Rozdział XXIII
- Widzicie? - Voldemort przechadzał się w tę i z powrotem przy ciele Harry'ego. - Harry Potter nie żyje! Dotarło to do was w końcu, biedni naiwniacy? Był nikim! Zawsze był tylko chłopcem, który żądał, by inni poświęcali się dla niego!
- Ciebie pokonał! - Wykrzyknął Ron.
Obrońcy Hogwartu zawtórowali mu, póki nie uciszył ich potężny huk.
- Został zabity, gdy próbował wymknąć się z zamkowych błoni. - Powiedział Tom, kłamiąc z wyraźną lubością. - Zginął próbując ratować własną skórę...
Nagle z tłumu wybiegł Neville. Z przerażenia co może się stać zamknęłam oczy. Usłyszałam krzyk, huk i głośny jęk bólu. Uchyliłam lekko powieki.
- I któż to jest? - Zapytał Tom cichym, lecz donośnym głosem, przypominającym syk węża. - Kto zgłosił się na ochotnika, by pokazać co się stanie z każdym, kto będzie walczył nadal, choć bitwa jest już przegrana?
Bellatriks parsknęła śmiechem, a ja spojrzałam na nią złowrogo.
- Panie, to Neville Longbottom! Chłopiec, który sprawiał tyle kłopotów Carrowom! Syn tych aurorów, pamiętasz?
- Ach tak, pamiętam. - Rzekł Voldemort, patrząc z góry na Neville'a, który podnosił się z ziemi, samotny na pasie ziemi niczyjej między obrońcami zamku a śmierciożercami. - Ale ty chyba jesteś czarodziejem czystej krwi, dzielny chłopcze, prawda?
Neville stał przed nim bezbronny, z zaciśniętymi pięściami. Tak bardzo chciałabym być na jego miejscu.
- I co z tego? - Zapytał ze złością.
- Okazałeś męstwo i odwagę, masz szlachetne pochodzenie. Będziesz wspaniałym śmierciożercą. Takich nam właśnie trzeba, Neville'u Longbottom.
- Przyłączę się do ciebie, gdy piekło zamarznie. - Odrzekł Neville, a potem krzyknął: - Gwardia Dumbledore'a!
Odpowiedziały mu bojowe okrzyki (w tym także moje i Dracona, chociaż on nigdy do niej nie należał. Ja tak.) z tłumu, na który nawet uciszające zaklęcia Voldemorta najwyraźniej długo nie działały.
- A więc dobrze. - Rzekł Tom, a w jego cichym, akstamitnym głosie czaiła się groza większa od tej, którą budziły jego zaklęcia. - Skoro taki jest twój wybór, Longbottom, zmieniamy nieco nasz plan. Sam tego chciałeś.
Voldemort machnął różdżką, a chwilę potem z jednego z roztrzaskanych okiem Hogwartu wyleciało coś przypominającego martwego ptaka i padło na jego wyciągniętą rękę. Chwycił to coś za wydłużony koniec i potrząsnął. W powietrzu zachybotała pusta i wystrzępiona Tiara Przydziału.
(fragmenty książki Harry Potter i Insygnia Śmierci z małymi zmianami)
____________________________________
Hejoo!
Długo nad wszystkim myślałam i zdecydowałam, że po skończeniu tej książki zacznę jej drugą część. Mam nadzieję, że się cieszycie i bardzooo wam dziękuję za te ponad 4 tyś. wyświetleń i 400 ★.
Jesteście wspaniali ❤❤❤❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro