Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XXI

- Naprawdę chcesz tam iść? - Wyszeptałam do mojego przyjaciela.

- Muszę. Jestem horkluksem. - Odwróciłam wzrok. - Saro, będzie dobrze. Masz Dracona.

- A Ginny? Załamie się.

- Zrozumie. Muszę już iść.

- Zaczekaj... - Wyszeptałam błagalnie. Podszedł bliżej i pocałował mnie w czoło.

- Do zobaczenia... kiedyś. - Ostatni raz mnie przytulił i poszedł do Zakazanego Lasu. Poszedł po śmierć.

Usiadłam na podłodze w gabinecie i zaczęłam płakać.

Po kilku minutach stwierdziłam, że muszę się ogarnąć. Rękawem od koszulki otarłam łzy.

Chwiejącymi się krokami dotarłam do Wielkiej Sali. Zaraz podbiegła do mnie pielęgniarka.

- Czy wszystko w porządku? Podać ci coś na uspokojenie?

Potrząsnęłam przecząco głową i podeszłam do Rona i Hermiony. Znaczy chciałam podejść, ale widać było, że potrzebują chwili prywatności.

Omiotłam wzrokiem wszystkich rannych i umarłych.

Remus, Tonks, jeden z bliźniaków... nie mogąc dłużej znieść tego widoku uciekłam.

Przy wyjściu wpadłam na czarodzieja w czarnym płaszczu, który zaczął mi się przyglądać. Wymamrotałam krótkie przepraszam i zakryłam twarz rękawem.

Nadal czułam na sobie wzrok mężczyzny.

- W... czymś p-panu po-pomóc? - Wyjąkałam.

- Jesteś przyrodnią siostrą Voldemorta. Sara Riddle, tak?

- T-tak. Skąd wiesz? - Powoli przestawałam się jąkać.

- Można powiedzieć, że... hmmm... ma się te znajomości. Jestem Regulus Black. Pradziadek Syriusza i Regulusa. Prawa ręka Dumbledore'a. - Wyjaśnił.

- Czego ode mnie chcesz?

Bądź ostrożna. Uważaj.

- Nic trudnego... wiem, że starasz się zmienić na dobre. I wiem, że Draco też. Jeśli wam się to uda, to... hmm.. osobiście dopilnuję, abyście nie zostali oskarżeni, gdy to się skończy. Będziecie mogli żyć normalnie, no może przeszkadzać w tym będą te znaki na waszych rękach.

- Skąd wiesz, że to Voldemort przegra?

- Pewne rzeczy się wie. - Zaśmiał się. - Teraz lepiej już idź.

- Gdzie?

- Do lasu. Tylko szybko.

- Nie zdążę.

- Idąc może nie, ale... teleportując się?

- Przecież w Hogwarcie nie wolno się teleportować.

- Teraz trochę wiecej rzeczy wolno. - Uśmiechnął się. - Lepiej się pospiesz.

- Dobrze.

Mocno skupiłam się na celu, okręciłam się i... byłam obok Toma. Przed nim stał Harry. Nikt chyba nawet nie zauważył, że przyszłam. Nikt z wyjątkiem Harry'ego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro