Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

20. Joga? Skąd pomysł na jogę?

Depresja pokoncertowa weszła mocno. Byłam w Łodzi na trybunach przy scenie w trzecim rzędzie i to co się działo było nie do opisania 🥺 Czekałam nawet na Lou przy tourbusach i pomachał do nas przechodząc z hali do busa 🥺

- Maison, błagam Harry to musi być Maison. Dasz imię kolejnemu szczeniakowi, ale to musi być to - alfa walczył z mężem, ale nie chciał nawet słyszeć o innej opcji.

- Powiedziałem nie. Nasz synek będzie miał na imię Adam. Adam Louis - odpowiedział przekornie, zaciskając usta w wąską linię.

- Przysięgam, że nie będę się wtrącał w imię kolejnego szczeniaka - nie dawał za wygraną - Będzie dziewczynka i dasz jej na imię jak będziesz tylko chciał.

- Jaka dziewczynka Louis? Jak na razie dajesz mi samych synów - prychnął, trzymając dłoń na dole swoich pleców - Zostaję przy Adamie.

- Zależy mi Harry, naprawdę mocno mi zależy - wiedział, że nie powinien wkurzać męża, ale nie mógł pozwolić na to imię.

- Powiedz mi tylko dlaczego, dlaczego miałbym pozwolić aby nasz synek miał na imię Maison? - oczekiwał konkretnej odpowiedzi ze strony małżonka.

- Bo to naprawdę ładne imię Harry - jęknął - Pasuje idealnie do omegi, nie powiedz mi że nie. Adam to imię bardziej dla alfy.

- Może masz lekko rację, ale nie masz jeszcze ode mnie "tak" - wyraźnie nie był przekonany do imienia wybranego przez alfę.

To było już lepsze już opór, który wykazywał jeszcze chwilę temu. Na pewno temat imienia jeszcze do nich wróci, a on nie mógł się ugiąć. Za dużo już zmienił w ich życiu.

- Mison tatuś? Mison ciszek? - Toby stał z misiem przy swojej klatce piersiowej i patrzył z ciekawością na rodziców.

- Chyba Toby już to podłapał - zaśmiał się Louis, jego syn z nim współpracował.

- Przyznaj się, że wcześniej z nim gadałeś - Harry wskazał chłopcu, aby usiadł obok niego - Chodź do mamusi synku.

- W życiu Harry, podłapał teraz - kręcił głową - Nie wykorzystałbym dziecka przeciwko tobie.

- Okej, ale to ostatni raz Louis. Wcześniej też wybierałeś imię - przytulił do swojej piersi małego chłopca - Mój kochany synek będzie starszym bratem.

- Dziękuję, jesteś najlepszy - pocałował policzek omegi - Przysięgam, że imię kolejnego szczeniaka należy do ciebie.

- Zobaczymy za ile sobie pozwolimy na kolejne szczenię - przeczesał włosy Toby'ego.

- Zobaczymy jak nam wyjdzie, na pewno będziemy potrzebować trochę do nauki życia z dwoma maluchami - spojrzał na swoją rodzinkę.

Harry pozwolił, aby szatyn ich objął i nawet skradli sobie kilka pocałunków, dla pewności że wszystko jest między nimi dobrze. Ich kolejny szczeniak był naprawdę blisko, a Louis nie mógł się doczekać, aż kolejny ważny krok zrobią razem w życiu.

Powoli jego wspomnienia stawały się rzeczywistością, a on się ogromne z tego cieszył. Jeszcze do pełni szczęścia brakowało mu ich małej córeczki, jednak do tego mieli przed sobą przerwę, ale wiedział że warto czekać na ten piękny czas.

🐾🐾🐾🐾

Maison przyszedł na świat idealnie tak jak pamiętał Louis. Był zdrowy i silny. A po dwóch pełnych dobach mogli spokojnie wyjść ze szpitala. Najbardziej byli ciekawi reakcji Toby'ego, którego przygotowywali na zostanie starszym bratem od pół roku. Harry ponownie przeszedł wzorowo procedurę całego porodu. A mleko było odpowiednie dla ich świeżo narodzonego synka.

- Toby, kochanie poznaj swojego młodszego braciszka, Maisona - Louis ostrożnie położył nosidełko na kanapie w salonie.

- Ciszek? - niebieskie oczy rozszerzyły się i podszedł do kanapy, jednak nie mógł dostrzec co dokładnie jest w nosidełku, ponieważ było zbyt wysoko.

- Pomogę ci - szatyn z łatwością uniósł szczeniaka, aby ten mógł zobaczyć rodzeństwo - Twój braciszek.

- Ja duzy brat - chłopiec był wyraźnie podekscytowany, do tego sięgnął swoją rączką do tej należącej do Maisona.

Noworodek jęknął cicho na ten kontakt, ale nie zaczął płakać. Harry zaraz usiadł z ulgą wymalowaną na twarzy i rozsunął trochę kocyk z ciałka Maisona.

- Jest malutki i potrzebuje dużo naszej uwagi - powiedział spokojnie Louis - Pamiętaj Toby, że kochamy cię cały czas tak samo mocno.

- Też kocham - powiedział wciąż skupiony na rodzeństwie. Widocznie analizował całą sytuację swoimi mądrymi oczyma.

- Mamo, zrobiłabyś nam zdjęcie wszystkim? - zwrócił się do Anne Louis, kiedy teściowa wróciła z kuchni, niosąc sporą tacę.

- Jasne, pierwsze wspólne zdjęcie jest bardzo ważne - odłożyła rzeczy i odebrała od szatyna telefon, by zaraz uchwycić kilka momentów.

Louis w tym czasie usiadł z Tobym na swoich kolanach. To była naprawdę przyjemna dla całej rodziny chwila. Anne po tym odłożyła telefon i sama podeszła do Maisona, aby go porządnie zobaczyć. Nie ukrywała zachwytu nad szczeniakiem.

Harry użył sobie noworodka wygodnie w ramionach, nie chcąc aby ten był dłużej w nosidełku, Anne wtedy miała jeszcze lepszy widok na malutkie ciałko i bez kolejnych próśb, wykonała więcej zdjęć.

- Nie patrz tym wzrokiem na mnie Lou, to jest czas matki z synem - wyciągnął język w stronę męża.

- No już dobra, w porządku - sięgnął po nosidełko, by odstawić je w bezpieczne miejsce.

- Loueh by już mi go chętnie zabrał mamo, tak samo było z Tobym - wyjaśnił rodzicielce, bujając delikatnie młodszym szczeniakiem.

Toby w tym czasie, uciekł z kolan taty i zaczął się bawić swoimi zabawkami, znudzony nowym rodzeństwem.

- Lepiej w tą stronę Harry niż żeby migał się od obowiązków - zaznaczyła Anne - Wsparcie alfy i pomoc jest ważna.

- I nie neguję tego, ale mama też chce trochę poczuć swoje dziecko - ucałował małe czoło - Ale tata i tak zaraz przejmie - spojrzał na wiercącego się Louisa - Bo jeszcze on padnie ze zmęczenia, nie ja.

- Oddam ci go przecież na karmienie - powiedział od razu alfa - Nosiłeś go dziewięć miesięcy, teraz ja chcę ponosić go.

- No dobrze, chodź tu tato - odpuścił, czule uśmiechając się w jego stronę - Przejmij swojego synka numer dwa.

- Mój szczeniak - przejął małe ciałko - Jesteś w domku z nami, nie wiesz jak się cieszę, będzie ci z nami najlepiej na świecie.

- Tego jestem pewna, jesteście przykładem perfekcyjnej rodziny - Anne była bardzo z nich dumna.

- Nie ma idealnych rodzin, ale staramy się być naprawdę dobrą - mruknął - Harry? Powinieneś odpoczywać dalej.

- Ma oczy dookoła głowy - odstawił torbę, którą miał w szpitalu na ziemię - Dosłownie.

- Urocze, odpoczywaj Harry, ja się zajmę Tobym, pójdziemy zrobić pyszny obiad na dziś - odparła Anne.

- W takim razie, nie będzie wam przeszkadzać jeśli pójdę się położyć? - położył dłoń na dole swoich pleców.

- Śmiało kochanie, dopiero co rodziłeś, potrzebujesz porządnego wypoczynku - zachęcała kobieta.

- Pójdę z tobą na górę, żebyś miał zapach Maisona wokół siebie - od razu zareagował szatyn.

Harry uśmiechnął się szeroko, co pokazało Louisowi że dobrze zaplanował. Zaraz ruszyli na górę, a Toby nawet nie uniósł na to wzroku, zajęty zabawą.

🐾🐾🐾🐾

Louis obiecał Harry'emu zwierzątko i nie wycofał się z tego. Spokojnie spłacali kredyt, dawali sobie radę z dwójką dzieci, więc znalazł odpowiednią ofertę i napisał. Dostał wszystkie potrzebne mu informacje i zaklepał jednego szczeniaka. Idealnie odbiór go, zbiegał się z jego powrotem do Liverpoolu, po delegacji do pracy w Londynie. Na szczęście Gemma odwiedziła na ten czas Harry'ego, bo zostawienie go samego z dwójką dzieci nie uśmiechało się Louisowi.

Brunet wciąż dochodził do siebie, a małe dzieci potrzebowały ogromu uwagi i cierpliwości. Samemu mu ciężko się jechało do Londynu z wiedzą, że zostawia partnera w takim czasie "samego".

- Dziękuję bardzo, moja rodzina będzie na pewno zachwycona. Będziemy zgodnie z umową wysyłać co jakiś czas zdjęcia. Zostaniemy chętnie w kontakcie, pewnie przyda nam się nie jedna rada - trzymał w dłoni smycz ze szczeniakiem, a w drugiej miał torbę z wyprawką od właścicielki hodowli.

- Liczymy na pana. Clifford jest naprawdę grzecznym psiakiem i wierzę, że łatwo się dogada z pańskimi dziećmi - kobieta pogłaskała ostatni raz szczeniaczka - Bezpiecznej podróży dla was.

- Dziękujemy i pewnie do zobaczenia kiedyś - skinął i skierował się do auta.

Wyprawkę wrzucił do bagażnika, razem z innymi rzeczami, które zakupił dla szczeniaka po drodze. W środku miał transporter podpięty do pasów, aby szczeniak bezpiecznie dojechał do domu. W końcu nie miał go kto trzymać w czasie podróży.

- Zobaczysz kolego, wszyscy w domu cię pokochają - pogłaskał psiaka, po umieszczeniu go na miejscu i zaraz spokojnie mógł wracać do domu.

Bardzo martwił się o męża, praca wywinęła mu figla, tym nagłym wyjazdem, ale nie mógł stracić jej. Potrzebowali stałego środka utrzymania. Za to udało mu się załatwić, aby Gemma odwiedziła go na kilka dni, oczywiście omega myślała, że to była inicjatywa jej siostry, a Louis nie maczał w tym palców.

Podróż minęła bardzo sprawnie, szatyn nie musiał się nawet ani razu zatrzymywać. Czuł mocne podekscytowanie, kiedy wjechał na posesję, a następnie do garażu. Wyjął malucha z transportera i odpowiednimi drzwiami wszedł od razu do domu.

- A kto tu się uśmiecha do mamusi? Mój kochany mały synek - dotarł do niego wesoły głos Harry'ego - Twój starszy braciszek jest na placu zabaw z ciocią, wiesz? A ty siedzisz tutaj z mamą, bo jesteś malutki.

- Jestem! - Louis zdradził swoją obecność, a szczeniaka puścił wolno na dom, aby zaczął eksplorować nowe kąty.

- Louis - usłyszał zadowolony głos partnera, a chwilę później kroki.

Harry wyszedł z salonu z maluchem przytulonym do jego piersi, jego oczy mocno zabłyszczały na widok alfy.

- Stęskniłem się za swoją rodzinką, dzień dobry - uśmiechnął się, czytając znajome pomieszane zapachu.

- Dzień dobry, my też tęskniliśmy - podszedł wystarczająco blisko, aby połączyć ich wargi w pocałunku - Maison czasem się denerwował przez twój brak zapachu, na szczęście znalazłem twoją bluzę.

- Mój mały chłopiec, ale tata wrócił i przywiózł niespodziankę - pocałował czoło synka.

- Niespodziankę? Coś ty... Louis, co szturcha moją stopę - oczy omegi wyglądały niczym spodki od filiżanki.

- Niespodzianka dla całej rodzinki - obserwował twarz bruneta, teraz całkowicie nie był pewny jego reakcji.

- Pies? Louis naprawdę pies? Kiedy mamy dwa małe szczeniaki - Harry w końcu złapał wzrokiem zwierzaka, a mimo ostrych słów, jego twarz złagodniała.

- To jest przemyślane Harry, mamy dom z ogrodem, psiak będzie się wychowywał od małego z dziećmi. To dobrze wpłynie na wszystkich. Zero oddawania i szukania domu, niezależnie co się będzie działo - od razu zaznaczył - To dużo dojrzalsze.

- Mój biedny Dusty - westchnął smutno, powoli lekko pochylając się, aby pogłaskać szczeniaczka, uważając na synka.

- To jest Clifford, rasa łagodna dla dzieci i raczej łatwa w tresurze. Dużo mi opowiedziała pani z hodowli i czytałem - wyjaśnił alfa.

- Nie mogę powiedzieć nie, kiedy się tak nastarałeś - wypuścił powietrze z płuc - Witaj w domu Clifford. A ty Lou przywitaj się z Tobym. Też bardzo tęsknił za tatą.

- Gdzie jest mój duży chłopczyk? - dopytał, reagując na słowa męża.

- Na ogrodzie z ciocią Gemmą - chętnie powiedział - Weź ze sobą Clifforda.

Louis schylił się, by zgarnąć pieska na ręce i skierował się do wyjścia na taras. Wzięcie psa było dobrą decyzją, nie miał pojęcia czemu nie zrobił tego wcześniej i był tak uparty.

Wyszedł na zewnątrz, a jego serce mocniej zabiło, kiedy Toby nagle zatrzymał się w zabawie, chwilę wąchając i zaraz odwracając się w jego stronę.

- Tatuś! - zawołał, uciekając od Gemmy, która uśmiechała się czule.

- Cześć Toby - kucnął uważając na Clifforda, a jedno ramię wyciągnął, aby szczeniak mógł się przytulić.

- Tatuś, tęskniłem - schował się chętnie w jego ramieniu i po chwili pisnął przestraszony, czując jak coś liże jego rączkę.

- Nie bój się kochanie, to piesek - odsunął się lekko i postawił Clifforda na trawie - Będzie z nami mieszkał od dziś.

- Piesek? Nasz? - niebieskie oczka rozbłysły, a chłopiec usiadł na trawie, spoglądając zaciekawionym na ruchy zwierzęcia.

- Nasz kochanie - uśmiechał się, ponieważ zwierzak od razu zaczął zaczepiać Toby'ego i interesował się nim mocno, co wywołało śmiech u szczeniaka.

- Ładny piesek - chłopiec go powoli i ostrożnie głaskał, jak rodzice uczyli.

To był początek pięknej przyjaźni i długoletniej na pewno.

🐾🐾🐾🐾

Louis wiedział co się święci, kiedy Harry zaczął marudzić na swoją sylwetkę czy boczki, które po ciąży mocniej się uwydatniły. Alfa zapewniał, że uwielbia jego ciało, jednak brunet miał swoje zdanie w tym temacie.

- Myślisz, że te spodnie będą odpowiednie na zajęcia z jogi? - brunet wyjął z torby papierowej swój nowy dobytek.

Louis miał wrażenie, że jego serce stanęło na dosłownie chwilę, kiedy usłyszał słowo joga. To był jego uraz, na dźwięk tego słowa dostawał ciarek.

- Joga? Skąd pomysł na jogę? - spytał od razu.

- Znajomy Zayna, Jeff mi zaproponował, kiedy byłem odwiedzić Liama i Zee - zaczął tłumaczyć - Są ponoć bardzo fajnie i przede wszystkim, działające.

- Przecież spacery z Cliffordem też są dobre, mamy plażę niedaleko, myślisz że potrzebujesz zajęć? - skrzywił się na imię, które usłyszał, miał ochotę iść do Zayna i go udusić.

- Tak Louis, bardzo ich potrzebuję - potwierdził i odłożył na bok spodnie - Chcę moje stare ciało, a spacery nie działają.

- Przecież wyglądasz dobrze, uwielbiam twoje ciało Harry. A może jakieś inne zajęcia niż joga? - był zdesperowany.

- Chcę jogę, koniec - przeszedł po ich salonie, chcąc odłożyć portfel na najwyższą szafkę.

- Harry no... - szedł krok w krok za mężem, szukając już w głowie argumentów.

- Nie Harry no, Harry bierze się za siebie i swoje ciało, chodząc na jogę. Zapisałem się dziś na zajęcia - oświadczył, nie dając Louisowi nawet nadziei, że zrezygnuje ze swojego pomysłu.

- Przecież nie przepadałeś za sportem, joga to też sport, może znajdziemy coś wspólnie? - sugerował.

- Proszę cię kochanie, daj mi z tym spróbować - obrócił się w stronę męża i ucałował go lekko w policzek - Idę zrobić herbaty, chcesz coś?

- Zapewnienia, że nie pójdziesz na jogę - nie uginał się.

- Nie otrzymasz go - przeszedł przez stos zabawek syna i wyszedł z pomieszczenia.

- Harry... - jęknął i złapał się za nasadę nosa, potrzebował masy cierpliwości dla omegi oraz dobrego planu.

Wziął głęboki oddech i całym impetem ruszył w kierunku kuchni, już wolał aby skończyło się to kłótnią niż Harrym chodzącym na te zajęcia. Pech chciał, że w emocjach nie patrzył zbyt pod nogi, wszedł na samochodzik Toby'ego, na którym poślizgnął się. Ostatnie co pamiętał to własny krzyk, a potem całkowitą ciemność.

🐾🐾🐾🐾🐾

Kola 💙💚💙💚

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro