[3] Wspólna nauka
×Mark Evans / Endou Mamoru
Właśnie skończyłaś lekcje i niemal z prędkością światła znalazłaś się na boisku przy rzece. Chciałaś poćwiczyć twój strzał - nie byłaś zadowolona z tego, że Endou był w stanie go obronić. Musiałaś poprawić jego siłę - byłaś nowa w drużynie i nie chciałaś przecież żeby ktoś cię z niej wygryzł, albo co gorsza stać się pośmiewiskiem całej szkoły.
Ćwiczyłaś technię już kilkanaście minut, nie zwracając uwagi na otaczający cię świat. Usłyszałaś krzyk zbliżającego się Endou Mamoru.
- Cześć [twoje imie]!
- Cześć - odpowiedziałaś i zatrzymałaś się uśmiechając się do chłopaka.
- Widzę, że trenujesz - powiedział, wskazując na piłkę leżacą w siatce.
- To chyba jasne, chcę w końcu strzelić ci gola... - westchnęłaś, patrząc ze smutkiem na piłkę, którą właśnie podniosłaś.
- Mogę potrenować z tobą? Wiesz, moja Boska Ręka też wymaga dopracowania.
- Jasne. W sumie to przyda mi się bramkarz. Dobra, to stawaj na bramce!
- Już się robi! - Mamoru podbiegł na miejsce i, co chyba było w jego zwyczaju, klasnął dłońmi - Strzelaj!
Trenowaliście tak aż do zmroku. Niestety, Mamoru za każdym razem udawało się obronić [nazwę techniki]. Wydawało ci się nawet, że im więcej siły wkładasz w strzał, tym bardziej jego Boska Ręka jest mocniejsza i pełna energii. Upadłaś zmęczona na murawę.
- To nie ma sensu! - Zakryłaś oczy dłońmi, lecz poczułaś, że kapitan podszedł do ciebie i stoi tuż nad tobą. - Bronisz wszystko co ci poślę...
- Uwierz mi [twoje imie], naprawdę mało ci brakuje. Bramkarz czuje takie rzeczy. - oznajmił i pomógł ci wstać - I nie mówię tego po to, żeby iść do domu. Miło mi się z tobą trenuje.
- Bo jest ze mną prościej i możesz odpocząć? - zapytałaś ironicznie, a chłopak położył ci rękę na ramieniu.
- Proszę, [twoje imie]. Wiem, że ci się uda.
Westchnęłaś i kiwnęłaś głową, a Mamoru uśmiechnął się szeroko. Gdy znalazł się w bramce, a ty wyskoczyłaś w powietrze i odpowiednio kopnęłaś piłkę z całej siły.
- [nazwa techniki]!
Upadłaś na obie nogi, wbijając wzrok w ziemię i ciężko dysząc. Usłyszałaś cieszącego się Endou. Podniosłaś głowę i sama ujrzałaś obiekt zadowolenia chłopaka.
Jeszcze obracająca się piłka znalazła się w siatce, razem ze śmiejącym się Mamoru.
×Axel Blaze / Gouenji Shuuya
Siedziałaś w swoim pokoju niemal płacząc nad podręcznikami i próbując zrozumieć czarną magię jaką jest fizyka. Normalnie olałabyś to już kilka godzin temu, jednak jutro miałaś mieć sprawdzian, którego niezdanie spowodowałoby powtarzanie roku.
- Nie rozuumieem - jęknełaś, przeciągając sylaby i schowałaś twarz w dłoniach. Wiedziałaś, że twoja ignoracja w stosunku do szkoły kiedyś obróci się przeciwko tobie. Po chwili do pokoju wyszła twoja młodsza siostra.
- Co się stało? - spojrzałaś na nią załamana
- Fizyka się stała. - Jęknęłaś i teatralnie opadłaś na biurko. [imie siostry] zamyśliła się a po chwili doznała olśnienia.
- Brat Yuuki umie fizykę!
- Daj spokój [imie siostry]. Shuuya nawet mnie nie lubi - zaśmiałaś się, lecz młodej nie było już w pokoju. Kolejne chwile spędziłaś nad ubolewaniem nad swoim losem. W końcu usłyszałaś dzwonek od drzwi domu.
Podbiegłaś do nich i otworzyłaś je. Ku twojemu zdziwieniu, był to Shuuya trzymający za rękę swoją siostrę.
- [imie siostry] zadzwoniła i zapytała czy mogę przyprowadzić Yuukę. A i wspomniała, że masz problem z fizyką... - nie odpowiedziałaś, bo w głowie miałaś tylko plan zabicia siostry. Wpuściłaś rodzeństwo, zaprowadziłaś dziewczynkę do [imie siostry] i poszłaś z blondynem do swojego pokoju.
- To czego nie umiesz?
- Nawet nie wiem... - westchnęłaś i wskazałaś na podręczniki. Shuuya przeczytał tematy, a ty spodziewałaś się, że ten cie wyśmieje. Wiedziałaś, że większość uczniów nie miała problemów z tym zagadnieniem, jednak chłopak usiadł blisko ciebie i zaczął tłumaczyć, to czego nie rozumiałaś.
Musiałaś przyznać, że Gouenji był naprawdę cierpliwym nauczycielem. Ze spokojem odpowiadał na każde twoje pytanie (nawet te idiotyczne). Gdy oznajmiałaś mu, że nadal nie rozumiesz, lub że się zamyśliłaś, to nie denerwował się, tylko ponawiał wyjaśnianie.
- Dziękuję, Shuuya - powiedziałaś do chłopaka, który akurat zapinał guziki w kurtce swojej siostry.
- Nie dziękuj [twoje imię]. Dla mojego braciszka to była sama przyjemność! - odezwała się Yuuka, zanim chłopak zdążył choćby otworzyć usta.
- Idziemy, Yuuka... - mruknął chłopak i rzucając szybkie słowa pożegnania, zamknął za sobą drzwi.
Tak oto zrozumiałaś chociaż cząstkę fizyki. Twoją głowę zaprzątało jednak jedno pytanie.
Skąd [imie siostry] miała numer do Shuuyi?
×Jude Sharp / Kidou Yuuto
Byłaś właśnie w gabinecie Kageyamy, chociaż szczerze wolałabyś być gdzieś indziej. Mężczyzna wygłaszał ci kazanie o złych ocenach z języka angielskiego.
—Jeżeli przy najbliższym egzaminie twój wynik nie będzie dla mnie satysfakcjonujący, będziesz musiała zrezygnować z posady menadżerki. Nie możemy pozwolić aby menadżerka drużyny tak niegodnie reprezentowała szkołę. — Zacisnęłaś ręce w pięści. Rzeczywiście ostatnio bardzo dużo uwagi poświęcałaś drużynie, a angielski nigdy nie był twoją mocną stroną.
— Dobrze, postaram się poprawić — skwitowałaś szybko i zawstydzona wyszłaś z gabinetu z wzrokiem wbitym w podłoge.
— [twoje imie]? — Po wyjściu na korytarz usłyszałas głos. Podniosłaś wzrok. Był to Kidou — Słyszałem twoją rozmowę z Kageyamą...
— Masakra, co nie? Stary pryk nawet nie powiedział mi jaki wynik jest według niego satysfakcjonujący!
— Myślę, że tak 85%.
— O nie... — Zamknęłaś oczy i pomasowałaś skronie. — No cóż, Drużyna Królewskich może powoli żegnać się z menadżerką!
— Nie dramatyzuj. Jakoś sobie poradzisz. Jak chcesz to mogę ci nawet pomóc.
— Naprawdę? Dziękuję!
— Nie ma za co. — Założył ręce na klatce piersiowej i uśmiechnął się.
I tak się znalazłaś w domu Kidou. Był dość duży, a raczej przeogromny.
— Skromnie, ale czysto — zażartowałaś ironicznie, gdy Yuuto pomagał ci ściągnąć kurtkę. Nie byłaś przyzwyczajona do takich luksusów.
— Dobra, to z czym masz problem? — zapytał chłopak, gdy weszliście do jego pokoju, a ty usiadłaś na kanapie. Zmieszałaś się.
— Eee... Ze wszystkim?
Yuuto nie skomentował, tylko przystąpił do tłumaczenia ci materiału, który obecnie przerabialiście. Tego dnia siedziałaś u niego do wieczora i tak samo postępowaliście przez kilka następnych. Skończyło się na tym, że ostatecznie pozostałaś menadżerką i miałaś dług wdzięczności u Kidou.
×Nathan Swift / Kazemaru Ichirouta
Od twojego ostatniego spotkania z Kazemaru minął tydzień. Dzisiaj postanowiłaś dać sobie odpocząć od biegania i zrobić zamiast tego lekki spacerek.
Od razu kiedy wyszłaś z domu, mimowolnie skierowałaś się w stronę parku. Uwielbiałaś tam chodzić od kiedy byłaś dzieckiem. Gdy już tam dotarłaś, a trwało to nie więcej niż pięć minut, zobaczyłaś Kazemaru. Akurat miałaś przy sobie pieniądze, więc postanowiłaś oddać mu pieniądze za ostatnie wyjście.
— Cześć! — zawołał ochoczo, gdy cię zauważył, a ty rozbawiona przewróciłaś oczami.
— No cześć. Przyszłam oddać ci kasę za tamto. — Usiadłaś obok niego i poszperałaś chwilę w torbie, poczym podałaś mu pieniądze, spojrzałaś na podręcznik na jego kolanach i zauważyłaś na czym się skupiał — Kaligrafia?
— Tak... Kompletnie nie rozumiem ostatniego tematu. Po co komuś jakieś szlaczki? — mruknął, a ty wyrwałaś mu książke z rąk i przeczytałaś nagłówek.
— Przecież to proste! — powiedziałaś, a Kazemaru spojrzał się na ciebie zaskoczony.
— To ty to rozumiesz?
— Mam to w małym palcu. Jak chcesz to mogę ci pomóc...
— Serio? — zapytał z nadzieją w głosie.
— No co ty, jaja sobie robię — odpowiedziałaś, a zaraz po tym Kazemaru objął cię delikatnie, przez co lekko znieruchomiałaś
— Dziękuję [twoje imię].
— Oj tam, nie ma za co — wykrztusiłaś i wyswobodziłaś sie z uścisku chłopaka, oddawając mu książke. Zaczełaś mu wyjaśniać cały temat, całkowicie zapominając o spacerze.
×Caleb Stonewall / Fudou Akio
— To jest chyba jakiś nieśmieszny żart... — powiedziałaś, poczym jęknęłaś przeciągle i upadłaś na jedno z krzeseł.
— Przykro mi, ale to stuprocentowa prawda — odrzekła twoja koleżanka i usiadła obok ciebie. — Naprawdę nic nie umiesz?
Dziewczyna właśnie poinformowała cię, że za kilkanaście minut miał mieć miejsce ostatni egzamin z matematki przed końcem roku - twoja ostatnia deska ratunku, by zdać z tego przedmiotu.
— Ugh — wyjęczałaś i ukryłaś twarz a dłoniach. — Czemu ja zawsze o wszystkim zapominam? Jestem zgubiona!
— Daj spokój, przecież ja to umiem. Może zdąże ci coś wytłu... — uspokajała cię koleżanka, jednak przerwał jej głos nauczycielki.
— [nazwisko koleżanki], pójdziesz ze mna chwilę, proszę? Musisz mi w czymś pomóc.
Dziewczyna rzuciła ci przepraszające spojrzenie i ze zrezygnowaną miną ruszyła za kobietą. Wiedziałaś, że [imie koleżanki] nie wróci przed końcem przerwy. Teraz juz byłaś pewna, jaki marny jest twój los. Wbiłaś wzrok w zeszyt od matematyki, pełen dziwnych szlaczków i wzorów, których nie potrafiłaś zrozumieć. Usłyszałaś nad sobą zirytowane prychnięcie.
— Nie przesadzaj, to nie jest aż takie trudne — Podniosłaś głowę i ujrzałaś pochylającego się nad zeszytem Fudou Akio.
— Łatwo ci mówić — odpowiedziałaś obojętnie. Wbrew pozorom Akio okazuje się być calkiem dobrym uczniem Chłopak odetchnął głębko.
— No dobra, wytłumaczę ci to i zrozumiesz, że mam rację!
— Mam czuć się wybrańcem? Szanowny Fudou Akio po raz drugi ratuje mnie z opresji... — Teatralnie położyłaś wierzch dłoni na czole.
— Trzeci, jeżeli liczymy twój spektakularny upadek na moście. — Chłopak uśmiechnął się złośliwie, a ty zarumieniłaś się zawstydzona.
— Po prostu, zacznij mi to tłumaczyć... Proszę?
×Shawn Frost / Fubuki Shirou
Siedziałaś w bibliotece nad książkami od geografii. Westchnęłaś zrezygnowana, zerkając na zegarek. Przez ten przeklęty przedmiot marnowałaś już drugą godzinę, a i tak nie rozumiałaś ani słowa.
— [twoje imię]? — Nagle czyjś głos sprawił, że aż podskoczyłaś. Błyskawicznie obróciłaś się w stronę drzwi, gdzie zobaczyłaś Fubukiego.
— Nie strasz mnie tak! — powiedziałaś z wyrzutem, teatralnie łapiąc się za serce.
— Wybacz, nie chciałem cię przestraszyć —odparł z lekkim uśmiechem — Ale co ty jeszcze tutaj robisz? Musisz uważać, żeby cię tutaj nie zamknęli.
— Uczę się, jak widać — odpowiedziałaś, wskazując na podręczniki.
— Mogę ci jakoś pomóc?
— A umiesz? — odpowiedziałaś pytaniem na pytanie.
— Nawet nieźle mi idzie — powiedział i delikatnie się uśmiechnął.
— Więc do dzieła, profesorze — odparłaś, poczym oparłaś się o krzesło i skrzyżowałaś ręce na piersi.
O dziwo naprawdę wszystko ci wyjaśnił. Nie wkurzał się jak powiedziałaś, że nie rozumiesz tylko na spokojnie powtarzał jeszcze raz. I starał się ciebie uspokoić, gdy denerwowałaś się na sama siebie.
— Rozumiem to! — krzyknęłaś w końcu na całą bibliotekę, wstając energicznie z krzesła, przez co się przewróciło. Jednak kiedy zdałaś sobie sprawę, że wkurzona bibliotekarka morduje cię wzrokiem, podniosłaś krzesło i usiadłaś na nim lekko zawstydzona.
— Dziękuje Fubuki, może zdam. Do następnego! — powiedziałaś jedynie i zebrałaś swoje rzeczy, aby czym prędzej ulotnić się z biblioteki.
×Harley Kane / Tsunami Jousuke
Tego pięknego wieczoru znowu znalazłaś się na plaży. Niedługo miałaś wynieść się z Okinawy, aby pomóc Inazumie pokonać kosmitów. Oczywiście spodziewałaś, się że spotkasz Tsunamiego i tak też się stało, lecz tym razem nie miał przy sobie deski, ale... książkę? Nastolatek leżał z zamkniętymi oczami na, jeszcze ciepłym, piasku, a na jego klatce piersiowej leżała otwarta książka. Musiał przysnąć.
— Pobudka? — Potrząsnęłaś lekko jego ramieniem, lecz ten nawet nie drgnął. Po przypomnieniu sobie sceny z jakiegoś filmu, nabrałaś wody do rąk i oblałaś nią chłopaka, który natychmiast podniósł się do pozycji siedzacej.
— Halo! Co sie dzieje? — zapytał zaspany, pocierając swoje powieki.
— Ile już tak leżysz, co? Dzień już się kończy!
— Cholera... Naprawdę już wieczór? — zapytał, wciąż lekko nieprzytomny, a gdy skinęłaś, widocznie załamany Jousuke upadł plecami na piasek.
— Wszystko w porządku? — zapytałaś, jednocześnie siadając obok niego.
— Nauczyciel powiedział, że nie puści mnie na żadne ratowanie świata, dopóki nie poprawię egzaminu z japońskiego — mruknął zdenerwowany, a ty zaśmiałaś się cicho. Podniosłaś podręcznik, który upadł, gdy Tsunami gwałtownie się podnosił i otrzepałaś ją z piasku.
— Niestety masz pecha, bo nie jestem jakąś wspaniałą uczennicą — Podałaś chłopakowi książkę i uśmiechnęłaś się. — Ale może jakoś razem to ogarniemy...
Plażę opuściliście dopiero po północy, jednak byłaś pewna, że mogliście zrobić to wcześniej, gdybyście cały czas nie dokuczali i rozpraszali się wzajemnie. Skończyło się na tym, że chłopak wrzucił cię do wody.
— Dzięki [twoje imie] — powiedział, gdy się żegnaliście i uśmiechnął się szeroko — Nie obraź się za to...
— Jakoś to przeżyję — zaśmiałaś się, wskazując na swoje mokre ubrania — Grunt, że to ogarnęliśmy. Powodzenia, jutro!
×Byron Love / Afuro Terumi
Przez kilkanaście ostatnich dni zdążyłaś zakumplować sie z Afuro Terumim. Spotkaliście się kilka razy, do tego codziennie dzwoniliście do siebie i wymienialiście wiadomości.
Tego dnia prawie nie używałaś telefonu, nie chciałaś, żeby coś odrywało cię od próby zrozumienia chemii przed kartówką, a musiałaś przyznać, że owa nauka za bardzo ci nie wychodziła. Niekończące sie chwile, które spędziłaś nad książkami, sprawiły, że straciłaś poczucie czasu. Zaabsorbowanie chemią przerwało ci w końcu pukanie do drzwi, które po sekundzie uchyliły się, a zza nich wyjrzał sam Afuro Terumi.
— O dzięki niebiosom! — podbiegł do ciebie i złapał cię za twarz, dokładnie ją oglądając, tak jakby sprawdzał czy wszystko z nią w porządku. — Żyjesz!
— Dlaczego miałabym nie żyć? — zapytałaś zdezorientowana, odsuwając się od chłopaka.
— Nie dajesz znaku życia... Od rana próbuje się z tobą skontaktować, a ty nic! — odpaliłaś swój telefon i na wyświetlaczu zobaczyłaś trzydzieści sześć wiadomości i piętnaście nieodebranych połączeń.
— Sorry, uczyłam się po prostu... – zaśmiałaś się. Nie sądziłaś, że kiedykolwiek wypowiesz te słowa osobie, która nie jest twoim rodzicem. — I tak średnio mi idzie, szczerze mówiąc.
— Na twoje szczęscie, ogarniam to i mogę ci pomóc. — Usiadł koło ciebie, uprzednio zerkając na podręczniki. — Ale odpisuj następnym razem!
— Dzięki Terumi, serio...
— Do usług! — Uśmiechnął się promiennie i zaczął ci wyjaśniać temat.
Zajęło wam to jakieś pół godziny, więc moglibyście spędzić ze sobą trochę czasu, jednak okazało się, że blondyn był już umówiony z przyjaciółmi. Żegnaliście się właśnie przy drzwiach frontowych i umawialiście na jakieś spotkanie, chłopak prawie już wyszedł, jednak na odchodne rzucił:
— Tak przy okazji, masz bardzo miłą mamę.
×Xawier Foster / Hiroto Kiyama
Od twojego ostatniego spotkania z Kiyamą minęło kilka dni, podczas których wymieniłaś z nim kilka wiadomości. Postanowiłaś zaproponować mu obiecane wyjście na kawę.
[twoje imie]
Czeeeeść
Chcesz może dzisiaj gdzieś wyjść??
Hiroto Kiyama
tak średnio://
musze do jutra ogarnac biologie a idzie mi wybitnie zle
[twoje imie]
To ci pomogę
I przyniosę kawę!
Hiroto Kiyama
co
czekaj nie
Nie odczytywałaś dalej wiadomości, tylko wyciszyłaś telefon i wyszłaś z pokoju. Przed opuszczeniem domu, rzuciłaś tylko mamie, że idziesz pomóc koledze. Przypomniałaś sobie jedną z waszych rozmów, w której chłopak powiedział, że mieszka w Sun Garden, od którego dzieliło cię kilka minut pieszej drogi.
Dziarskim krokiem wkroczyłaś na teren budynku, trzymając w dłoniach dwa kubki z jeszcze parującą kawą, która przyjemnie parzyła cię w dłonie. Minęłaś może z trzy osoby i każda obdarzyła cię krzywym spojrzeniem, czy odwiedziny w tym miejscu były czymś rzadkim?
— Dzień dobry. Gdzie mogę znaleźć Hiroto? Jestem jego koleżanką... — zapytałaś jakąś czarnowłosą kobietę, która spojrzała na ciebie zirytowana.
— Schodami na górę, drugie drzwi po lewej — odpowiedziała podejrzliwie — Zaprowadzę cię.
— Dziękuje! — odrzekłaś wesoło i poszłaś za kobietą, rozumiałaś jej nieufność. Widocznie chciała zobaczyć czy Kiyama na pewno cię zna, a ty nie jesteś jakimś mordercą.
Kobieta otworzyła drzwi od pokoju chłopaka. Czerwonowłosy leżał na łóżku i przeglądał coś w telefonie, podniósł wzrok i spojrzał na was zdziwiony.
— [twoje imie]?
— Czyli widzę, że się znacie. Pamiętaj, że za pół godziny mamy spotkanie, Hiroto — powiedziała czarnowłosa i odeszła.
— Myślałem, że żartujesz z tym przyjściem — mruknął pod nosem, jednocześnie wstając z łóżka.
— Ja przecież nigdy nie żartuję! — odpowiedziałaś poważnie, lecz po chwili oboje lekko się zaśmialiście. Zerknęłaś na biurko, na którym nie zauważyłaś żadnych książek — Widzę, że nawet nie zacząłeś, leniu śmierdzący. Musimy się zabrać do roboty, wyciągaj tą biologię. Mam nadzieję, że lubisz zbożową.
Niestety wspólna nauka marnie wam wychodziła, gdyż rozmowa zamiast nauki, często schodziła na luźniejsze tory. Skończyło się tak, że siedziałaś na jednym z z nogami położonymi na biurku, dopijając kawę i opowiadałaś chłopakowi o swojej szkole. Kiyama zerknął na zegarek.
— Muszę się już zbierać...
— Jasne, dokończymy kiedy indziej. Przecież mamy dużo czasu!
Czerwonowłosy mruknął coś w odpowiedzi i tak po prostu wyszedł zostawiając cię samą w pokoju.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro