Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

Z udawanym entuzjazmem weszłam na teren szkoły, witałam się z ludźmi, których znałam. Miałam jeszcze dobre dwadzieścia minut do pierwszych zajęć, więc poszłam pod klasę. Niestety nie było jeszcze HaNy, z którą spędzam większość czasu w szkole.

Zajęłam jedną z wolnych ławek, po czym wyjęłam swój telefon, a także słuchawki. Z każdą chwilą puszczałam muzykę coraz głośniej, aby zagłuszyć swoje myśli. Prawą stopą tupał w rytm dobrze znanej mi piosenki.

Niemrawo spojrzałam na grupę chłopaków stojącą koło pobliskich schodów. Każdy z nich śmiał się, a Taehyung zawzięcie gestykulował rękoma. Nie mając pojęcia dlaczego, wszyscy w jednym momencie zaczęli mnie obserwować, więc szybko obróciłam głowę w drugą stronę, aby uniknąć ich spojrzeń. Ujrzałam zdyszaną HaNę, przez co wstałam z miejsca i przytuliłam na powitanie, jak miałam w nawyku. Zadzwonił dzwonek, więc pociągnęłam ją za rękę i  weszłyśmy do klasy, uprzednio schowałam telefon wraz ze słuchawkami.

- Jakieś plany na dzisiaj? – zapytała Hana, szepcząc.

- Ojciec kazał mi przyjść na stadion, ale nie pójdę – odpowiedziałam najciszej, jak potrafiłam.

Przestała wpatrywać się w swój zeszyt i spojrzała na mnie. Jej oczy jakby miały wylecieć z orbity, na co prychnęłam.

- Oszalałaś? Będzie jeszcze gorzej – Podniosła na mnie głos, przez co nauczycielka się na nas spojrzała.

Gdy wróciła do kontynuowania lekcji, odpowiedziałam:

- Będzie dobrze, zaufaj mi – Jednak nie byłam kompletnie pewna swoich słów.

~*~

Szybkim krokiem chciałam opuścić teren szkoły. Ojciec kazał mi na niego czekać, gdyby miał się spóźnić. Stanęłam na schodach i wzrokiem zaczęłam szukać w tłumie uczniów mojego ojca, ale na szczęście go nie było.

Ruszyłam przed siebie, lecz gdy miałam już skręcać, poczułam szarpnięcie za ramię. Niepewnie się odwróciłam i ujrzałam zipiącego ze złości tatę.

- A gdzie ty się wybierasz? – zapytał zdenerwowany.

Nie odpowiedziałam mu, ponieważ wiedziałam, że wyszłaby z tego wielka kłótnia. Niechętnie ruszyłam na stadion, a ojciec tuż za mną.

- Może dałbyś mi się przebrać? – Po jego wyrazie twarzy żałowałam, że zadałam to pytanie.

Stanęliśmy na torze, po czym on wyczekiwał, aż ustawię się do biegania.

- Nie będę biegać w mundurku – stwierdziłam, zakładając ręce na piersi.

W tamtym momencie nie bałam się tego, jak mógł zareagować mój ojciec.

- Jakaś ty głupia, nikt z tobą nie wytrzyma! Boże, czemu mam takie głupie dziecko – coś spadło na ziemię. Ach, to tylko moje poczucie wartości rozbiło się na milion kawałków.

Ze łzami w oczach, odbiegłam od niego. Gdy byłam oddalona na bezpieczną odległość, odwróciłam się. Ujrzałam ojca, który wpadł w furię.

Szłam dalej z opuszczoną głową, ponieważ nie chciałam, aby ktoś znajomy ujrzał moje zaszklone oczy. Wierzchem dłoni przetarłam łzy, a także wzięłam kilka głębokich wdechów na uspokojenie.

W pewnym momencie poczułam, jak z kimś zetknęłam się ramionami. Mimo bólu nie spojrzałam na osobę, na którą wpadłam.

Chciałam iść dalej, lecz poczułam szarpnięcie za nadgarstek, przez co wpadłam na ścianę. Niepewnie spojrzałam na napastnika, a moim oczom ukazał się Jeongguk.

- Coś ty taka smutna? – zakpił.

- Nie wiem, o co Ci chodzi – odpowiedziałam beznamiętnie, starając się odepchnąć go od siebie, lecz na marne.

- Wiesz co? – Popatrzałam na chłopaka pytająco. – Możesz oszukiwać wszystkich dookoła, uśmiechać się, śmiać – podszedł bliżej. – Udawać twardą, ale twoje oczy Cię zdradzają – szepnął mi do ucha, a ja poczułam się dziwnie.

- Możesz się odczepić? – fuknęłam zdenerwowana, a następnie wykorzystałam chwilę jego nieuwagi i wyszarpałam się z jego uścisku.

Osunęłam się od niego, a następnie cofnęłam się kilka kroków do tyłu. Chłopak spojrzał na mnie, po czym posłała w moją stronę złośliwy uśmieszek. Obrócił się na pięcie, zostawiając mnie samą. Obserwowałam go, jak szedł do czasu, gdy zniknął mi z pola widzenia. Ruszyłam do przodu, kierując się na opuszczony plac zabaw.

Idąc, postanowiłam napisać do HaNy.

Yuri: Masz plany na dzisiejszy wieczór?

HaNa: Przyjeżdża rodzina na weekend.

HaNa: A co?

Yuri: A nic, nic.(-: Miłego spędzania czasu z rodziną.

Będąc na miejscu, rozejrzałam się wokół. Nic się tutaj nie zmieniło, jedynie pobliskie budynki, były w gorszym stanie. Usiadłam na jedną z huśtawek, po czym lekko się rozbujałam. Wróciłam myślami do jednego wydarzenia.

Siedziałam w piaskownicy, kończąc mój mały zamek. Wstałam z piasku i odwróciłam się, aby zawołać moją mamę. Niestety, nie było jej na ławeczce gdzie siedziała. Wróciłam wzrokiem do mojego zamku, który był niszczony przez jednego chłopaka. W moich oczach zebrały się łzy, prosiłam go, żeby przestał, lecz ten tylko się zaśmiał.

Spojrzał na mojego misia pandę, a następnie wziął ja do rąk i odszedł. Usiadłam na brzegu piaskownicy, po czym zaczęłam płakać jeszcze bardziej. W jednym momencie ktoś mnie zaczął szturchać w ramię, więc uniosłam głowę.

- Co się stało? – zapytał chłopczyk o ciemnych włosach, a także brązowych oczach.

- Tamten chłopak – wskazałam palcem – zabrał mi mojego misia.

Wstał, a także poszedł w kierunku gdzie wskazałam. Widziałam, jak rozmawia z nim, a po chwili dostaje maskotkę w swoje ręce. Odszedł do niego, następnie szedł w moją stronę z uśmiechem na twarzy.

- Proszę – rzekł, oddając mi misia.

- Dziękuję. Jestem Yuri – Wystawiłam w jego stronę rękę.

- Jestem Jeongguk – odpowiedział, ściskając moją rękę z uśmiechem.

Uśmiechnęłam się na to wspomnienie, ponieważ tak zaczęła się nasza przyjaźń.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro