Rozdział 31
Idąc dalej, powoli uświadomiłam sobie, gdzie chce mnie zaprowadzić. Na stary plac zabaw, gdzie się poznaliśmy. Tylko po co?
- Po co tutaj przyszliśmy? - zapytałam, gdy usiedliśmy na huśtawkach.
- A nie wiem, tak sobie - odpowiedział, a następnie zaczął się huśtać.
Poszła w jego ślady i oboje po chwili się huśtaliśmy, jak za starych dobrych czasów.
- Pamiętasz nasze wspólne dzieciństwo, które tutaj spędziliśmy? - Od razu miałam przed oczami, wszystkie wydarzenia, te smutne, jak i te wesołe.
- Tak - stwierdziłam uśmiechnięta. - Pamiętasz tą sytuację, kiedy jakaś grupka nie chciała się z Tobą bawić, bo sądzili, że jesteś jakiś dziwny? - Spojrzałam na niego, a on parsknął śmiechem.
- Jak bym mógł o tym zapomnieć - mruknął.
Wraz z kilkoma dziewczynkami, bawiłam się na placu zabaw. Jednak kątem oka spoglądałam na grupkę chłopaków, którzy siedzieli w kręgu na trawie. Zachowywali się bardzo głośni przez co słyszałam ich na drugim końcu placu. Dyskutowali w co chcą grać.
- Yuri! - usłyszałam pretensjonalny głos Jihyo, więc szybko spojrzałam na nią. - Słuchasz nas?
- Wybacz - mruknęłam, lecz po chwil znowu wróciłam wzrokiem do ponownego obserwowania.
Dostrzegłam, jak Jeongguk siedział na ławce, machając nogami w powietrzu. Gdy krzyki w tym kręgu ucichły, wszyscy wstali. Zauważyłam, że po chwili chłopak podszedł do nich. Pewno chciał się do nich przyłączyć, lecz w jaki sposób go potraktowali przeszły najśmielsze oczekiwania. Zaczęli się z niego śmiać, a także jeden z nich podniósł na niego głos.
- Yuri! - wrzasnęła ponownie dziewczyna, przez co podskoczyłam z przerażenia. - Bawisz się z nami czy nie? - zapytała z pretensją.
- Nie - odpowiedziałam zgodnie z prawdą, a wszystkie paru oczy były skierowane na mnie.
- To świetnie - fuknęła poirytowana, a ja wiedziałam, że się znowu obrażą na mnie i nie będę miała z kim się bawić.
Podniosłam się i podbiegłam do chłopaka, który siedział na ławce z dala od wszystkich.
- Hej! - rzekłam, a on podniósł wzrok na mnie.
Miał przeszklone oczy, a gdy mnie ujrzał westchnął cicho pod nosem. Szybko się do niego dosiadłam, siadając bardzo blisko, gdzie stykaliśmy się ciałami.
- Coś się stało? - zadałam pytanie po chwili, gdy Jeongguk znowu wrócił do oglądania swoich dłoni.
Ten jednak mi nie odpowiedział, więc szturchnęłam go łokciem.
- Przestań - mruknął, lecz ja powtórzyłam swój ruch.
- Nie przejmuj się nimi! - zaczęłam, przerywając na chwile, ponieważ zastanawiałam się jak mu poprawić humor - chodź, mama dała mi pieniądze, więc mogę nam kupić lody w tej budce - skwitowałam, a zaraz wskazałam na budkę z lodami.
- No dobra - odpowiedział i lekko się uśmiechnął.
Szybkim krokiem, a prawie biegiem znaleźliśmy się w odpowiednim miejscu. Zamówiliśmy po lodach, a także oddaliliśmy się od placu zabaw.
- Jesteś tutaj brudny - wskazałam na jego policzek roześmiana, a on od razu to starł.
Szliśmy, rozmawiając na różne tematy. Dodatkowo wyjaśnił mi dlaczego chłopacy nie chcieli się z nim bawić, jak dla mnie było to mega niemiłe z ich strony. Nawet nie wiem w którym momencie znaleźliśmy się pod moim domem.
- Yuri - zaczął niepewnie, a ja na niego spojrzałam. - Dziękuję - rzekł, uciekając wzrokiem.
Zatrzymaliśmy się, a on wątpliwie mnie przytulił, lecz odwzajemniałam ten gest.
- To było cholernie miłe z twojej strony - stwierdził roześmiany Jeongguk - Do tej pory pamiętam, jak było mi strasznie przykro, kiedy mnie wyśmiali! - burknął poirytowany.
- Chociaż wyrwałam się od zabawy z tymi dziewczynami, które były straaasznie dziwne - dodałam rozbawiona.
Zaczęliśmy rozmawiać o jeszcze innych różnych śmiesznych wydarzaniach.
- Pamiętasz, jak wręczyłeś mi gumowy pierścionek na znak przyjaźni? - zapytałam, śmiejąc się, a chłopak się chyba speszył.
- To był bardzo... dziwne - stwierdził. - Nie mam pojęcia, czemu to zrobiłem - dodał.
Siedziałam w pokoju, kolorując kolorowankę. Na dworze strasznie padało, więc spotkanie z znajomym nie wchodziło w rachubę.
Z każdym wyjściem za linię, co raz bardziej się denerwowałam. Koniec końców, ze zdenerwowania zrobiłam dziurę w kartce. Odsunęłam to wszystko do siebie, a po czym położyłam się na łóżku. Wtuliłam się w swojego misia, stając się zasnąć.
Jakieś trzaśnięcie drzwiami wybudziło mnie ze snu. Zerwałam się do pozycji siedzącej, a przede mną ujrzałam Jeongguka. Przetarłam oczy wierzchem dłoni.
- Co tutaj robisz? - zapytałam, wskazując na łóżko aby usiadł. - Czy ty przypadkiem nie jesteś u mnie pierwszy raz w domu? - Właśnie uświadomiłam sobie ten fakt.
- W sumie to tak, twoja mama mnie wpuściła - stwierdził, a ja przytaknęłam.
Spojrzałam na okno, dostrzegając, że już przestało padać. Czyli musiałam przespać cały ranek.
- Mam coś dla ciebie - odparł.
- Tak?
Zeskoczył z łóżka i stanął przede mną. Zaczął szperać w kieszeni, a po chwili wyjął plastikową kuleczkę, wręczając mi ją. Spojrzałam na niego, oczy świeciły mu się z podekscytowania.
Otworzyłam ją. Podniosłam zdezorientowana na niego. On chce mi się oświadczyć?!
- To na znak naszej prawdziwej przyjaźni - poinformował.
Wyjęłam z kulki plastikowy pierścionek. O dziwo był bardzo ładny, jak na pierścionki z automatu.
To urocze z jego strony. Nie spodziewałam się takiego gestu z jego strony. Założyłam go na swój palec, po czym wstałam i przytuliłam chłopaka.
- Byliśmy dziwni - zauważyłam. - Poza tym! Ja myślałam, że ty mi wjedziesz z oświadczeniami! - krzyknęłam zażenowana.
- Masz ten pierścionek? - zapytał, a ja zaczęłam się zastanawiać.
- W sumie po tym, jak urwał nam się kontakt chyba go wyrzuciłam - wyznałam. - A szkoda, fajna pamiątka z czasów, gdy byliśmy prawdziwymi przyjaciółmi - dodałam, wstając z huśtawki.
Stanęłam naprzeciwko niego.
- I tak nie zapomnę, jak byłeś małym nieśmiałym gówniakiem - rzekłam, a następnie wytknęłam w jego stronę język.
- Niech ja cię dorwę - mruknął, a ja wiedziałam, że lepiej brać nogi za pas.
Odwróciłam się, po czym zaczęłam biec, uciekając od niego. Podczas biegu, spojrzałam w tył, chcąc sprawdzić gdzie jest. Był tuż za mną, lecz straciłam równowagę przez gałęzie, które leżały na ziemi.
O mało co nie poleciałam na twarz. Jednak chłopak mnie złapał od tyłu i podniósł. Zaczął mną kręcić, przez co zaczęło mi się robić niedobrze.
Nieciekawie by było, gdybym wymiotowała na jego buty, czy coś.
Gdy się zatrzymał, zaczął mnie łaskotać.
- Przestań! - pisnęłam.
- Widzisz, teraz ty jesteś gówniakiem - dodał, puszczając mnie.
- Nie pozwalaj sobie - zagroziłam mu.
Zaczęło się ściemniać, więc postanowiliśmy powoli wracać. Jak ten czas szybko zleciał w towarzystwie chłopaka. Pomyśleć, że prędzej go nienawidziłam, a teraz zachowujemy, się, jak... No własnie jak?
Takie tam wspomnienia z ich wspólnego dzieciństwa XDD Czyżby wszystko szło w dobrą stronę, czy nie do końca, hmm?>:)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro