Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15. Chciałbym, abyś miał takie samo nazwisko jak ja czy Toby.



- Desmond, nie bądź egoistą - upominała się Anne - Chciałabym w końcu poprawnie przywitać się z wnukiem.

- Toby, chcesz iść do babci? Ja też myślę, że to jeszcze nie czas. Jestem taki malutki, dziadek musi się nacieszyć prawda? Wdasz się w mamusię - był tego pewien, a Louis chciał się zaśmiać, wiedząc jaka będzie prawda.

W Tobym będzie płynąć prawdziwa krew Tomlinsonów, będzie kopią taty.

- Przysięgam, że tata go rozpieści bardziej niż Harry'ego - skomentowała Gemma, widząc ten obrazek.

- Hej! Nie jestem rozpieszczony - uniósł wzrok znad kilku par pajacyków, prezent od dziadka i babci.

- Gemma - Anne wiedziała, że dziewczyna powiedziała to specjalnie - Tylko trochę go rozpieścimy, w końcu jesteśmy dziadkami - wróciła do tematu Toby'ego.

- Plus jego nie da się nie kochać - dodał trzy grosze Louis, kładąc tacę z napojami na stole - Jest naszym słoneczkiem, nawet jeśli płacze w nocy, to mu to wybaczamy.

- Louis nie potrafi być na niego zły, nawet jeśli Toby wyrywa go z najlepszej fazy snu - Harry odłożył nowe śpioszki na oparcie.

- Bo potrzebuje czegoś, a inaczej nie jest w stanie jeszcze dać nam znać - usprawiedliwiał się alfa - Budzę Harry'ego tylko na karmienie, bo tego sam nie zrobię.

- To chyba jedyny moment, kiedy Lou nie zabiera mi Toby'ego - zażartował Harry - Myślałem, że jako matka będę miał silną więź z małym, ale tata tu wygrywa walkę za każdym razem.

- Desmond miał to samo z Harrym, to było szalone, ale jak tylko na horyzoncie był tata to ja szłam w odstawkę - pokręciła głową Anne na wspomnienia.

- Och nie zapominaj, że Gemma płakała, gdy tylko brałem ją na ręce - ten w odwecie przypomniał żonie, bujając lekko w ramionach wnuka - Na szczęście Toby nie jest przeciwko mnie.

- Toby jest w porządku dopóki nie poczuje potrzeby rodziców, wtedy potrafi dać prawdziwy koncert - uprzedził Louis.

- O nie, nie. Desmond daj mi wnuka w na ręce - Anne nie przyjmowała sprzeciwu.

- No dobrze - mężczyzna dość niechętnie odpuścił i ostrożnie podał szczeniaka w dłonie swojej żony.

Anne nacieszyła się wnukiem, a Gemma dostała go w ramiona na dosłownie kilka minut, nim zaczął marudzić o powrót do rodziców. Louis prędko go odebrał, a Toby momentalnie uspokoił się, mając zapach swojego taty. To był właśnie synek tatusia.

🐾🐾🐾🐾

Przyszło też i spotkanie z ich przyjaciółmi, co dziwnego, to właśnie Malik jako pierwszy przepadł dla małego chłopca i nie chciał go zostawić na dłuższą sekundę.

- Liam, Zayn... Razem z Louisem postanowiliśmy, że to wy zostaniecie chrzestnymi Toby'ego. Nie możecie odmówić dziecku - dodał sprytnie, wiedząc że to oni proszą za ich malucha.

- Nigdy byśmy mu nie odmówili, przecież jest taki rozkoszny i malutki. Chętnie zostaniemy chrzestnymi, prawda Liam? - brunet spojrzał na partnera.

- Oczywiście, nie miałem nawet myśli aby wam odmówić, a przede wszystkim temu chłopcu - złapał delikatnie rączkę szczeniaka.

- Ma dobre geny, będziecie jeszcze mieli z nim kłopoty - Zayn nie odmówił sobie komentarza - Złamie parę serc.

- Pewnie tak, ale do tego jeszcze wiele czasu - Louis ścisnął biodro swojego chłopaka.

- Chociaż teraz jest grzeczniutki, aż samemu chce się mieć szczeniaka - skomentował Payne.

- Po studiach Payne, nie dam się na dziecko wziąć tak szybko - Malik niechętnie oddał malucha w ręce matki - I najpierw czekam na to - zaczął stukać jednym palcem o drugi.

- Ten to potrafi szybko sprowadzić na ziemię - westchnął Liam - Na razie będziemy najlepszymi wujkami na świecie.

- Zayn stąpa mocno po ziemi - Louis zaśmiał się w głos, obejmując mocniej swojego chłopaka i patrząc czule na malucha.

🐾🐾🐾🐾

Louis tym razem nie powtórzy swojego błędu, ostatnim razem nie udało mu się dostatecznie dobrze schować pierścionka zaręczynowego i wyszły one inaczej niż alfa sobie zaplanował. Wtedy pierścionek schował w pudełku, gdzie przetrzymywali ich wspólne wspomnienia. Nie spodziewał się, że Harry postanowił schować tam zdjęcia USG Toby'ego, akurat w tym czasie.

Teraz schował go w służbowej torbie na laptopa, gdzie Harry nie miał nawet powodu do zaglądania. Pierścionek był tam bezpieczny, a Louis zaplanował wszystko na dzień urodzić partnera. To mogło sprawić je jeszcze bardziej wyjątkowymi.

Wszystko zaczęło się, kiedy położyli małego spać i Louis wyrwał się z przygotowaniem kolacji dla ich dwójki.

Postawił na dość prosty, ale smaczny przepis, który znał doskonale z kuchni swojej mamy. Harry spał, ten najlepiej wypracował swój grafik snu ze względu na ich dziecko.

Dzięki temu alfa mógł w spokoju zrobić swoje, bez Harry'ego zaglądającego mu w garnki. Zastawił ładnie stół, łącznie z zapaleniem swiecieczek. Zaczął wykładając jedzenie na talerze, kiedy Toby dał o sobie znać.

- Nie płaczemy słoneczko, nie ma o co, mamusia już nie śpi - usłyszał kojący głos Harry'ego - Jesteś głodny, tak? No już, daj mi chwilkę i będzie am - Louis kochał to, jaką rękę Harry miał do ich szczeniąt.

Alfa przestawił kwiaty na stół, podarował je omedze z samego rana razem z urodzinowymi życzeniami. Nie chciał, aby brunet myślał, że zapomniał o tak ważnym dla niego dniu.

- Kochanie? Lou! Odbijesz małego? Ja tak bardzo potrzebuję do toalety - usłyszał wołanie omegi.

- Tak, już idę - odkrzyknął, sięgając po ściereczkę i wycierając w nią dłonie.

Zaraz przejął Toby'ego od swojego chłopaka i ułożył na ramieniu, odbijając go. Wytarł jego buzię i położył go w łóżeczku, licząc że obudził się tylko na jedzenie.

- Bardzo dziękuję skarbie, jesteś najlepszy - już bardziej przytomny Harry wrócił do nich i ucałował krótko wąskie wargi Louisa - Tylko powiedz mi, czym tak pięknie pachnie w całym domu.

- Zrobiłem nam jedzenie. Nastawiam nianie i zapraszam do stołu - uśmiech igrał na jego wargach.

- Wspominałem ostatnio, jak cudownego mam partnera? - Harry jęknął i tym razem kilka razy ucałował jego wargi.

- Coś tam może było - zachichotał i trzymając dłoń na dole jego pleców, zaprowadził go do stołu.

Brunet przyjrzał się wszystkiemu, a na jego wargach zawitał szeroki uśmiech.

- Wygląda smakowcie Loueh - jego brzuch na zawołanie zaburczał - Najlepsze urodziny i to pierwsze z moją rodzinką.

- Nie chciałem żebyśmy rozstawali się z Tobym, a to wydawał się najlepszy pomysł - przyznał i wskazał miejsce dla omegi.

Usiedli przy stole i kolacja okazała się strzałem w dziesiątkę. Rozmawiali wiele, śmiali się, a romantyczność nie przemijała przy żadnej chwili. Louis mimo wszystko czuł stres, nawet jeśli Harry w przeszłości zgodził się od razu, a teraz również czasem o tym wspominał, to było silniejsze od niego.

- Dziękuję za urozmaicenie tego dnia, sprawiłeś że mimo naszej sytuacji, moje urodziny wydają się wyjątkowe - Harry wyciągnął dłoń i ścisnął tą alfy - Wszystko było przepyszne, chyba mnie przebiłeś ostatnio w gotowaniu.

- Nie ma opcji, za dobrze gotujesz, żeby była mowa o przebiciu - zaśmiał się - Dobrze czasem spędzić trochę czasu tylko we dwoje.

- Bardzo dobrze, odskocznia od bycia tylko rodzicami - przejeżdżał czule kciukiem po dłoni Louisa.

- Kocham cię tak mocno Harry, sprawiasz mnie coraz bardziej szczęśliwym każdego dnia i nie wyobrażam sobie przyszłości bez siebie - zabrał dłoń, jednak wstał od stołu, by zaraz paść na kolano przed partnerem - Chciałbym, abyś miał takie samo nazwisko jak ja czy Toby. Wyjdziesz za mnie? - w tym czasie wyjął pudełeczko z pierścionkiem i je otworzył.

Do zielonych oczu napłynęły łzy, a dłoń omegi wylądowała na jej ustach, kiedy kiwała gwałtownie głową w zgodzie na słowa ukochanego.

- O-Oczywiście, że wyjdę za ciebie Louis! - zawołał.

Alfa wsunął pierścionek na palec już narzeczonego i wstał, aby ucałować jego wargi w szczęściu. Te zaręczyny wydawały się zdecydowanie lepsze niż wcześniejsze. Będą je na pewno miło wspominać.

- Kocham cię, tak bardzo cię kocham Lou - brunet powtarzał, trzymając się mocno silniejszego ciała.

Kola 💙💚💙💚

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro