#2... keke
~~Perspektif Of Ciastek~~
Jak to? SoonWoon umarł... Przecież się powiesił... Popatrzyłem na jego twarz... Miał bliznę pod okiem, tak jak Soon. Popatrzyłem na niego i otworzyłem oczy. Bardzo chciałem coś powiedzieć, no ale nie mogłem.
-Gadaj! - Krzyknął i mnie kopnął. Nie poznał mnie? Dlaczego? Może jak pokażę mu bliznę. Jak mieliśmy 8 lat, wycięliśmy sobie na ramionach znaczki. Chciałem podwinąć, ale kopnął mnie jeszcze bardziej - Nie bawimy się w striptiz - Powiedział i zaczął się śmiać. Kopnął mnie jeszcze raz - No ej, nudny jesteś, wiesz? Chociaż byś coś powiedział, ale ty nawet nie krzyczysz! Dziwny jesteś, bardzo dziwny... I wiesz co? Przypominasz mi kogoś. Miałem kiedyś przyjaciela, gadał tyle co ty... Ale nie ważne. Zaraz przyjdę. Jesteś głodny? - Pokiwałem głową a on wyszedł. Ja tylko skuliłem się i płakałem. Nie wiedziałem co robić, a brzuch mnie cholernie bolał. I znowu zacząłem pluć krwią. Może jak teraz będzie wchodził pokażę mu znaczek z ramienia? Szczerze, kiedyś go nie chciałem. Ale teraz może mnie uratować... Heh. Tylko dlaczego mnie nie rozponał, i po co upozorował śmierć? Dlaczego mnie zostawił? Tyle pytań. Zamknął mnie tutaj jak pieprzoną zabawkę. Miałem całą twarz i ręce w mojej własnej krwi, przez kogoś, z kimś kiedyś się przyjaźniłem, fajnie nie? Siedziałem tak około 20 minut i myślałem co robić. Nagle usłyszałem że ktoś otwiera drzwi, a potem Soon wszedł. Ja szybko chciałem podwinąć rękaw, ale znowu mnie kopnął.
- Nawet nie próbuj - Powiedział z gniewem. Ja tylko płakałem. Dalej. I nie przestawałem. Dał mi talerz przed twarz - Jedz - Powiedział i wyszedł. Ja tylko wziąłem i zacząłem jeść, a zaraz była mokra od moich łez.
~~Perspektif Of Jimin~~
- No dobrze, skoro nie jest twój, zawieziemy go do schroniska... - Powiedział i podszedł do komputera. Musiałem się zgodzić. Nie było mnie stać na jedzenie dla niego, ani weterynarza w razie potrzeby. Niestety, musiałem to zrobić. Tak będzie dla niego lepiej. Pogłaskałem go po głowie i usłyszałem jak mruczy. Poczułem łzę na policzku którą szybko starłem.
- Dowidzenia- Powiedziałem i wyszedłem. Musiałem stamtąd wyjść zanim bym się tam rozpłakał. A nie mogłem go wziąć. Nie stać mnie... Jestem cholernie biedny... Ciekawe jak w domu, nie było mnie pół dnia... Pewnie znowu dostanę opieprz. Taki udawany, drą się na mnie żeby... No właśnie, żeby co? I tak mają na to wylane co się ze mną dzieje. Szedłem w stronę domu i poczułem wibrację w telefonie.
Od: YuRi <3
Wybacz... Nie pamiętam cię... Nie pamiętam nic, z przed 2 lat, miałam wypadek samochodowy. Ale zachowałam twój numer, bo tak myślałam że to coś ważnego, bo miałam zapisane "Moja wiewiórka <3"... Przepraszam...
Kiedy to zobaczyłem, zrobiło mi się smutno. Cholernie smutno. Poczułem łzy w oczach, ale starałem się nie rozpłakać. Wsadziłem telefon do kieszeni, i dalej szedłem w stronę domu. Przed domem usłyszałem krzyki, ojciec znowu bił mamę.. Wbiegłem do domu, a nad głową przeleciała mi butelka po piwie, na szczęście się schyliłem. Przestraszyłem się, a obok mnie zobaczyłem ją. Stała przerażona, a jak się odwróciłem zobaczyłem ojca. Był wkurzony, i to bardzo. Od zawszę miał nerwicę, ale teraz przesadził. Jebnąłem mu prawym sierpowym (nie wiem jak to napisać) złapałem mamę za rękę i wybiegłem z domu. Przed domem mama chciała mnie przytulić, ale ją odepchnąłem.
- Widzisz? Widzisz to do cholery? No i co wam daje picie? - Teraz się rozpłakałem. Znowu chciała mnie przytulić ale ją odepchnąłem - zostaw mnie. - Mruknąłem i wyszedłem z podwórka. Pobiegłem do lasu, nie mogę już tego dłużej znosić. No bo ile można? Już od małego się tak kłócili, i uciekałem do babci. Ale teraz już nie żyje... Wbiegłem do lasu, usiadłem obok drzewa i zacząłem płakać.
~~Bayo~! I hope u like it~! <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro