|Kiedy jest zazdrosny|
Kakashi:
Twój przyjaciel z dziecięcych lat, ostatnimi czasy poprosił Cię o pomoc w sprawie swojego brata, którego mial pilnować przez cały dzień.
Wytłumaczył Ci, że czasami z nim zostawał, ale nie na tak długo i nie ma pojęcia, jak zająć malucha przez tyle godzin.
Nie widziałaś w tym problemu, a jako iż misji w tym czasie nie miałaś to chętnie się zgodziłaś. Lepsze to niż spędzenie czasu samemu w czterech ścianach.
Idealnie w tym dniu padał lekki puchaty śnieżek, a wszystko dookoła wyglądało zjawiskowo.
Gdy ujrzałaś małego chłopca biegającego wokół, od razu dostrzegłaś w nim swojego przyjaciela. Młody łapał na język płatki śniegu, śmiejąc się głośno. Na ławce nieopodal ujrzałaś chłopaka, totalnie zrelaksowanego, który nie raczył zabawić niczym brata. Stanęłaś nad nim z surową miną.
- Halo, gościu. Miałeś zajmować się bratem. - powiedziałaś z wyrzutem.
Wystraszył się słysząc twój głos i szybko podniósł się z miejsca, uderzając Cię z całej siły w czoło, na którym pojawił się różowy guz. Syknęliście obaj z bólu.
- Przepraszam. - powiedział trzymając się za swoje czoło.
- Nic się nie stało. Zajmijmy się już brzdącem, okej?
- Ale ja nie mam pojęcia co mam z nim robić.
- Urządźmy zawody! - odwróciłaś się do malca, odciągając jego uwagę od wcześniejszej zabawy. - Może ulepimy bałwana? Chciałbyś? - pochyliłaś się w jego stronę, gdy zaczął do Ciebie podbiegać zadowolony. Kiwnął jedynie główką.
- A będą nagrody?
- Jasne! Jeśli ulepisz lepszego bałwana niż ja i [I/P] dostaniesz niespodziankę!
- Jaką?! - w jego oczkach pojawiły się małe iskierki radości.
- Dowiesz się jak wygrasz, więc musisz się postarać!
- Co ciekawego jest w lepieniu bałwana, zresztą nagroda pewnie też jest nijaka... - spojrzał sceptycznie na Ciebie i brata.
- Uwierz mi, że nie pogardziłbyś taką nagrodą. To jak? Bawisz się z nami?
- Zgoda.
- Zaczynajmy! Czas... Start! - wszyscy odbiegli od siebie kawałek, szykując się na zwycięstwo i zaczynając zbierać śnieg.
Gdy zauważyłaś, że [I/P] idzie lepiej, niż jego braciszkowi, unieruchomiłaś go cieniem, by malec w tym czasie miał więcej pola do popisu.
- Co to za oszustwa, [T/I]?!
- Oj tam oszustwa, za dobrze Ci idzie. - puściłaś mu oczko, a gdy zauważyłaś, że chłopiec już kończy, zabrałaś cień i powróciłaś do lepienia.
Przyjaciel lekko oburzony rzucił Ci śnieżką w twarz, tym samym rozpoczynając wojnę na śnieżki. Chłopiec głośno się z was śmiać, ale zaraz dostał śnieżką od brata i też dołączył do was. Straciłaś równowagę, a by nie zostać w tym sama pociągnęłaś za sobą swojego przyjaciela, który nie chcąc spaść na ciebie, podparł się rękoma po obu stronach twojej głowy.
Kakashi chciał do was podejść spokojnie, ale gdy zauważył zaistniałą sytuacje, podszedł do was szybko i zdecydowanym ruchem złapał chłopaka za kołnierz, podnosząc go wysoko.
- Nie za dużo sobie wyobrażasz? - warknął.
- Kakashi? - zdziwiona spojrzałaś na mężczyznę i podnosząc się rozdzieliłaś ich. - Spokojnie, to [I/P] mój przyjaciel, a to Kakashi, mój także przyjaciel.
Spojrzeli na siebie niczym najwięksi rywale, a Kakashi z udawaną uprzejmością odstawił go na miejsce.
- Cieszę się, że doszliśmy do porozumienia. - spojrzałaś na zachodzące słonce. Nie sądziłaś, że bitwa na śnieżki tak długo wam zajęła. - Wybacz, ale będę już szła.
- Odprowadz-
- Odprowadzę Cię! - powiedział Kakashi i łapiąc Cię za nadgarstek pociągnął w kierunku sklepu dango, do którego miał zamiar Cię zaprosić.
Na pożegnanie pomachałaś mu tylko i odeszłaś z siwowłosym.
- Nigdy jej nie zdobędziesz, braciszku. Słaby jesteś jednak w te klocki.
- Ty mały...! - krzykną i pobiegł na bratem, który bojąc się o swoje życie uciekał przed nim.
[Time Skip]
- Wiesz, że nie musiałeś być zazdrosny? - powiedziałaś zarumieniona, w tym czasie bawiąc się patyczkiem od dango.
- J-Ja... U-Um.. - odrząknął. - Nie byłem zazdrosny, po prostu... Po prostu pomyślałem, że on Ciebie... No w-wiesz...
- Napastuje? - zachichotałaś. Mężczyzna zakłopotany kiwnął głową. - No dobrze... Jednak szkoda... - szepnęłaś do siebie. - Będę już lecieć, mam dużo roboty na jutro. Do następnego!
Ubrana wyszłaś z knajpki i również zakłopotana odeszłaś w stronę domu.
On jeszcze chwilę siedział, nie wiedząc czy usłyszał to co usłyszał, czy może to tylko jakiś nieśmieszny żart.
Gaara:
Gdy pracy było mniej, często bywało tak, że spotykaliście się oboje i korzystaliście z różnych atrakcji jakie miała wam do zaoferowania Suna. Dzisiejszego dnia byłaś zalatana, ale iż chciałaś pobyć z Gaarą, postanowiłaś go do siebie zaprosić.
Kazekage zapukał do Ciebie lekko zestresowany, iż przyniósł Ci własnoręcznie wykonane bento, dla was obojga. Powiedziałaś mu, że będziesz miała ciężki dzień, więc postanowił Cię choć trochę odciążyć z zakresu twoich obowiązków.
Otworzyłaś mu drzwi z rękawiczkami ubrudzonymi w jakiejś mazi i z pędzelkiem w ustach. Spojrzałaś na niego uśmiechając się delikatnie i kiwnęłaś głową, każąc mu szybko wejść. Zacisnął dłonie mocno na pojemniku i wszedł rozglądając się wokół. W powietrzu unosił się nieprzyjemny i dość mocny zapach farby do włosów. Skrzywił się lekko i obserwował jak podchodzisz do jakiegoś chłopaka i kończysz malować mu włosy.
- To jest to, czym się cały dzień zajmujesz? - obserwował twoje ruchy, nie wiedząc czy przypadkiem nie pomylił domów. Twoja precyzja z jaką wykonywałaś ruchy była hipnotyzująca.
- Moja ciocia wyjechała do innego miasta, bo jej przyjaciółka miała dzisiaj swój ważny dzień i poprosiła ją, by ta zajęła się jej włosami przy okazji spędzając cudny dzień na jej ślubie jako świadkowa. Poprosiła mnie o to, by zająć się klientami, bo szkoda było ich wszystkich przekładać na inne terminy. Zgodziłam się, bo znam się trochę na tym, więc nie widziałam problemu, by tego nie robić. - owinęłaś w folię głowę klienta, który relaksując się przy masażu spoglądał na Ciebie w lustrze. - Mam nadzieję, że nie będziesz znudzony.
- Tak właściwie to bardzo odpowiada mi obserwowanie Ciebie przy takich rzeczach. - pokręcił przecząco głową. - Jest okej, przygotowałem dla nas nawet bento, więc jak będziesz miała przerwę to możemy je zjeść. - wskazał na pudełka, które trzymał w dłoniach.
- Spadłeś mi z nieba! Jestem okropnie głodna, więc idealnie wpadłeś na pomysł z bento, dziękuję! - uśmiechnęłaś się szeroko, a klient lekko z grymasem odchrząknął. - Tak, tak, przepraszam.
Opłukałaś włosy klientowi przy specjalnym urządzeniu, chłopak, który poczuł wodę i twoje delikatne dłonie na swoich włosach westchnął cicho i uśmiechnął się do Ciebie z wdzięcznością. Kazekage widząc to zacisnął dłonie mocniej, przez co pojemnik z jego bento lekko pękł. Spojrzałaś w tamtą stronę i ujrzałaś jak chowa przed tobą dłoń. Westchnęłaś rozbawiona i przeprosiłaś na chwilę klienta, który nie był z tego zadowolony. Pobiegłaś po plaster i kazałaś mu pokazać palec, w który się skaleczył. Niezadowolony podał ci rękę. Przykleiłaś plasterek i poczochrałaś go po głowie nachylając się nad jego uchem.
- Nie umiesz ukrywać swojej zazdrości, prawda? - z cwanym uśmiechem odeszłaś od niego i zajęłaś się ponownie klientem, a Gaara najwidoczniej nie mogąc nic z siebie wydusić kiwnął tylko głową na boki, pokazując, że to nie prawda.
Kilka minut później klient zapłacił i ucałował Ciebie w rękę. Odszedł z uśmiechem, a ty zaśmiałaś się z miny Kazekage.
- Przyda Ci się lekki relaks, siadaj. - wskazałaś na krzesło. Chłopak spojrzał na Ciebie zdziwiony, ale nie sprzeciwił się i skorzystał z propozycji.
Zapytałaś go o ulubiony zapach, a gdy odpowiedział opłukałaś delikatnie jego włosy wodą i nałożyłaś szampon, wmasowując go delikatnie. Uśmiechnęłaś się delikatnie widząc jak się rozluźnia i spłukałaś szampon z włosów. Nałożyłaś też odżywkę i po ponownym spłukaniu lekko podcięłaś jego włosy, dodając im objętości. Gdy skończyłaś Gaara uśmiechnął się i delikatnie dotykał swoje włosy widocznie zdziwiony ich obecnym stanem.
- Widzę, że Ci się podoba. Teraz możemy zjeść. - kiwnął głową i przy wspólnych rozmowach zjedliście zrobione przez chłopaka bento, które pochwaliłaś, bo było przepyszne.
Poprosiłaś go nawet nieśmiało, czy nie mógłby zrobić jeszcze kiedyś na wasze spotkanie takiego jedzonka. Oczywiście zgodził się, dumny z komplementu.
Madara:
Byłaś jedyną osobą, którą Madara zechciał widzieć na balu, organizowanym w jego klanie na cześć czegoś tam. Nie to, że go nie słuchałaś, po prostu... no dobra, nie słuchałaś go w tamtym czasie, ale może to i lepiej?
Stresowałaś się lekko, bo jako jedyna nie będziesz tam z jego klanu, co dodatkowo na Ciebie wpływało. Nie znałaś wszystkich Uchih'ów, więc nie wiedziałaś kto jaki jest i kogo się bać, ale gdzieś z tyłu głowy sumienie podpowiadało Ci, że będą jak twój przyjaciel. Szczerze gdyby tak było, to jakoś byś się nie zdziwiła.
Ślęcząc nad zlewem w łazience, wpatrywałaś się w swoje oczy, próbując ochłonąć i przekonać się, że to tylko bal.
- Nikt Cię tam nie zje, [t/i]. - westchnęłaś i zaczęłaś odświeżać swoją cerę, czekając aż wyschną Ci włosy. - Oni mnie tam pożrą w całości. - mruknęłaś z przekąsem. - Będzie tragicznie.
- Ale co tragicznie? - odezwał się Madara, który wyrósł z pod ziemi stojąc przed otwartymi drzwiami od łazienki.
Krzyknęłaś głośno i zatrzasnęłaś drzwi, dzięki jego refleksowi, przeżył atak, który mu zaserwowałaś.
- Idioto! Jestem w samym ręczniku! Co ty tu w ogóle robisz?! - krzyczałaś, mocno trzymając klamkę od drzwi.
- I tak nie ma tam nic ciekawego do oglądania. - mruknął i dostał szamponem w głowę zza szpary między drzwiami. - Ej!
- Dupek! Wynoś się z mojego domu, jeszcze nie skończyłam się szykować!
- Chciałem tylko zobaczyć. - mruknął.
- Co takiego? Przecież nie ma tu nic ciekawego do oglądania! Won!
- Aleś ty sztywna się zrobiła.
- A ty jaki głupi... Idź już!
Madara skapitulował i wyszedł z twojego mieszkania samemu idąc się zacząć się szykować.
[Time Skip]
Stałaś razem z Uchih'ą przed posiadłością jego klanu, mocno ściskając jego ramię. Weszliście powolnym krokiem do środka, gdzie było słychać muzykę oraz niektórych ludzi ze służby. Przywitaliście się z mijającymi was gośćmi i zasiedliście do stołu, który miał chyba wszystkie przystawki i desery, które można znaleźć na terenie kraju Ognia.
- Stresuję się lekko. - ścisnęłaś jego dłoń, chcąc poczuć otuchę.
- Moja babcia Cię nie zje.
- Babcia? - przemknęło Ci przez myśl.
- Jest miła jak na Uchih'ę. Bardzo chciała poznać Cię, a jako iż obchodzi urodziny, to postanowiłem przyjść z Tobą i spełnić jej życzenie. - spojrzał na Ciebie dziwnie. - Nie mówiłem Ci tego? - uśmiechnął się sarkastycznie.
- Możliwe, że wypadło mi z głowy. Ale swoją drogą, od kiedy jesteś taki dobroduszny? Ten Madara Uchiha jest milutki i spełnia życzenia? - zachichotałaś.
- Idiotka. - odwrócił się zarumieniony.
Gdy bal się oficjalnie rozpoczął, poznałaś osobę dla której tu przyszłaś. Faktycznie była bardzo miła i przyjemnie się z nią rozmawiało. Stres, który towarzyszył Ci podczas przyjścia tutaj odszedł w zapomnienie. Bardzo cieszyło Cię to, że mogłaś poznać tak kochaną osobę, która oczarowała Cię od razu po zobaczeniu jej. Po długich przedstawieniach kobieta nakazała puszczenie lepszej muzyki i tańczenie, bo w końcu po to tu wszyscy przyszli - by się zabawić!
Nie czekając wiele młody chłopak zaprosił Cię do tańca, co bardzo Ci schlebiało. Tańczyliście przy fantastycznej muzyce, a nawet pogawędziliście trochę na luźne tematy. Odbił Cię jakiś starszy mężczyzna, który pomimo wieku bardzo dobrze się ruszał. Naopowiadał Ci trochę żartów, co było wielkim twoim zaskoczeniem, by ponownie zostać odbitą, tym razem przez twojego partnera, z którym tu przyszłaś.
- W końcu Cię złapałem. - złapał Cię delikatnie za biodro oraz za dłoń.
- Aż tak się stęskniłeś zazdrośniku?
- Niekoniecznie. - zmarszczył brwi lekko zirytowany, że go tak szybko go przejrzałaś. - Chciałem się zapytać jak Ci się podoba. Co sądzisz o mojej rodzinie?...
- Jesteście wszyscy fantastyczni, gdy tak na was patrzę czuję ciepło rodzinne. Nie spotkałam tutaj niemiłej dla mnie osoby.
- Nawet jeśli ludzie z poza klanu myślą to co myślą?
- Jeśli sami tego nie doświadczyli albo się wam jakoś narazili, to chyba odpowiedź jest oczywista. Zresztą ja mam swoje zdanie i nie zmieni się to, pomimo tych wszystkich przesądów i plotek. Może jesteście na zewnątrz oschli, ale wewnątrz jesteście kochanymi ludźmi, których bardzo podziwiam.
- A wcześniej tego nie robiłaś?
- Tego nie powiedziałam. - nadymałaś policzki.
- Może teraz coś zjemy?
- Jestem za! - pociągnęłaś go szczęśliwa na wasze miejsca, by po chwili wspólnie delektować przysmakami.
Naruto:
Wiedziałaś, że twój dziadek pracuje jako kucharz, w waszej rodzinnej knajpce. Ale nigdy nie pomyślałabyś, że zostaniesz następcom tego wielkiego dobytku. Ichiraku Ramen nie należał do wielkich miejsc, ale zdecydowanie cieszyło się popularnością, dzięki zupie, która skrywała swój sekret. Weszłaś do budki witając się z mamą i dziadkiem.
- Przepraszam za spóźnienie, miałam mały... problem po drodze. - odrzekłaś zmęczona.
- Jaki problem? Ktoś Cię śledzi? Nie można w takim momencie robić tego spotkania!
- To tylko Naruto! Chciał się ze mną umówić na trening, ale zbyłam go, że Hokage go wzywa. Nie przyjdzie na kilka godzin. Proszę, przejdźmy do sedna, nie chcę się spóźnić na trening, który specjalnie przełożyłam. - usiadłaś na jednym z krzeseł.
- W takim razie się przygotuj! Dzisiaj nadejdzie ten dzień, w którym poznasz smak dziedziczony w naszej rodzinie!
- Wujku, przejdź do rzeczy. - ponagliła go mama ujrzawszy twoje błagalne spojrzenie.
- Dziękuję. - powiedziałaś bezgłośnie.
- Proszę, wsłuchaj się uważnie w to co powiem, a świat Ci za to podziękuję.
- Zamieniam się w słuch. - odparłaś znudzona.
[Time Skip]
Cały przepis utkwił Ci w głowie, więc jedyną metodą jego utrwalenia była praktyka.
- Będę Ci pomagał i nadzorował twą pracę, w tym czasie zbiorę zamówienia, które będziesz przygotowywać. - przygotował Ci całe stanowisko.
- Dzień- [T/I]?! Co ty tu robisz, dattebayo!? - wykrzyczał Uzumaki.
- Pomagam dziadkowi.
- To twój dziadek?! Czemu nie mówiłaś! Znacz przepis na Ramen?! Proszę, zdradź mi go! - krzyczał ze szczenięcymi oczyma.
- Nie! - zdzielił go szmatką Teuchi. - Nie ma takiej mowy Naruto! Podawaj zamówienie!
- Duża porcja, z podwójnym mięsem! - rzekł z uśmiechem.
- J-Jasne... - lekko się zestresowałaś, ale zabrałaś się do roboty.
-Źle! - wykrzyknął członek rodziny, a makaron wypadł Ci z rąk. - Jeszcze raz!
- To przestań mnie straszyć! - wyrzuciłaś z siebie, zbierając makaron i wyrzucając do śmietnika.
[Time Skip]
- Naruto, stop! - krzyknęłaś pod drzewem. - Wiem, że jesteś zazdrosny, ale to tylko głupi przepis! Daj mi spokój, bo dobrze wiesz, że Ci nie powiem! - głośno oddychając zakończyłaś swoją przemowę.
- Przepraszam. - skrucha w jego głosie była przytłaczająca.
- Zrozum, że gdybym mogła, to bym Ci powiedziała, ale nie mogę. To tajemniczy przepis mojej rodziny, nie bądź na mnie zły, za coś na co nie mam wpływu. - przytuliłaś go, ciężko wzdychając.
- Masz rację, nie powinienem tak reagować. Wybaczysz mi?
- Jasne, nie bądź już zazdrosny, zgoda? - poczochrałaś go po włosach i kontynuowaliście trening.
Neji:
Od początku akademii kolegowałaś się z dwiema dziewczynkami w twoim wieku, nic dziwnego, że w późniejszym czasie zostałyście przyjaciółkami - a nawet trafiłyście do jednej drużyny. Jedyna żeńska drużyna, a do tego najlepsze przyjaciółki, wszystko było świetnie ułożone. Tylko od pewnego czasu zaczęły zachowywać się one dziwne, oczywiście inni Cię próbowali uświadomić, że coś tu nie gra, ale ty zbywałaś ich i tłumaczyłaś to tym, że mają omamy.
Na początku dziewczyny zaczęły wyciągać Cię na imprezy, później namawiały na alkohol i papierosy, aż w końcu namawiały Cię na narkotyki i seks, z ich kolegami z ''grupy od imprezowania''. Nigdy nie przyjęłaś żadnej z propozycji, a nawet nie zająknęłaś się przy tym, bo nie było mowy, byś dotknęła takiego świństwa i kochała się z kimś, kogo ledwo znasz.
Neji od początku próbował odciągnąć od Ciebie te ''przyjaciółki'', ale za każdym razem tłumaczyłaś mu, że to tylko jeden wypad. Każde spotkanie było przesunięte, a na jego miejsce wchodziły imprezy lub wieczory z dziewczynami. Nie chciałaś tego mówić na głos, ale było widać, że był zazdrosny i nieźle zdenerwowany, gdy słyszał, że po raz kolejny w tym tygodniu nie możesz z nim się spotkać.
Jedna z imprez okazała się na tyle szalona, że tracąc wszelkie zmysły szłaś odbijając się od ścian, a nawet o mało nie zrobiłaś sobie większej krzywdy. W grupie od ''imprezowania'', znajdował się pewien chłopak, który za wszelką cenę starał się ile mógł ograniczać twoje kontakty z dziewczynami, bo wiedział, że są one toksyczne tak bardzo, byś mogła przypłacić za to życiem, w przypadku kłótni z nimi. Były dla Ciebie aż tak bardzo ważne.
[Time Skip]
- Proszę, przestań utrzymywać z nimi kontakt, błagam. - padł na kolana łapiąc twoje dłonie.
- Przestaniesz się wygłupiać? To są moje przyjaciółki, co ty do nich masz? Czemu chcesz nas skłócić? Co Ci to da? Powiedz mi prawdę! - wyrwałaś swoje dłonie z jego rąk. Cofając się wpadłaś na tors Neji'ego, który przyciągnął Cię jeszcze bliżej swoimi rękoma na twojej talii.
Chłopak wstał i od razu przeszedł do sedna, choć jego ciałem wstrząsnął dreszcz gdy dostrzegł Byakugan'a Hyugii.
- Uwierz mi! - spojrzał na Ciebie błagalnie. - Mogę Ci nawet pokazać dowód.
- Niby jaki? - powiedziałaś niechętnie.
- Musisz dać się tylko ukłuć w dłoń.
- Słucham? Wiem, że twoja umiejętność klanowa jest taka a nie inna... Ale chcesz stosować ją na mnie?! - Brunet spojrzał na niego zdziwiony.
- Spieszę z wyjaśnieniem. Moja umiejętność pozwala mi poprzez krew przekazywać informację jako obraz lub głos. Muszę tylko mieć styczność z drugą osobą. Wystarczy, że pobiorę próbkę krwi twoich ''przyjaciółek'' i będziesz znać prawdę.
- Ja się zgadzam. - kiwnął mu głową na zgodę.
- Ale ja nie! Nie wiem, czemu i po co to robisz, ale odczep się ode mnie i moich przyjaciółek! - wyrwałaś się z ramion i pobiegłaś do swojego domu.
Siadłaś od razu na kanapę i schowałaś twarz w dłoniach cicho płacząc. Nie wiedziałaś już co masz myśleć o tym wszystkim, kto kłamał, a kto mówił prawdę?
- Jego słowa są wiarygodne, nawet bardzo. Trzymają się kupy i są bardzo logiczne, ale to nie jest możliwe, by moje przyjaciółki były tak okropne, znam je...
Twój płacz przerodził się w głośny szloch, a krzyki wściekłości roznosiły się po całym domu. Rozrzucałaś wszystko co się da, wazony, poduszki, kupki, talerze, książki - wszystko. Przestałaś gdy usłyszałaś pukanie do drzwi. Poszłaś je odtworzyć, by ujrzeć dziewczyny i chłopaków, którzy chcieli zaprowadzić Cię na imprezę. Przyjaciółki widząc twój stan odgoniły resztę, mówiąc, że imprezy nie będzie i weszły szybko do ciebie. Objęły mocno się razem z tobą i pomogły Ci po krótkiej rozmowie posprzątać bałagan.
Sprawę szybko im wytłumaczyłaś, jak się spodziewałaś zaprzeczyły oskarżeniom kolegi. Stałaś tak ze zwieszoną głową i nie wiedziałaś co masz zrobić, gdy nagle coś sobie uświadomiłaś. To co on mówił może być prawdą, a skoro nie mają nic do ukrycia, to niech dadzą mu swoją krew. Westchnęłaś i ogłuszyłaś obie, szepcząc przeprosiny. Lekko nacięłaś im skórę na dłoniach i delikatnie czekałaś aż kilka kropel wleci do pojemniczków, które służyły Ci kiedyś za pojemniczki na lekarstwa.
Ułożyłaś obie na kanapie i pobiegłaś do kolegi, by jednak przekonać się kto kłamie. Zajrzawszy do niego zobaczyłaś Neji'ego, który dalej z nim rozmawiał.
- Ja... Ja chcę poznać prawdę. - wystawiłaś w jego stronę dwa pojemniczki z krwią.
- W takim razie się przekonasz, że żyłaś w kłamstwie kilkanaście lat. Przykro mi.
- Zobaczymy... - wziął twoje pojemniczki i oboje usiedliście w parku, był wieczór, więc on oddał Ci swoją bluzę.
- Jesteś gotowa?
- A mam jakieś wyjście?
- No raczej nie... podaj mi swoją dłoń. - delikatnie ujął twą dłoń w swoją odpowiedniczkę i naciął twą skórę, jego [K/O] zmieniły się na kolor twojej krwi, a dodając jeszcze pozostałe wyszedł ładny szmaragdowy kolor, który również zagościł na jego oczach.
Zrobiłaś się senna, a w twojej głowie przewijały się obrazy ukazujące prawdziwą postawę twoich przyjaciółek. Z krzykiem wstałaś z kolan Neji'ego i dostrzegłaś dziewczyny biegnące w twoją stronę.
- [T/I] co to miało znaczyć?! Czemu nas ogłuszyłaś? Co ty sobie wyobrażasz?! Nie tak się zachowuje prawdziwa przyjaciółka! - krzyknęła jedna z nich w twoją stronę. Przed Ciebie wyszedł Neji.
- Ona już zna prawdę, wynoście się stąd póki macie jeszcze czas. - włączył Byakugan'a.
Oburzone odeszły od was, głośno obrażając twoją osobę. Mocno przytuliłaś się do swojego ''ucznia'' i przeprosiłaś go za wszystko.
Całą drogę do domu Cię głaskał po głowie cicho uspokajając, iż twój płacz rozrywał mu serce.
- Muszę Ci się przyznać, że gdyby nie ten koleś to byłbym dalej o Ciebie zazdrosny.
- Czemu?
- Cały czas poświęcałaś dziewczynom i imprezom, a wiadomo, że tam gdzie impreza tam chłopcy. Ale głownie rozchodziło się o dziewczyny.
- Nic się nie martw, jestem cała twoja. Dobranoc. - pocałowałaś go lekko w policzek i odeszłaś od niego powoli otwierając drzwi i witając się z mamą.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~♥~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro