Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

✨8✨

NOTKA POD ROZDZIAŁEM - PRZECZYTAJ!

POV Laura

Zaparzałam kolejną kawę dla niecierpliwego klienta i zaczęłam stukać nogą. Musiałam jeszcze czekać godzinę do końca swojej zmiany, a już miałam dość na dzisiaj. Nie byłam zadowolona, że pracowałam w takim miejscu, ale wypłata była bardzo dobra. Moje oszczędności powoli się kończyły, a mój ojciec nie odbierał moich wiadomości. Wiedziałam, że niedługo muszę udać się do jakiegoś adwokata, bo jednak chciałam mieć kontakt z ojcem.

Postawiłam kubek na ladzie i posłałam klientowi szczery uśmiech. Mężczyzna szybko zapłacił i szepcząc coś pod nosem, wyszedł na zewnątrz. Westchnęłam ciężko, ponieważ nienawidziłam gburów. Uważali się za lepszych od innych, bo pracowali w biurowcach i jeździli bmw. Nikt nie mógł im zajść za skórę, bo zdeptali by Cię jak karalucha, ale ja miałam swój charakterek i nie dawałam się oczerniać.

Kroiłam pomału sernik, aby wystawić go na półkę, gdy do środka weszła kolejna klientka. Nie zważając na nią, nadal byłam zajęta krojeniem. Klient zawsze zastanawiał się 5 minut nad zamówieniem, więc nauczyłam się nie wybiegać tak szybko z pytaniem o pomoc.

Klientka: - Oja cie nie mogę! Laura! - krzyknęła, a nóż zastygł mi w ręce. Spojrzałam na klientke i zobaczyłam blondynke w moim wieku.

L: - Monika?! - byłam w szoku. - Monika Wirczyńska?

M: - No ja! A kto inny? - zaśmiała się. - Co Ty tu robisz? Nie widziałyśmy się ze trzy lata!

L: - Przeprowadziłam się niedawno - przegryzłam warge, żeby nie powiedzieć za dużo. - Od liceum trochę czasu minęło - uśmiechnęłam się sztucznie.

M: - Musimy się koniecznie spotkać! Zgadamy się na fejsie? Teraz muszę lecieć, ale już się nie mogę doczekać, aż będziemy mogły się spotkać! - słowa z jej ust wydobywały się jak z karabinu maszynowego. - Napiszę do Ciebie Laura! Do zoba! - krzyknęła i wyszła, zostawiając mnie w osłupieniu.

Stałam jeszcze dobre kilkanaście sekund, gapiąc się na drzwi, za którymi zniknęła. Monika była kiedyś moją przyjaciółką w liceum. Znałyśmy się krótko, ale odczuwałyśmy, że to przyjaźń od zawsze. Traktowałyśmy się jak siostry, a nasi rodzice bardzo się lubili. Odkąd poszłyśmy na dwa różne kierunki studiów, nasza relacja pogorszyła się, a z czasem przestałyśmy do siebie pisać i zakończyłyśmy przyjaźń. Byłam zaskoczona, że spotkałam ją właśnie tutaj, w Warszawie. Jej tata był polakiem, jak moja mama, lecz nigdy nie przypuszczałam, że wróci do ojczyzny. Najwidoczniej ludzie się zmieniają.

Na zegarku wybiła szesnasta, więc mogłam powoli zbierać się do domu. Zdjęłam fartuszek i założyłam swoje ubranie, po czym wyszłam na zewnątrz. Moja zamienniczka była już pół godziny temu i nie musiałam się martwić, że coś nie będzie zrobione. Wysłałam sms do Dominika z pytaniem czy nie trzeba czegoś do domu, lecz on odpisał mi, że może po mnie przyjechać bo jest niedaleko. Zgodziłam się, nie myśląc o konsekwencjach.

***

Wróciliśmy do domu po dwóch godzinach, bo Dominik zaprosił mnie na późny obiad. Od razu udałam się na górę do swojego pokoju, gdzie zobaczyłam na stoliku piękny bukiet róż. Podeszłam do niego i wzięłam jeden płatek pomiędzy palce. Nagle zauważyłam na stoliku karteczkę. Od razu ją zabrałam i zaczęłam czytać, lecz nic się z niej nie dowiedziałam. Kwiaty były od cichego wielbiciela.

Przebrałam się w szare dresy oraz krótki top na ramiączkach. Włosy upięłam w kucyk i zaczęłam czytać książkę, ponieważ ostatnio zaniedbałam swoją naukę. Nie chodziłam już na studia, lecz nie miałam zamiaru marnować czasu na lenistwo, dlatego czytałam różnorakie książki. Jedne były o kuchni, drugie były z gatunku fantasy. Nie patrzyłam na tytuły, brałam po kolei z półki, a gdy mi się skończą - zakupie następne.

Do późnego wieczora nie wychodziłam z pokoju i nadal bym tego nie zrobiła, gdyby nie odezwał się mój brzuch. Musiałam zjeść coś na kolację, a strasznie nie chciałam spotkać żadnego z chłopaków.

Wstałam pomału z łóżka i wyszłam na korytarz. Było bardzo cicho, a ja nie lubiłam ciemności. Zeszłam szybko na palcach na dół, mając nadzieję, że spotkam jednak kogoś na dole. Lecz tak się nie stało. W salonie było ciemno, świeciła się tylko mała lampka w kuchni, dająca poświate na różne rzeczy. Tym sposobem wszystko stało się jeszcze bardziej straszniejsze. Podeszłam do lodówki i otworzyłam ją z zamiarem zrobienia sobie kanapek, gdy nagle usłyszałam dziwny dźwięk. Zamknęłam cicho lodówkę i poszłam sprawdzić co mi przeszkadza w jedzeniu. Dźwięk wydobywał się z bilardowni. Weszłam do niej i zobaczyłam małe radio na stole od bilarda. Radio szumiało, więc wyłączyłam je i wróciłam do robienia kolacji. W momencie krojenia pomidora, dźwięk powrócił, a ja prawie się potknęłam uciekając stamtąd. Po drodze przy wyjściu z salonu wpadłam na Filipa.

F: - Ej! Co się dzieje? - zapytał, łapiąc mnie za ramiona.

L: - Tam... tam... kurwa coś jest! - dygotałam ze strachu. - W bilardowni!

F: - Spokojnie, co jest? Powiedz mi wszystko - objął mnie i ruszyliśmy do pokoju gier.

L: - Chciałam zrobić sobie kanapkę, po czym coś usłyszałam i poszłam sprawdzić. Na bilardzie stało szumiące radio, więc je wyłączyłam i robiłam później kanapki, a potem usłyszałam znowu szumy - wyjaśniłam szepcząc. - To pewnie jakieś duchy!

F: - Laura, duchy nie istnieją - oznajmił. - Ale chodźmy sprawdzić.

L: - Ty wejdź pierwszy! - powiedziałam i wepchnęłam go do środka pomieszczenia.






***

Dwie informacje.

1. Ostatnio straciłam konto do Wattpada i tydzień mi zajęło jego odzyskiwanie, więc dlatego nie było tak długo rozdziału.

2. Na moim instagramie @_zizii_25 znalazła się informacja na temat utraty konta, więc kto jeszcze mnie nie obserwuje to zapraszam, bo tam na bieżąco informuje na story poczynania rozdziałów.

3. Niedługo na moim profilu pojawi się nowe opowiadanie o One Direction, więc jakby ktoś był by zainteresowany, to zapraszam serdecznie (jeszcze będę tutaj pisać o tym) 💜

Do zobaczenia,
Kessi ✨

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro