Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1. Wyjdź, zanim powiemy o kilka słów za dużo!

Witamy w nowym ff ☺️ może nie jest tak długie jak ostatnie, ale troszkę inne.

Zostajemy przy środzie i sobocie?

Harry ze zmarszczonymi brwiami, kroił na desce kolejne warzywa. Nie to, że nie lubił pracować w kuchni, ponieważ praca tam go bardzo odprężała i nieraz zapominał o tym, jak dzieci były wymagające, czy kłótnie z mężem wykańczające. Tak było i teraz. Przysłuchiwał się słowom Louisa, które według niego kompletnie nie miały sensu.

- Przestań już - odłożył z hukiem nóż na blat i spojrzał w ukochane niebieskie oczy - On jest moim przyjacielem, do cholery Louis. Ty jesteś moim mężem, gdybyś nie zauważył - uniósł dłoń z obrączką na palcu.

- Bardzo dobrze o tym pamiętam, ale zaprzeczyłeś kiedy spytałem czy był tu ostatnio, a to było kłamstwo. Nasza córka cię wydała, spytała się mnie o niego tutaj - prychnął szatyn, stał dosłownie trzy kroki od męża.

- Tak, skłamałem - powiedział prosto - Ale już widziałem w głowie tą ogromną kłótnię, gdybym powiedział prawdę - złapał się za czubek nosa - Louis, on mi pomagał w nowych ćwiczeniach z jogi. Mówiłem ci, że jest on w grupie dla zaawansowanych.

- To brzmi cholernie źle Harry, tym bardziej że widziałem jak te ćwiczenia wyglądają, a do tego jego intencje nie wydają się być szczere - jego alfa dosłownie wariował - Nie podoba mi się ten typ, mówiłem ci to dziesiątki razy.

- A ja cię proszę kolejny raz o zaufanie względem mnie, od kiedy jesteśmy małżeństwem? Hm? Od prawie piętnastu lat Lou - przypomniał mu, zmęczony ciągłymi kłótniami na ten sam temat.

- Tobie ufam, jemu nie - cały czas zaznaczał to w kierunku Harry'ego - Co mam zrobić, żeby to się skończyło? Nie chcę widzieć tego faceta w naszym domu...

- Louis. Ja chcę ćwiczyć, mieć lepszą sylwetkę po ciążach. Pozwól mi na to, nikt inny mi nie pomoże w tym przy dodatkowych godzinach...

- Nie możesz znaleźć sobie kogoś innego do pomocy? Serio? Jakąś zaawansowaną omegę? Albo chociaż betę? - wyrzucił z siebie lekko zirytowany.

- Ale ja już znam Jeffa... Dogadujemy się, nie nie patrz na mnie tym wzrokiem - wskazał palcem na partnera - Zaufanie Louis, ja ci ufam kiedy siedzisz do nocnych godzin w biurze, zapominając o nas. O mnie i dzieciach.

- Gdybyś nie pamiętał Harry zarabiam na nas i trójkę naszych dzieci, chcę żebyśmy mieli normalne życie, żeby dzieciaki mogły jeździć na wycieczki, wychodzić z przyjaciółmi, a my żebyśmy byli spokojni o ich dorastanie - przypomniał - Nigdy o was nie zapominam, ale robię to dla dobra całej rodziny.

- A jednak my tęsknimy, a nam nie są potrzebne kolejne zera na koncie. To wyścig szczurów Louis! Ja chcę męża w domu, przy mnie i dzieciach, a nie ciało które pojawia się na noc w łóżku - ułożył dłonie splecione na klatce piersiowej.

- Chciałem w zeszłym roku pojechać na wakacje, zaplanowałem wszystko dokładnie. Mieliśmy spędzić w piątkę dwa pełne tygodnie i co? Nie pojechaliśmy! - musiał wtrącić ten fakt.

- Bo myślałem, że byłem w ciąży Louis! - jego oczy automatycznie posmutniały - A ty nagle wyszedłeś z tą niespodzianką, bałem się lecieć, chciałem pójść najpierw do lekarza! Nie było na to czasu... Później okazało się, że to jakiś mały problem, przez który brałem tabletki, mówiłem ci o tym.

- Nie mówiłeś nic o podejrzeniu ciąży - Louis był w szoku - Serio Harry? O czymś jeszcze mi nie mówisz? Myślałem, że jesteśmy na takim etapie małżeństwa, że możesz po prostu mi powiedzieć o swoich przeczuciach i tyle, ale najwyraźniej nawet to jest problemem.

- Nie chciałem dawać ci nadziei, nie rób ze mnie najgorszego - znał szatyna doskonale, w końcu od lat byli razem i wiedział jak ten reagował na niepowodzenia - Kocham cię i chciałem ci powiedzieć jak będę miał pewność!

- Ale nawet nie powiedziałeś, że cokolwiek podejrzewałeś, przełożyłbym te wakacje - gestykulował żywo - Swojemu przyjacielowi się zwierzyłeś z tego? Co?

- Nie znałem wtedy Jeffa... - zatkało go - Wyjdź Louis, wyjdź jeśli masz zamiar mnie tak ranić słowami w naszym domu.

- Proszę bardzo, coś jeszcze masz ochotę mi powiedzieć? O czymś nie wiem? Zapomniałeś czegoś mi przekazać? - zapytał coraz to mocniej zdenerwowany.

- Przestań! Natychmiast przestań i wyjdź, zanim powiemy o kilka słów za dużo! - rozkazał mężowi, a jego dłonie drżały z nerwów, nie pomagał mu płacz z salonu, ich najmłodsze szczenię.

- Może bym w końcu był na bieżąco z tym co się dzieje. Ale proszę bardzo, wychodzę skoro tak bardzo denerwuje cię rozmowa ze mną - rzucił.

Harry zacisnął zęby, przyglądając się temu jak Louis wyszedł z ich domu. Wziął głęboki oddech, słysząc trzask frontowych drzwi i udając najlepszego aktora, poszedł do salonu do Leny. Ich córeczki.

🐾🐾🐾🐾🐾

Louis szedł prosto przed siebie z papierosem w swoich ustach. Nic innego w ostatnim czasie nie koiło jego nerwów jak ta używka, co zręcznie ukrywał przed swoim mężem. Nie miał pojęcia gdzie niosą go nogi, ale na pewno to było z dala od domu.

Zaśmiał się pod nosem. Robił Harry'emu wymówki, a sam miał sekret.

Dokąd ich prowadził ostatni czas?

Napisał do Zayna i ten na szczęście był wolny i bardzo chętny do darmowego picia. Louis potrzebował zapomnieć o wszystkich problemach, które pojawiły się w ich życiu.

Myślał, że najgorsze czasy mieli za sobą. Nie poddali się, nawet jeśli ich pierwsze dziecko nie pojawiło się w najbardziej przychylnych okolicznościach. Byli studentami z masą innych problemów, ale doszli do momentu, w którym byli małżeństwem z trójką dzieciaków. I nagle zaczęły tworzyć się kompletnie nowe problemy.

Takie, których nie potrafili przetrwać, choć wydawały się kompletnie błahe. Może jednak powinien siedzieć więcej w domu? Ostatnio zaniedbał rodzinę przez najnowszy projekt i pieniądze potrafiły zatracić człowieka, a on po prostu chciał aby jego dzieci i partner żyli na odpowiednim poziomie.

Dostał się w końcu do części miasta, gdzie znajdowały się bloki. Wszedł do jednego ze sklepów, gdzie kupił butelkę whisky i zaraz sprawnie dostał się pod adres najlepszego przyjaciela. Nie musiał nawet dzwonić domofonem, doskonale znał kod na pamięć.

Wiedział, że Zayn miał swoje małe zapasy i nieźle się zabawią, a on prawdopodobnie zostanie na noc u przyjaciela. Tak będzie najłatwiej. Dostał się po schodach na odpowiednie piętro, po czym zapukał do drzwi, które sprawnie zostały przed nim otwarte.

Malik przyjął go bez słowa i rozsiedli się w salonie, gdzie zaczęli pić, aby zapomnieć o prywatnych problemach, które każdy normalny człowiek posiadał. To wystarczyło, aby zaledwie godzinę później śmiali się praktycznie ze wszystkiego wspominając studenckie czasy i to co przeżywali wtedy.

W tym czasie poznał też omegę, przez co jeszcze więcej zaczął pić, aż alkohol się im skończył i to im obu się nie spodobało.

- Masz sklep pod blokiem, chodźmy Zaaayn - specjalnie przeciągał imię przyjaciela, namawiając go - Wrócimy i będziemy dalej się dobrze bawić.

- Nie musisz powtarzać Tommo - podniósł się chwiejnie, omal nie wywalając się o swoje własne nogi.

- I to właśnie w tobie kocham stary - klasnął zadowolony i sam wstał, trzymając równowagę najmocniej jak był w stanie, żaden z nich nie miał pewności czy ktokolwiek sprzeda im alkohol widząc ich zachowanie.

Ale warto było spróbować, w końcu nie mogło być tak źle, podpowiadały im pijackie myśli. Zaraz wydostali się z mieszkania Malika i ten musiał uporać się z zamkiem w drzwiach.

- To nie takie ciężkie, no dalej zamykaj te drzwi - Louis pośpieszał przyjaciela.

- Próbuję - prychnął, biorąc głęboki oddech i w końcu mu się udało wsadzić klucz oraz go przekręcić.

- Dalej przyjacielu, kupmy porządną whisky - uniósł ramię, aby mogli z Zaynem zejść razem po schodach.

Wszystko byłoby dobrze, gdyby ich wzrok funkcjonował normalnie. Przy ostatnich schodkach się pomylili i nie dali rady utrzymać równowagi, przez co niefortunnie spadli na sam dół.

🐾🐾🐾🐾🐾

I jak wrażenia?

Kola 💚💙💚💙

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro