Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XVII

Perspektywa Harry'ego:

- Cicho! Nie jestem Syriuszem.

- T-to kim jesteś?

- Jego pra pra dziadkiem. - Zatkało mnie.

- Ale musisz mieć jakieś 200 lat!

- Widzisz chłopcze, niektórzy żyją trochę dłużej niż inni.

Dopiero teraz przyjrzałem się mu z bliska. Twarz, uderzająco podobna do mojego ojca chrzestnego, miała dosyć dużo zmarszczek.

- Co tutaj w ogóle robisz? Syriusz mi nigdy o tobie nie opowiadał. - Na język cisnęło mi się pełno pytań, ale postanowiłem zadać tylko trzy.

- Chronię ciebie.

Takiej odpowiedzi się nie spodziewałem. Ilość pytań wzrosła o połowę.

- Czemu?

- Dumbledore mi kazał.

- Bo? - Jego odpowiedzi były bez sensu.

- Kojarzysz śmierciożerców Voldemorta, tak? - Skinąłem głową oszołomiony tym, że odważył się powiedzieć jego imię. Jako jeden z nielicznych. - Więc ja jestem takim śmierciożercą Dumbledore'a.

- Ale...

- Nie mam teraz czasu. Jest wojna. - tymi słowami uświadomił mi co mam robić. W ciągu kilku sekund wybiegłem ze składzika na miotły i pobiegłem odnaleźć Rona i Hermionę.

Perspektywa Sary:

Gdy Harry'ego odciągnął tajemniczy mężczyzna prawie natychmiast wstałam i znów ruszyłam w wir walki.

Idź do Wrzeszczącej Chaty.

Nie rozumiałam dlaczego, ale skierowałam się posłusznie w to dziwne miejsce.

- Idę. - Szepnęłam.

Robiłam sporo uników przed zaklęciami. Nieraz musiałam się przepychać, albo korzystać z różdżki. Nadal nikogo nie zabiłam.

- Jesteś. - Mimo tego, że tyle razy słyszałam ten głos po moim ciele przechodziły ciarki.

- Przecież mówiłam, że przyjdę.

- Powiedziałaś, że idziesz. Nie powiedziałaś gdzie. - Teraz to już mnie zdenerwował.

- I po co mnie tu sprowadziłeś!? - Krzyknęłam.

- Żeby porozmawiać. - Jego głos był spokojny, ale w oczy płonęły czerwienią.

- Inni tam giną... umierają przez ciebie! A ty... ty sobie tu siedzisz jak gdyby nigdy nic i chcesz rozmawiać!!

- Dość. - Wiedziałam, że w końcu przekroczyłam jakaś granicę... coś czego przekraczać nie powinnam. - Usiądź tu. - Posłusznie usiadłam na drewnianym krześle. - I poczekaj.

Musiał ochłonąć. Uspokoić się, żeby mnie nie zabić. Po kilkunastu minutach spojrzał na mnie.

- Musisz mnie posłuchać.

- Mów.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro