Rozdział 25
Weszliśmy do jego mieszkania cali przemoknięci. Gdy stanęliśmy na korytarzu, zrobiła się kałuża wokół nas.
- W pewnym momencie - zaczęłam, lecz nie dokończyłam gdyż kichnęłam. - W pewnym momencie myślałam, że mnie zostawiłeś na pastwę losu - stwierdziłam, ściągając z siebie mokre buty, a także skarpetki.
- Ej - jęknął. - Aż taki wredny nie jestem - odparł.
- Wybacz - wzruszyłam ramionami i po raz kolejny kichnęłam. - Chyba będę chora - westchnęłam ze zrezygnowaniem.
- Trzeba było mnie nie wyciągać na spacer - dodał, a ja spojrzałam na niego przelotnie. - Czekaj, poszukam jakiś ciuchów na przebranie i ci coś dam - rzekł.
Zniknął w pokoju, a ja czekałam na korytarzu, ponieważ nie chciałam mu dokładać bałaganu. W mgnieniu oka wrócił i dał mi jego ciuchy na przebranie. Ruszyłam do łazienki. Zdjęłam z siebie mokre rzeczy, a następnie wycisnęłam z nich wodę nad zlewem. Rozwiesiłam je na grzejniku, a na siebie wciągnęłam trochę przyduże spodenki chłopaka, a także jego koszulkę.
Co jak co, ale ładnie pachniała.
Potrząsnęłam głową i spojrzałam w lustro. Calutkie włosy miałam mokre, więc złapałam za ręcznik i je wytarłam. Gdy się w miarę ogarnęłam, wyszłam z pomieszczenia.
- Słodzisz? - zapytał, a ja zaprzeczyłam ruchem głowy.
Słodzona herbata jest obrzydliwa.
Złapałam za kubek gorącego napoju i starałam się ogrzać chociaż ręce.
- Co to za dziewczyna była u Ciebie?
Kojarzyłam ją, chyba chodziła z nami do szkoły.
- Co? - udawał zdezorientowanego.
- Nie udawaj głupiego - mruknęłam.
- A, ona. Nieważne, musieliśmy załatwić sprawy pomiędzy nami.
- Cokolwiek - dodałam.
Z kubkiem w ręce stanęłam przy oknie. Pogoda wcale się nie poprawiała, lecz było co raz gorzej. Wiatr wiał co raz mocniej, a ulewa się nasilała.
- I jak ja wrócę do domu - jęknęłam zrezygnowana.
- Możesz tu zostać na noc - rzekł i wzruszył ramionami, jak dla niego to byłoby coś normalnego.
- Taa, a co powiem ojcu? - prychnęłam. - Wracałam do domu, ale złapała mnie ulewa, więc wpadłam do ciebie?
- Może
Przewróciłam oczami na jego gadkę. Przysiadłam się do chłopaka na kanapę i siedzieliśmy w ciszy, pijąc ciepły napój.
- Chodzą plotki, że ma być jakaś wycieczka do Busan - zaczął. - Będziesz jechać?
- Co? Pewno i tak bym nie mogła zapewne.
- Coś ty taka negatywnie nastawiona? - zapytał, a ja prychnęłam ze zdenerwowania.
- A ty jak byś był nastawiony, gdybyś miał takiego ojca, co cię ciągle by miał pod kontrolą? - gdyby nie ten deszcz, dawno bym poszła do domu.
Cholera, zjebana pogoda.
- Dobra, dobra, przepraszam
- A jak jutro dostaniemy się do szkoły?
Chłopak stwierdził, że z rana pójdziemy do mnie do domu, abym mogła wciągnąć na siebie mundurek szkolny, a także wziąć torbę z książkami. Na całe szczęście nie miałam nic zadanie, ani nic do nauki, inaczej miałabym drobny problem.
- A to z wytłumaczeniem matmy nadal aktualne? - trzeba było znaleźć jakieś zajęcie niż oglądanie nudnych rzeczy w telewizorze.
Chłopak uparł sobie, że sam sobie poradzić. Jednak chciałam mu jakoś wynagrodzić, że chce mnie przenocować anie wyrzucił z domu.
- Na prawdę dam sobie radę! Włączę jakiś film na zabicie czasu - skwitował, lecz po jego słowach usłyszeliśmy głośny huk na co pisnęłam przerażona.
Wysiadł prąd.
Świetnie.
Zapowiada się długa noc z Jeonggukiem w ciemności.
Jeszcze lepiej.
- Więc? - uśmiechnęłam się złowieszczo. Chłopak westchnął zrezygnowany i leniwym krokiem poszedł po książkę wraz ze swoim zeszytem.
Nawet nie wiem w którym momencie zamiast się uczyć, zaczęliśmy się wygłupiać.
- O cholera, jak późno - stwierdziłam.
Chłopak podniósł się z podłogi i pomógł mi wstać
- Chyba jesteś tutaj uwięziona - dodał z zadziornym uśmieszkiem, a ja niechętnie przytaknęłam.
- Gdzie będę spać? - zapytałam.
- W salonie, albo ze mną - skwitował.
Na samą myśl, że mam spać w salonie, gdzie mogły się wylęgnąć jakieś robale, przeszły mnie dreszcze.
- Mogłabym w salonie, ale tobie zachciało się hodować robaki - odparłam z pretensją.
- Zawsze o tym marzyłem, okej?
Nie wierzę, po prostu nie wierzę.
- Cokolwiek! Ale tylko mnie tkniesz, to pożałujesz - zagroziłam mu palcem, a on się zaśmiał i pokręcił niedowierzająco głową.
Świetnie.
Po chwili znaleźliśmy się w jego pokoju, w którym też panował bałagan.
Pewno tutaj też hoduje swoje robale.
Spojrzałam na chłopaka, który już po prostu leżał z zamkniętymi oczami. Niechętnie położyłam się na krawędzi łóżka i starałam się zasnąć.
Teraz zacznie się ostra jazda ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro