Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9

Siedziałam na kanapie, przed telewizorem, oglądając moją ulubioną dramę i zajadając się lodami. Nie miałam żadnych planów na ten dzień. Gdy opróżniłam pudełko, odłożyłam je na stolik przed sobą i położyłam się. Złapałam się za brzuch, ponieważ zaczął mnie bolec od nadmiaru lodów. 

Gdy usłyszałam głośne trzaśnięcie drzwiami, wystraszyłam się przez co spadłam na podłogę. Pomasowałam się po obolałych plecach, a następnie spojrzałam kto wszedł.

- Co ty robisz na tej podłodze? - zapytał zmieszany ojciec, a ja wzruszyłam ramionami.

Jego zachowanie zaczęło mnie intrygować, gdyż prędzej był bardziej surowy dla mnie. Może się zmienił? W co ja wierzę. 

Podniosłam się i usiadłam na krześle przy stole, koło rodziciela. On nie zwrócił na mnie uwagi, ponieważ rozłożył swojego laptopa i zaczął coś czytać.

- Zrób mi kawy - rzekł, nie odrywając wzroku od ekranu.

- A co ja jestem jakaś służącą? - zapytałam z pretensją.

On spojrzał na mnie gniewnie, przez co od razu wstałam i pokierowałam się do kuchni. Gotowy napój, zaniosłam mu.

- Zadajesz się dalej z tym Jeonggukiem? - Zdziwiło mnie jego pytanie.

- Nie - odparłam.

- To dobrze - stwierdził, a ja byłam zdezorientowana. - Nie chce cię nawet widzieć w jego otoczeniu, zrozumiałaś? 

Przytaknęłam, a także wiedziałam, że muszę uważać, bo mój ojciec nie rzuca słów na wiatr i może się to źle skończyć. Ruszyłam do pokoju, gdzie złapałam za komórkę i od razu napisałam do dziewczyny.

Yuri: Jeongguk coś odwalił?

HaNa: Skąd mam wiedzieć? 

Yuri: Coś musiał, jeżeli mój ojciec nawet zabronił mi przebywać w jego otoczeniu!

HaNa: Zapewne, albo posłuchasz się go, albo będziesz bawić się w dedektywa aby dowiedzieć się co się stało. 

HaNa: Zgadłam?

Yuri: Bingo;) 

~*~

Na następny dzień nie było HaNy w szkole, ponieważ jechała do lekarza. Siedziałam na ławce pod klasą ze słuchawkami w uszach. Tego dnia nie miałam ochoty nie rozmowy z kimkolwiek.

Nagle ktoś wyciągnął mi słuchawkę. Oburzona spojrzałam na sprawcę.

- Czego Ty chcesz ode mnie? - zapytałam zdenerwowana, a Jeongguk uśmiechał się głupkowato.

- Porozmawiać - rzekł.

- Nie ma o czym - stwierdziłam, a następnie wyrwałam swoją własność z jego dłoni. - Rok temu dobrze zrozumiałam, że nie chcesz ze mną utrzymywać kontaktu, więc daj mi spokój - odparłam i weszłam do klasy.

Jednak na lekcji nie mogłam się skupić, ponieważ rozmyślałam nad zachowaniem chłopaka. Co w niego wstąpiło, że nagle zaczął mnie zauważać i chce ze mną rozmawiać? Wątpiłam w to, że zmienił się, raczej ktoś mu kazał. 

Na moje szczęście zadzwonił dzwonek,  więc spakowałam swoje książki i ruszyłam do domu. Wychodząc ze szkoły, ktoś mnie złapał za ramie. Niechętnie się odwróciłam, a przede mną ukazał się Taehyung.

- Coś się stało? - spytałam niemrawo.

- Chciałem o coś zapytać - zaczął niepewnie - Jak tam po sytuacji z twoim ojcem? - To pytanie podniosło mi ciśnienie.

- A po co Ci to wiedzieć? - fuknęłam zdenerwowana. - Mówiłam, abyś zapomniał. Radzę Ci nikomu o tym mówić, bo pożałujesz - zagroziłam mu, a także szybko odeszłam od niego.

Gdy byłam przy bramie, odwróciłam się i zobaczyłam, że rozmawia ze swoimi znajomymi. To mogło oznaczać, że się wygadał, jednak mam nadzieję, że nie.

Westchnęłam zrezygnowana, pokierowałam się do domu, gdzie się przebrałam w strój do biegania. Postanowiłam pobiegać w parku, aby się rozluźnić. Jednak potknęłam się o gałąź i poleciałam do przodu, gdzie upadlam na głaz i starte liści.

Spojrzałam na swoje nogi.

- No super - mruknęłam, gdy na udzie zauważyłam większą ranę.

Na moje nieszczęście nikogo nie było w pobliżu, więc postanowiłam wstać i usiąść przy fontannie. Wodą starałam się spływać krew na obrzeżach rany. 

Jednak to mało pomagało, gdyż krew ciągle leciała.

- Pomóc Ci? - usłyszałam kogoś za sobą, lecz rozpoznałam ten głos, przez co westchnąłem.

- Nie potrzebuje pomocy - stwierdziłam stanowczo. - Radzę sobie.

- Radzisz? - prychnął, co mnie zdenerwowało. - Jak dojdziesz do domu? Będziesz szła z krwawiąca nogą?

- A żebyś wiedział - Po tych słowach wstałam, lecz przeszył mnie niemiłosierny ból w nodze. Szybko usiadłam i odetchnęłam.

- Więc? - zapytał, mając skrzyżowane ramiona na klatce piersiowej.

- Nie potrzebuje pomocy - mruknęłam z opuszczoną głową.

Cholera, co mnie na bieganie wzięło!

Po chwili nie czułam gruntu.

- Co ty wyprawiasz?! - krzyknęłam, gdy mnie podniósł.

- Pomagam Ci jakbyś nie zauważył - odparł.

- Nie rozumiesz, że nie potrzebuję twojej pomocy? - Jednak on mnie zignorował.

Zaczął iść w kierunku mojego domu. Będąc pod drzwiami odstawił mnie i stanął jak by czegoś oczekiwał.

- Co? - zapytałam mrugać oczy. - Dzięki - mruknęłam i weszłam zostawiając go przy drzwiach.

Ruszyłam do łazienki, gdzie wyczyściłam i opatrzyłam ranę. Gdy skończyłam ruszyłam do salonu.

- Co ty robisz? - zapytałam ojca, który patrzył przez okno.

- Patrzę się na jednego chłopaka, który się tu kręci - mruknął i odsunął się od okna. Zlustrował mnie wzrokiem. - Co Ci się w nogę stało?

- Wypadek przy bieganiu - mruknęłam.

- Nawet tego nie potrafisz dobrze zrobić - fuknął, zostawiając mnie samą.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro