Rozdział XVII
Perspektywa Harry'ego:
- Cicho! Nie jestem Syriuszem.
- T-to kim jesteś?
- Jego pra pra dziadkiem. - Zatkało mnie.
- Ale musisz mieć jakieś 200 lat!
- Widzisz chłopcze, niektórzy żyją trochę dłużej niż inni.
Dopiero teraz przyjrzałem się mu z bliska. Twarz, uderzająco podobna do mojego ojca chrzestnego, miała dosyć dużo zmarszczek.
- Co tutaj w ogóle robisz? Syriusz mi nigdy o tobie nie opowiadał. - Na język cisnęło mi się pełno pytań, ale postanowiłem zadać tylko trzy.
- Chronię ciebie.
Takiej odpowiedzi się nie spodziewałem. Ilość pytań wzrosła o połowę.
- Czemu?
- Dumbledore mi kazał.
- Bo? - Jego odpowiedzi były bez sensu.
- Kojarzysz śmierciożerców Voldemorta, tak? - Skinąłem głową oszołomiony tym, że odważył się powiedzieć jego imię. Jako jeden z nielicznych. - Więc ja jestem takim śmierciożercą Dumbledore'a.
- Ale...
- Nie mam teraz czasu. Jest wojna. - tymi słowami uświadomił mi co mam robić. W ciągu kilku sekund wybiegłem ze składzika na miotły i pobiegłem odnaleźć Rona i Hermionę.
Perspektywa Sary:
Gdy Harry'ego odciągnął tajemniczy mężczyzna prawie natychmiast wstałam i znów ruszyłam w wir walki.
Idź do Wrzeszczącej Chaty.
Nie rozumiałam dlaczego, ale skierowałam się posłusznie w to dziwne miejsce.
- Idę. - Szepnęłam.
Robiłam sporo uników przed zaklęciami. Nieraz musiałam się przepychać, albo korzystać z różdżki. Nadal nikogo nie zabiłam.
- Jesteś. - Mimo tego, że tyle razy słyszałam ten głos po moim ciele przechodziły ciarki.
- Przecież mówiłam, że przyjdę.
- Powiedziałaś, że idziesz. Nie powiedziałaś gdzie. - Teraz to już mnie zdenerwował.
- I po co mnie tu sprowadziłeś!? - Krzyknęłam.
- Żeby porozmawiać. - Jego głos był spokojny, ale w oczy płonęły czerwienią.
- Inni tam giną... umierają przez ciebie! A ty... ty sobie tu siedzisz jak gdyby nigdy nic i chcesz rozmawiać!!
- Dość. - Wiedziałam, że w końcu przekroczyłam jakaś granicę... coś czego przekraczać nie powinnam. - Usiądź tu. - Posłusznie usiadłam na drewnianym krześle. - I poczekaj.
Musiał ochłonąć. Uspokoić się, żeby mnie nie zabić. Po kilkunastu minutach spojrzał na mnie.
- Musisz mnie posłuchać.
- Mów.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro