Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

26. Nasz dom Lou



- Nie możecie po prostu powiedzieć czemu jedziemy do Holmes Chapel? - Toby siedział na tylnych siedzeniach, ponieważ Louis uparł się żeby już prowadzić auto.

- Odpowiedź jest prosta, ja z mamą chcemy trochę czasu dla siebie, a dziadkowie tęsknią za wami - alfa spojrzał na najstarszego syna w lusterku - I nie, nie zmienimy zdania, bo chcesz pospać dłużej w łóżku.

- Mam szesnaście lat, mogłem zostać w domu. Babcia była u nas długo ostatnim czasem, to nie było tak dawno - przewrócił oczami.

- Toby - Harry skarcił mocno syna, swoim typowym matczynym głosem - Musisz się cieszyć z każdej chwili z dziadkami, rozumiesz?

- Kocham ich naprawdę - bronił się - Po prostu chciałem się wyspać.

- Było szybciej iść spać - rzucił Maison.

- Cicho siedź smarku - uszczypnął bok brata, zaraz się uśmiechając zadowolony na jego pisk.

- Mam się zatrzymać i was rozdzielić? - warknął Louis, chcąc uspokoić synów - Chcemy dojechać do dziadków w jednym kawałku.

- Przepraszam tato - Maison od razu wielkimi oczyma spojrzał na rodzica.

- Tak, nie będziemy już... - Toby mruknął pod nosem - Mamo?

- Tak Toby? - omega odwróciła się lekko, spoglądając na tylne siedzenia.

- Bo zawsze jesteście z tatą tacy tolerancyjni, skąd się to wzięło? - od dawna zastanawiał się nad tym - Wiesz mamo, to że alfa z alfą jest w związku, czy omega z omegą.

- Miłość to miłość Toby - uśmiechnął się brunet - Nikt nie powinien wtrącać się w to kogo kochamy, przynajmniej w kwestii natury czy płci. Bo czasem miłość potrafi zaślepić, ale to inna sprawa.

- Jak się poznaliście z tatą? - tym razem wtrącił się Maison, mocno wsłuchany w rozmowę.

- Mama niechcący została przydzielona do mnie do pokoju w akademiku, nie miała wyboru. Albo zostać ze mną albo wynająć sobie pokój lub mieszkanie, a to nie są tanie rzeczy, więc została ze mną - uśmiechnął się mówiąc to i spojrzał na moment na męża.

- Dość szybko się sprawy między nami rozwinęły, po trzech miesiącach znajomości się połączyliśmy - brunet ułożył dłoń na udzie alfy i ścisnął ją dość mocno - A blisko wiosny dowiedzieliśmy się o Tobym.

- Chcieliście w ten sposób mi przekazać, że jestem wpadką? - rzucił najstarszy szczeniak, z wyraźnym rozbawieniem.

- Przeważnie szczeniaki są wpadką - Louis nie powstrzymał swojego drugiego języka.

- Lou! - Harry skarcił męża.

- Jestem szczery - tłumaczył się - Lena nie była, to mogę powiedzieć na pewno.

- Lena była długo planowana - brunet mimo wszystko przyznał - Ale to nie oznacza, że naszych synków kochamy mniej, bo tak nie jest.

- Oczywiście, że tak. Kochamy każdego z was tak samo mocno - Louis od razu poparł słowa partnera.

Podróż stała się milsza, kiedy dzieciaki pytały o ich młodości i to, jak zostali małżeństwem z trójką, cóż, na razie trójką szczeniaków. To dało dorosłym uczucie nostalgii. Uwielbiali wspominać te czasy, chociaż mieli kilka cięższych chwil.

Nim się obejrzeli znaleźli się w Holmes Chapel, które nie zmieniło się nic, a nic od ich ostatniej wizyty.

- Bądźcie grzeczni dla dziadków, dobrze? Weekend szybko minie - Harry ucałował czoła swoich szczeniaków, nawet jeśli Toby się na to lekko skrzywił.

- Dobrze - Maison pokornie odpowiedział za resztę rodzeństwa, trochę dłużej trzymając się swojego taty.

- Kochamy całą waszą trójkę - Louis po wypadku czuł potrzebę ciągłego przypominania o tym.

- Kochamy mamę i tatę - Lena dołączyła się do przytulasa.

Toby po chwili zastanowienia, pożegnał się z rodzicami jeszcze uściskiem i Louis doskonale poczuł, jak ten wdychał przez chwilę jego zapach, ale nic nie powiedział, wiedząc że to jest bardzo delikatne.

Zaraz małżeństwo opuściło dom i skierowali się do auta. Louis wpisał w nawigację odpowiedni adres i pokazała im się lekko ponad godzina drogi do celu.

- Szczeniaki chyba też są podekscytowane - Harry poprawił pasy i położył dłonie na brzuszku - Przez to, że jest ich dwójka, to już czuję jak się poruszają.

- Pewnie biorą trochę emocji od ciebie - stwierdził szatyn, ruszając spod domu teściów.

- Pewnie tak - wypuścił lekki oddech - Jedziemy zobaczyć dom w wymarzonym miejscu dla mnie. Nie myślałem, że tego dożyję.

- A jednak, jesteśmy bliżej tego niż kiedykolwiek wcześniej - alfa miał wyśmienity humor od kiedy umówili się na oglądanie domu.

- Mam tylko nadzieję, że obejdzie się bez żadnego większego remontu - jego dłoń przeniosła się na udo alfy.

- Właściciel mówił, że odnowione jest. W sensie ściany są pomalowane świeżo na biało. Jest wykończona kuchnia i łazienki, a reszta pomieszczeń jest zupełnie pusta - wyjaśnił.

- Dzieciaki ucieszą się na możliwość przyszykowania pokoi pod siebie - Toby nieraz prosił o przeprowadzkę gdziekolwiek, aby tylko mieć swój własny kąt.

- Też mi się to podoba - skinął alfa - Też będziemy mogli sami ogarnąć swoją sypialnię. Wiem, że jesteś tym podekscytowany.

-  Może troszeczkę - uniósł kąciki ust - Tak trochę bardziej niż troszeczkę. Dobrze, że masz wolne i będziemy mogli razem nad tym pracować. Mam cię w domu jak jeszcze nigdy i nawet nie wiesz, jak bardzo to kocham.

- Jestem teraz najszczęśliwszy na świecie Harry, mając was tyle przy sobie - wyznał Louis - Nawet nie chce wracać szybciej do pracy, nie myślę o tym.

- Mógłbyś to wykorzystać i spróbować sam swoich sił, wiem jak bardzo marzyłeś o własnym sklepie - napomknął nieśmiało - Byłbyś wtedy swoim szefem.

- Może pomyśle o czymś, bardziej internetowym - zastanawiał się - Ale mam na to jeszcze moment. Do tego będę rozmawiał z moim szefem jeszcze. Jak już będę miał taką potrzebę i chęci.

- Rozmawiał z szefem? Na jaki temat? - przekrzywił lekko głowę, uważnie słuchając alfę.

- Odnośnie przeprowadzki i mojej pracy - odprowadziła prosto - Mam jeszcze masę zaległego urlopu do wykorzystania. Do tego chyba chciałbym pracować zdalnie jeśli byśmy się dogadali - rozmyślał - Jestem otwarty na wiele.

- Lou, kochanie, ale masz jeszcze miesiące wolnego do tego - przypomniał starszemu - No może oprócz przeprowadzki.

- Wiem, wiem. Ale mimo wszystko muszę zapewnić wam dobre warunki. W zdrowy sposób, spokojnie Harry, bez nadgodzin - od razu zaznaczył.

- Jak zaczną się nadgodziny, to zrobi się upierdliwy Harry, tak tylko przypominam - uśmiechnął się lekko - Chcę męża przy sobie, a nie w jakiejś firmie.

- To jest mój zamiar - pokręcił głową - Dlatego praca zdalna byłaby świetna, mógłbym mieć was na wyciągnięcie ręki. Gabinet, regularne godziny pracy i tyle.

🐾🐾🐾🐾

Dom okazał się tym idealnym, a co jeszcze dziwniejsze, jego ułożenie przypominało te ze śpiączki Louisa, tylko miało więcej pokoi oraz przestrzeni.

- Teraz jestem niepewny - powiedział Harry, opierając się plecami o bujawkę ogrodową.

- Co? Czemu? - zmarszczył czoło Louis - Czego nie jesteś pewny?

- Bo kocham ten dom, a mówiłem że nie chcę większych remontów, a spodobała mi się myśl poddasza jako naszego raju - wyciągnął na przód dolną wargę.

- Cholera, to byłoby dobre - alfa spojrzał na budynek - Ciekawy jakie to byłyby koszty - Louis nawet nie wahał się w rozważaniu tego.

- Nie wiem, ale zakochałem się w tej myśli - mieli chwilę sam na sam na decyzję, a agentka nieruchomości poszła pogasić światła.

- To co? Jest nasz? Mam odczucie, że nie możemy tego zostawić. To jest nasz dom, ten prawdziwy, który będzie do końca życia - był pewny jak nigdy.

- Nasz dom Lou - powtórzył za mężem - Nie może zyskać innych właścicieli.

- W takim razie spróbuje się utargować coś, to uda nam się te pieniądze włożyć w nasz strych - uniósł kącik ust.

- Działaj alfa dla swojej rodzinki - przyciągnął Louisa do pocałunku.

Louis mocno zaangażował się w negocjacje i udało mu się, mieli kasę na ich wymarzony strych. Agentka umówiła się z nimi na sporządzenia pełnej dokumentacji za kolejne kilka dni, a oni mieli przelać zaliczkę, która została ustalona.

Teraz pozostała im tylko rozmowa z dziećmi na ten temat, a z tym mogło być różnie.

🐾🐾🐾🐾

Kola 💙💚💙💚

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro