Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

32. Nie, nie kupiłem ci żadnej zabawki erotycznej

Tak, to już ostatni rozdział tego opowiadania. Ale koniecznie przeczytajcie do końca, bo na dole są ważne informacje 💚💙💚💙

- Musimy podjąć decyzję Harry, muszę ich jutro zarejestrować w urzędzie - westchnął Louis - Potrzebujemy tych imion, ostatecznej decyzji - alfa nie miał zamiaru iść spać, póki nie zdecydują.

- Harry odpoczywaj, Harry śpij, Harry nie martw się... A teraz rzucasz się na mnie z imionami Lou - brunet rozbawiony wyliczał.

- Bo chcę, żebyś miał decyzyjność w tym temacie - przewrócił oczami - Wziąłem wolne na jutro specjalne na ten urząd.

- Uch. Ciągle mi chodzi Luna po głowie, jeśli chodzi o naszą córkę - poddał się naporowi męża.

- Będzie Lena i Luna - pomyślał przez chwilę - Właściwie podoba mi się. Brzmi dobrze - zgodził się alfa - Co powiesz dla synka na Oscar?

- Oscar? Hm, brzmi miło w sumie. Mamy Oscara i Lunę - może i nie szukali głębiej, ale co się dziwić. Mieli na głowie wiele, a te imiona im się spodobały.

- Cudownie, będę mógł spokojnie jutro jechać bez wahania się - podsumował i rozluźnił napięte mięśnie.

- To prawda - ułożył głowę na ramieniu alfy - A teraz spać, te maluchy się nieprzewidywalne.

🐾🐾🐾🐾

Louis starał się dzielić czas między pracę, pomoc Harry'emu, a jeszcze czas na resztę szczeniaków. Nie spodziewał się, że to będzie tak ciężki czas, a niestety nie robił się młodszy.

Każdy dzień mimo wszystko wyglądał lepiej, a Harry sam już pracował, a raczej starał się to robić kilka godzin dziennie, leżąc w łóżku i mając przy sobie szczenięta.

Nie obeszło się bez odwiedzin ich rodzin, tylko Anne wcześniej widziała bliźniaki, a inni byli równie ciekawi jak się mają zarówno maluchy jak i ich rodzice.

Nie wliczając jeszcze rodzeństwa Harry'ego i Louisa, na szczęście podzielili ten czas odpowiednio na każdego, aby nie przepełniać budynku.

Alfa spełniał swoją obietnicę, nie było żadnych nadgodzin, denerwowania się czy znikania z domu na całe dnie. To było dużo lepsze życie dla nich.

Wszystkie szczenięta, a przede wszystkim Harry był spokojny, w domu panowała idealna atmosfera, nie licząc bitew najmłodszych szczeniąt na płacz.

Nim się obejrzeli byli krok od świąt Bożego Narodzenia. Louis miał zamiar spełnić jedno z marzeń z ich przeszłości. Musieli mieć psa i to konkretnego. Musiał być to Labradoodle i to czarny z białymi odmianami. Wiedział, że zadziwi całą rodzinkę, tym bardziej że odbiór miał umówiony w wigilię rano. Musiał znaleźć wymówkę do wyjścia z domu.

Z tym mogło być bardzo ciężko, ponieważ Luna i Oscar byli mieszanką wybuchową i mogli się dosłownie wszystkiego po nich spodziewać. Nie mógł nikogo wtajemniczyć w ten plan, bo nie byłoby przez to niespodzianki, hodowla była raptem pół godziny drogi od ich domu.

Na szczęście wpadł na świetny pomysł i ukrył prezent Maisona w bagażniku auta, tłumacząc się mężowi że będzie on gotowy dopiero w wigilie rano i musi po niego jechać, żeby ich synek dostał prezent świąteczny.

Myślał, że się popłacze, kiedy w ramionach miał dosłownie tą samą kulkę sierści, co w czasie swojej śpiączki. Nie wiedział, czy to nie było jakieś cholerne przeznaczenie.

Podziękował kobiecie, która była właścicielem hodowli i wrócił do domu. Było jeszcze przed południem i domyślał się, że zrobi niezłe zamieszanie w domu. W bagażniku trzymał wszystkie rzeczy dla psiaka, a on wiedział że jeszcze więcej roboty dał sobie i mężowi na kolejne miesiące, ale nie mógł się powstrzymać.

Zaparkował wyjątkowo w garażu, robiąc jednocześnie miejsce na podjeździe dla rodziny, która się miała do nich zjechać na święta. Musiał najpierw przekazać Harry'emu to co zrobił, musiał uważać aby nie wydać się przed dziećmi. Schował psiaka pod swoją bluzę i ruszył do celu, którym była ich sypialnia.

Już na schodach słyszał nucenie omegi, co mówiło o tym, że ta właśnie usypiała ich szczeniaki. Uśmiechnął się pod nosem, wiedząc jak wiele od życia dostał.

Wszedł do pomieszczenia, a następnie wyciągnął zwierzaka spod materiału bluzy. Ten wyglądał na lekko przestraszonego, jednak ciekawego jednocześnie.

- Kochanie? Wróciłeś już? - omega prędko wyczuła obecność alfy - Dobrze, że już jesteś. Tęskniliśmy.

- Tak, a raczej wróciliśmy? Tylko błagam nie krzycz i nie wściekaj się - od razu poprosił, wiedząc że reakcja może być różna.

- Wróciliśmy? Co ty jakiegoś kochanka masz i chcesz mi go przedstawić - prychnął rozbawiony śmiechem i obrócił się w stronę męża.

- Nie zrobiłbym tego, ale przywiozłem do domu Clifforda - wskazał wzrokiem na małą czarną kulkę w swoich dłoniach.

- Nie zrobiłbyś tego, czyli ktoś tam jest? - uniósł brew, powoli podchodząc bliżej partnera i spojrzał na psiaka.

- Chodziło mi o to, że bym cię nie zdradził - poprawił myślenie omegi - Mała świąteczna niespodzianka?

- Jest piękny - ostrożnie przejął szczeniaka od męża - Tak, jesteś chłopcem? Nie myliłem się - niebieskie spojrzenie napotkało zielone - Nazwiemy go Clifford? Uwielbiałem tę bajkę w dzieciństwie.

- Obiecałem ci kiedyś zwierzątko, lepiej późno niż wcale. Prawda? - wyszczerzył się - Dzieciaki też powinny się ucieszyć, a do tego mały obowiązek dla nich.

- Wszyscy będą szczęśliwi - ostrożnie położył psiaka na dywanie - Ale nie odpowiedziałeś mi.

- Nazwiemy go Clifford - skinął - Ta bajka była świetna, a nasz pies tak będzie się nazywał.

Nie mógł pokazać omedze swojego ataku szczęścia, ponieważ wyglądałoby to naprawdę dziwnie i nie potrafiłby się wytłumaczyć.

- Nie wiem jeszcze jak i kiedy dokładnie przekażemy dzieciakom, ale chciałem żebyś ty pierwszy wiedział - Louis wodził wzrokiem za psiakiem.

- Myślę, że po prostu puścimy malucha na dół i dzieci same go zauważą - zaproponował, podchodząc do alfy i tuląc się do jego boku.

- W porządku, mam dla niego w aucie całą wyprawkę. Nie będzie małym pieskiem, ale damy sobie radę - chłonął zapach męża.

- Tylko nie rób więcej takich niespodzianek, okej? Nie chcę być wykluczony - zastrzegł surowszym tonem głosu.

- Nigdy więcej - uśmiechnął się - Teraz nasza rodzinka jest naprawdę pełna. Wiesz, że miałem w głowie tego kota na którego ci nie pozwoliłem?

- Byłby wspaniałym kotkiem, ale na wstępie już nie wyszło zrzędo - szturchnął nosem kark Louisa.

- To nie był czas na zwierzaka, dalej nie zmieniłem zdania - obaj byli uparci na swój sposób.

- Ja wiem swoje - prychnął, szczypiąc biodro partnera - Mój prawie czterdziestolatku.

- Zaczynasz mi dokuczać jak mama, nie mam czterdziestki. Poza tym, jesteś chwilę za mną - przypomniał alfa.

- Wciąż jestem młodszy i ciąża dodała mi wiele uroku, który nie schodzi - miał naprawdę dobry humor - Mój staruszek, dobrze że dałeś radę mi dać te ostatnie szczenięta.

- Ale jesteś dziś złośliwy - zmrużył oczy - Ale ja już znam twoje zagrania, droczysz się.

- Robię to, wiesz że cię szaleńczo kocham - poprawił ich pozycję i połączył ich wargi w pocałunku.

- Też cię kocham, jak wariat - kontynuował małe pocałunki, których nie chciał przerywać.

🐾🐾🐾🐾🐾

Dzieciaki były zachwycone pieskiem, wszyscy chcieli się z nim bawić, czy wychodzić na dwór. Louis miał nadzieję, że ich chęci na pomoc nie spadną za kilka tygodni. Wprowadził dużo zamieszania, a jednocześnie szczęścia do ich rodziny, Clifford był kulką szczęścia, która obrała sobie Lenę za najlepszego towarzysza.

Rodzice małżeństwa nie mogli się nacieszyć wszystkimi wnukami, zostali nawet kilka dni dłużej, dając trochę czasu dla siebie Harry'emu i Louisowi.

Harry'emu i Louisowi to nie przeszkadzało, a wręcz byli wdzięczni nawet za zwykłe wyspanie się. Czy wspólne leżenie, przytulając się.

Dostali również informację, że Zayn urodził szczeniaka, który był zdrowy, a Liam podobno szalał i to mocno. Skakał wokół swojej omegi, nie dając jej się nawet podnieść z łóżka.

Wszyscy z nich przeżywali teraz cudowny, rodzinny czas.

- Spójrz, Lena pomalowała mi paznokcie swoim lakierem - Harry zsunął z siebie szlafrok i zaraz wylądował w łóżku obok alfy.

- Różowe - sięgnął po dłoń męża - Zawsze uważałem, że róż do ciebie pasuje.

- Nie myślisz, że to dziwnie wygląda na mnie? - zdziwił się tak naturalnym i delikatnym ruchem Louisa.

- Nie, kompletnie nie - pokręcił głową - Wygląda dobrze, pasuje do ciebie.

- Zawsze chciałem malować paznokcie i inne - czuł, jak jego policzki robią się czerwone - Ale bałem się swojej kobiecej storny.

- Powinieneś mieć je pomalowane częściej - w jego głowie zapaliła się lampka, odnośnie jednego pudełka, które schował w bezpiecznym miejscu.

- Może kiedyś się skuszę na jakiś lakier, czy coś - spojrzał na swoje dłonie.

- Masz moje pełne wsparcie - zapewnił młodszego - Mam coś dla ciebie, nie wiem czy to będzie dobre dla ciebie, ale ma to pewne powiązanie z tym kobiecym aspektem.

- Co masz dla mnie? Przecież już jesteśmy po prezentach świątecznych i to kilka dobrych dni - zmarszczył brwi na słowa starszego.

- Kupiłem to już jakiś czas temu, ale chyba nie miałem odwagi do tego momentu. Chociaż dalej nie do końca ją mam - jego mały śmiech był dość nerwowy.

- Jeżeli kupiłeś mi coś seksualnego, to podziękuję. Wystarczasz mi ty - kompletnie nie rozumiał zachowania Louisa.

- Nie wiem czy można to tak nazwać - zagryzł wargę - Nie, nie kupiłem ci żadnej zabawki erotycznej - po chwili do niego doszło, co podejrzewała omega.

- Dobrze wiedzieć - prychnął krótko śmiechem - Bo martwiłbym się tym zakupem.

- Nie jestem aż tak stary - przewrócił oczami i schylił się do szuflady, gdzie trzymał dokumenty dotyczące swojej pracy.

Brunet poprawił się na ich łóżku i z oczekiwaniem spoglądał na ciało alfy. Kompletnie nie wiedział, co ten mógł wymyślić. Louis wrócił do niego z ładnie zapakowanym pudełkiem i położył je na łóżku między nimi.

- Nie wiem, otwórz, zobacz. Jak to nie w porządku po prostu schowaj z powrotem, a ja to jakoś usune. Nie wiem - plątał się, w jego głowie było to prostsze, kiedy to kupował czy planował.

- Spokojnie Lou, jesteśmy już tyle lat razem... - ścisnął udo partnera i zaraz zabrał się za otwieranie, robił to ostrożnie, aby nie zniszczyć pakunku.

- Jesteśmy, ale to nie jest typowe - przełknął ślinę i obserwował męża oraz jego reakcję.

- Och. Koronka - zagryzł dolną wargę, powoli wyciągając jeden, a później drugi materiał - Są śliczne...

- Podobają ci się? - niebieskie oczy zabłyszczały - Pomyślałem, że będą do ciebie pasować.

- Cholernie, jak tylko zejdę z wagi, to je założę - obiecał, kciukiem przejeżdżając po materiale.

- Nawet nie wiesz jaka to ulga dla mnie - wypuścił powietrze, jednak jego serce dalej mocno uderzało w klatkę piersiową.

- Koniecznie będziesz musiał jej więcej kupić - ostrożnie schował bieliznę do opakowania - Kocham to.

- Masz to jak w banku - uśmiechnął się szczerze i z widocznym podekscytowaniem.

Harry odłożył opakowanie i przyciągnął partnera do pocałunku. Tak, obaj stanowczo niczego by teraz nie zmienili w swoim życiu.

🐾🐾🐾🐾🐾

Jak Wam się podobało to fanfiction?

Na profilu larrryxziall jest nowe opowiadanie, więc wpadajcie śmiało do czytania.

Jednoczenie na moim profilu też już jest opublikowane nowe opowiadanie, więc również na nie zapraszam?

Kola 💚💙💚💙

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro