Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3. Od kiedy jesteś pantoflem Tomlinson?


Miłego wieczoru xx

Ponowne budowanie relacji z Harrym nie było wcale takie proste, jak to pamiętał Louis, jednak z każdym dniem szło im coraz to lepiej. Spędzali razem czas po zajęciach, a Harry opieprzał Louisa za chodzenie z Zaynem na papierosy, którymi śmierdziało w całym pokoju.

- Jeśli wyjdziesz Louis, bardzo się obrażę - Harry stanął przed drzwiami od ich pokoju, zagradzając przejście Tomlinsonowi.

- Wrócę za dosłownie dziesięć minut, Zayn mnie potrzebuje - westchnął, stojąc przed Harrym.

- I paczka papierosów odstająca od twoich spodni to potwierdza - fuknął - Zniszczysz sobie zdrowie! A ja cię za bardzo lubię, aby ci na to pozwolić.

- Nie palę dużo Harry, nie jestem uzależniony - przewrócił oczami, jednocześnie zrobiło mu się przyjemnie ciepło w klatce piersiowej na słowa bruneta.

- To wciąż papierosy, a jak cię ładnie poproszę? - zrobił duże oczy - Albo cokolwiek...

- Cokolwiek? - uniósł kącik ust, przez jego głowę nie powinny przejść takie myśli - A jeśli zaproponowałbym za to randkę?

- Jeśli ci się podobam i nie jest to żart, to dlaczego nie? - zawstydził się mocno.

- Podobasz mi się - potwierdził z mocniej bijącym sercem - Chciałbym z tobą gdzieś wyskoczyć.

- W takim razie bardzo chętnie - rozpromienił się - Ale papierosy odchodzą z twojego życia.

- Postaram się - spojrzał na paczkę odstającą z kieszeni - Bez papierosów - wyciągnął sprawnie paczkę i zapalniczkę - Ale serio muszę skoczyć do Zayna na dziesięć minut.

- W takim razie to jest moje - odebrał z dłoni alfy przedmioty - I będę czekał na szczegóły naszej randki.

- W porządku, dam ci znać i dogadamy się jak wrócę co do dnia, żeby nic nam nie kolidowało - sięgnął do klamki od drzwi.

Spojrzał ostatni raz na młodszego i wyszedł, czując że właśnie poważnie zagrał nad tym jak ich przyszłość się pokieruje, ale nie mógł inaczej.

Może teraz mógł naprawić swoje życiowe błędy?

Mając na sobie samą bluzę, kierował się do miejsca gdzie on i Zayn zawsze spotykali się na fajki. Był spóźniony i od razu zauważył przyjaciela przystępującego z nogi na nogę.

- Nałóg aż tak wszedł w życie? - nie oparł się od skomentowania i usiadł na ich ulubionej ławce do tego.

- Jakbyś nie zauważył dupku, jest zimno. Wyszedłem w bluzie na szybkiego papierosa i stoję tu jak kołek od dziesięciu minut - prychnął Malik.

- Przepraszam, ale właśnie piękna omega zgodziła się na randkę. Nie palę - dodał, unosząc dłonie w górę. Był człowiekiem słowa.

- Jak to nie palisz? - ciemne oczy skupiły się na alfie - Co do cholery?

- Czas zmienić nawyki przyjacielu - klepnął omegę po ramieniu - Ty też spróbuj.

- A tak serio? Jesteśmy na studiach, paliłeś cały poprzedni rok... - nieufnie patrzył na szatyna.

- Harry zgodził się na randkę, za rzucenie fajek - przewrócił oczami na dociekliwość ciemnookiego.

- Od kiedy jesteś pantoflem Tomlinson? - zaśmiał się i odpalił swojego papierosa, którego nie zamierzał sobie odmówić.

- Od kiedy jestem na poważnie w kimś zauroczony - schował dłonie do ciepłej kieszeni bluzy.

- Tego się nie spodziewałem, a znam cię kilka dobrych lat - złapał się za serce - W takim razie, gdzie go zabierasz?

- Jeszcze nie wiem, muszę coś dobrego wymyślić - czuł jak zimno atakuje i jego ciało.

- Nie myśl nawet o zwianiu stąd - ostrzegł - Ja czekałem na ciebie, a teraz ty wytrzymasz dopóki ja nie skończę. Z kim ja będę na papierosy wychodził?

- Z Liamem, jeśli w końcu do niego zaga... Auć! Nie bij - jęknął, odsuwając się od dłoni ciemnookiego.

- Dobrze wiesz, że nie jest w moim typie i po prostu nie Louis - przewrócił oczami - To się nigdy nie stanie.

Louis doskonale wiedział, że to w rzeczywistości nigdy nie doszło do skutku, ale mógł to trochę zmienić, znając przemyślenia ich obu z przyszłości. Bardzo nieraz żałował, że nie wtrącił się w to. Byliby świetną parą, a jeszcze lepszym małżeństwem.

🐾🐾🐾🐾🐾

Pierwsze zmiany tego, co narobił odczuł już dzień później, gdy obudził się z gorączką i kaszlem. Nie tak powinno być, dziś miał iść na randkę z Harrym...

Nie miał kompletnie siły się podnieść, jego głowa nie dawała mu spokoju, a powieki walczyły z nim, żeby pozostać zamknięte.

- Wiem że jest to niedobre, ale musisz - Harry przysiadł na łóżku Louisa, trzymając w dłoni kubek z rozpuszczonym lekiem.

- To małe przeziębienie, przejdzie mi do wieczora - próbował się wymigać od tego napoju.

- Bądź grzecznym alfą Lou - odkrył go lekko - No dalej, siadaj i wypij lekarstwo.

- Znęcasz się nade mną - marudząc podniósł się do pozycji siedzącej.

- Dbam o ciebie - poprawił słowa Louisa i wsadził mu w dłonie kubek - Twoje wyjście na fajki odebrało nam miłą randkę, wiesz?

- Obiecuję, że nadrobimy to - westchnął - Jeśli Zayn nie jest chory to nie wierzę w sprawiedliwość.

- Tego to nie wiem, ty tu teraz jesteś ważny - nieśmiało przyłożył dłoń do czoła Louisa - Dosłownie palisz.

- Lepiej żebyś się nie zaraził - ostrzegł Louis - Ja sobie poradzę.

- Pij, nie gadaj - ponaglił, ociągającego się mężczyznę.

- No już, już - przyłożył kubek do ust i powolnie upijał napój, który był tak zły jak się spodziewał.

Młodszy dbał o niego przez cały ten czas, przynosząc ciepłe napoje, jedzenie do łóżka. Nie pozwalał aby alfa chociażby wysilił się jednym paluszkiem. To było miłe i zbliżyło ich do siebie jeszcze bardziej. Louis czasem musiał wypchnąć bruneta na zajęcia, ponieważ one były ważniejsze niż siedzenie z nim.

Jak się okazało, Zayna nie złapało żadne choróbsko i przychodził do niego z notatkami po każdych zajęciach, przez co Harry uroczo się denerwował, kiedy Louis był pełen jego zapachu.

Jednego dnia nawet Harry wrócił do pokoju, kiedy Zayn siedział na łóżku Louisa i tłumaczył mu pokrótce jedno z zadań na zaliczenie. Zmarszczył brwi, ale nic nie powiedział i sam zajął się swoimi rzeczami, czasem na nich spoglądając oceniającym wzrokiem.

- Starczy Zayn, rozumiem. Od kolejnego tygodnia wracam normalnie na zajęcia - Louis zamknął zeszyt i odłożył go na kupkę.

- Oby, bo nudno na wykładach bez ciebie - poskarżył się, zbierając swoje papiery.

- Przez ciebie się pochorowałem, trzymałeś mnie za karę na zewnątrz w bluzie - burknął - Muszę wrócić, bo mam wystarczająco roboty do nadgonienia.

- Trzeba było się lepiej ubrać - zarzucił plecak na swoje ramię - Zdrowej staruchu.

- Spadaj - rzucił za brunetem, po czym przełożył książki i zeszyty na biurko, które stało kawałek dalej.

Zayn opuścił ich pokój śmiejąc się pod nosem. Z cechami charakteru bardzo się dobrali w tej przyjaźni.

- Jak twój dzień? - Louis zagadał do Harry'ego, po tym jak praktycznie cały dzień się nie widzieli.

- Dobrze - mruknął, skupiony mocniej na treści podręcznika.

- Tylko dobrze? - oparł się o blat biurka tuż obok Stylesa.

- Mhm - uparcie nie podnosił wzroku na szatyna.

- Jesteś zły? - Louis był zdezorientowany zdawkowymi odpowiedziami młodszego.

- Trochę - odpuścił, nie chcąc być jedną z tych typowych omeg, które nie mówiły o swoich uczuciach.

- Za co? Zająłem ci za dużo czasu? Zrobiłem coś nie tak? - potrzebował odpowiedzi.

- Zayn, ciągle nim śmierdzisz i moja omega czuje się niepewnie - zacisnął usta i w końcu spojrzał w jasne oczy - Dlaczego zaprosiłeś mnie na randkę, kiedy z Zaynem wyglądacie niczym para.

- Ja i Zayn jesteśmy przyjaciółmi od szczeniaka, nigdy nie byliśmy i nie będziemy razem - mocno się zdziwił słowami omegi, w jego wcześniejszym życiu Harry nigdy nie był zazdrosny o Malika - Zaprosiłem cię na randkę, bo cię lubię i to bardzo.

- Sam nie wiem - bawił się swoim długopisem - Mam mieszane uczucia, a ty dosłownie jesteś przesiąknięty jego zapachem.

- Przyszedł dać mi tylko zadania i najważniejsze notatki - westchnął Louis - Prawdopodobnie czujesz mocniej zapach Zayna, bo przestałem palić i nie czuć ode mnie papierosami.

- Jeśli tak mówisz - przysunął książkę bliżej siebie i skupił się ponownie na tekście.

- Harry - zamknął mu przed nosem podręcznik i obrócił krzesełko tak, że omega siedziała przodem do niego - Nic romantycznego z Zaynem mnie nie łączy, ale nie porzucę przyjaźni z nim.

- Nie oczekuję zerwania przyjaźni i nigdy bym tego nie robił - wyprostował się jak struna - Po prostu ostatnie dni... Dały mi coś omylnego do myślenia, co mi się nie spodobało.

- Nie podobam ci się? - Louis czuł lekkie przerażenie, ponieważ nie mieli nigdy takiej rozmowy, bał się że wszystko może pójść w złą stronę.

- Och Lou, jesteś taki niedomyślny - zaśmiał się czule, a jego zielone oczy w końcu złagodniały - Bardzo mi się podobasz i myśl tego, że ty z Zaynem... Cholernie mnie bolała.

- W ten sposób - wypuścił powietrze, które przez chwilę wstrzymywał - Poważnie, nie musisz się martwić ani trochę o mnie i Zayna. Jest dla mnie jak brat.

- I tak nie lubię, jak mocno śmierdzisz jego zapachem - zaznaczył, wskazując na niego placem - Sugeruję ci dobrą kąpiel.

- Skoczę pod prysznic - zaśmiał się - Będzie lepiej, możesz przewietrzyć w tym czasie tutaj.

- I to mi się podoba - wstał ze swojego miejsca i słysząc, jak Louis poszedł do ich łazienki, otworzył okno.

Szatyn musiał wymyślić naprawdę porządną randkę. Zaczął w głowie szukać dobrego pomysłu, miał jeden, ale to mogło równie dobrze skończyć się jego śmiercią, chociaż był pewny, że Harry byłby zachwycony samą atrakcją. Musiał zapisać sobie za i przeciw.

Kola 💙💚💙💚

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro