągnąłem cię w dół - lekko się zmartwił, nawet jeśli wiedział że Harry świetnie sobie radził na lodzie.
- No coś ty, przywykłem do upadków, jestem niezdarą - przypomniał - A ty? Nie chcę abyś się zraził do lodu.
- Jest w porządku, lepiej niż myślałem że będzie. O ile dam radę jakoś wstać, chyba to może być cięższe - w końcu zaśmiał się, czując jak emocje lekko z niego schodzą.
- Pomogę ci - zaoferował się i po kilku próbach obaj stali ponownie, pewnie na lodzie z uśmiechami na ustach.
Jeździli jeszcze przez chwilę, nawet Harry puścił dłoń alfy, aby ten przejechał sam chociaż kawałek, co również skończyło się upadkiem. Louis czuł przy tym masę frajdy i żałował, że nie spróbował tego wcześniej.
Ta randka okazała się czymś świetnym i nie wiedział ile stracił wcześniej, odmawiając swojemu partnerowi takich wypadów.
🐾🐾🐾🐾🐾
Do pierwszego pocałunku nie doszło tak szybko, jak mogłoby się spodziewać. Nawet wydawało się Louisowi, że czas do tej jednej ale jak przełomowej chwili wlókł się przeokropnie. Ich relacja wyglądała na bardziej przyjacielską lub co najwyżej jak małe zauroczenie, przez co alfa miał ochotę przyspieszyć, jednak to mogłoby spłoszyć Harry'ego, dobrze pamiętał jak ten kiedyś mu opowiadał, jak nie lubi zbyt szybkich działań w takiej sferze.
Jeszcze bardziej czego się nie spodziewał, to to że właśnie Harry będzie tym, który wykona kolejny krok i to w dość niespodziewany co do tego dzień.
W zimniejszą, grudniową noc, gdzie ich mały akademicki grzejnik nie dawał rady, Harry po prostu złapał za swoją pościel, narzucił ją na łóżko Louisa i schował się pod dwie kołdry, co za tym idzie, wtulił się w ciało Louisa przez małą przestrzeń pojedynczego łóżka. Alfa był zaskoczony tym ruchem, ale nie narzekał ani trochę, wręcz przesunął się mocniej do ściany, aby mieli wystarczająco miejsca, co i tak sprawiało, że byli blisko siebie.
- Zimno? - szepnął szatyn, czując chłodne dłonie na swoim ciele.
- Bardzo, jesteś miłym grzejnikiem, wiesz? - przytulał się otwarcie, mocno do silniejszego ciała.
- Teraz już wiem - zaśmiał się - Zimą nie jest tu najcieplej, to fakt. Jednak chyba nigdy nie było tak kiepsko, nie wiem czym to się ma.
Ich oddechy się mieszały, a oczy były bardzo blisko siebie, tak że łapali szczegóły swoich tęczówek.
- Jest bardzo sroga zima, Lou.
- To prawda, nikt nie spodziewał się że uderzy tak mocno, ale to ma swój urok, prawda? Nie mówiłeś przypadkiem, że to twoja ulubiona pora roku? - droczył się lekko.
- Kocham zimę - potwierdził, zastanawiając się nad czymś dłużej, kiedy jego dłoń błądziła po boku alfy.
- I łyżwy, i gorącą czekolada - wymieniał, doskonale to wszystko wiedząc - Jesteś zimowym chłopakiem.
- Data urodzenia zobowiązuje, z resztą twoja też - przypomniał, powoli robiło mu się coraz cieplej.
- Niby tak, ale nie jestem fanem tak mocno zimy - uśmiechnął się.
- Zobaczysz, przy mnie jeszcze ją pokochasz - zarzekł się pewnym siebie tonem głosu.
- Zobaczymy, czy dasz radę mnie do tego przekonać - uwielbiał zacięcie Harry'ego i odruchowo pocałował go w 0czoło.
Poczuł jak ten chwilowo się spiął, powoli odsunął się i wtedy to się stało. Harry ułożył dłonie wokół jego karku i zaraz połączył ledwo co, bardzo delikatnie ich wargi. To było kompletnie coś innego, niż to co powinno wydarzyć się za kilkanaście dni. Louis poczuł ogromne motylki w brzuchu. Pragnął więcej, ale nie mógł dać się ponieść emocjom. Nie chciał, aby omega się odsuwała, a sam pocałunek wydawał się za krótki.
- Tul mocniej - Harry nieśmiało szepnął, pod czujnym wzrokiem Louisa i zakopał swoją twarz w karku Tomlinsona, aby ukryć swoje zaczerwone policzki.
Louis przyciągnął omegę mocniej do siebie, mógłby nawet stwierdzić że ta czuje jak mocno biło jego serce przez tą chwilę. Miał w ramionach miłość swojego życia i to był fakt.
To przypomniało mu, jak szalenie dla niego przepadł i wszystko było jak z bajki, póki się nie zatracili w życiu i nie doszły do tego codzienne kłótnie z zazdrości oraz żalu.
Kola 💚💙💚💙
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro