15. Chciałbym, abyś miał takie samo nazwisko jak ja czy Toby.
- Desmond, nie bądź egoistą - upominała się Anne - Chciałabym w końcu poprawnie przywitać się z wnukiem.
- Toby, chcesz iść do babci? Ja też myślę, że to jeszcze nie czas. Jestem taki malutki, dziadek musi się nacieszyć prawda? Wdasz się w mamusię - był tego pewien, a Louis chciał się zaśmiać, wiedząc jaka będzie prawda.
W Tobym będzie płynąć prawdziwa krew Tomlinsonów, będzie kopią taty.
- Przysięgam, że tata go rozpieści bardziej niż Harry'ego - skomentowała Gemma, widząc ten obrazek.
- Hej! Nie jestem rozpieszczony - uniósł wzrok znad kilku par pajacyków, prezent od dziadka i babci.
- Gemma - Anne wiedziała, że dziewczyna powiedziała to specjalnie - Tylko trochę go rozpieścimy, w końcu jesteśmy dziadkami - wróciła do tematu Toby'ego.
- Plus jego nie da się nie kochać - dodał trzy grosze Louis, kładąc tacę z napojami na stole - Jest naszym słoneczkiem, nawet jeśli płacze w nocy, to mu to wybaczamy.
- Louis nie potrafi być na niego zły, nawet jeśli Toby wyrywa go z najlepszej fazy snu - Harry odłożył nowe śpioszki na oparcie.
- Bo potrzebuje czegoś, a inaczej nie jest w stanie jeszcze dać nam znać - usprawiedliwiał się alfa - Budzę Harry'ego tylko na karmienie, bo tego sam nie zrobię.
- To chyba jedyny moment, kiedy Lou nie zabiera mi Toby'ego - zażartował Harry - Myślałem, że jako matka będę miał silną więź z małym, ale tata tu wygrywa walkę za każdym razem.
- Desmond miał to samo z Harrym, to było szalone, ale jak tylko na horyzoncie był tata to ja szłam w odstawkę - pokręciła głową Anne na wspomnienia.
- Och nie zapominaj, że Gemma płakała, gdy tylko brałem ją na ręce - ten w odwecie przypomniał żonie, bujając lekko w ramionach wnuka - Na szczęście Toby nie jest przeciwko mnie.
- Toby jest w porządku dopóki nie poczuje potrzeby rodziców, wtedy potrafi dać prawdziwy koncert - uprzedził Louis.
- O nie, nie. Desmond daj mi wnuka w na ręce - Anne nie przyjmowała sprzeciwu.
- No dobrze - mężczyzna dość niechętnie odpuścił i ostrożnie podał szczeniaka w dłonie swojej żony.
Anne nacieszyła się wnukiem, a Gemma dostała go w ramiona na dosłownie kilka minut, nim zaczął marudzić o powrót do rodziców. Louis prędko go odebrał, a Toby momentalnie uspokoił się, mając zapach swojego taty. To był właśnie synek tatusia.
🐾🐾🐾🐾
Przyszło też i spotkanie z ich przyjaciółmi, co dziwnego, to właśnie Malik jako pierwszy przepadł dla małego chłopca i nie chciał go zostawić na dłuższą sekundę.
- Liam, Zayn... Razem z Louisem postanowiliśmy, że to wy zostaniecie chrzestnymi Toby'ego. Nie możecie odmówić dziecku - dodał sprytnie, wiedząc że to oni proszą za ich malucha.
- Nigdy byśmy mu nie odmówili, przecież jest taki rozkoszny i malutki. Chętnie zostaniemy chrzestnymi, prawda Liam? - brunet spojrzał na partnera.
- Oczywiście, nie miałem nawet myśli aby wam odmówić, a przede wszystkim temu chłopcu - złapał delikatnie rączkę szczeniaka.
- Ma dobre geny, będziecie jeszcze mieli z nim kłopoty - Zayn nie odmówił sobie komentarza - Złamie parę serc.
- Pewnie tak, ale do tego jeszcze wiele czasu - Louis ścisnął biodro swojego chłopaka.
- Chociaż teraz jest grzeczniutki, aż samemu chce się mieć szczeniaka - skomentował Payne.
- Po studiach Payne, nie dam się na dziecko wziąć tak szybko - Malik niechętnie oddał malucha w ręce matki - I najpierw czekam na to - zaczął stukać jednym palcem o drugi.
- Ten to potrafi szybko sprowadzić na ziemię - westchnął Liam - Na razie będziemy najlepszymi wujkami na świecie.
- Zayn stąpa mocno po ziemi - Louis zaśmiał się w głos, obejmując mocniej swojego chłopaka i patrząc czule na malucha.
🐾🐾🐾🐾
Louis tym razem nie powtórzy swojego błędu, ostatnim razem nie udało mu się dostatecznie dobrze schować pierścionka zaręczynowego i wyszły one inaczej niż alfa sobie zaplanował. Wtedy pierścionek schował w pudełku, gdzie przetrzymywali ich wspólne wspomnienia. Nie spodziewał się, że Harry postanowił schować tam zdjęcia USG Toby'ego, akurat w tym czasie.
Teraz schował go w służbowej torbie na laptopa, gdzie Harry nie miał nawet powodu do zaglądania. Pierścionek był tam bezpieczny, a Louis zaplanował wszystko na dzień urodzić partnera. To mogło sprawić je jeszcze bardziej wyjątkowymi.
Wszystko zaczęło się, kiedy położyli małego spać i Louis wyrwał się z przygotowaniem kolacji dla ich dwójki.
Postawił na dość prosty, ale smaczny przepis, który znał doskonale z kuchni swojej mamy. Harry spał, ten najlepiej wypracował swój grafik snu ze względu na ich dziecko.
Dzięki temu alfa mógł w spokoju zrobić swoje, bez Harry'ego zaglądającego mu w garnki. Zastawił ładnie stół, łącznie z zapaleniem swiecieczek. Zaczął wykładając jedzenie na talerze, kiedy Toby dał o sobie znać.
- Nie płaczemy słoneczko, nie ma o co, mamusia już nie śpi - usłyszał kojący głos Harry'ego - Jesteś głodny, tak? No już, daj mi chwilkę i będzie am - Louis kochał to, jaką rękę Harry miał do ich szczeniąt.
Alfa przestawił kwiaty na stół, podarował je omedze z samego rana razem z urodzinowymi życzeniami. Nie chciał, aby brunet myślał, że zapomniał o tak ważnym dla niego dniu.
- Kochanie? Lou! Odbijesz małego? Ja tak bardzo potrzebuję do toalety - usłyszał wołanie omegi.
- Tak, już idę - odkrzyknął, sięgając po ściereczkę i wycierając w nią dłonie.
Zaraz przejął Toby'ego od swojego chłopaka i ułożył na ramieniu, odbijając go. Wytarł jego buzię i położył go w łóżeczku, licząc że obudził się tylko na jedzenie.
- Bardzo dziękuję skarbie, jesteś najlepszy - już bardziej przytomny Harry wrócił do nich i ucałował krótko wąskie wargi Louisa - Tylko powiedz mi, czym tak pięknie pachnie w całym domu.
- Zrobiłem nam jedzenie. Nastawiam nianie i zapraszam do stołu - uśmiech igrał na jego wargach.
- Wspominałem ostatnio, jak cudownego mam partnera? - Harry jęknął i tym razem kilka razy ucałował jego wargi.
- Coś tam może było - zachichotał i trzymając dłoń na dole jego pleców, zaprowadził go do stołu.
Brunet przyjrzał się wszystkiemu, a na jego wargach zawitał szeroki uśmiech.
- Wygląda smakowcie Loueh - jego brzuch na zawołanie zaburczał - Najlepsze urodziny i to pierwsze z moją rodzinką.
- Nie chciałem żebyśmy rozstawali się z Tobym, a to wydawał się najlepszy pomysł - przyznał i wskazał miejsce dla omegi.
Usiedli przy stole i kolacja okazała się strzałem w dziesiątkę. Rozmawiali wiele, śmiali się, a romantyczność nie przemijała przy żadnej chwili. Louis mimo wszystko czuł stres, nawet jeśli Harry w przeszłości zgodził się od razu, a teraz również czasem o tym wspominał, to było silniejsze od niego.
- Dziękuję za urozmaicenie tego dnia, sprawiłeś że mimo naszej sytuacji, moje urodziny wydają się wyjątkowe - Harry wyciągnął dłoń i ścisnął tą alfy - Wszystko było przepyszne, chyba mnie przebiłeś ostatnio w gotowaniu.
- Nie ma opcji, za dobrze gotujesz, żeby była mowa o przebiciu - zaśmiał się - Dobrze czasem spędzić trochę czasu tylko we dwoje.
- Bardzo dobrze, odskocznia od bycia tylko rodzicami - przejeżdżał czule kciukiem po dłoni Louisa.
- Kocham cię tak mocno Harry, sprawiasz mnie coraz bardziej szczęśliwym każdego dnia i nie wyobrażam sobie przyszłości bez siebie - zabrał dłoń, jednak wstał od stołu, by zaraz paść na kolano przed partnerem - Chciałbym, abyś miał takie samo nazwisko jak ja czy Toby. Wyjdziesz za mnie? - w tym czasie wyjął pudełeczko z pierścionkiem i je otworzył.
Do zielonych oczu napłynęły łzy, a dłoń omegi wylądowała na jej ustach, kiedy kiwała gwałtownie głową w zgodzie na słowa ukochanego.
- O-Oczywiście, że wyjdę za ciebie Louis! - zawołał.
Alfa wsunął pierścionek na palec już narzeczonego i wstał, aby ucałować jego wargi w szczęściu. Te zaręczyny wydawały się zdecydowanie lepsze niż wcześniejsze. Będą je na pewno miło wspominać.
- Kocham cię, tak bardzo cię kocham Lou - brunet powtarzał, trzymając się mocno silniejszego ciała.
Kola 💙💚💙💚
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro