Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

30. Chyba mamy pewnego siebie alfę.



Maison zapukał do pokoju, w którym znajdował się gabinet rodziców. Mama mogła spokojnie tłumaczyć, a Louis szukać od nowa siebie. Tego, czy wróci w pełni do swojej starej pracy, czy może zaryzykuje i zrobi coś swojego.

Głowa loczków najpierw dostała się do pomieszczenia, a zielono-niebieskie oczka spoglądały to na jednego, to na drugiego rodzica.

- Mamo, tato? Mogę? - zwrócił ich uwagę na siebie.

- Śmiało Maison - zachęcił go Louis unosząc wzrok znad laptopa - Jakoś możemy ci pomóc? Czegoś potrzebujesz?

- Ty tato tak - przeszedł na stronę swojego ojca, do Harry'ego uśmiechając się tylko - Bo ja chcę te korki tato i strój. Zapisałeś mnie do grupy, a nie mam rzeczy - poskarżył się - Nie mam nawet torby na treningi.

- W takim razie zakupy, trzeba będzie się dostać pewnie bardziej do centrum - szatyn starał się ogarniać okolicę, ale nie był jeszcze wszystkiego pewien.

- Znajdziemy na internecie polecenia - usiadł na fotelu - Jestem podekscytowany! Ta grupa wydawała się bardzo miła i otwarta na mnie.

- To dobrze Mais, najważniejsze żebyś dobrze się czuł - Louis wpisał odpowiednią frazę w wyszukiwarkę i znalazł najbliżej położony sklep sportowy.

- Możecie też zajechać po zakupy przy okazji - Harry poprosił, zsuwając ze swojego nosa okulary - Lodówka woła pustkami.

- Zrobisz listę i mi ją podeślesz? Bo zaczniemy od rzeczy dla Maisona, a potem domowe zakupy - skinął szatyn, zamykając laptopa.

- Oczywiście, zaraz się za to wezmę kochanie - ukazał lekko dołeczek w policzku - A ty Maison pilnuj tatę, wiesz że czasem przecenia swoje zdolności po wypadku.

- Harry, bez przesady. Czuję się naprawdę dobrze, minęło już trochę czasu od wypadku - marudził Louis.

- Kocham cię i będę przesadzać ile trzeba - Harry nie przyjmował do siebie słów męża - Teraz proszę buzi i możecie iść.

- Kocham cię - powstrzymał się od przewrócenia oczami i połączył na moment ich wargi.

Louis zaraz mógł wyjść ze swoim szczeniakiem, nie mógł się doczekać, aż pomoże wybrać swojemu szczeniakowi wybrać najlepsze możliwe rzeczy.

Dojechali do odpowiedniego sklepu, gdzie Maison przymierzył tyle butów, ile chyba przez całe życie łącznie. Alfa szukał też opinii w internecie, chcąc by jego dziecko miało komfort przy każdym treningu.

- Tato, ale one są drogie - Maison przeraził się, kiedy spojrzał na cenę najlepszych ze wszystkich butów.

- Ale będziesz z nich korzystał, są wygodne, a nie może cię nic uciskać Mais - przypomniał mu szatyn - Po prostu je weźmiemy. Pakuj je zanim się rozmyślę.

- Dziękuję tato, jesteś najlepszy - chłopak podskoczył na swoim miejscu - Teraz został strój i torba.

- Powinno być już łatwiej - Louis sam czuł ekscytacje tymi zakupami - Sprawdźmy co mają nam do zaoferowania.

Szczeniak się wyszczerzył, a Louis czuł, że te zakupy nie będą go tak męczyć jak te ubraniowe. Wolał kupować przez internet dla siebie.

Torbę wybrali jak najbardziej praktyczną, a do niej wzięli jeszcze bidon na wodę. Strój alfa pozostawił do wyboru szczeniaka, ale dobrali jeszcze do niego odpowiednie skarpety.

- I teraz jestem gotowy na treningi! - Maison uścisnął ojca - Nie mogę się doczekać, chcę być tak dobry jak ty tato.

- Będziesz lepszy ode mnie, zapewniam cię - potargał lekko loczki chłopca.

- Będziemy musieli zagrać razem tato - zapowiedział, trzymając mocno torbę z rzeczami - Dawno nie graliśmy.

- Możemy spróbować coś pokopać - bardzo chciał, ale jednocześnie miał pewne obawy w związku ze stanem zdrowia.

- Kocham cię tato - nastolatek pociągnął jeszcze do kilku sklepów i nie do końca dla siebie, a dla nienarodzonego rodzeństwa, widząc wystawę, która też Louisowi się spodobała.

Wybrali kilka rzeczy, które wydawały się jednocześnie przydatne jak i trochę zabawne. Znaleźli nawet masę dopasowanych ubranek dla bliźniąt i wybrali te, które były neutralne, ponieważ nie znali jeszcze płci maluchów.

Louis w tym momencie czuł jeszcze większą ekscytację na myśl kolejnych szczeniąt. To brzmiało tak dobrze dla niego. Jeszcze trochę i będą z nimi.

Mieli również już od Harry'ego listę zakupów, więc zajęli się tym. Maison rzeczywiście pilnował, aby alfa nie przeciążał się i nie szalał za mocno ze swoimi siłami.

W tym momencie uświadomił sobie, jak wielkim był szczęściarzem mając przy sobie tak kochające oraz wspierające osoby.

🐾🐾🐾🐾🐾

Louis i Harry byli umówieni do nowego lekarza dla omegi, którego poleciła im pani doktor z Londynu. Potem mieli się spotkać z Zaynem i Liamem, którzy również znaleźli swoje miejsce w ich okolicy i przeprowadzili się w końcu.

Harry popłakał się na widok nowych ciuszków dla ich szczeniaków i mówił, że koniecznie po wizycie muszą kupić jeszcze więcej uroczych ubranek.

- Myślisz, że dowiemy się o płci? Czy w ogóle chcemy? - zastanawiał się alfa, kiedy siedzieli przed gabinetem - Nigdy nie zrobiliśmy sobie niespodzianki.

- Chyba chciałbym wiedzieć, wiesz, dobrze się przygotować do ich porodu - pomasował napiętą skórę z uczuciem.

- W porządku - skinął - Zapytamy się w takim razie czy jest możliwość określenia jej dziś. Dalej liczę na parkę.

- No tak, zawsze chcesz aby było po twoim - nawiązał do poprzednich ciąż - Ale kto wie, te szczeniaki nie chcą za bardzo pokazać swojej płci.

- Czy tak po moim, chciałem dziewczynkę po Tobym, ale się nie udało - zaśmiał się na wspomnienie - Ale jest nasz kochany Maison, a mamy za to Lenę, naszego aniołka.

- Jestem naprawdę podekscytowany - spojrzał z oczekiwaniem na drzwi prowadzące do gabinetu.

- Ja też uwierz mi, powoli nie wierzyłem że jeszcze dorobimy się szczeniaków - powiedział szczerze.

- Wiesz, że nigdy nie zapomnę twojej miny, gdy powiedziałem ci prawdę, dlaczego nie polecieliśmy wtedy na wakacje... To wciąż boli, ten widok zawodu i smutku w twoich oczach - kręcił lekko głową.

- To przeszłość Harry, nie byłeś wtedy w ciąży, ale teraz nadrabiamy podwójnie - sięgnął po dłoń omegi i ucałował jej wierzch.

- Robimy to Lou - oparł się o partnera z drobnym uśmiechem na ustach - Kocham cię i nasze spore stado. W przeszłości niejeden alfa by ci pozazdrościł.

Louis nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ drzwi od gabinetu się otworzyły i wyszła para, która musiała być na początku ciąży, ponieważ brzuszek omegi był ledwie widoczny.

- Państwo Tomlinson? Zapraszam - lekarz posłał ciepły uśmiech w ich stronę.

- Pomogę ci wstać - Louis złapał pod ramię ciężarnego, doskonale wiedząc jak czasem ten miał problemy ze wstawaniem.

- Dziękuję - szepnęła omega, zaraz ze wsparciem alfy, wchodząc do nowoczesnego gabinetu.

Lekarz zrobił z nimi dokładny wywiad, był naprawdę profesjonalny. Odpuścił też Harry'emu mierzenie ciśnienia, po tym jak dowiedział się jak to na niego wpływa.

Zobaczenie szczeniąt jak zwyle było niezwykłym uczuciem, widzieli je naprawdę dobrze na ekranie.

- Przecież... Nie, nie mylę się prawda, widzę chłopca - Harry za dużo razy widział usg, aby nie poznać tej części ciała.

- Na to wygląda, ładnie nam się ułożył do określenia płci - potwierdził podejrzenie omegi - Silny chłopak, większy troszkę od drugiego malucha. Szczeniak „b" jest nieśmiały i trochę nam się schował.

- Lou, albo mamy dwóch chłopców, albo parkę - Harry zachichotał, ponieważ by to oznaczało naprawdę męskie grono dla Leny.

- Chciałbym, żeby to była dziewczynka - wydął dolną wargę - Czterech synów nie brzmi źle, ale miło by było mieć jeszcze córeczkę.

- Zobaczymy co z tego wyniknie - wrócił wzrokiem do ekranu. Ich maluchy wcale nie były malutkie.

- Chyba dziś nie jest dzień na ukazanie się drugiego szczeniaka - zaśmiał się - Pod jakim kątem bym nie chciała zobaczyć to nie widać.

- Ale... Przecież, powinniśmy wiedzieć czy szczeniaki są jednojajowe, czy nie - przypomniał sobie informację, która powinna im pomóc.

- Są dwujajowe, więc może to być zarówno chłopiec jak i dziewczynka - uśmiechnął się - Jeśli bardzo wam zależy i dasz radę Harry, możesz przejść się po gabinecie z podnoszeniem jak najwyżej kolan. To może zmienić pozycje szczeniaka.

- Kochanie, pomożesz mi wstać? - brunet spojrzał wielkimi oczyma na męża, gotowy do kolejnego wysiłku. Chciał, chcieli wiedzieć kogo mają.

- Jasne, tylko ostrożnie Harry - prosił alfa, po czym pomógł mężowi wstać oraz trzymał się jego boku, przy wykonywaniu małego ćwiczenia.

Widział upartość oraz zawziętość na ukochanej twarzy, dlatego musiał się podporządkować omedze.

- W porządku Harry, starczy. Jeśli po tym nie będzie widać, to trzeba będzie poczekać do kolejnej wizyty - lekarz przerwał omedze.

- Okej - Harry uśmiechnął się - Szczeniaku, lepiej pokaż się po tym, jak mamusia się na męczyła - powiedział do brzuszka, nim zajął ponownie miejsce.

- Zaraz sprawdzimy - ponownie dał żel na brzuch bruneta i zaczął jeździć urządzeniem - Mamy ponownie naszego chłopczyka - mruknął pod nosem i zaraz znalazł drugiego szczeniaka - Nie dam stu procent, ale to raczej dziewczynka.

- Lou, nasza druga córeczka - Harry ścisnął mocniej dłoń męża i poczuł, że zaraz się popłacze z emocji.

- Cudownie - alfa sam czuł jak łzy cisną się do jego oczu - Będzie parka jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem.

- Oby tak poszło - wypuścił powietrze, czując kopnięcie, które widocznie ukazało się na jego skórze.

- Chłopiec próbuje zwrócić swoją uwagę - wyjaśnił lekarz - Chyba mamy pewnego siebie alfę.

- Kolejny alfa w rodzinie, chyba nie powinienem być zdziwiony - Louis dawał mu naprawdę silne szczeniaki.

- Mój synek, wojownik - szatyn czuł się dumny z tej informacji - Możemy czuć się spełnieni.

Harry musiał przyznać Louisowi rację, w tym wszystkim. Alfa zaraz chętnie wycierał brzuch męża z żelu, a oni otrzymali datę kolejnej wizyty oraz receptę na witaminy. Pożegnali się i wyszli z gabinetu, a potem też z przychodni, gdzie świeże powietrze uderzyło w nich. Emocje powoli schodziły, ale to nie zmieniało faktu, że byli szczęśliwi.

- Możemy kupować ciuszki dla parki - brunet zagryzł dolną wargę - Ale musisz zawsze mi dawać alfy? Nie pamiętasz, jakie nasze maleństwa wtedy były wybredne?

- Co mam ci powiedzieć? Geny - uśmiech nie schodził z jego warg - Ale nasza mała dziewczynka będzie nieśmiałą omegą.

- Chyba tak, oby ten mały złośnik nie dokuczał swojej siostrze w przyszłości - trzymając się ramienia męża, doszli do samochodu.

- Z tym może być różnie, chociaż Lena potrafi sobie poradzić z braćmi jak chce - otworzył drzwi przed brunetem.

- To dzięki twojemu wpływowi, w końcu Lena jest naszą małą księżniczką - z lekką trudnością wspiął się do pojazdu.

- Nie może dawać się rodzeństwu - odparł, po czym zamknął drzwi za omegą i obszedł auto, by zająć miejsce kierowcy.

-  Kocham to, co przez ostatnie miesiące zbudowaliśmy razem. Jak sen - umieścił swoją dłoń na udzie alfy.

- Sam to uwielbiam skarbie, najwyraźniej tak miało być. Niezbyt przyjemnie, ale teraz jest bardzo dobrze - uwielbiał czuć dotyk męża.

Tak jak planowali, pojechali na dość spore zakupy dla szczeniaków, obaj nie mogli się oprzeć przed dorzucaniem kolejnych i kolejnych ciuszków do wózka, nie zapominając o innych ważnych rzeczach dla malutkich szczeniąt.

🐾🐾🐾🐾

Harry siedział na ogrodowej bujawce w towarzystwie Zayna, byli na werandzie, kiedy Louis z Liamem ogarniali coś w środku domu. Miło było się tak spotkać.

Dwie omegi trzymały kieliszki w dłoniach, a zawartość ich miała kolor czerwony, co tylko poprawiło im humor.

Louis postanowił sprawdzić jak ma się jego mąż, był przewrażliwiony na jego punkcie, tym bardziej kiedy miał pod sercem dwa szczeniaki. Skierował się w odpowiednie miejsce i zmarszczył czoło widząc co mają w dłoniach omegi. Jego serce zabiło mocniej i przyspieszył kroku.

- Oszaleliście? - stanął przed przyjacielem i mężem.

- A kto tu przyszedł? Niszczyciel zabawy - Zayn uniósł wzrok na przyjaciela i przewrócił oczyma.

- Zayn - Harry sapnął i przesunął się tak, aby widzieć partnera - Coś nie tak Lou? Czemu nas tak atakujesz?

- Czemu? Trzymacie kieliszki i pytacie się mnie czemu? - nie dowierzał - Wiecie, że to że można pić wino w małych ilościach w ciąży to mit, a obaj pijecie!

- Och nie kochanie - Harry zrozumiał i uniósł kieliszek- Podejdź i powąchaj, to sok.

- Jesteśmy matkami Louis, nie jesteśmy głupi... No dobrze, ja za kilka miesięcy będę i wiem, że robiłem różne głupoty, ale nie takie - Malik odłożył naczynie i czule dotknął swój brzuszek.

- Och... Przestraszyłem się, bo nie wygląda to jak sok - odetchnął - Nie muszę sprawdzać Harreh, wierzę ci.

- To nie pierwszy nasz szczeniak - przypomniał, spokojniej upijając łyka z kieliszka - Co z tobą i Liamem, ile mamy czekać na ciepłe objęcia?

- Już kończymy, chciałem się zapytać czy czegoś nie potrzebujecie - usprawiedliwiał się - Dbamy o was nawet jak nas nie ma.

- Do czegoś w życiu przydają się te alfy - Zayn perfidnie napomknął, mimo tego że miał alfę, wciąż był taki sam... Chyba że Liam był blisko, to wtedy zmieniał się w innego człowieka, łaknącego tylko uwagi swojego partnera.

- Zawołam twojego faceta i powiesz to jeszcze raz patrząc mu prosto w oczy, co ty na to? - zaproponował Louis, krzyżując ramiona na wysokości klatki piersiowej.

- Zawołam twojego alfę - przedrzeźniał przyjaciela - Zrobiłeś się za sprytny Tommo, nie bierz mojego Liama za swojego zakładnika.

- Od razu zszedłeś ze swojego tonu - pokręcił głową - Poważnie teraz, chcecie coś? Bo wracam na chwile do środka i przyjdziemy z Liamem tu.

- Jesteśmy głodni - Harry się wyrwał - Zrobisz swoje popisowe kanapki?

- Okej, będzie talerz kanapek w takim razie - od razu się zgodził - Przynieść jeszcze soku? Albo wodę?

- Możesz przynieś soku - Zayn wskazał na swój pusty kieliszek.

- W takim razie zaraz wrócę już z Liamem - obiecał i ruszył w kierunku domu.

-  I jak ci się żyje z Liamem? - Harry zagadał drugiego ciężarnego - Dobrze się zajmuje tobą i szczeniakiem?

- Jest nadwrażliwy, ale to w porządku. Trochę późno jak na pierwszego szczeniaka, więc nie dziwne że się martwi. Sam jestem przerażony wizją porodu - przyznał się.

- Jedno jest pewne, pod żadnym pozorem nie idź do normalnego szpitala. Prawie straciłem Lenę przez nieodpowiednich ludzi - kręcił głową na wspomnienie - Razem z Lou teraz wybraliśmy odpowiednią klinikę, prywatną, z pewnością że będzie tam kompetentny personel.

- Od razu nasza pani doktor nam poleciła prywatny szpital - odpowiedział - Liam nie pozwoliłby na publiczny, jego siostra też miała jakieś nieprzyjemności z tym.

- To jest po prostu tragedia, myślałem że Louis rozniesie cały oddział - przejechał dłonią po wypukłości, w geście czułości.

- Bardzo dobrze Harry, jak można narażać niewinnego szczeniaka na utratę zdrowia lub nawet życia - nie wyobrażał sobie tego, dlatego sam objął ramionami swój brzuszek.

- Wciąż nie potrafię tego pojąć...

Kiedyś Harry był zazdrosny o Zayna, teraz wiedział że miał o co. Zayn i Louis od zawsze mieli specyficzną przyjaźń, ale również piękną na swój sposób.

🐾🐾🐾🐾

Kola 💙💚💙💚

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro